Historia, którą przed 10 laty przedstawiłem w Guzikach, jest w zasadzie historią wyniesioną, może nie z domu rodzinnego, ale w jakimś sensie z tradycji rodzinnej.
Gdy, jeszcze w szkole średniej, usłyszałem ją po raz pierwszy przy świątecznym stole, szokiem było dla mnie to, że bohaterem tak niezwykłej opowieści jest ktoś bliski, członek mojej rodziny, a przedstawiana przez niego historia polskich robotników odkrywających katyńskie mogiły ofiar sowieckiej zbrodni różni się dalece od tego, co mówiły w tej kwestii podręczniki szkolne, odkrywców grobów czyniące z Niemców. I chyba już wtedy wiedziałem, że muszę kiedyś tę opowieść utrwalić.
Okazja nadarzyła się późno, na szczęście nie dość późno by z niej skorzystać. I gdy przyszło do wyboru dyplomowego tematu, to nie miałem już chyba większych wątpliwości względem tego, co kręcić. A zaskoczenie osób, które film już obejrzały (w tym komisji dyplomowej) utwierdziło mnie w przekonaniu, że Guziki, choć może niedoskonałe technicznie i warsztatowo, wypełniają pewną lukę (czy raczej prostują nieścisłość) w powszechnej wiedzy o Katyniu.
Mój wujek, Henryk Troszczyński, zmarł 8 grudnia 2019 r. Obejrzyjcie jego świadectwo: