– Tym ludziom trzeba pomagać, ich się wspiera, rozmawia, słucha. Nie może być jednak tak, że jeśli ktoś ma chęć zmiany płci, to natychmiast znajdzie się ktoś, kto da mu leki lub wypisze zaświadczenie – podkreślił w rozmowie z PAP znany seksuolog, prof. Zbigniew Lew-Starowicz.
W opublikowanej wczoraj (4.05) rozmowie z Polską Agencją Prasową prof. Lew-Starowicz rozwinął wątki poruszone w niedawnym wywiadzie dla tygodnika “Wprost”. Seksuolog mówił wówczas o fali detranzycji, czyli odwracania skutków procedury zmiany płci. Wyraził również ubolewanie z powodu skutkujących wieloma dramatami pochopnych diagnoz ze strony terapeutów.
W najnowszej rozmowie prof. Lew-Starowicz wskazał, że na każdych stu 13-14-latków odczuwających kłopoty z własną tożsamością płciową jedynie ok. 20-25 w dorosłym życiu pozostaje przy decyzji o zmianie płci. Stosowanie zaś wobec pozostałej większości hormonów, blokerów dojrzewania czy zabiegów operacyjnych skutkuje jedynie pogłębieniem ich traumy. A procedury tego rodzaju bywają rozpoczynane jedynie na podstawie 15-minutowej rozmowy.
“Stale mam do czynienia ze złą diagnostyką takich osób. To stawia mnie w sytuacji, w której neguję taką diagnozę, prowadzę z daną osobą rozmowy na ten temat, a one są dramatyczne. (…) Ludzie chcą wrócić do swojego starego świata i ciała, a to nie jest takie proste. To nie jest tak, że to się robi na pstryknięcie palcami” – podkreślił seksuolog. Konsekwencją takich złych diagnoz prócz pogłębienia problemów psychicznych bywa np. bezpłodność.
Prof. Zbigniew Lew-Starowicz wskazał także, że młode osoby zmagające się z problemami z tożsamością trafiają w internecie na wiele fałszywych informacji dotyczących tranzycji, a także na osoby, które namawiają ich do rozpoczęcia procedury zmiany płci. “Osobiście znałem osoby, które przejechały się na internetowych propozycjach czy namowach i zmarły przedwcześnie. A mogły żyć, gdyby leczyły się przy pomocy specjalistów” – wyznał znany ekspert.
CZYTAJ TAKŻE: Lew Starowicz: „Czeka nas fala detranzycji”