Polskie filmy erotyczne: „Kolejne 365 dni” i „365 dni: Ten dzień” wg scenariusza Blanki Lipińskiej mają szansę na Złotą Malinę w kategorii Najgorszy remake, sequel lub „zrzynka”. Antynagrody zostaną wręczone na dzień przed oscarowym rozstrzygnięciem – 11 marca. Tym filmom nie tylko w formie, ale i w treści należą się wyłącznie antynagrody.
Aż dwa filmy ze scenariuszem Blanki Lipińskiej zostały nominowane do Złotych Malin. Poprzednia nominacja za film „365 dni” przyniosła antynagrodę za scenariusz. Jego autorka, Blanka Lipińska wprowadziła obserwatorów nagród w osłupienie mówiąc wtedy: „jest to duży sukces produkcji polskiej w Hollywood. Dostaliśmy Złotą Malinę za scenariusz! To tak, jakbym dostała nagrodę za książki”. Trudno komentować nazwanie anty-nagrody nagrodą. Krytyka literacka nie zajmuje się jej twórczością w ogóle, a ci, którzy sięgnęli po książki Lipińskiej sami piszą o niej „pisarka”, a nie pisarka.
W „docenionym” przez szyderców branży „365 dni” bohaterem jest włoski kochanek Massimo (Michele Morrone) – członke mafii przywykły do kontroli nad kobietami. Wszystko się odmienia, kiedy poznaje na Sycylii polską turystkę Laurę (Anna-Maria Sieklucka). Mężczyzna stawia za honor rozkochać w sobie kobietę. Płomienny romans w pięknej scenerii jest jednak jedynie teledyskiem erotycznych ujęć, a dialogi kochanków budzą zażenowanie. Promocja łatwego seksu z nieznajomym nie ma szans zadowolić widowni, bo wszystko w warstwie scenariuszowej jest tu bowiem porażką. Film jest równie ambitny i wyszukany jak podniebienie wybrednej kochanki z Sycylii, której specjalną zachcianką kulinarną są pierogi.
Kontynuacja filmu przynosi kontynuację miałkich perypetii bohaterów. W „Kolejnych 365 dniach” Laura i Massimo walczą o odzyskanie zaufania do siebie, a w „365 dniach: Ten dzień” znów wszystko kręci się wokół seksu i zazdrości. Laura i Massimo zachowują się w swoich popędach jak zwierzęta. Różnią ich od zwierząt głównie sztuczne, źle przyklejone rzęsy Laury i wydepilowany tors Massimo.