„Avatar: Istota wody” Jamesa Camerona to zachwycająca w formie produkcja naszpikowana efektami specjalnymi i… treściami pogańskimi. Podajemy przykłady.
„Sully trzymają się razem!” wykrzykuje rodzina bohaterów Pandory, gdy ich krainę znów napadają wrogowie. Tylko ucieczka może dać szansę na przetrwanie Jacka i Neytiri i ich bliskich. W filmie mnóstwo jest brawurowych pościgów z udziałem barwnych stworów, przepięknych krajobrazów z bujną roślinnością, a przyjaźń między Na`vi a zwierzętami porusza serca. Jednak w sprytnie poprowadzonej fabule, spełniającej wszystkie wymogi superprodukcji, roi się od motywów antychrześcijańskich. I nie są one bynajmniej zaszyfrowane, trudno dostrzegalne, czy prezentowane podprogowo.
„Wszechmatka” i pogański „różaniec”
Cały świat bohaterów Avatara z założenia oparty jest na duchowości stojącej w sprzeczności z chrześcijaństwem. W chwilach kryzysu Neytiri wzywa „wszechmatkę” Eywę. To „drzewo dusz”, które stale czuwa nad bohaterami, Na`vi proszą o wstawiennictwo Eywę, używając do tego przypominające różaniec koraliki na sznurku. Na dodatek Eywa „nosi w sercu wszystkie dzieci i w związku z tym żadne nie odchodzi na zawsze”. Gdy któryś z bohaterów umiera, Na`vi mówią, że „energię się tylko pożycza i pewnego dnia trzeba ją oddać”. Nowi wrogowie Na`vi „za grzechy zostali wskrzeszeni w ciałach wrogów”, a cała „biosfera Pandory zdaje się być świadoma”.
Jak sugeruje tytuł, szczególną i nadprzyrodzoną rolę przypisano wodzie. To ona jest tu boską materią. „Życie w zgodzie z wodą nie ma początku i końca”, morze (niczym Pan Bóg) „daje, a co daje – zabiera”, „woda jest domem przed narodzinami i po śmierci”.
„Avatar: Istota wody” wciska w fotel niewiarygodnymi efektami specjalnymi. Tak pięknego „w obrazku” filmu chyba jeszcze nigdy nie stworzono. Seans 3D na wielkoformatowym ekranie IMAX przynosi niezapomniane wrażenia. Oby popisowa forma nie uśpiła czujności rodziców i nie przykryła bardzo tajemniczych treści, które umieszczone są w scenariuszu superprodukcji za 250 milionów dolarów.