„Hobbit” w Teatrze im. Stefana Jaracza w Łodzi to znakomity spektakl dla dzieci i młodzieży pokazujący siłę magii teatru, która choć bez szans w starciu z filmowymi efektami, urzeka widzów i przywraca człowiekowi należyte miejsce w kreacji czarów. Dla dzieci wciągniętych przez świat wirtualny – doświadczenie bezcenne.
Spektakl w reżyserii Grzegorza Suskiego jest teatralną adaptacją „Hobbita” J. R. R. Tolkiena. Podróż hobbita Bilbo z szefem krasnoludów Thorinem i czarodziejem Gandalfem do Samotnej Góry, gdzie ukryty jest wielki skarb, będzie pełna niebezpieczeństw. Wiele z zagrożeń okaże się pozornych – bo warto oswajać to, czego się boimy. Ale wiele przeciwieństw będzie do pokonania tylko dzięki sile przyjaźni i solidarności. Nic tak bowiem nie potrafi zjednoczyć zwaśnione grupy bohaterów, jak wspólny wróg.
Łódzki spektakl ma dużo słabości – poziom wokalny pozostawia wiele do życzenia. A, że sporo jest tu elementów muzycznych, nie są to marginalne problemy. Jednak charakteryzacja, kostiumy, i efekty są doprawdy brawurowe. Smok Smaug budzi tyleż uśmiechu, co grozy, użycie techniki projekcji, świadomie używane światło, dodające głębi elementom scenografii, lot z wielkim orłem czy znikanie Bilba przygotowane były z pewnością z ogromną fascynacją, zaangażowaniem i świetną zabawą. Nawet niedoskonałości, dzięki którym widzieliśmy, jak powstają ów sztuczki, działały wyłącznie na pobudzenie wyobraźni. Przybliżały pracę zespołu artystycznego „od kuchni”. Dla dzieci bombardowanych spektakularnymi efektami specjalnymi powstającymi za ogromne budżety w studiach filmowych, spektakl „Hobbit” może okazać się infantylny. Ale zobaczenie na żywo trudu twórców, chcących pokazać magiczny świat na wyciągnięcie ręki jest zawsze wartościowe. I warto wyrywać młodzież z komfortu komputerowych efektów, bo nie na nich kończy się fantazja i kreatywność.