Film dokumentalny „Pamela: Historia miłosna” (reż. Ryan White) to opowieść o Pameli Anderson. Ikonie seksu, która przyznaje, że: „uwielbia wychodzić za mąż”… Uwaga, poniższy tekst tylko dla dorosłych.
„Moje piersi robią karierę”, „jestem do nich doczepiona”. Sława Pameli Anderson została zbudowana na jej wizerunku seks bomby. Najpierw, jako bardzo atrakcyjna i jeszcze w pełni naturalnie wyglądająca 22-latka, została wychwycona przez operatora na meczu piłki nożnej w Kanadzie w 1989 r. Zrobiono z niej maskotkę drużyny. Chwilę później została dostrzeżona przez „Playboya”. Zaproponowano jej sesję zdjęciową, a potem rolę w „Słonecznym patrolu”. Jej kariera poszybowała w szalonym tempie. I nie przeszkodziła w tym pustka idąca za jej zawodowymi projektami. „Płacili mi za plażowanie” – opowiada. Anderson żartuje w filmie, że „Słoneczny patrol” nie wymagał tłumaczenia w dystrybucjach w innych krajach, bo nie miał właściwie żadnej treści. Za to sprawił, że Pamela stała się ikoną seksu, goszczoną i zapraszaną przez telewizje. Jako jedna z pierwszych głośno opowiadała o operacji powiększenia piersi. Jej związki opisywane były na okładkach brukowej prasy. Nazywano ją najpopularniejszą blondynką i boginią seksu swojego pokolenia. O Pameli usłyszał cały świat.
Dzięki filmowi „Pamela: Historia miłosna” bardzo szybko orientujemy się, że Anderson jest bardzo pogubiona, niekonsekwentna i rozchwiana. Bohaterka produkcji opowiada o swoim dzieciństwie i wzrastaniu w brutalnych awanturach między jej rodzicami. Zabierała wtedy swojego młodszego brata i uciekali razem z domu, by nie być świadkami przemocy. Mówi, że tylko tak mogła go ochronić. Z jej relacji wynika, że gehenna dopiero miała się zacząć, gdy w ich domu pojawiła się opiekunka, która ją molestowała seksualnie. Kilka lat później, gdy miała 12 lat, została zgwałcona. To sprawiło, że stała się chorobliwie wstydliwa.
Życie zbudowane na przemocy
Kolejne młodzieńcze wybory i potem dorosłe decyzje zdają się pokłosiem krzywd, których doznała w dzieciństwie. Zaczęła się spotykać z mężczyznami, o których mówiła, że byli niegrzeczni, a nawet brutalni. Pierwszy jej chłopak próbował ją przejechać samochodem. Bawili się w próbę zabicia jej. Pamela uciekała desperacko. Musiała czasem rzucić się na pobocze, lub wpaść do rowu, by ratować swoje życie. Gdy trafiła do rezydencji Playboya, którą nazywała zamkiem i po raz pierwszy stanęła do sesji, poczuła, że to ją… uwalnia od przeszłości i traum. Tak to dziś określa Pamela Anderson wspominając zrzucanie ubrań podczas fotograficznej sesji. Zaczęła prowadzić rozwiązły tryb życia. Miała sześciu mężów. Za jednego z kochanków wyszła po czterech dniach znajomości. O dojrzałości kobiety w takich decyzjach niech świadczą jej słowa: „wzięłam ślub. Pomyślałam, że muszę spróbować”. Kobieta przyznaje, że nic o sobie nie wiedzieli. Ślub wzięli na plaży. Ona była w bikini, on w kąpielówkach. W jednym z kolejnych ślubów tekst wypowiadanej przez nią przysięgi małżeńskiej brzmiał: „biorę cię za kowboja, którego będę ujeżdżać po kres swoich dni”. Celebrytka przyznała w filmie, że uwielbia wychodzić za mąż. Jedno z jej małżeństw trwało 12 dni. Swoje erotyczne życie z Tommym Lee (ojcem jej synów) para rejestrowała na taśmach VHS. Gdy trafiły w niepowołane ręce, Pamela była zdruzgotana. Uważała, że rozbierane sesje, których była bohaterką, nie odbierają jej prawa do ochrony prywatności. Zrezygnowała z batalii sądowej, bojąc się o życie swojego nienarodzonego dziecka. I tu zaczyna się alternatywna opowieść o seks bombie i jej ukrytych pragnieniach…
Naiwność, infantylność, schizofrenia
Widz dokumentu z każdą minutą seansu orientuje się, że patrzy nie tyle na wyrachowaną celebrytkę, co na pogubioną kobietę, która nie umiała znaleźć drogi do spełnienia swoich pragnień. Zdumiewa scena, w której mówi, że bardzo chciała pokazać swoim synom tradycyjny wiązek, w którym mężczyzna byłby dla nich dobrym przykładem. To absurd, bo jej życiowe wybory były wprost przeciwne do tego założenia. Ale w oczach Pameli bez make upu widać więcej strachu, bólu i zagubienia, niż wyrachowania w wyborze życiowej ścieżki i stworzenia medialnego wizerunku. Wybija naiwność, infantylność, brak zrozumienia procesów przyczynowo skutkowych. Głupota. W pewnym momencie celebrytka narzeka, że wszyscy dziennikarze skupiali się głównie na jej piersiach i nikt nie chciał jej traktować poważnie. Nie traktowano jej jak aktorki, tylko jak lalkę z dużym biustem. Jej narzekania jednak nie poszły w parze z postawą, skoro występując na poważnych, proekologicznych konferencjach zakładała prześwitującą bluzkę, przez którą w oczy rzucały się jej nagie piersi. Do studia telewizyjnego potrafiła przyjść w samym bikini, a celebryckie ścianki w ogromnym dekolcie eksponującym jej biust w sposób bardzo dosłowny.
Zagłuszanie wielkiej tęsknoty
Otoczona fanami, pijąca szampana, pozująca w wyuzdanych sesjach nie pasowała do wizerunku dobrej mamy, żony, czy córki. Ale najwyraźniej do takiej roli czasami jednak… pretendowała. Choć robiła wszystko w poprzek tej idei. Gdy jednak poroniła na planie filmowym bardzo to przeżyła. Żałoba po stracie dziecka była dla niej okropnym przeżyciem. Ale bardzo chciała mieć kolejne dzieci. Najpierw urodziła syna, a potem, gdy zaszła w kolejną ciążę z Tommy`m Lee, zrezygnowała z batalii sądowej ws. seks taśm, bojąc się, że stres wywoła poronienie. W wielu miejscach tej filmowej opowieści poznajemy oblicze Anderson, które kompletnie nie pasuje do jej wyborów i wypreparowanego wizerunku. Gdy zaczęła pracę w „Słonecznym patrolu” obiecała sobie, że będzie ciężko pracować, by kupić rodzicom dom. Gdy była w ciąży, mówiła, że marzyła o tym, by być najlepszą matką na świecie. Pierwsze dziecko rodziła w domu porodem naturalnym przez 17 godzin. W dojrzałym wieku nie chciała już podejmować wymagających wyzwań zawodowych, bo wiedziała, że chce wrócić do rodzinnego domu, by opiekować się starszymi rodzicami… Jeden z synów Pameli Anderson mówi o mamie, że ta lubi się zakochiwać i odkochiwać. A może dlatego, że pożądana przez tłumy, cierpiała na ogromny deficyt miłości?