Raport CBOS zatytułowany “Bariery zamierzeń prokreacyjnych” (Komunikat z badań nr 87/2023) przynosi wiele danych na temat oczekiwań Polaków dotyczących ilości posiadania dzieci i zestawia je z prokreacyjną rzeczywistością, ale z całą pewnością nie daje od ręki prostych recept tym, którzy są w Polsce odpowiedzialni za politykę demograficzną.
Przyjrzyjmy się kilku ciekawym informacjom jakie przynosi nam niedawno opublikowany komunikat z badań. Po pierwsze, i jest to sprawa podstawowa, Polacy i Polski w przeważającej mierze chcą mieć tylko dwoje dzieci. W grupie respondentów w wieku 18-40 lat dotyczy to odsetka 47 proc. badanych. Na drugim miejscu znalazła się deklaracja 18 proc. respondentów, którzy chcą mieć trójkę dzieci, a na trzecim deklaracja chęci posiadania tylko jednego dziecka. Tylko osiem procent zadeklarowało, że nie chce mieć dzieci. Czwórkę dzieci chce mieć 4 proc. dzieci, a kolejne 4 proc. chce mieć ich tyle ile się zdarzy. Aż 93 proc. respondentów bezdzietnych to przedstawiciele najmłodszych badanych z grupy 18-24. Z badania wynika także, że aż 57 proc. proc respondentów nie ma zaspokojonych potrzeb rodzicielskich, czyli ma mniej dzieci niż by chcieli mieć. Razem z tą informacją otwiera się zasadniczy temat badania, czyli pytanie o bariery jakie Polacy i Polki napotykają na drodze do spełnienia swoich prokreacyjnych oczekiwań.
- Czytaj także: Dlaczego polska demografia dalej się nie odradza?
O tych, którzy nie chcą dzieci w ogóle
Jeśli chodzi o motywacje 8 proc. respondentów, którzy nie chcą mieć dzieci w ogóle przeważają względy osobiste (55 proc.). Zaliczają się do nich niechęć do dzieci (18 proc.), nieujawniona osobista przyczyna (10 proc.), zbyt duża odpowiedzialność (10 proc.), wygoda (7 proc.), czy zbyt młody wiek (7 proc.). Sytuację materialną wymieniło 14 proc. ankietowanych z grupy tych, którzy nie chcą mieć dzieci – badani wskazywali tu m. in. koszty utrzymania i inflację. Trzecia grupa argumentów odnosiła się do ogólnej sytuacji w kraju z czego 11 proc. wskazań dotyczyło ustawodawstwa chroniącego życie nienarodzonych dzieci. Pewna też grupa (9 proc.) wskazała jako przyczynę własnej niechęci do posiadania dzieci sytuację na świecie, np. kryzys klimatyczny czy sytuację wojenną.
Podsumowując tę część wyników trzeba niestety brać pod uwagę, że opisana w nich grupa respondentów nie tyle napotyka na bariery prokreacyjne, co przyjmuje niechęć do posiadania dzieci jako fundament swojej postawy, dodając do niej jedynie wtórnie pewne uzasadnienia. Trudno zapewne oczekiwać, że swoje antynatalistyczne nastawienia mogliby łatwo zmienić pod wpływem impulsów ze strony polityki państwa. Wskazuje na to także wyraźna dominacja w badanych motywacjach względów osobistych. Choć być może warto byłoby wprost zapytać, czy potrafią wskazać impuls, który mógłby zmienić ich życiową postawę.
O tych, którzy dzieci chcą
Z większą uwagą warto byłoby się przyjrzeć się barieriom na jakie natrafiają ci z Polaków i Polek, którzy – czy dzieci już mają, czy też nie – ale deklarują, że chcieliby je mieć lub chcieliby mieć ich więcej. W grupie “kobiet w wieku 18–40 lat i mężczyzn w wieku 18–50 lat mających mniej dzieci, niż chcieliby mieć, lub mają niesprecyzowane zamierzenia prokreacyjne”, aż 70 proc. respondentów planuje jeszcze w przyszłości mieć potomstwo. To wynik, który przynajmniej teoretycznie otwiera przestrzeń dla działań państwa i budzić nadzieję, że potencjał demograficzny ciągle w Polsce występuje. Co więcej “wśród pytanych do 40 roku życia odsetek planujących potomstwo jest jeszcze wyższy i wynosi 77 proc., a dalsze 13 proc. też rozważa taki zamiar”.
Jak wyglądają przeszkody w realizacji potencjału prokreacyjnego Polaków i Polek? Wśród tych respondentów (kobiety 18-40, mężczyźni 18-50), którzy dzieci już mają i nie planują mieć więcej, pomimo tego, że posiadają ich mniej niż deklarują, że chcieliby mieć, dominują przyczyny osobiste. Aż dwie trzecie respondentów z tej grupy jest przekonanych, że na dziecko jest już za późno (20 proc.), że nie pozwala im na to stan zdrowia (15 proc.), a także, że na dziecko jest jeszcze za wcześnie (6 proc.). Trudno będzie znaleźć systemowe remedium na takie problemy, choć być może rząd nie powinien lekceważyć przekonania znacznej liczby Polaków i Polek, że barierą w przyjęciu większej liczby potomstwa są względy zdrowotne. Czy jednak można się spodziewać – spowodowanej kryzysem demograficznym – bardziej zasadniczej reformy zdrowia publicznego lub chociaż reformy ukierunkowanej na zdrowie potencjalnych rodziców? Jak by miała ona wyglądać? Czego tak naprawdę potrzeba by było w takiej reformie najbardziej? Tego nie wiadomo. Warto też zwrócić uwagę, że 6 proc. badanych w tej grupie wskazało na problem ze znalezieniem stałego partnera. Wynik ten może potwierdzać istnienie problemu społecznego rozwarstwiania się płci w Polsce.
Problemy materialne?
Do problematycznej sytuacji materialnej odwołało się tylko 18 proc. z tej grupy z czego zaledwie 5 proc. wskazało kwestię mieszkaniową. Jest to o tyle ciekawe, że w medialnych przekazach, a także w przekazach części partii politycznych problem mieszkaniowy przedstawia się jako jedną z głównych barier prokreacyjnych, podobnie jak np. trudności z łatwo dostępną opieką przedszkolną. Badani z tej grupy przede wszystkim ogólnie mówili ogólnie o wysokich kosztach utrzymania, ale np. obawa o utratę pracy występowała marginalnie (2 proc.). Tylko 11 proc. wskazało na problematyczną sytuację w kraju (np. prawo chroniące życie nienarodzonych), a 5 proc. sytuację na świecie (np. problemy klimatyczne). Mimo wszystko oznacza to, że pewien odsetek deklaracji antynatalistycznych jest motywowany bezpośrednio przez problemy ideologiczne. Nie powinno się tego lekceważyć.
Co jeszcze powinniśmy zbadać?
To czego brakuje w badaniu i czym powinno być ono jeszcze uzupełnione to dokładniejsze przepytanie tych, którzy dzieci jeszcze planują mieć. Istotnym byłoby znalezienie czynników, które są katalizatorem dzietności. Ważnym byłoby także pytanie, i tu otwiera się pole do dalszych badań, czy ci z nas, którzy dziś deklarują chęć posiadania dzieci rzeczywiście w określonej perspektywie czasu będą mieli pierwsze lub kolejne potomstwo, i jakie społeczne okoliczności stanęły za realizacją tych planów lub brakiem ich realizacji. Czy przyczyny zaniechania prokreacji byłyby analogiczne do deklarowanych dziś przez tych, którzy zdecydowali się nie mieć dzieci lub ich plany są nieokreślone? Co do decyzji popchnęło tych, którzy zdecydowali się jednak na kolejne dziecko lub dzieci? Badanie przeprowadzone przez CBOS zdaje się mocno wskazywać na osobiste przyczyny stosunku do prokreacji, co sprawia, że rozwiązania systemowe nie wydają się być tu w oczywisty sposób skutecznie. Być może ważniejsze byłyby impulsy mobilizacyjne? Odpowiednio zaprojektowane kampanie społeczne? Zaangażowanie Kościoła? Pytań jest wiele i raczej nie uda się na nie odpowiedzieć bez kolejnych badań.
Tomasz Rowiński