Lektury domowe: “Najbardziej utalentowany obrońca wiary”. Rzecz o G.K. Chestertonie

Papież Pius XI po śmierci autora „Ortodoksji” w 1936 roku napisał: “Odszedł najbardziej utalentowany obrońca wiary”. Często cytowany, ale zbyt rzadko dzisiaj czytany, autor imponującej liczby książek oraz „piekielnie” skuteczny obrońca katolickiej ortodoksji: Gilbert Keith Chesterton (1874-1936), Brytyjczyk ze szkockim i szwajcarskim rodowodem.

Ochrzczony w kościele anglikańskim. Mistrz słowa pisanego, poeta, filozof, krytyk literacki, dziennikarz, a jednocześnie katolicki apologeta i bojownik o sprawiedliwość w świecie polityki. Znany niegdyś i wypróbowany przyjaciel Polski i Polaków.

Nadzwyczajną popularność zawdzięczał swoim powieściom, z których szczególną estymą czytelników cieszy się do dzisiaj cykl opowieści o genialnym księdzu detektywie. “Przygody księdza Browna” znane są także widzom BBC i TVP, które zrealizowały seriale na podstawie książki. Jednak jego dorobek pisarski obejmował przede wszystkim publicystykę i zbiory esejów.

Głębia intelektu i ostrze humoru

Dale Ahlquist, autor biografii Chestertona, jest współzałożycielem Towarzystwa jego imienia w USA, autorem programów o Chestertonie w telewizji EWTN założonej przez legendarną matkę Angelicę. Podobnie jak Chesterton, Ahlquist jest byłym protestantem, który wybrał katolicyzm jako dorosły człowiek. Autor przyznaje, że jego fascynacja pisarstwem Chestertona zaczęła się od lektury książki „Wiekuisty człowiek”, którą zabrał w podróż poślubną. Ale zastrzega, że nikt nie musi go w tym naśladować.

Wspomniana książka skutecznie zachęciła Ahlquista do czytania wszystkiego, co Chesterton napisał. Dzięki temu jego późniejszy biograf odkrył, że cały dorobek pisarza można streścić w dwóch słowach: “wiara chrześcijańska”. Książka Ahlquista opisuje najważniejsze elementy intelektualnej biografii Chestertona, a jednocześnie jest formą promocji niektórych jego dzieł, wybranych z ponad setki tytułów, które wyszły spod pióra Brytyjczyka.

Cechami, które wyróżniały intelektualistę Chestertona, były waleczność i odwaga myślenia. Był nadzwyczaj skutecznym polemistą, który manifestował równocześnie szacunek dla adwersarza, cytując bardzo uczciwie i precyzyjnie jego argumentację, nim przystąpił do jej dekonstrukcji. Wśród gentlemanów było to niegdyś oczywiste. Jego niewątpliwie cięty język towarzyszył przy tym nadzwyczajnej głębi i precyzji myślenia, a wzorowa dyscyplina intelektualna okraszona była obficie fantastycznym poczuciem humoru.

CZYTAJ TAKŻE: Lektury domowe: Jakimi metodami zwodzi nas diabeł? Przypominamy klasyka C.S. Lewisa

“Piekielnie” trudny przeciwnik

Ahlquist zwraca uwagę, że nadzwyczaj zaskakujące jest dziś to, że współcześnie pisarstwo Chestertona jest zaniedbywane i wręcz marginalizowane, zarówno w edukacji szkolnej, jak i w kształceniu uniwersyteckim. Trudno to wyjaśnić, skoro mamy do czynienia z nadzwyczajnym erudytą, który analizował i opisywał zjawiska w obszarach filozofii, historii, kultury, teologii, sztuki, religii, polityki i ekonomii. Stopniowo wykreślany ze spisów lektur, został uznany za autora anachronicznego, mimo że wielu lewicowych myślicieli z jego pokolenia nadal cieszy się zainteresowaniem i uznaniem środowisk akademickich i artystycznych.

Wszystko wskazuje na to, że przyczyna marginalizacji tkwi w tym, iż Chesterton był i nadal pozostaje niezwykle trudnym przeciwnikiem. „Piekielnie” skutecznym w przekonywaniu i wręcz bezlitosnym w polemice z ateistycznym materializmem i relatywizmem oraz rzekomo naukowym determinizmem.

Precyzyjnie identyfikował i opisywał duchowe trucizny XX wieku, przenikające umysły studentów, nauczycieli akademickich i ludzi kultury na Zachodzie, przeciwstawiając im racjonalną alternatywę. Bronił z pasją intelektualnych źródeł światopoglądu chrześcijańskiego oraz tradycyjnego stylu życia zwykłych, przyzwoitych ludzi i tradycyjnej rodziny. Pisał o tym na łamach londyńskich gazet.

Pochwała zdrowego rozsądku

Ahlquist przytacza znamienną anegdotę opisującą moment, gdy Chesterton otrzymał propozycję pisania felietonów w jednej z nich oraz zalecenie redakcji, aby pisał o czym zechce z wyjątkiem religii i polityki. Autor „Ortodoksji” miał na to odpowiedzieć: „I niczym innym nie warto pisać”. Przez następne 30 lat pisał teksty poświęcone głównie tym tematom, które z jednej strony wymagały niezwykle wszechstronnej wiedzy, ale z drugiej: zawsze były podporządkowane analizie dokonywanej przy pomocy instrumentu nazywanego od niepamiętnych czasów „zdrowym rozsądkiem”.

Chesterton nazywał go „uschłą gałęzią psychologii”, wskazując, że współczesne trendy duchowej emancypacji człowieka dążą do wyzwolenia go z więzów moralnej odpowiedzialności za swoje czyny, ale szczególnie mocno chcą go uwolnić od kurateli zdrowego rozsądku, który może być jego tarczą i ochroną przed fałszywymi prorokami. Szczególnie istotne jest to, że każdy człowiek może posługiwać się zdrowym rozsądkiem niezależnie od poziomu wykształcenia i posiadanej wiedzy. Dlatego zresztą, zdaniem Chestertona, w świecie współczesnym zdrowy rozsądek i zwykły człowiek są przedmiotem nieustannych ataków.

Zdrowy rozsądek, czyli wolny od emocji i namiętności osąd, ocena własnego rozumu i sumienia, jest kategorią fundamentalną dla metody rozumowania Chestertona. Bronił go jako zasady i metody analizy zjawisk, która skutecznie chroni naszą wolność sumienia przed szarlatanami i duchowymi mirażami.

CZYTAJ TAKŻE: Lektury domowe: Intelektualny testament Krzysztofa Karonia

Od okultyzmu, przez protestantyzm do katolicyzmu

Nim stał się apologetą katolicyzmu, w młodości dołączył do sekty okultystów i satanistów. Jednak bliski kontakt i widok ludzi, którzy odrzucili hamulce moralne na rzecz skrajnego egoizmu i cynizmu wobec innych ludzi, skłoniły go wyboru radykalnie innej drogi życiowej.

Na początku był to powrót do protestantyzmu. Zapytany o to, dlaczego w końcu stał się katolikiem, Chesterton odpowiedział: „Aby uwolnić się od moich grzechów”. Jak to się stało, że 48-letni Brytyjczyk odchodzi od Kościoła anglikańskiego, aby dołączyć do Kościoła katolickiego, opisał w książce „Kościół katolicki i nawrócenie”.

Decyzja ta była w istocie zwieńczeniem długiego procesu nawracania, którego owocem były książki de facto katolickie, choć pisane jeszcze przed aktem formalnej konwersji. Dotyczy to także cyklu opowieści o księdzu Brownie, którego pierwowzorem był przyjaciel i przewodnik duchowy pisarza ks. John O’Connor, przygotowujący Chestertona do katolickiego chrztu. Gdy z jego polecenia pisarz przeczytał „Mały Katechizm”, miał wrażenie, że tekst ten ujmuje w skrócie to, co sam próbował wypowiedzieć przez całe swoje życie. Szczególnie chodziło mu o zdanie: „Są dwa grzechy przeciwko Nadziei – zarozumiałość i rozpacz”. Chesterton dostrzegł bowiem, że współczesne herezje Intelektualistów, które opisywał i krytykował, były właśnie odmianami albo zarozumiałości, albo rozpaczy.

Lęk przed cnotami i zasługami

W tej samej książce sporo miejsca pisarz poświęca także analizie fałszywych wyobrażeń o katolicyzmie, które dominują we wspólnotach protestanckich, a które często są także powtarzane przez środowiska ateistyczne. Równocześnie zwraca uwagę, że „tym, co powstrzymuje ludzi przed przyjęciem wiary katolickiej, są nie tyle kłamstwa na temat Kościoła, co raczej prawda o nim”. Mamy tu do czynienia nie tyle z lękiem przed występkami Kościoła, co przed jego cnotami i zasługami.

Szczególnie wyraźnie pokazuje to krytyka i podważanie wiarygodności księży z powodu przypadków łamania celibatu. Jawna niekonsekwencja protestantów polega na tym, że twierdzą, iż ksiądz jest szaleńcem, gdy dochowuje wierności ślubom kapłańskim oraz łajdakiem, gdy je łamie. Pyta więc Chesterton: „Dlaczego człowiek, który chce być niegodziwcem, miałby obarczać samego siebie składaniem nadzwyczajnych i szczegółowych obietnic bycia dobrym?”.

CZYTAJ TAKŻE: LEKTURY DOMOWE: Bp Marek Jędraszewski – Modlitewnik filozofów

Rozstrzygający dowód na istnienie Boga

Ahlquist proponuje zacząć lekturę książek Chestertona od „Ortodoksji”. Jego zdaniem jest ona dziś niezwykle aktualna, ponieważ opisuje zmagania z filozoficznym i mentalnym materializmem, który od początku XX wieku zdobywał coraz większą popularność w krajach Zachodu, a szczególnie wśród elit intelektualnych. Chesterton postanowił poszukać dowodów na to, że wiara i styl życia chrześcijan ma głębokie uzasadnienie, a jednocześnie, że są one zgodne ze zdrowym rozsądkiem każdego człowieka, który odrzuci ideologiczne kłamstwa i ewidentne błędy filozoficznych teorii.

„Gdyby mi przyszło w wyniku jakichś niesłychanych okoliczności przedstawić rozstrzygający dowód na istnienie Boga, i to w sposób najbardziej zwięzły, powiedziałbym po prostu: “Chesterton!” Fakt, że tak fenomenalna i zdumiewająca postać, jak G.K. Chesterton mogła istnieć, czyni ateizm rzeczą nieprawdopodobnie nierealną i faktycznie niedorzeczną. Tylko boska przyczyna może wyjaśnić źródło takiego nadmiaru intelektu przepływającego nieustannie w lekką, beztroską radość i śmiech”. Tak pisał o Chestertonie Benjamin Wiker, amerykański etyk, wykładowca uniwersytecki, znany w Polsce jako autor między innymi „Dziesięciu książek, które każdy konserwatysta musi znać…” oraz „Dziesięciu książek, które zepsuły świat…”.

Wiker pisał także: „Dla tych, którzy Chestertona nie czytali, ostrzeżenie. Był jednym z niewielu ludzi o tak ciętej inteligencji, rozumie tak bystrym i przenikliwym, toku myślenia tak chyżym i lekkim, że zdumiewa nas swoboda, precyzja i trafność każdego z jego sformułowań, będącego nierzadko przebłyskiem geniuszu. Chesterton w jednym krótkim akapicie był w stanie wyrazić to, na co innym potrzebna była cała książka. Lektura tekstów Chestertona przypomina czytanie dzieł Shakespeare’a, z tym wyjątkiem, że Chesterton posługuje się współczesnym stylem pisarskim i że istnieje dla niego tylko jeden gatunek literacki – komedia”.

Ataki na Kościół jako forma uznania

Ahlquist, wskazując na zadziwiającą aktualność dzieł Chestertona, przywołuje także znamienną obserwację autora „Ortodoksji”, oczywistą dla ludzi wierzących, a niewidoczną dla ateistów. Wskazuje ona, że w historii naszej cywilizacji wielu katolikom nie udawało się żyć zgodnie z ideałami katolicyzmu, „ale znacznie więcej ludzi w dzisiejszych czasach ponosi stokroć gorszą klęskę, usiłując żyć bez nich”. Jednocześnie i paradoksalnie „świat wyraża najwyższe uznanie dla Kościoła katolickiego, gdy nie toleruje w nim nawet najmniejszego przejawu zła, choć jednocześnie ten sam świat toleruje to zło w każdym innym miejscu”.

Jako realista Chesterton zdawał sobie sprawę, że zawsze będą istnieć ludzie, którzy będą prowadzić wojnę z moralną doktryną Kościoła i ten stan rzeczy należy uznać za naturalny i wymagający od katolików stałej gotowości do obrony murów ortodoksji i skarbu Ewangelii. Natomiast Ahlquist zwraca nam uwagę na proroczą myśl Chestertona sprzed 100 lat, która kończy książkę „Kościół katolicki i nawrócenie”. W najgorszym razie dojdzie do „jakiejś bitwy między złymi a dobrymi katolikami, zaś ponad wszystkimi będzie się nadal wznosić olbrzymia kopuła Kościoła”.

CZYTAJ TAKŻE: LEKTURY DOMOWE: Jak odpowiedzieć, gdy wyszydza się naszą wiarę?

Duchowi dłużnicy i środki przeczyszczające

O tym że warto czytać Chestertona przekonali się, jeszcze za jego życia, najwięksi z wielkich. Np. autor „Władcy pierścieni”.J.R.R. Tolkien czy C.S. Lewis, autor „Opowieści z Narnii”. Sami oni publicznie przyznawali, że na zawsze pozostaną “duchowymi dłużnikami” Chestertona. Nie ma w tym nic dziwnego, bo mimo swego wyostrzonego realizmu był Chesterton jednocześnie entuzjastą klasycznych bajek, baśni i legend, w których zaklęte są najważniejsze intuicje moralne człowieka i naszej cywilizacji. Historie zrozumiałe dla każdego, niezależnie od wykształcenia i umiejętności czytania. Świat, w którym każdy może wybrać dobro albo zło, bo nie ma w nim miejsca na fizjologiczny determinizm namiętności i moralny relatywizm współczesnych materialistów i nihilistów.

W kontraście do ich ponurej wizji świata ślepych namiętności, duchowego chaosu i rozpaczy Chesterton podkreśla „dziecinną niewinność baśni”, które poleca jako „środek przeczyszczający dla patologicznych intelektualistów”. Pisarz był przekonany, że dobra literatura może rozwijać i ugruntować w duszy i umyśle człowieka wiarę w siłę dobra i sens przestrzegania dobrych, czyli ewangelicznych zasad życia z innymi ludźmi. Dobra literatura, czyli taka, która pokazuje życie jako wielką choć czasami dramatyczną przygodę, gdzie dobro zderza się ze złem, radość i miłość często przeplatają się z rozpaczą i nienawiścią, a komedia miesza się z tragedią. Literatura, która źródło owej wiary w sens tego świata znajduje w dogmatach wiary katolickiej, nawet jeśli sami jej autorzy nie zawsze potrafili to zauważyć albo nie chcieli się do tego przyznać.

Czy baśnie zniknęły z naszego życia? Przeciwnie. Nadal są z nami. Świat seriali i kina fabularnego wypiera niestety książkowe opowieści, ale “Władca pierścieni” i „Opowieści z Narnii” nabrały dzięki temu nowego blasku i często stanowią zachętę do czytania lub słuchania oryginału oraz innych książek ich autorów. Warto zatem poznać dzieła człowieka, który miał swój udział w powstawaniu tych arcydzieł europejskiej i światowej literatury. G.K. Chestertona, „Don Kichota ortodoksji”, który nawracał i nadal nawraca wielu ludzi na wiarę naszych przodków. Autora, który jak mało kto potrafi wlewać nadzieję w nasze ogarnięte smutkiem i lękiem serca, przywracać wiarę i odwagę konieczną do obrony wolności sumienia oraz bawić i rozweselać, nawet w sytuacji, gdy obok trwa nieustanna, zacięta walka obrońców Okopów Świętej Trójcy i murów Jeruzalem.

Przeczytaj. Podaj dalej.

Afirmacja Extra. Wesprzyj nowy projekt autorów Afirmacji