Dobrowolny ZUS, czyli antysystemowy egoizm

Adam Abramowicz, Rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorców w ciekawej rozmowie z Janem Pospieszalskim – rozmowie, którą można obejrzeć na kanale tv portalu Afirmacja – przedstawił proponowany przez siebie projekt reformy obciążeń związanych ze składką społeczną. Projekt ten polega w głównej mierze na tym by przedsiębiorcy, szczególnie ci niewielcy, mogli sami zdecydować czy chcą płacić składkę społeczną. 

ZOBACZ RÓWNIEŻ

Argumentacja za tym projektem idzie w różne strony. Adam Abramowicz mówi m. in. o tym, że obowiązkowa składka społeczna dla małego przedsiębiorcy na poziomie 1400 złotych jest zbyt wysoka i faktycznie zabija ona ducha przedsiębiorczości. Podniesiona też została kwestia ochrony indywidualnej własności, która miałaby być wartością podtrzymywaną w społecznym obiegu przez małe firmy. W rozmowie zwracano też uwagę, że mali przedsiębiorcy stanowią ważny element środowiska ludzkiego szczególnie w mniejszych społecznościach. Chodzi tu np. o fryzjerów, rzemieślników czy sklepikarzy. 

Projekt proponowany przez Abramowicza jest próbą przeniesienia do Polski rozwiązań, które obowiązują w Niemczech. Trzeba postawić jednak pytanie nie o to, czy takie pomysły gdzieś wprowadzono w życie, tylko czy się one tam sprawdzają. Prof. Gertruda Uścińska, prezes Zakładu Ubezpieczeń Społecznych w wywiadzie dla “Rzeczpospolitej” zwracała uwagę, że sytuacja w państwie naszego zachodniego sąsiada wcale nie jest taka różowa, jak mogłoby się zdawać. Przedsiębiorcy, którzy rezygnują ze składki społecznej – czyli faktycznie emerytalnej – przeważnie nie odkładają w żaden inny sposób środków na przyszłość. Ostatecznie, gdy ze względu na wiek kończą swoją działalność zawodową, muszą zostać objęci opieką społeczną. Oznacza to, że rezygnują oni z państwowego systemu emerytalnego po prostu dlatego, że zwykle nie radzą sobie z prowadzeniem biznesu i w konsekwencji na starość pauperyzują się. 

Czym mógłby skutkować w Polsce system dobrowolnej składki społecznej?

“Gwałtownym wysypem nowych mikrofirm, założonych jedynie w celu maksymalnego zaniżenia kosztów pracy, […] pojawieniem się na rynku co najmniej setek tysięcy osób pozbawionych praw przysługujących pracownikom oraz nieposiadających w przyszłości prawa do emerytury, co stałoby się źródłem ogromnych problemów społecznych” – mówił jakiś czas temu Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich (FPP), cytowany przez portal “Business Insider”.

Odstąpienie od obowiązkowego charakteru składki społecznej społecznej, np. ze względów środowiskowych – dla zachowania tradycyjnego charakteru jakiejś miejscowości – nosi znamiona pomocy publicznej, a nie przedsiębiorczości. Jeśli jednak państwu zależy na zachowaniu, w tym czy innym miejscu skansenu, powinno być to jasno komunikowane. Z pewnością nie na tym polega ten rodzaj przedsiębiorczości, który był ważny w czasach polskiej transformacji i jest ważny dziś. Przedsiębiorczość zawsze jest związana z ryzykiem i trudno by państwo sponsorowało tych, którzy takie ryzyko chcą podejmować. A i tak przecież w czasie pandemii przedsiębiorcy otrzymali znaczne środki. Powinno być oczywiste, że państwo jest zobowiązane by, rozpoznając interes społeczny, tworzyć progi dostępu do przedsiębiorczości. Progi te – np. składka społeczna – określają sensowność i użyteczność takiej działalności. Nie każdy przedsiębiorcą musi być i nie każdy po prostu się nadaje, a niejednemu może to nawet zaszkodzić.

Jeśli istnienie rodzinnej firmy wymaga od jej właścicieli czasu pracy dalece wykraczającego poza normy pracy etatowej, a i tak nie udaje się, pomimo zaangażowania, rozwiązać problemów związanych z koniecznością poniesienia podstawowych wymaganych kosztów dostępu do działalności gospodarczej, to znaczy, że rzeczywiście problem istnieje i niekoniecznie znajduje się on po stronie państwa. Co więcej, jeśli istnienie nieefektywnej firmy wymaga tak znacznego nakładu pracy, być może w interesie państwa i społeczeństwa jest zniechęcać jej właścicieli do dalszego prowadzenia działalności. Przedsiębiorstwa istnieją po to, by wypracowywać zyski, które dadzą utrzymanie zarówno przedsiębiorcy jak i pracownikom, przy pracy w godnych warunkach. Liberalny mit przedsiębiorcy pracującego od rana do nocy jest – dziś powinno być to oczywiste – szkodliwy społecznie. Rozkłada relacje rodzinne, staje się przyczyną zaniedbywania obowiązków małżeńskich czy wychowawczych. Ujmując rzecz ogólnie – generuje poważne dysfunkcje społeczne. Lepiej jest by niewydajni przedsiębiorcy stali się po prostu pracownikami.

Mitem jest również, że mali przedsiębiorcy podtrzymują wartości związane z własności prywatną. Firmy balansujące na granicy opłacalności zwykle większość narzędzi potrzebnych do pracy wynajmują – lokal, samochód. Sprzęt potrzebny do pracy często jest wyleasingowany, czyli należy do banku.

Jest jeszcze jeden aspekt, o którym trzeba wspomnieć. System emerytalny na dziś tworzy konieczną dla dalszego trwania społeczeństwa relację solidarności. Pracujący obecnie finansują emerytury tych, którzy już zakończyli swoje życie zawodowe. Postulat dający możliwość wypisania się z tego systemu jest zwyczajnie egoistyczny – proponuje on by część z nas mogła unikać materialnej odpowiedzialności za wspólnotę, którą tworzą, przy jednoczesnym zachowania prawa do korzyści, jakie daje w Polsce osiągnięcie wieku emerytalnego. Jest bowiem jasne, że państwo ostatecznie nikomu nie pozwoli umrzeć z głodu, nawet jeśli zdecydowałby się być antysystemowym egoistą. Nieuchronnym w takich okolicznościach jest pytanie – po co społeczeństwu taki przedsiębiorca?

Tomasz Rowiński

Afirmacja Extra. Wesprzyj nowy projekt autorów Afirmacji