Kraków ma wiele kontekstów, emanacji i tradycji, które nawet ostatnie dwie wojny światowe pozostawiły prawie nienaruszone. Niezmiennie zachwycamy się Krakowem. Kiedy jednak przychodzi nam zmierzyć krakowski genius loci, nie zawsze potrafimy zdefiniować to ulotne poczucie fascynacji. I dla siebie, i dzieci warto dokonać “powtórki” z pięknego Krakowa, czego okazję stwarza nowocześnie zaaranżowane Muzeum Krakowa w Pałacu Krzysztofory, na samym Rynku Głównym.
Kiedy żegnałam się już z Krakowem i z żalem wracałam do hotelu, przechodząc Plantami usłyszałam, jak jakiś malec pyta rodziców: “A po co my tu w ogóle jesteśmy”? Kraków urzeka, ale zauroczenie Krakowem nie jest tak oczywiste dla młodego pokolenia, które musi dopiero odkryć to miejsce dla siebie.
Historia i unikalność pięknego Krakowa
Pokolenie starsze – konfrontuje z kolei samo siebie z pytaniem- syntezą: „Co właściwie urzeka mnie tak w Krakowie?”, „Jak można opisać genius loci tego miejsca?”, „Dlaczego tak chętnie tu wracam?”. Niezależnie więc od tego, czy powiedzie nas pytanie – synteza, pytanie – powtórka, czy pytanie – odkrycie – każdy powód jest dobry, aby Kraków na nowo przeżywać, „przeżuwać” lub po prostu odkrywać. Miejscem ku temu znakomitym jest odwiedzenie Muzeum Krakowa. Ma co prawda aż 19 oddziałów, ale proponuję skupić się na ekspozycji poświęconej historii i unikalności Krakowa, która mieści się w Pałacu Krzysztofory, przy Rynku Głównym (posesja nr 35), po przeciwnej stronie Bazyliki Mariackiej. Pomimo tak dogodnej lokalizacji, nie jest to miejsce tak znane czy popularne, jak Wawel, Muzeum Książąt Czartoryskich, czy Muzeum Narodowe w Sukiennicach. Tym bardziej pozwala spokojnie i bez tłoku delektować się urokami Krakowa “zebranymi” w jednym miejscu.
Wystawa stała nosi bardzo adekwatną i dość intrygującą nazwę: „Kraków od początku bez końca”. Zaskoczyła pozytywnie mnie jej kompozycja – zamiast układu chronologicznego, witającego „paleolitem” i zakurzonymi makietami możemy delektować się różnymi wcieleniami, czy emanacjami Krakowa. Tego typu klucz spotkałam w nowoczesnych muzeach europejskich. Dla mnie była to okazja do małej retrospekcji i „powtórki” Krakowa. Rolę makiety spełniał nowoczesny film w jednej z kolejnych sal – wizualizujący trzy miasta lokacyjne, które złożyły się na współczesny Kraków – także Kleparz i Kazimierz, pt.: „Cracovia A.D. 1650”. Jak można jednak właściwie opisać to bogate w tradycje miasto? Mamy tu Kraków królów i kupców czy rzemieślników, Kraków rozrywki i sztuki, Kraków legend i alchemii, Kraków Akademii czy Kraków w ujęciu religijnym. Choć mniej patetyczny, czy intrygujący, ale równie ciekawy wydał mi się Kraków nocą, Kraków arterii, krakowski trud i znój, czy krakowski strój ludowy, a nawet Kraków zanieczyszczony, czy Kraków kawiarni artystycznych.
Nawarstwienie zwyczajów, tradycji i wybitnych postaci
Wszystkie te elementy podano w ujęciu przekrojowym, kompilując zbiorczo dzieła sztuki, zabytki czy dokumenty, nie zapominając nawet o gościach niewidomych. Tak, rzeczywiście taki Kraków wydał mi się kompletny. Chyba każdy z nas przeczuwa, że ma aż tak wiele warstw, ale dzięki ekspozycji można je policzyć i świadomie opisać krakowski genius loci, którego namacalnym dowodem jest liczba turystów wszelkiej maści i języków widoczna na każdym miejscu. A więc to nie tylko geometria Rynku, nie tylko przepiękne białe dorożki czy witraże Wyspiańskiego, ale to nawarstwienie się zwyczajów, tradycji, wybitnych postaci i przełomowych wydarzeń. Takim Krakowem można się delektować.
Poznajemy tu poczet krakowskich duchów, kolejne legendy krakowskie (nie tylko tę o Smoku Wawelskim), widzimy targi zboża na Kleparzu, zdjęcie, gdy sadzono Planty Dietla, dowiadujemy się skąd wziął się studencki zwyczaj juwenaliów (wybierano kiedyś króla) czy beania (otrzęsiny). Nie tylko dzieci z pewnością zachwyci sala odwzorowująca wnętrze szopki krakowskiej, pełne złota, czerwieni i turkusów. Moją uwagę zwrócił np. obraz „Szkółka ludowa na Kopcu Kościuszki” Piotra Stachiewicza z 1902 roku – gdzie chłopcy ubrani w ludowe stroje krakowskie klęczą na tytułowym wzgórzu. Czy to hołd oddany Bogu za bohaterów? Czy modlitwa za ojczyznę? Zapamiętałam też zdjęcie ze starym dworcem autobusowym z lat 30-tych XX w. Niektórzy mogą sobie przypomnieć, skąd znają „Wierzynka” i poznać historię Smoczej Jamy. Król Zygmunt August kazał ją zamurować, aby pozbyć się zbierających się tam żebraków i włóczęgów.
Krakowskie tajemnice
Acha, możemy zobaczyć też zdjęcie żebraka sprzed 100 lat, którego łata na łacie mogłaby stanowić inspirację dla niejednej teatralnej scenografii. Dowiadujemy się, że zwyczaj Lajkonika pochodzi z czasów trzeciego najazdu Tatarów. Gdy groźny atak odparli flisacy podążyli przebrani w stroje wrogów spod Klasztoru Norbertanek na Zwierzyńcu. Nieodłącznym elementem tego radosnego pochodu był „haracz” za ocalenie Krakowa. W sali balowej patrzą na nas postacie wybitnych osobistości. Z bliska możemy obejrzeć srebrnego kura Bractwa Kurkowego. To Kraków w pigułce, Kraków wielu kontekstów, Kraków sygnowany nazwiskami Matejki, Weissa, Malczewskiego, Mehoffera, Stryjeńskiej, czy Wyspiańskiego.
Więc kiedy dziecko zapyta was kiedyś: „Mamo, tato, a po co my tu w ogóle jesteśmy?” – myślę, że z pomocą tego muzeum będzie wam łatwiej udzielić odpowiedzi. Nienasycenie Krakowem, na szczęście pozostaje nienaruszone.
Agnieszka Marianowicz-Szczygieł