„Pamiętniki Józefa Wybickiego” (2018, Wydawnictwo Wimana) zakupiłam przy okazji wakacyjnej wizyty w Muzeum Hymnu Narodowego w Będominie, nie interesując się specjalnie wcześniej tą postacią. Okazało się, że z Wybickim trudno było mi się rozstać. Nie spodziewałam się, że z niego taki wspaniały narrator. Choć mam ze sobą lekturę kilku pamiętników z tej samej epoki, które gorąco polecam jak m.in. pamiętniki Juliana Ursyna Niemcewicza czy króla Stasia, pasja, bezpośredniość i szczerość Wybickiego stawia go naprawdę w pierwszym rzędzie pamiętnikarzy. Kim jest, kim okazuje się być autor polskiego hymnu narodowego? Wyobrażałam sobie, że był jakimś oficerem niższej rangi w Legionach Dąbrowskiego we Włoszech. Wręcz przeciwnie, to kluczowa postać historyczna końcówki XVIII i pocz. XIX w. Kochał bardzo swoją rodzinę, a jego przodkowie wywodzili się z…Danii.
Wybicki czyli Wyben. Jego rodzina pochodziła z Danii
Co może zaskakujące, już z pierwszych kart „Pamiętnika” możemy się dowiedzieć, że ojciec polskiego hymnu narodowego urodził się w 1747 roku w rodzinie o duńskich korzeniach, która wyemigrowała do Polski w XVI wieku (1549 r.). Nazywałby się Wyben, ale jego przodkowie zmienili nazwisko na Wybicki (s. 10). Zresztą w swoich pamiętnikach porusza także wątek, gdzie podejmuje nawet wprawę, w celu ustalenia możliwości spadku, którzy jego przodkowie zostawili gdzieś w Danii.
Józef Rufin Wybicki barwnie i bez upiększania czy pozowania (albo tak dobrze się maskuje) opisuje bowiem swoje liczne podróże i przygody w całej niemal Europie. Możemy także spotkać się ze świadkiem z pierwszej ręki wielu kluczowych wydarzeń historycznych z przełomu XVIII i XIX wieku.
Autor polskiego hymnu to człowiek wielu talentów
To on uratował życie generała Dąbrowskiego podczas Insurekcji Kościuszkowskiej, której przebieg także bardzo barwnie opisuje (był członkiem naczelnego organu władzy wykonawczej w Warszawie). Potem, dzięki temu samemu Dąbrowskiemu trafia do armii Napoleona, a w Polsce pełni rolę głównego zaopatrzeniowca czy aprowizatora pół milionowej armii (s. 343). To od niego w dużej mierze zależały losy wojny francusko – pruskiej. Był nawet prawą ręką Napoleona. „Bez Wybickiego nie miałbym co jeść” (s.322)- przyznaje Napoleon.
Był także przewodniczącym Instytutu Kredytowego Sum Bajońskich. Co to takiego? To wierzytelności obywateli polskich wobec króla pruskiego, które na mocy pokoju w Tylży przejął ów cesarz (w wysokości około 20 mln franków- s. 338 i 343). Dość pośledniej urody, ale zwinnie jako dyplomata wciska się to tu, to tam lawirując pomiędzy carami, pruskimi królami, dworem wiedeńskim czy francuską rewolucją, aby niestrudzenie walczyć o dobro Polski „z nadzieją zapewnienia dalszego bytu naszego politycznego” (s. 350). Wiele razy traci nadzieję na wolność Polski, ale gdy tylko pokazuje się cień szansy – podrywa się znowu. Jest wyjątkowo sprawnym organizatorem. Jego język kapie miłością do ojczyzny, z intensywnością, którą trudno dziś odnaleźć.
„Byłem pierwszy, który (…) podał cesarzowi pismo mówiące o dawnych granicach Polski” (s. 329).
Wojownik i prawnik
Gdy trzeba – nieraz sięga po szablę (np. podczas konfederacji barskiej, czy podczas rocznego oblężenie Głogowa przez Prusaków w 1814). Jako prawnik wygłasza wiele kluczowych mów, do łez wzruszenia doprowadza twórców Konstytucji 3-go Maja, wita Napoleona na ziemiach polskich. Nic dziwnego, bo jest także literatem (np. popularne były wówczas jego „Listy patriotyczne”, sztuka „Zygmunt August”, „Kulig” – s.183). Ale pisze także, np. „Wykład Sposobów do rzeko-spławności i handlów wprowadzenia” (1782), czy „Wzór dla Polek” (1789) albo „Początki geografii polityczney” (1811).
To przede wszystkim jednak prawnik, pracuje np. nad reformą prawa wspólnie z Zamojskim („Zbiór praw sądowych”). W rozdzierających słowach opisuje, jak ta próba ocalenia Rzeczypospolitej została gniewnie odrzucona przez szlachtę (1780 rok). Potem jest senatorem i prezesem Sądu Najwyższej Instancji w Królestwie Polskim(s.354). Wielokrotnie zawodzi się na wielkich i mniejszych tego świata, choć współcześni opisywali go jako człowieka dowcipnego i pogodnego usposobienia (s.345). Nawet zakochany w pięknej Kunusi, na dworze saskim, „nie przestał być dobrym konfederatem” [barskim] – czytamy na s. 970.
Wybicki – świadek historii
Józef Wybicki przytacza bezpośrednio nie tylko słowa Napoleona, ale i wielu postaci historycznych w przełomowych okresach historii Polski. Jest świadkiem elekcji króla Stanisława Augusta Poniatowskiego w 1764 roku.
„Nie znałem przyczyny, ale nie podobały mi się te wszędzie przebiegające hordy rosyjskich kozaków. Spytałem raz naszego pana regenta, czy kozacy też do elekcji należą. A on za całą odpowiedź tylko się roześmiał” (s.23).
Wspomina o „wykłóceniu” w sejmie Konstytucji 3 Maja (s. 335) i o jej nie wystarczających reformach, ale na większe trudno było wówczas uzyskać zgodę.
„Kiedyż między nami panowała zgoda w sprawach wagi państwowej?!” – narzeka Wybicki, gdy wspomina, że przy okazji nadania Konstytucji 3 Maja nie odważono się na dalej idące reformy (cała reprezentacja narodowa, zniesienie poddaństwa s. 332).
Relacjonuje drożyznę i bezprawie, policyjny reżim i ciemnotę czasów rewolucji francuskiej. Gdy melduje się w Paryżu jako mieszkaniec Warszawy, słyszy, „że nia ma takiego departamentu” (s. 248). Zanotował np. szczere wyznanie Napoleona, że nie wynegocjował on z Rosją większej autonomii Polski, bo kierował się przede wszystkim… interesami Francji. To przy Wybickim Napoleon dyktuje Konstytucję Księstwa Warszawskiego (Wybicki był członkiem Komisji Rządzącej w Księstwie Warszawskim – s. 337).
„Dyktowanie tej konstytucji trwało około godziny i było bez należytego porządku, zwyczajnie jak to dzieło tworzone podczas przechadzki; [Napoleon] zalecił jej redakcję uporządkować księciu de Bassano” (s. 334).
Stąd wiemy, że poniższy obraz Bacciarellego nie oddaje całych realiów tej sprawy.
Autor polskiego hymnu wykazywał się nie raz brawurową odwagą. Jeszcze jako młody, zaledwie 21 letni poseł odważył się przeciwstawić potężnej machinie carskiej i na sejmie Repninowskim (1767-68), samodzielnie zaprotestował przeciwko uwięzieniu dwóch biskupów oraz hetmana i jego syna, co odbiło się echem w całej ówczesnej Polsce. Usiłował więc wykorzystać w sposób pozytywny liberum veto.
„- Mości Marszałku proszę o głos” – wołał. „Gdy mi go nie daje, powtórzyłem raz, drugi i trzeci: – proszę o głos, którego żadne prawo posłowi nie zabroniło!”. W końcu kwituje publicznie tę sytuację: ”nie widzę przywróconych na łono senatu uwięzionych [przez Rosjan] senatorów, ani nie widzę posła przywróconego do stanu rycerskiego, nie widzę wolnego sejmu, lecz tylko gwałt i rosyjską przemoc, przeciwko temu protestuję!” (s,51) – te jego słowa zelektryzowały wszystkich obecnych niczym piorun.
Wpływy Rosji
Dowiadujemy się więc, jak silna i wpływowa była w Polsce Rosja, jeszcze zanim nastąpił I rozbiór Polski. Za ten gest rangi Rejtana był potem ścigany przez carskich oficjeli. Musiał ukrywać się i uciekać. Odnajduje się podczas konfederacji barskiej gdzieś na Podolu. Kiedy udaje mu się z niedobitką konfederatów przedrzeć do Turcji i cierpią tam głód, to on zostaje wysłany jako emisariusz to jednego z biskupów polskich z prośbą o pomoc. Skutecznie. Brawurowo przedziera się przez pół Europy przywdziewając także strój wieśniaka i udając niemego.
W imieniu konfederacji jest także poufnym emisariuszem na dwory pruski i wiedeński. Jeszcze za czasów początków rewolucji francuskiej próbuje w Paryżu zjednać Dyrektoriat dla idei odrodzenia Polski. Kiedy udaje się to niezależnie Dąbrowskiemu, przyłącza się bez wahania.
Starania o odzyskanie przez Polskę niepodległości kwituje krótko:
”Powiem bez emocji: nie było bohatera, nie było zbawczego geniuszu, wiec i nie masz Polski!” (s.102)
Wszystko dla dzieci…choć był najbliższy Napoleonowi
Co najważniejsze, autor „Mazurka Dąbrowskiego” pisze swój barwny pamiętnik dla swoich ukochanych dzieci.
„Ukochane dzieci, dla was opisuję me życie, w nim powinniście pobierać dla waszego serca naukę” (s. 93).
Miał ich troje, z drugą żoną – Esterą Wierusz-Kowalską (pierwsza żona zmarła): synów Łukasza i Józefa oraz córkę Teresę. W swoim uzupełniającym dziele: „Rozmowy i podróże oyca z dwoma synami”, na s. 16 przyznaje się, że nie widział z konieczności swych dzieci aż przez 6 lat. Tęsknota była więc ogromna.
„Wszakże lubo bez was, żyłem jednak jak z wami i dla was” – pisze tu (s. 16).
Wzruszająca scena znajduje się w środku „Pamiętników”, kiedy opisuje jak za resztę pieniędzy zajął się edukacją swoich synów, bo, jak stale podkreśla w wielu miejscach swoich pamiętników, funkcje publiczne sprawował w większości za darmo. Do interesów publicznych nawet dokładał, na materace i kołdry dla wojsk napoleońskich wydał z własnych pieniędzy 2 tys. złotych polskich (s.326). Był wyczulony na edukację, gdyż sam doświadczył na sobie zatrważająco niskiego poziomu szkolnictwa w Polsce, gdzie nie uczono na ogół, ani historii czy geografii, nie mówiąc o matematyce (s. 25).
W swoich „Pamiętnikach” J. Wybicki mówi o powszechnej wówczas ciemnocie, w tym także i własnej, także wtedy, gdy był już mecenasem, posłem i doradcą. Swoje wykształcenie pieczołowicie uzupełniał na działającym bezpłatnie Uniwersytecie Lejdejskim w Holandii (s. 11 i dalsze). Podjął się także kiedyś niewdzięcznej roli wizytatora na Litwie w ramach Komisji Edukacji Narodowej, gdy jeden z biskupów, zresztą potem targowiczanin, defraudował publiczne pieniądze. Zniesmaczony różnymi przepychankami politycznymi i obietnicami inwestuje swój czas w rodzinę i edukację.
Zalety edukacji od reguł ekonomii, po geografię, matematykę, czy sztukę i języki – wychwala dla swoich dzieci w osobnym dziele: „Rozmowy i podróże oyca z dwoma synami”. Wspomina jak czytał im np. mowy Sokratesa. Po latach wędrówki po Europie miał dług wobec swojej żony i rodziny, która musiała się tułać po konfiskacie jego majątku przez carat, gdy on sam musiał się ukrywać.
Esterpole
Na cześć ukochanej żony jedną z swoich posiadłości nazywa Esterpole (ta nazwa istnieje do dzisiaj, wieś koło Śremu). Dla synów wybrał inny bezpłatny uniwersytet w Dreźnie. Brakuje mu wówczas bardzo funduszy. W „Pamiętnikach” opisuje jak marne były ich wspólne posiłki. Często piją zaledwie wodę, wszytsko stawia na jedną kartę, byle tylko umożliwić im edukację. Widzimy, jak chwali swoich synów za gorliwość w nauce, jak jest rozrzewniony, gdy musi oderwać ich od książek i gasi im świece, aby poszli w końcu spać.
Poszerza edukację synów zwiedzając wraz z nimi (jesteśmy na samym początku XIX wieku) kopalnie, czy zabiera ich wycieczki w okolicy w poszukiwaniu okazów mineralogicznych. Dla oszczędności porusza się nawet pieszo. Od tych zajęć wzywa go osobiście Napoleon, oczywiście za wstawiennictwem Dąbrowskiego. Jego wielka zażyłość z Napoleonem staje się potem przedmiotem zazdrości mu współczesnych. ”Nie widziałem człowieka tak bezinteresownego jak Wybicki” – powiedział o nim osobiście Napoleon (s. 329).
Przerwany pamiętnik Józefa Wybickiego
Niestety pamiętnik Wybickiego urywa się kilkukrotnie. Natomiast w najnowszej, bardzo precyzyjnie przygotowanej wersji, te brakujące okres wypełnia pieczołowicie redakcja rekonstruująca brakujące wydarzenia. A my żałujemy, kiedy znowu będziemy mogli usłyszeć głos samego autora hymnu polskiego.
Dobrze, ze możemy poznać bliżej tego skromnego i niezwykle odważnego, ale również uczciwego człowieka. Przynajmniej takim siebie przedstawia. Muszę państwa rozczarować, niestety z jego ust nie usłyszymy okoliczności powstania „Pieśni Legionów Polskich we Włoszech” zwanej potem Mazurkiem Dąbrowskiego”. Rok 1797 uzupełnia jedynie redakcja.
Widocznie nie przewidział, że z tego będzie akurat najbardziej znany. Aktywności miał bowiem aż nadto i to do późnej starości (zm. w 1822 roku w wieku 75 lat). W „Pamiętnikach” nie pisze, że był wolnomularzem, jak większa część ówczesnych elit. Odwołuje się jednak do Opatrzności, wiemy, że w swoim majątku w Manieczkach funduje kaplicę Narodzenia Najświętszej Marii Panny. Do dzieci pisze:
„Wierni religii rodziców waszych, pełnijcie przykazania z pobożnością; macie wszystkie początki moralności prawdziwego chrześcijanina, która jest moralnością cnotliwego człowieka” (s.17, „Rozmowy…”).
Jako dojrzały człowiek nie mieszkał bowiem w Będominie, gdzie dziś znajduje się Muzeum Hymnu Narodowego. Dzięki lekturze „Pamiętników…” koniec końców dowiadujemy się, że Wybicki wcale nie jest więc podrzędnym oficerem, co mam nadzieję, udało mi się Państwu przekazać.
Agnieszka Marianowicz-Szczygieł