Republikanie przyjęli we wrześniu w Senacie USA ustawę, która zakazuje aborcji po 15. tygodniu życia. Brak możliwości zabijania nienarodzonych dzieci po tym czasie nie spodobała się urzędującemu prezydentowi. Joe Biden podczas spotkania z zawodowym związkiem nauczycieli złożył obietnicę, że jeżeli Demokraci uzyskają większość w Senacie, to pozbawianie życia dzieci w łonach matek będzie legalne przez cały okres trwania ciąży.
- Joe Biden chce znieść możliwość zakazywania aborcji i umożliwić jej przeprowadzanie nawet przez całą ciążę
- Administracja USA uruchamia szereg programów, które mają umożliwić zabijanie nienarodzonych dzieci
- Statystyki pokazują, że prawo ma wpływ na zachowania społeczne
- Służby w USA dokonują zatrzymań działaczy namawiających matki do niezabijania nienarodzonych dzieci
Możliwość zabijania nienarodzonych dzieci ma umożliwić przywrócenie prawa, które zostało zniesione przez Sąd Najwyższy. Joe Biden powiedział, że możliwe to będzie, kiedy Demokraci uzyskają większość w Senacie Stanów Zjednoczonych. Do tego brakuje im dwóch senatorów. “Jeśli dacie mi jeszcze dwóch senatorów w Senacie Stanów Zjednoczonych, to obiecuję wam, że skodyfikujemy “Roe” i sprawimy, że “Roe” znów będzie prawem państwowym” – powiedział na spotkaniu prezydent USA. Odniósł się tym samym do wyroku Roe kontra Wade. Unieważniając go, Sąd Najwyższy USA dał możliwość na zakaz aborcji w kraju, gdzie wcześniej była ona gwarantowana.
Wściekłość zwolenników aborcji
Decyzja Sądu Najwyższego USA spowodowała wściekłe protesty w całym kraju grup domagających się prawa do zabijania nienarodzonych dzieci. Wydaje się, że podobnie podziałało to także na prezydenta USA, który niezwłocznie powołał specjalną komisję, która miała zająć się tym tematem. Jednak bez większości w Senacie obecne władze Stanów Zjednoczonych mają bardzo trudne zadanie jeżeli chodzi o wszelkie działania na rzecz umożliwiania aborcji.
Czytaj także: Joe Biden chce trans-rewolucji w prawie USA
Przewodnicząca zespołu powołanego przez Joe Bidena, która jest także szefową “rady ds. równości płci”, przygotowała raport w którym ubolewa nad tym, że od wyroku Sądu Najwyższego, przeciwnicy aborcji w kilkunastu stanach całkowicie jej zakazali. W wyniku tego, jak podaje Gazeta Wyborcza, autorka podkreśliła, że “niemal 30 mln Amerykanek w wieku rozrodczym nie ma możliwości terminacji ciąży, w tym 22 mln mogą zrobić to tylko do 6. tygodnia ciąży“. Natomiast uchwalony we wrześniu przez Republikanów zakaz aborcji po 15. tygodniu ciąży w całym kraju, nazywa zawczasu “drastycznymi krokami”.
Usilne starania Joe Bidena
Taka sytuacja nie powstrzymuje jednak Joe Bidena i jego administracji przed wysiłkami, które mogłyby jak najbardziej umożliwić aborcję. I tak na przykład Agencja Żywności i Leków, która wcześniej wymagała, aby aborcyjny środek farmakologiczny był wydawany w aptece do rąk własnych, zdecydowała, że będzie on mógł być ysyłany pocztą. Znacznie ułatwi to jego dystrybucję po kraju. Przy uchwaleniu tych przepisów pomogło zasłonięcie się pandemią i utrudnieniami jakie ona wywołała. Takie przepisy mają jednak zostać już na stałe. Innym pomysłem prezydenta USA jest to, żeby ubezpieczenie medyczne pokrywało… koszty podróży do stanów, które nie zabraniają aborcji. Wszystko to jednak stanęło w miejscu. Zdecydowano więc, że w takim wypadku najlepiej będzie dofinansować organizacje, które zajmują się organizacją takich “śmiertelnych podróży”. W ten oto sposób do popłyną do nich miliony dolarów.
Znaczenie prawa
Strony konfliktu dotyczącego aborcji nazywa się pro-life (za życiem) i pro-choice (za wyborem). I często właśnie możliwością wyboru tłumaczone są postawy, które domagają się prawa do pozbawiania życia bezbronnych dzieci w łonach matek. Jednym z argumentów w dyskusjach jest to, że kobiety wcale z tego prawa nie muszą i nie chcą korzystać, ale chcą je mieć. Strona pro-life podkreśla jednak, że prawo, poza oczywistą ochroną życia, ma także charakter wychowawczy. W ten sposób możliwość zabijania jest zarazem promocją. Obala to więc argument o tym, że chodzi tylko o wybór. Chodzi o promowanie zabijania dzieci. Potwierdzają to statystyki.
Przed wejściem w życie prawa związanego z wyrokiem Roe vs Wade, w 1967 roku w USA wykonano ok. 800 tys. aborcji. Po wyroku i zagwarantowaniu takiej możliwości w całym kraju, w 1980 roku ich liczba wzrosła do 1,6 mln.
Dane obalają także argumenty dotyczące tego, że aborcja konieczna jest aby chronić życie matki bądź “zapobiec” cierpieniu chorego dziecka. Magdalena Korzekwa-Kaliszuk z Fundacji Proelio podała statystyki tylko ze stanu Floryda za stanową agencją zdrowia. Wśród 80 tys. aborcji przeprowadzonych w 2021 roku, 96 proc. było przeprowadzonych “na życzenie”. 1,9 proc. to aborcja ze względu na zdrowie psychiczne/emocjonalne; 1,3 proc. – zagrożenie zdrowia fizycznego, 0,9 proc. – wada rozwojowa dziecka, 0,1 proc. – gwałt i 0,1 proc. – zagrożenie życia matki.
Polityka Joe Bidena
Wobec twardych danych pojawia się pytanie o motywacje Joe Bidena, jego administracji i wszystkich tych, którzy na całym świecie promują zabijanie nienarodzonych dzieci. Statystyki pokazują, że nie chodzi tu o bezpieczeństwo matek i “zdrowie” nienarodzonych dzieci. Skrajne przypadki wykorzystywane są jako jeden z argumentów, który ma mało wspólnego z rzeczywistością. Zamiast zdrowia i bezpieczeństwa może chodzić co najwyżej o wygodę i możliwość “niczym” nieograniczonego współżycia, które “przypadkowo” promowane i popierane jest przez te same środowiska.
Prezydent Stanów Zjednoczonych nie zatrzymuje się jednak tylko na szukaniu sposobów na umożliwienie nieograniczonego zabijania nienarodzonych dzieci. Od jakiegoś czasu coraz liczniejsze są także przypadki zatrzymywania aktywistów opowiadających się za życiem. W krótkim czasie FBI dokonało nalotu i zatrzymało już jedenastu działaczy, którzy pod klinikami aborcyjnymi odwodziły kobiety od zabójstwa własnego dziecka.
Damian Zakrzewski