“Wiadomo, że coś tam dodają”. Rolnicy alarmują o żywności z Ukrainy

Od kilku tygodni jest głośno o decyzji rządu dot. zakaz sprowadzania do Polski ukraińskich produktów rolnych. Ważniejsze jednak jest to, co trafiło do naszego kraju. Media opozycyjne chcą uderzyć w rząd twierdząc, że zboże z Ukrainy jest dobrej jakości. Rolnicy mają jednak inne zdanie nt. żywności z Ukrainy.

Jednostronna decyzja polskiego rządu nie spodobała się władzom w UE. Ostatecznie jednak nasze rozwiązania zostały zaakceptowane.

Polski zakaz importu z Ukrainy

Rozporządzenia ministrów zakładały przede wszystkim zakaz importu produktów rolnych z Ukrainy. Transporty miały się poruszać po naszym kraju tylko w ramach tranzytu.

Żeby odpowiednio dopilnować tych przepisów wprowadzono m.in. obowiązkowe plomby, monitoring każdego transportu a nawet konwojowanie produktów.

Ważnym zapisem jest także zakaz zmiany miejsca dostarczenia ładunku. Do kwietnia bowiem bywały takie sytuacje, że samochodów wiozący produkty rolne z Ukrainy do innego państwa, zmieniał nagle miejsce przeznaczenia. Ostatecznie więc zamiast jechać do innego kraju UE, zboże czy inne produkty były zostawiane w Polsce. Obecne przepisy zabraniają takich praktyk.

Jakość żywności z Ukrainy

Jednak do połowy kwietnia, transporty z Ukrainy masowo docierały do Polski. Na taki stan rzeczy narzekali rolnicy, którzy nie mieli gdzie sprzedawać swoich płodów rolnych.

Okazuje się jednak, że to nie jedyny problem. Co i rusz przez internet i różne media docierały sygnały, że jakość produktów z Ukrainy pozostawia wiele do życzenia. Z uwagi na wojnę jaka toczy się za naszymi granicami, takie głosy należało traktować z rezerwą ponieważ walka trwa nie tylko na froncie, ale także w przestrzeni informacyjnej.

Właśnie z takimi argumentami można się spotkać w mediach niechętnych rządowi, które krytykują ruch rządzących. Na łamach gazety.pl można spotkać teksty, w których eksperci „demaskują” fałszywe narracje mówiące o tym, że produkty z Ukrainy są bardzo złej jakości. Rolnicy jednak mają inny pogląd na tę sytuację.

Problem ze sprzedażą i jakością

Na przełomie kwietnia i maja rolnicy rozpoczęli m.in. siew kukurydzy. Branżowe portale wybrały się do gospodarstw, żeby porozmawiać o tym z rolnikami.

Serwis Podlaskie24 dotarł z kamerą do znanego z programu „Rolnicy” Tomasza Cieślika z Pokaniewa. Rolnik opowiadał o sytuacji na roli i wykorzystywanym sprzęcie do siewu.

W trakcie rozmowy pojawił się także wątek problemu ze sprzedażą płodów rolnych. Rolnik zdradził, że miał duży problem, który był spowodowany importem m.in. ukraińskich zbóż.

– Sprzedałem pszenicę do kurnikarza, bo żadne młyny nie chciały kupić. To nie było tak, że sprzedałem bo dawał lepszą cenę. Powiedział, że ukraińskiej nie weźmie, bo kury mu zdychają. Krótko i na temat – zdradził w rozmowie z Podlaskie24.

To nie jedyny przykład, który potwierdza informacje o złej jakości żywności z Ukrainy.

– Wczoraj dzwonił do mniej rolnik, który kupił ode mnie buhaja rozpłodowego i mówi, że ma problem. Zapytał jak zrobić paszę pełnoporcjową, żeby poszła w automatach a nie była granulowana. Przywieźli mu drugą partię a krowy mają rozwolnienie. Wiadomo, że coś tam dodają – powiedział Tomasz Cieślik.

Wpływ na zdrowie żywności z Ukrainy

W sieci można znaleźć wiele informacji, w których przedstawiciele różnych branż podobnie wypowiadają się na temat importowanych zbóż. Podawany jest m.in. przykład piekarza, który miał dostęp jedynie do ukraińskiego zboża. Nie był jednak w stanie wypiec z niego odpowiedniej jakości bułek. Stracił z tego powodu klientów.

Takie historie dotyczą także drobiu. Hodowcy narzekają na niskie ceny mięsa w popularnych dyskontach. Ich zdaniem jest to wynik sprowadzania go z Ukrainy. Podkreślają, że nie obowiązują tam odpowiednie normy i do żywności dodawane są różnego rodzaju szkodliwe substancje. Dzięki nim można oszczędzić na hodowli, ale na pewne nie na zdrowiu.

Minister rolnictwa Robert Telus zapowiedział podczas dyskusji w Sejmie, że zboże i inne produkty z Ukrainy zostaną przebadane i skontrolowane. To działanie w dobrym kierunku jednak pozostaje pytanie, co już zdążyliśmy kupić i zjeść?

Damian Zakrzewski

Afirmacja Extra. Wesprzyj nowy projekt autorów Afirmacji