Wojna na Ukrainie spowodowała wzrost zainteresowania strzelnicami i wszystkim, co wiąże się z militariami. Na drugim biegunie widać wzrost chętnych do wyrobienia paszportów i wyjazdu za granicę. Pokazuje to podziały jakie mają miejsce w społeczeństwie i podejścia do obrony ojczyzny. Jeszcze bardziej pokazała to informacja o obowiązkowych ćwiczeniach wojskowych. Jak rozwiązać sprawę tych, którzy nie chcą zakładać munduru?
Na wstępie należy podkreślić, że szum wokół obowiązkowych ćwiczeń wojskowych jest, jak to często bywa, teatrem medialnym wywołanym na potrzeby sensacji. Ogłoszone przez wojsko ćwiczenia i liczba osób, które miałyby w nich uczestniczyć nie różni się niczym od tego, co wojsko organizowało w poprzednich latach. Nie ma się jednak co dziwić szczególnemu zainteresowaniu tym tematem, bo wojna za naszą granicą słusznie karze podejrzewać, że państwo musi się przygotowywać do obrony.
Podział społeczny
Niczym nowym nie jest to, że w społeczeństwie są osoby, które szczególnie sobie cenią ojczyznę i obowiązek jej obrony, tak jak to czynili nasi przodkowie, traktują poważnie. Są też tacy, którzy Polskę traktują tylko jako miejsce, w którym tylko mieszkają i zarabiają, a najwyżej cenią sobie wygodę i… własne życie.
Taki podział istniał od zawsze, bo od zawsze człowiek prezentował różne poglądy i postawy. Można odnieść jednak wrażenie, że zmieniły się proporcje każdej z grup. Nie bez znaczenia jest tutaj nasza historia, a właściwie jej ostatni wycinek – PRL. To w tym okresie wszystko co polskie było wymazywane. A raczej próbowano to wymazywać. „Niestety” ustrój minął, a pewne przyzwyczajenia i korzenie w niektórych kręgach zostały. I tak szereg mediów i gwiazd, usilnie przedstawianych jako wzory do podziwiania i naśladowania, jednym chórem krytykowały Polskę i Polskość. Ojczyznę nazywają „tym krajem”, a wszystko co najlepsze jest wszędzie, tylko nie w Polsce. Tak oto karmieni przez lata pedagogiką wstydu, chcąc być postępowymi, kolejni ludzie tracili jakiekolwiek korzenie.
Oczywiście nie wszystko jest zero-jedynkowe. Wśród osób, którzy nie chcą stawać w obronie Polski są tacy, którzy najzwyczajniej w świecie się boją i przede wszystkim chcą ratować siebie i bliskich. Tutaj nie ma co krytykować takiej postawy, bo każdy z nas jest inny. I nie stoi za nią ideologia, a zwyczajne ludzkie odruchy.
Rozwiązanie problemu
Jednak wyobrażenia na temat swojego udziału w przypadku konfliktu to nadal wyobrażenia. Wielu przecież ta sytuacja może zweryfikować. Ćwiczenia wojskowe stały się jak najbardziej realne. I tutaj pojawił się krzyk, jazgot, protest i bunt części, a jakże – tej postępowej, społeczeństwa.
Były oczywiście także logiczne głosy sprzeciwu np. przedsiębiorców, którzy miesiąc albo i więcej, ćwiczeń wojskowych przypłaciliby bankructwem swojej firmy. To rozważanie jednak nie o tym problemie.
Istnieje bowiem druga strona, nastawiona patriotycznie, która nie chciała słuchać tych pojękiwań i kolejnych deklaracji o wyjeździe z Polski (postępowców oczywiście). W związku z tą sytuacją pojawiło się wiele propozycji jej rozwiązania. Najbardziej trafnym rozwiązaniem jest to przedstawione przez Rafała Ziemkiewicza. Publicysta swoim pomysłem podzielił się na Twitterze: „Uważam, że każdy powinien mieć prawo odmowy służby wojskowej, ale konsekwencją powinno być ograniczenie praw publicznych. I z przyczyn praktycznych, i moralnych, nie jest właściwe, by ci, którzy służą Ojczyźnie, mieli na rządy taki sam wpływ jak ci, którzy się tylko na niej wiozą” – napisał.
Cudowne w swej prostocie prawda? Oczywiście wzniosły się głosy mówiące o szalonych prawakach, którzy to tak chętnie deklarują swoje oddanie i chęć stanięcia do obrony ojczyzny, a pewnie jak przyjdzie co do czego, to pierwsi będą uciekać. Jest jednak pewna zależność, z reguły ci, którzy wypowiadają takie przepowiednie, sami mają już wyrobiony paszport i zadeklarowali ucieczkę z „tego kraju”. Jednak ich koronnym argumentem jest to, że „przynajmniej są szczerzy”. I właśnie ze względu na tę szczerość popartą czynem już w czasie pokoju należy odpowiednio wszystko ułożyć.
Żeby o losie ojczyzny, na której wielu zależy, nie decydowali ci, którzy mają ją tylko za dojną krowę i tymczasowe miejsce zamieszkania.