W styczniu 2023 roku weszło w życie przełomowe, długo oczekiwane prawo antyprzemocowe, o czym pisaliśmy obszernie w naszym raporcie. Istnieje jednak poważny problem ze stosowanym tu nazewnictwem, które nijak nie odpowiada ani danym statystycznym, ani nawet wytycznym Unii Europejskiej, a za to utwierdza krzywdzące stereotypy. „Przemoc w rodzinie” bowiem to nie to samo co „przemoc domowa”, która jest o wiele, o wiele częstsza.
Niespójna i krzywdząca rodzinę terminologia prawnicza
Choć strona Ministerstwa Sprawiedliwości w swoim komunikacie nt nowej ustawy antyprzemocowej 2.0 (podpisanej przez Prezydenta RP w styczniu 2023) konsekwentnie stosuje termin „przemoc domowa”, to sam tekst ustawy używa o dziwo określenia „przemoc w rodzinie”. Niestety termin ten ma w polskim systemie prawnym długie tradycje. Obecna USTAWA z dnia 13 stycznia 2023 r. o zmianie ustawy – Kodeks postępowania cywilnego oraz niektórych innych ustaw” nadpisuje m.in. „Ustawę z dnia 29 lipca 2005 r. o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie“. Jak jednak definiuje rodzinę ów podstawowy dla tego obszaru akt prawny? Zgodnie z art. 2 pkt 2 wspomnianej ustawy, przemoc w rodzinie oznacza krzywdzenie osób mieszkających lub gospodarujących wspólnie oraz osób najbliższych w rozumieniu art. 115 § 11 Kodeksu karnego (tj. „Osobą najbliższą jest małżonek, wstępny, zstępny, rodzeństwo, powinowaty w tej samej linii lub stopniu, osoba pozostająca w stosunku przysposobienia oraz jej małżonek, a także osoba pozostająca we wspólnym pożyciu“. Owa definicja „rodziny” nie oznacza więc koniecznie rodziny opartej o legalnie zawarte małżeństwo, ale sugeruje także konkubinaty, grupy przyjaciół i znajomych, czy związki jednopłciowe. Dlaczego więc polskie prawo jest aż tak niespójne? Dokumenty Unii Europejskiej są tu pod tym kątem bardziej jednoznaczne. Używa się tu określenia domestic violence (czyli przemoc domowa), a nie family violence (przemoc rodzinna). Rzecz dotyczy na przykład Dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady w sprawie zwalczania przemocy wobec kobiet i przemocy domowej” z dnia 8.03.2022 (2022/0066 (COD). Co więcej w opinii Biura Analiz Sejmowych nt. tego dokumentu, także konsekwentnie używa się określenia „przemoc domowa”. Dyrektywa niesie ze sobą inne niebezpieczeństwa, ale nie obarcza rodziny naturalnej stereotypem przemocy.
Statystyki mówią co innego
Oto przykład danych statystycznych, które przeczą określeniu „przemoc w rodzinie”. „Przemocy ze strony innego członka gospodarstwa domowego mówiły najczęściej kobiety, będące po rozwodzie lub w separacji (80%), bądź też żyjące w konkubinacie (55%), najrzadziej panny (36%) i mężatki (35%)” – podsumowuje dane TNS OBOP z 2010 roku Fundacja Mamy i Taty. Statystyki agencji unijnej FRA dla Polski wyraźnie także wskazują, że jeśli chodzi o przemoc wobec kobiet, to sprawcami są zazwyczaj dawni partnerzy lub osoby niebędące partnerami – i prawidłowość ta sprawdza się w większości krajów UE (raport FRA: „Violence against woman: an UE-wide survey” 2015, Tab.2.1. s.28, FRA – to European Union Agency for Fundamental Rights). Konsekwencje takiej definicji sięgają naprawdę daleko
Jeszcze w październiku 2018 roku Instytut „Ona i On” w ramach konsultacji społecznych do Sprawozdania z realizacji Krajowego Programu Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie na lata 2014-2020 za okres od 1 stycznia do 31 grudnia 2017 r. (projekt z dnia 9 sierpnia 2018 r.) zgłaszał następującą uwagę, która jak widać, nie została uwzględniona:
„Określenie ‘przemoc w rodzinie’ sugeruje błędnie, że rodzina jest z gruntu patologiczna i zaprzecza statystykom, większość przypadków przemocy zdarza się w nieformalnych związkach i konkubinatach, a nie w rodzinach (por. Dane FMiT oraz dane policji)”. “Ani Sprawozdanie, ani diagnoza realizowana przez zewnętrzna instytucję nie bada i nie analizuje więzów pokrewieństwa. Mimo to nazwa programu sugeruje bezpodstawnie, że to właśnie rodzina jest źródłem przemocy utrwalając w świadomości społecznej negatywne skojarzenia i stereotypy, jakoby sama rodzina była zagrożeniem. Co gorsze takie wadliwe nazewnictwo jest powielane potem przez wszystkie instytucje i branże, jak: ministerstwa (co najmniej kilka), Pełnomocnik Rządu do Spraw Równego Traktowania, samorządy na szczeblu wojewódzkim i niższego szczebla, szkoły, kuratorzy, kuratorzy rodzinni, różnorodne zespoły i grupy robocze, psycholodzy, pedagodzy czy nauczyciele, ośrodki interwencji kryzysowej, poradnie, ośrodki wsparcia, sądy, prokuratorzy, system oświaty i ochrony zdrowia, młodzież, policja. Wszyscy sugerują że rodzina z definicji jest źródłem przemocy.” – podaje dalej Instytut „Ona i On”. Rzeczywiście określenie „przemoc w rodzinie” znajdziemy na stronie Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej, w nazwie „Krajowy Program Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie na rok 2022” i innych rozporządzeniach ministerialnych, w opracowaniu Ośrodka Rozwoju Edukacji przy Ministerstwie Edukacji i Nauki („Prawne aspekty przemocy w rodzinie” 2015), w raporcie „Prawne aspekty przeciwdziałania przemocy w rodzinie” wydanej pod auspicjami Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych (PARPA), Narodowego Programu Zdrowia i Polskiego Towarzystwa Psychologicznego, czy np. na stronie Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Szczecinie oraz np. w Kwartalniku Policyjnym. Niebieska Linia wydaje certyfikaty specjalisty w zakresie pomocy ofiarom przemocy w rodzinie, tę samą nazwę powielają lokalne interdyscyplinarne zespoły problemowe (tamże).
Ryba psuje się od głowy
Ryba psuje się od głowy, a terminologia stosowana w ustawach jest potem powielana i rozprowadzana przez kolejne instytucje wykonawcze czy opiniujące lub tylko wspierające. Idzie więc sobie przez Polskę niesprawiedliwa fama, że rodzina jest z gruntu narażona (otwarta?) na przemoc. Pomimo, że posiadamy coraz lepsze prawo chroniące ofiary przemocy, i dokonaliśmy tu jak naród olbrzymiego skoku cywilizacyjnego obejmującego także zmianę mentalności społecznej w kierunku braku przyzwolenia czy obojętności na przemoc (por. poniższe dane nt ilości rozmów w Niebieskiej Linii), nadal czekamy na ów niezbędny przełom w dziedzinie języka. Dla przypomnienia, Polska ma najniższe w Unii Europejskiej statystyki dotyczące przemocy wobec kobiet, o czym pisaliśmy poprzednio, choć z pewnością pandemia wywarła i w polskich domach swoje żniwo pod tym kątem.