Trudno wyobrazić sobie funkcjonowanie we współczesnym świecie bez prywatnego samochodu. Własny pojazd służy nam nie tylko w dojazdach do pracy czy w drodze po zakupy i załatwianiu setek rozmaitych spraw, ale bywa również najwygodniejszym środkiem transportu na zasłużony urlop. W tym znaczeniu samochód ma również znaczenie w budowaniu rodzinnej wspólnoty. Czy już wkrótce ta rzeczywistość stanie się przeszłością, a wiele rodzin zostanie pozbawionych prywatnego środka transportu? Właśnie do tego dążą unijni biurokraci.
W ramach agendy „Europa 2050” parlamentarzyści chcą regulować i kontrolować już nie tylko porządek prawny w Polsce, ale też nasze osobiste wybory i decyzje. Przepisy powstałe w umysłach zainfekowanych ekologizmem, mającym swoje źródło w neomarksistowskiej rewolucji, już wkrótce mogą stać się wykładnią życia dla wszystkich żyjących w Europie.
Czy zakażą samochodów? Niepokojąca wizja
Nowe regulacje przyjęte przez Europarlament nakazują, aby do 2035 roku samochody spalinowe nie mogły być rejestrowane ani produkowane. Przedstawiając postulat „ekologicznej” zero-emisyjności, Unia Europejska lobbuje za wprowadzeniem samochodów elektrycznych, nie licząc się z prawdziwymi kosztami takiej decyzji dla państw członkowskich, w tym m.in. dla Polski. W związku z tym stoi przed nami wizja znacznego ograniczenia możliwości posiadania samochodu dla wielu naszych rodaków, a co za tym idzie ograniczenia w dojeździe do pracy, szkół. Nowe przepisy to w konsekwencji odebranie obywatelom mobilności, które może skutkować nie tylko niemożnością postępu w karierze zawodowej, ale również pozbawieniem możliwości błyskawicznej reakcji w nagłych sytuacjach związanych z życiem osobistym, rodzinnym i społecznym.
Inicjatywa za nic ma również poważny problem utylizacji elektrośmieci. Samochody spalinowe, w przeciwieństwie do elektrycznych są względnie bardziej trwałe i zdatne do jazdy, a także łatwiejsze w przetworzeniu, co nie naraża środowiska naturalnego na katastrofę ekologiczną. Więcej na ten temat można dowiedzieć się m.in. z filmu „ELEKTROPUŁAPKA. Bez samochodu masz być szczęśliwy”. Ta produkcja PCh24 dobitnie pokazuje, że agenda „Europa 2050” tylko z pozoru ma cokolwiek wspólnego z ekologicznym podejściem.
CZYTAJ TAKŻE: Mąka ze świerszczy. Unia Europejska chce nas karmić owadami
Elektryczne nie oznacza ekologiczne
Najnowszy raport niemieckiego instytutu naukowego Center of Automotive Management pokazuje pewien niepokojący trend na rynku aut elektrycznych, przez który nie są one tak ekologiczne, jakby tego oczekiwali ich entuzjaści. Posiłkując się danymi pierwszych rejestracji aut osobowych i lekkich pojazdów dostawczych w Niemczech między styczniem a wrześniem 2022 r., naukowcy sprawdzili, jak wygląda rynek elektryków.
Okazało się, że liczba pierwszych rejestracji aut elektrycznych w Niemczech w okresie styczeń-wrzesień 2022 r. wzrosła aż o 15 proc., podczas gdy cały rynek samochodów osobowych zmalał o 7,4 proc. SUV-y stanowiły aż 44 proc. pierwszych rejestracji elektryków, a istnieje ciekawa zależność między rodzajem platformy, a zużyciem prądu opartego na niej samochodu. SUV-y z reguły są bowiem cięższe i mniej opływowe od hatchbacków lub sedanów. Siłą rzeczy zużywają więcej energii. Dodatkowo na zużycie prądu wpływa rodzaj platformy. Jeśli zaprojektowano ją wyłącznie dla elektryka, to bazujące na niej auto zazwyczaj potrzebuje mniej prądu niż model oparty na architekturze przeznaczonej również dla samochodów spalinowych. Doskonale widać to na przykładzie Mercedesa.
Samochody elektryczne są nie tylko znacznie droższe niż spalinowe, ale ich ceny rosną znacznie szybciej. Co więcej, eksperci wskazują, że w najbliższych latach to właśnie auta bateryjne będą narażone na dalsze podwyżki. Globalna firma konsultingowa AlixPartners wyliczyła właśnie, że we wrześniu 2022 roku koszt zakupu materiałów potrzebnych do wyprodukowania jednego samochodu elektrycznego wyniósł 5076 dolarów, czyli o 2152 dolary więcej niż w roku 2020. Aż 3100 dolarów z tej kwoty to koszty ponoszone w związku z elektrycznym napędem. W tym samym okresie koszty zakupu materiałów potrzebnych do wyprodukowania jednego samochodu spalinowego wyniosły 1851 dolarów, co oznacza, że były o 376 dolarów większe niż dwa lata temu. Co więcej, liczby te obejmują również produkcję samochodów hybrydowych (bez możliwości ładowania).
W tle olbrzymie interesy
Badania ekspertów potwierdzają niepokój tych, którzy nie ulegli entuzjastycznemu podejściu do tzw. elektryków. Są one natomiast usilnie promowane przez dotacje rządowe i wielki biznes. Z kolei kierowców samochodów spalinowych dotykają coraz większe problemy, co dotyczy również Polski. W Krakowie jest już gotowa uchwała ograniczająca wjazd takich aut do miasta. Nie wiemy jeszcze, czym może się to skończyć. Wiele jednak wskazuje na to, że faktycznie zostaniemy zmuszeni do kupowania superdrogich samochodów elektrycznych. Powszechnym trendem może stać się udostępnianie takich aut przez bogate firmy na wynajem, ale oznacza to, że pojazd nie będzie własnością danej osoby i rodziny. Nie chodzi zatem o bezpieczeństwo, ekologię i dobro obywateli, ale o olbrzymie interesy najbogatszych firm, które wykorzystują ideologię do własnych celów. Jednocześnie uderzają w wiele rodzin, pozbawiając je środka transportu.