Ujawnienie przez nasz portal kłamstwa, na którym zbudowane były doniesienia dotyczące gwałtu na 14-latce z Podlasia, której odmówiono aborcji, obnaża nie tylko sposób działania lewicy. Pokazuje też klimat mentalny w jakim tkwi spora część polskiego establishmentu, w tym władze resortu zdrowia, a nawet niektórzy konserwatywni komentatorzy.
Gdyby nie realny dramat, jakim jest sytuacja matki i dokonanie zgładzenia maleńkiego człowieka w jej łonie, można byłoby porównać tę historię do opowieści o Radiu Erewań. Owa niepełnosprawna dziewczynka, którą trzeba było przywieźć do szpitala w Warszawie, by dokonać przerwania ciąży, jak z naciskiem podkreślała kilkakrotnie prowadząca Fakty TVN – „dziecko”, okazało się 24-letnią kobietą, zaś czyn dokonany przez spokrewnionego mężczyznę, ma inną kwalifikację prawną, niż paragraf 197. kodeksu karnego odnoszący się do gwałtu. Według prokuratury zarzuty wobec sprawcy opisuje paragraf 198. kodeksu karnego dotyczący wykorzystywania seksualnego. Czyli nie chodzi tu o przestępstwo, jakim jest doprowadzenie do „obcowania płciowego przemocą, groźbą bezprawną lub podstępem”, lecz wykorzystanie bezradności innej osoby.
Pożywka dla środowisk aborcyjnych
Zanim prawda wyszła na jaw, ten realny ludzki dramat stał się natychmiast paliwem dla wszelkich proaborcyjnych środowisk i polityków opozycji. Posłowie KO zorganizowali w Sejmie briefing, na którym przypomnieli koronny punkt wyborczego programu Donalda Tuska o zapewnieniu powszechnego dostępu do aborcji do 12. tygodnia. Równolegle ruszyła lawina oskarżeń wobec lekarzy, którzy korzystając z klauzuli sumienia odmówili (jak eufemistycznie podawano w mediach) „terminacji ciąży”. Zaroiło się też od apeli domagających się natychmiastowego zniesienia klauzuli sumienia. Lewica zaś przypuściła frontalny atak na Kościół, polityków Zjednoczonej Prawicy i środowiska obrońców życia, oskarżając o przeforsowanie „restrykcyjnej, nieludzkiej ustawy”, co tak „paraliżuje pracowników systemu ochrony zdrowia, że nawet gdy mamy do czynienia z przesłanką umożliwiającą wykonanie zabiegu, na wszelki wypadek lekarze wolą odmówić”. Nawet Tomasz Terlikowski zaproponował, by Ministerstwo Zdrowia wytypowało listę szpitali, gdzie na pewno nikt na klauzulę się nie powoła i tam będzie można dokonać legalnego przerwania ciąży.
Uległość wobec lewicy
Do odpowiedzi poczuli się też wywołani ministrowie i rzecznik resortu zdrowia zapewniając, że odmowa aborcji jest czymś niedopuszczalnym i zapowiedzieli skontrolowanie pod tym kątem szpitali na Podlasiu. Rzecznik Praw Obywatelskich martwił się, że istnieje w Polsce problem z dostępem do aborcji, w podobnym tonie wtórował mu Rzecznik Praw Pacjenta. Tak rozdęta bańka publicznego aborcyjnego wzmożenia nagle pękła. Jak poinformowała nas prokuratura, sprawca został przesłuchany i usłyszał zarzuty już na początku stycznia, zatem ta wiedza była już w prokuraturze – wystarczyło sprawdzić doniesienia u źródeł. Większość z wyżej wymienionych wolała jednak powtarzać informacje pochodzące od proaborcyjnych działaczek. Ta skłonność ulegania propagandzie radykalnych feministek pokazuje, że wyżej wymienieni – władze resortu i ci wszyscy, którzy powinni troszczyć się o zdrowie, tak naprawdę mentalnie tkwią w tej samej bańce. Aborcja jest przez nich przedstawiana w taki sposób, jakby była jakimś dobrem, wartością, należnym przywilejem. Nikt nie zająknął się, że unicestwiono ludzkie życie, że źle się stało, że może lepiej urodzić dziecko i przekazać do adopcji.
Przemilczane zabójstwo
W tych wypowiedziach największym dramatem „dziewczynki” – kobiety – jest zajście w ciążę i odmowa aborcji. Nikt nie wspomniał, że przerwanie ciąży niesie ze sobą skutki zdrowotne, psychiczne i duchowe (o czym doskonale wiedzą spowiednicy). Syndrom postaborcyjny nie jest wymysłem katoliczek, które wmawiają sobie winę, jest realnym doświadczeniem. Ale co znamienne, w całej tej awanturze znika najważniejszy podmiot zdarzenia, czyli dziecko. Według kodeksu karnego sprawcy grozi najwyżej 3 lata pozbawiania wolności (zdarzenie miało miejsce przed nowelizacją), zaś jego dziecku – bez adwokata i bez procesu – wymierzono karę śmierci.