Obalając mity i czarną legendę. Recenzja książki “Epopeja krucjat”

Fani trylogii J.R.R. Tolkiena „Władca pierścieni” nie zawsze wiedzą, skąd się wziął ten świat szlachetnych i mężnych rycerzy, kamiennych zamków i fortec, epickich bitew, oblężenia miasta i szaleńczych szarż kawaleryjskich. Tymczasem autor kultowej epopei nie wymyślił wszystkiego ot tak, z głowy, czyli „z niczego”.

Prof. Tolkien, wybitny znawca historii średniowiecznej cywilizacji europejskiej, czerpał z niej autentyczne, historyczne wzorce kulturowe. Nie jest też dziełem przypadku, że wybrał m.in. wzorce rycerskie, czyli ludzi odważnych, którzy zgodnie z chrześcijańskim kodeksem honorowym mężnie walczą w obronie słabych i skrzywdzonych. Ten ideał wojownika w służbie Chrystusa narodził się w epoce wypraw krzyżowych do Ziemi Świętej.

Krucjaty? Naturalny składnik tradycji

O tym realnym świecie, którego baśniowy obraz pokazał Tolkien, napisał swego czasu niezwykle interesującą książkę znakomity francuski historyk Rene Grousset, orientalista i równocześnie wybitny znawca epoki. „Epopeja Krucjat” została opublikowana w 1926 roku i w niczym nie umniejsza to jej wartości. Wręcz przeciwnie. To jest jej wielka zaleta. W odróżnieniu od większości współczesnych książek na temat krucjat, pozycja Grousseta została napisana bez współczesnej autocenzury ideologicznej, która skłania wielu historyków do prezentowania w istocie fałszywego obrazu rzeczywistości. O tym, że książka zachowuje swą wartość edukacyjną, świadczy fakt, że od 1926 roku była wielokrotnie wznawiana, a obecne wydanie polskie zostało dofinansowane przez Ministerstwo Edukacji i Nauki.

Ktoś zechce zapytać: co może nas skłonić, by do tamtych czasów wracać? Przecież to jest słusznie zamknięty rozdział w historii Kościoła i Europy. Wśród nieprzyjaciół Pana Boga i Kościoła katolickiego jest to pogląd oczywisty od mniej więcej 500 lat. Ale – co gorsza – również wśród zwykłych obywateli dominuje negatywny stereotyp epoki średniowiecza. Kto dziś nie słyszał czarnej legendy wypraw krzyżowych? Już w szkole słyszeliśmy, że w tzw. średniowieczu (czyli w czasach rozkwitu cywilizacji chrześcijańskiej w Europie) Kościół do spółki z feudalnymi władcami postanowił zagarnąć bogactwa islamskiego orientu pod pretekstem obrony Grobu Chrystusa. Krzyżowcy to dziś symbol nietolerancji, imperializmu i żądzy pieniądza. Zwyczajni bandyci z krzyżami na piersi, którzy niszczyli orientalną, bogatą kulturę arabską.

Do tego wszystkiego argument ostateczny: przecież Kościół przepraszał za krucjaty, więc o co jeszcze chodzi? Roma locuta, causa finita – Rzym przemówił, sprawa zamknięta. Tak, to prawda, Jan Paweł II przepraszał za grzechy Kościoła. Ale nigdy nie potępił wypraw krzyżowych. Papież przepraszał tak samo, jak w wielu innych przypadkach – za zbrodnicze lub niegodziwe czyny chrześcijan popełniane w imieniu Kościoła. Przepraszał nie za krucjaty, lecz za grzechy i krzywdy ludzi podczas krucjat wyrządzone. Wiele nieprawdziwych słów, które w tej sprawie powiedziano lub napisano, pochodzi od ludzi, którzy skwapliwie i na pokaz biją się w cudze piersi, a niekoniecznie we własne.

Tymczasem wyprawy krzyżowe to jeden z najbardziej wyrazistych przykładów kłamliwej narracji antykatolickiej. Na początku protestancka, później oświeceniowa, a następnie marksistowska propaganda stworzyły czarną legendę, w której fakty mieszają się z fałszywą, stronniczą interpretacją, a wiele zdarzeń jest pomijanych, gdyż nie pasują do negatywnego stereotypu. Pewne jest natomiast to, że krucjaty były niegdyś naturalnym składnikiem tradycji kultury europejskiej. Nie tylko francuskiej czy nawet brytyjskiej, ale także polskiej.

CZYTAJ TAKŻE: Co chrześcijaństwo dało Europie? Wyzwanie dla ignorancji…

Zapomniany terror islamu

Rene Grousset, francuski historyk, bardzo jasno i konkretnie przypomina, jakie wydarzenia poprzedzały epokę krucjat i w jaki sposób przyczyniły się one bezpośrednio do wypraw krzyżowych europejskiego rycerstwa w kierunku Jerozolimy. Okazuje się, że owe zdarzenia miały całkowicie racjonalną i naturalną przyczynę. Trzeba tylko dostrzec to, czego czarna legenda nie pokazuje. Islam i jego cywilizacja powstały między VII a VIII wiekiem na pustynnych piaskach Arabii i stosunkowo szybko objęły ponad połowę południowych terytoriów dawnego Imperium Rzymskiego od Syrii po Hiszpanię.

Autor zwraca uwagę, że bardzo ważne jest to, byśmy sobie uzmysłowili, że islamskie państwa powstają w świecie chrześcijańskim Afryki i Bliskiego Wschodu. Wyznawcy Mahometa ogniem i mieczem zdobywają te terytoria, siejąc terror i zniszczenie. Co gorsza, w VIII wieku atakują także Europę: na półwyspie Iberyjskim, południu Francji, Italii, Sycylii, a także od strony Bałkanów. Państwa chrześcijańskiej Europy stanęły w obliczu zagrożenia islamską niewolą. Okazało się także, że ci pośród władców, którzy bronią się na własną rękę, często przegrywają. Za sprawą islamskich despotów na pobite tereny powraca niewolnictwo, haniebny ucisk i poniżenie kobiet, haracze i ekonomiczna eksploatacja chrześcijan. Jednocześnie armada islamskich korsarzy, czyli morskich bandytów, atakuje porty i miasta Europy, grabiąc, paląc, mordując i porywając mieszkańców w niewolę.

Na wszystkich niemal terenach podbitych przez muzułmanów mieszkała od wieków ludność chrześcijańska, cierpiąca teraz prześladowania i czekająca z nadzieją na wyzwolenie. Dotyczyło to np. Ormian, bez których pomocy krzyżowcy nie mogliby pokonać tureckich Seldżuków w drodze do Syrii i Palestyny. Wcześniej reakcja na islamski podbój zaczęła się od rekonkwisty, czyli walki o przywrócenie panowania prawowitej władzy chrześcijan na Półwyspie Iberyjskim.

Stopniowo, między VIII a X wiekiem, na terenach północnej Hiszpanii i Portugalii chrześcijańscy władcy powoli wypierali wyznawców Allaha, przynosząc wyzwolenie chrześcijańskiej ludności. Wsparcie finansowe i militarne otrzymywali także ze strony papiestwa i Kościoła powszechnego. Już wówczas pojawił się obyczaj, że rycerze z różnych krain przybywali na pomoc rekonkwisty, by walczyć z niewiernymi i okrutnymi Saracenami. Przełom nastąpił w chwili, gdy na Bliskim Wschodzie doszło do eskalacji terroru w Ziemi Świętej wobec miejscowych chrześcijan, ale także wobec pielgrzymów. Punktem kulminacyjnym i szczególnie symbolicznym było zburzenie przez fanatycznego wezyra Al-Hakima Bazyliki Bożego Grobu w Jerozolimie w roku 1009.

CZYTAJ TAKŻE: Raport ONZ: Chrześcijanie największymi ofiarami Państwa Islamskiego

Papież obrońca Europy

Kilkadziesiąt lat później na czele Kościoła stanął Urban II, papież opatrznościowy. Człowiek wykształcony w słynnym klasztorze Cluny, świadek wypraw rycerzy rekonkwisty. Gdy został papieżem, natychmiast zorganizował jedną z wypraw rycerzy francuskich przeciw Maurom na Półwyspie Iberyjskim. Co ciekawe nowy papież podążał w ten sposób śladem swoich poprzedników, którzy wzywali władców chrześcijańskich do obrony Christianitas. Papież Urban II, widząc geopolityczne i cywilizacyjne zagrożenie dla całego kontynentu, postanowił zorganizować koalicję obrońców Europy przez połączenie sił dotąd rozproszonych. Równocześnie postanowił także, że obrona chrześcijan na Bliskim Wschodzie oraz ziemi Jezusa i Apostołów jest obowiązkiem namiestnika Chrystusa i całego Kościoła powszechnego.

O tym, że kalkulował bardzo trzeźwo, świadczy fakt, że uczynił to także pod wpływem informacji o podziałach i konfliktach między muzułmańskimi władcami. To niewątpliwie tworzyło sprzyjającą koniunkturę dla akcji zbrojnej. Efektem decyzji zwierzchnika Kościoła był słynny apel o wzięcie krzyża i krucjatę do Ziemi Świętej oraz obietnica odpustu i zbawienia w służbie Chrystusa. Apel ten okazał się wielkim sukcesem, a inicjatywa papieża zyskała ogromne poparcie w Europie. W następnych latach na wyprawy krzyżowe ruszyły setki tysięcy pielgrzymów oraz elita chrześcijańskiego rycerstwa. Ci, którzy mieli tylko wiarę, szli z krzyżem na piersi. Ci, którzy mogli, chwytali także za miecz.

Błogosławiony Urban II zasługuje na miano papieża obrońcy Europy, który zbudował koalicję zdolną do powstrzymania ekspansji islamu oraz wyzwolenia sporej części okupowanych terenów. Dzięki jego inicjatywie możliwa była pełna rekonkwista Półwyspu Iberyjskiego, wyzwolenie chrześcijan na Bliskim Wschodzie oraz powstanie państw chrześcijańskich, które przyniosły ludziom wolność religijną i koniunkturę gospodarczą, z której korzystali także muzułmanie. Co więcej ekspansja islamu od strony Konstantynopola i Półwyspu Bałkańskiego została zablokowana na niemal 400 lat. To wszystko było możliwe dzięki ideowej i politycznej jedność Europy. Zbudowanej na fundamencie tych samych wartości, które wynikają z Ewangelii Jezusa Chrystusa.

CZYTAJ TAKŻE: Lektury domowe: „Za co warto umierać? Myśli o tym dla czego warto żyć”

“Epopeja krucjat”. Obalając mity o epoce

„Epopeja Krucjat” Grousseta w przystępnej formie opisuje dzieje kolejnych wypraw krzyżowych oraz losy państw chrześcijańskich Bliskiego Wschodu. Jego narracja historyczna bardzo wyraźnie weryfikuje wszystkie fałszywe stereotypy na temat epoki. Na przykład ten o wojskach hrabiego Gotfryda z Bouillon, które, zdobywając Jerozolimę i Grób Chrystusa w 1099, miały rzekomo dokonać rzezi mieszkańców. Wystarczy jednak uzmysłowić sobie, że zdobycie Jerozolimy nastąpiło w sytuacji, gdy na całym Bliskim Wschodzie chrześcijanie stanowili większość. Nawet Koptowie w Egipcie. Również w samej Jerozolimie znaczny procent ludności stanowili chrześcijanie, którzy powitali zdobywców procesją dziękczynną, więc o jakiej masakrze można mówić? Owszem, w czasie szturmu ginęli żołnierze wezyra i ich poplecznicy, natomiast inne przypadkowe niewinne ofiary to rezultat ekscesów stosunkowo nielicznej grupy rozjuszonych walką żołnierzy, których towarzysze ginęli na ich oczach w boju.

Historia pokazuje, że zawsze zdobywanie miasta niosło przypadkowe ofiary, w każdej epoce. Wśród rzesz pielgrzymów i rycerzy nie brakowało ludzi złej wiary, skłonnych do przemocy i rabunku. Z biegiem czasu zjawiska te mogły być bardziej skutecznie eliminowane. Natomiast w powszechnej świadomości nie istnieją dzisiaj obrazy ludobójczych praktyk i terroru, jaki wobec ludności cywilnej stosowali islamscy dowódcy po każdej zwycięskiej bitwie. Tysiące, a bywało, że i dziesiątki tysięcy ludzi, mordowali oni podczas planowych masowych egzekucji.

Prekursorzy religijnej tolerancji

Istotę dziejów wypraw krzyżowych opisuje francuski historyk poprzez dzieje rycerzy, zakonów rycerskich i władców chrześcijańskich, którzy przez 200 lat utrzymywali swoje państwa dzięki wytrwałej walce z kolejnymi armiami islamu. Co ciekawe, krzyżowcy wchodzili nawet w skomplikowane sojusze z lokalnymi władcami islamskimi, którzy obracali oręż przeciw swoim wezyrom.

Francuski historyk przypomina sławione niegdyś i opisywane w literaturze europejskiej imiona krzyżowców, wodzów, książąt i królów jerozolimskich – Godfryda, Tankreda, Baldwina i innych. Ich niezwykłe, chwilami fascynujące losy, niczym nie ustępujące wyobraźni Tolkiena, pozostają dziś zupełnie nieznane młodym Europejczykom.

Tym bardziej szkoda, że młodzi nie dowiedzą się np., że tolerancja religijna nie była obca krzyżowcom w czasach, kiedy nie było to modne. Poznawszy w Jerozolimie różne denominacje chrześcijan, uszanowali ten pluralizm, rozdzielając między nie kościoły. Ustalone wówczas zasady funkcjonują, jak widzimy w Świętym Mieście, do dziś. Co więcej krzyżowcy pozwalali modlić się muzułmanom na wzgórzu świątynnym w kościołach, gdzie templariusze wpuszczali każdego, kto przychodził. Dziś w tym miejscu do meczetów islamiści nie wpuszczają nikogo poza wyznawcami Allaha.

Zakony rycerskie krzyżowców zakładały też swoje szpitale, do których także przyjmowano każdego bez względu na wyznawaną wiarę. Za darmo leczono także Żydów i muzułmanów. Równocześnie rycerze z krzyżami joannitów i templariuszy walczyli z islamistami w obronie podróżujących pielgrzymów oraz w kolejnych bitwach, które miały chronić państwa chrześcijańskiego Orientu.

CZYTAJ TAKŻE: Jakie tajemnice kryje Ziemia Święta? Opowiada o. Bonifacy Suhak OFM

Europejczycy dłużnikami krzyżowców

Ulubionym zajęciem niektórych historyków jest bezpodstawne odmawianie ludziom z epoki średniowiecza religijnej, szlachetnej motywacji. Nie chcą lub nie potrafią pojąć oni, że człowiek może poświęcić bardzo dużo dla zbawienia duszy swojej lub swoich bliźnich. Pytanie: w imię czego tak postępują? Kto może być sędzią sumień krzyżowych pielgrzymów i rycerzy? Rene Grousset nie ma takich ambicji. Nie stroi się w togę samozwańczego sędziego. Pozostaje historykiem, dziejopisem przekonanym, że Europa wiele zawdzięcza ludziom, którzy odpowiedzieli na apel papieża Urbana II, wielkiego obrońcy Europy i chrześcijaństwa.

Warto o tym pamiętać, gdy odwiedzamy świątynie i oglądamy pamiątki obecności Chrystusa, Matki Bożej i Apostołów w Ziemi Świętej. Bo między innymi dzięki odwadze i poświęceniu krzyżowców możemy tam pielgrzymować i to wszystko oglądać na własne oczy. Przetrwanie wspólnot chrześcijańskich na Bliskim Wschodzie do czasów współczesnych było także możliwe dzięki krucjatom. Warto też pamiętać, że wiele narodów zawdzięcza swoje istnienie i europejski rodowód zbrojnej walce krzyżowych rycerzy. Hiszpanie i Portugalczycy są ich dłużnikami, bo dzięki temu nie muszą dziś żyć w krajach podobnych do Algierii, Tunezji czy Libii, nie wspominając już o Arabii Saudyjskiej. Również z tej przyczyny możemy dziś podziwiać tam skarby kultury chrześcijańskiej, ale także odwiedzać sanktuaria św. Jakuba w Santiago de Compostella czy Matki Bożej w portugalskiej Fatimie.

Przedziwne drogi Opatrzności

Przedziwne są czasami drogi Opatrzności. Dlaczego Objawienie Maryjne wydarzyło się w pobliżu wioski noszącej imię córki proroka Mahometa? Jak to się stało, że według legendy jeden z rycerzy krzyżowych, którzy wyzwolili ziemie dzisiejszej Portugalii z rąk islamskich Maurów, ożenił się z pojmaną do niewoli arabską dziewczyną noszącą imię Fatima, a później nazwał jej imieniem jedną z wiosek swojego lenna, gdzie następnie zakonnicy zbudują klasztor i pierwszy kościół p.w. Matki Bożej? Za jaką przyczyną potomek tureckich Seldżuków, z którymi krzyżowcy walczyli w Azji Mniejszej, strzela do papieża Jana Pawła II na placu Świętego Piotra? Dlaczego papież jedzie potem do sanktuarium Matki Bożej w Fatimie, pozostawiając tam kulę zamachowca, która ominęła w niezrozumiały sposób aortę, dzięki czemu papież miał szansę na ratunek? Fatima, imię córki Mahometa, w miejscu, gdzie Matka Boża przekazała pastuszkom swoje orędzie z nieba.

Czy jest znakiem? Zapowiedzią wydarzeń, które pewnego dnia jeszcze nastąpią? Takie przekonanie wyrażał charyzmatyczny amerykański arcybiskup Fulton Sheen. Wierzył, że przyjdzie chwila, gdy muzułmanie „w końcu” uwierzą w boskość Chrystusa, a „stanie się to nie poprzez bezpośrednie głoszenie chrześcijańskiej nauki, lecz poprzez wezwanie muzułmanów do oddawania czci Matce Boga”. Koran z wielkim szacunkiem traktuje Maryję, a muzułmanie wierzą w Dziewicze Narodzenie. Po śmierci Fatimy, swej ukochanej córki, Mahomet napisał: „Będziesz najbardziej błogosławioną spośród kobiet w Raju, po Maryi.” Właśnie dlatego, zdaniem Sheena, Maryja na miejsce swoich objawień wybrała miejscowość o niepowtarzalnej, egzotycznej w Europie nazwie: „Wierzę, że Najświętsza Dziewica wybrała sobie miano “Matki Boskiej z Fatimy” jako obietnicę i znak nadziei dla ludów muzułmańskich i jako zapewnienie, że ci, którzy okazują jej tak wiele szacunku, pewnego dnia przyjmą również Jej Boskiego Syna”.

Przeczytaj. Podaj dalej.

Afirmacja Extra. Wesprzyj nowy projekt autorów Afirmacji