Jest takie, w istocie nieprzyjemne, powiedzenie, że nawet jeśli nie lubisz polityki i nie chcesz się nią zajmować, to i tak prędzej czy później ona zajmie się tobą. A ściślej rzecz ujmując to oni, politycy, zajmą się tobą i twoją rodziną. To działa tak samo, jak w przypadku wychowania dzieci. Jeśli rodzice de facto abdykują z roli wychowawcy swego potomstwa, na pewno ktoś w tej roli ich zastąpi. Nie wiadomo tylko kto i z jakim skutkiem. Dlatego warto czasem czytać książki, które pozwalają nam jako obywatelom lepiej zrozumieć to, co dzieje się w sferze polityki. Wszystko po to, aby racjonalnie korzystać z naszego obywatelskiego obowiązku, prawa, przywileju, czyli głosowania, które raz na 4 lata daje nam szansę na coś więcej niż rytualne narzekania na polityków. Jedną z takich książek pogłębiających nasze zrozumienie może być “Dyktatura relatywizmu” wybitnego włoskiego intelektualisty i historyka Roberto de Mattei.
Autor nie jest politykiem i dlatego jego opinie dotyczące sfery ideowej czy politycznej wolne są od partyjnej stronniczości lub ideologicznego fanatyzmu. Profesor de Mattei jest naukowcem, który bada dzieje nowożytnej Europy, szukając odpowiedzi na pytania, w jaki sposób idee i ideologie zmieniają życie społeczne narodów naszego kontynentu oraz co jest źródłem wojny kulturowej lub – jak chcą niektórzy – rewolucji kulturowej, która niszczy i rozbija naszą duchową wspólnotę.
Ogólna teoria względności
W niewielkiej książeczce de Mattei opublikował osiem tekstów poświęconych analizie głębokiego konfliktu, jaki rozgrywa się na naszych oczach nie tylko w Polsce, ale również w pozostałych państwach chrześcijańskiego Zachodu. Chodzi o zderzenie dwóch przeciwstawnych wizji świata: “tej, która wierzy w istnienie niezmiennych wartości, wpisanych przez Boga Stwórcę w naturę człowieka oraz tej, która utrzymuje, że nic nie jest stabilne i trwałe, lecz wszystko jest względne i zależy od czasów, miejsc i okoliczności”.
W praktyce chodzi np. o to, że każdy najbardziej oczywisty nakaz moralny, każda wartość, której człowiek powinien bronić, może zostać w dowolnym momencie unieważniona lub zawieszona z powodu zmieniających się okoliczności zdarzeń czy tylko kolejnej mody bądź trendu intelektualnego, który pojawi się na uniwersytetach, w mediach czy na salonach bogatych mieszczan.
Chodzi o polityków lub uczonych, którzy bez oporów uznają, że niezbywalne prawo do życia każdego człowieka zazwyczaj obowiązuje, ale czasami nie obowiązuje. Że rodzina i małżeństwo to nierozerwalny związek mężczyzny i kobiety oraz ich potomstwo, ale czasami to tylko dowolny związek par jednopłciowych lub dowolnej liczby tzw. partnerów. Chodzi o ludzi, którzy przyznają sobie prawo do decydowania o seksualizacji dzieci oraz wprowadzania do szkół dowolnych szkoleń ideologicznych, które uznali za “naukowo uzasadnione”, bez zgody rodziców. To tylko jaskrawe przykłady owego światopoglądu, który do niczego nie zobowiązuje, ale pozwala uzasadnić każdy konformizm, każdy snobizm, każdy pragmatyczny wybór, nawet jeśli oznacza to zdradę wobec bliźniego, wspólnoty czy wyznawanych ideałów i wartości.
CZYTAJ TAKŻE: Lektury domowe: Intelektualny testament Krzysztofa Karonia
Kiedy nasz ład zaczął się walić?
Autor “Dyktatury Relatywizmu” pokazuje na przykładach historycznych, kiedy i w jaki sposób doszło do tego, że w Europie pojęcia dobra i zła, które stanowiły fundament naszej europejskiej cywilizacji, zostały pomieszane, a w czasach współczesnych po prostu unieważnione. Dawne pojęcia, słowa i wartości straciły dawniej oczywisty sens, a w to miejsce władze publiczne i organizacje międzynarodowe dopisują wciąż nowe znaczenia i opaczne interpretacje. W ten sposób nowocześni uzurpatorzy piszą nowy, na dziś aktualny, świecki “dekalog” przykazań, którym dyspozycyjni prawnicy nadają formę stanowionego prawa.
Czytelnik znajdzie w książce liczne przykłady tego, w jaki sposób zwolennicy marksistowskiej ideologii stopniowo niszczyli chrześcijański ideał społeczny Europy, usiłując w to miejsce budować kolejne, tragiczne w skutkach utopie pod sztandarami wolności, sprawiedliwości i równości.
Niezależnie od rozmaitych form rewolucyjnych przewrotów i zmieniających się katalogów haseł i idei, jeden cel pozostawał zawsze wspólny. Za każdym razem wrogiem było i pozostaje chrześcijaństwo, jego instytucje, model wychowania i edukacji, jego ideał społeczny i zasady życia we wspólnocie narodowej. Profesor de Mattei wskazuje, że instrumentem owej destrukcji i jednocześnie uzasadnieniem dla ideologicznej chrystofobii politycznej był i nadal pozostaje relatywizm moralny, który każe usprawiedliwiać niemal każdy rodzaj agresywnego laicyzmu i ateistycznego fanatyzmu w sferze publicznej i politycznej.
Pewne zasady nie podlegają negocjacjom
Autor odwołuje się w swojej analizie do opinii fachowców, którzy z racji swych kompetencji zawodowych oraz powierzonej im misji duchowej potrafili identyfikować oraz wskazywać naturę tych zagrożeń. Chodzi o papieży, zwierzchników Kościoła katolickiego, którzy potrafili niegdyś rozpoznać naturę komunizmu i nazizmu, a w naszej epoce od dawna wskazywali na skutki tolerowania relatywizmu moralnego.
W tym kontekście przywołuje np. słowa papieża Benedykta XVI, który tuż po śmierci swego wielkiego poprzednika, Jana Pawła II, zwracał uwagę że żyjemy w czasach, gdy “wyznawanie jasno określonej wiary, zgodnej z Credo Kościoła, jest często określane jako fundamentalizm. Natomiast relatywizm, to znaczy poddawanie się każdemu powiewowi nauki, jawi się jawi się jako jedyna postawa godna współczesnej epoki. Tworzy się swoista dyktatura relatywizmu, który niczego nie uznaje za ostateczne i jako jedyną miarę rzeczy pozostawia tylko własne ja i jego zachcianki”.
Wkrótce potem w przemówieniu do przedstawicieli Europejskiej Partii Ludowej w 2006 roku papież Benedykt XVI przypominał o istnieniu “zasad, co do których żadne negocjacje nie są możliwe”, opisując je tymi słowami: „troska o życie we wszystkich jego stadiach, od momentu poczęcia aż do naturalnej śmierci, uznanie i promocja naturalnego modelu rodziny jako związku między mężczyzną i kobietą, opartego na małżeństwie, jak również jego obrona przed tendencjami do zrównywania w prawach z innymi związkami, które przyczyniają się do jej destabilizacji; wreszcie ochrona prawa rodziców do wychowania własnych dzieci”. Czyli innymi słowy: prawo do życia bez aborcji i eutanazji, w prawdziwej, naturalnej rodzinie z mamą i tatą oraz prawo do zapewnienia swoim potomkom odpowiedniego wychowania zgodnego z rodzinnym system wartości.
CZYTAJ TAKŻE: “Rodzina stanowi ogromną wartość, którą należy chronić”. Benedykt XVI o poszanowaniu życia
Współcześni bohaterowie Moliera
Powyższych słów słuchali partyjni towarzysze m.in. Donalda Tuska i Angeli Merkel. Historia nie odnotowała, czy na pewno rozumieli, czy jednak nie rozumieli istoty przesłania papieża. Wiadomo tylko, że praktyka polityczna tych środowisk była i jest całkowitym zaprzeczeniem wartości, które nie powinny podlegać politycznym przetargom. Tym samym jest ona równoznaczna z moralnym relatywizmem.
Można niestety podejrzewać, że znaczna część współczesnej elity intelektualnej i politycznej, niczym Pan Jourdain z nieśmiertelnej komedii Moliera, nie wie że „mówi prozą”. Aspirujący do wyższego statusu społecznego, naśladujący w swoim mniemaniu elity europejskie, powtarzają schematy myślowe i stereotypy liberalnej i ateistycznej lewicy, nie pojmując w istocie ich rzeczywistego sensu ani tym bardziej realnych skutków społecznych i cywilizacyjnych.
Źródło podstawowych wartości
Bo, jak podkreśla de Mattei, “kiedy mówimy o wartościach, co do których nie ma i nie może być dyskusji, mamy na myśli wartości o charakterze absolutnym i uniwersalnym. To, że są uniwersalne, oznacza, że obowiązują zawsze i wszędzie, niezależnie od czasu i miejsca. Jeśli zgodzimy się, że mogą podlegać modyfikacji w zależności od powyższych warunków, oznaczać to będzie, że zgadzamy się na poddanie ich relatywizacji”. A to – jak pokazuje historia – zawsze otwiera drogę do nowej totalitarnej dyktatury, która za fasadą demokracji, wolności, równości i braterstwa otworzy bramy piekła nienawiści, terroru i bezgranicznego zniewolenia człowieka.
Źródłem podstawowych wartości, które pozwalają nam odróżniać dobro od zła w naszej europejskiej cywilizacji, był Dekalog, czyli spisane na tablicach w 10 przykazaniach prawo moralne, które Bóg, Stworzyciel świata i ludzi, przekazał Mojżeszowi na Górze Synaj. Przenikane zawartym w Ewangelii przykazaniem miłości bliźniego, przekazanym nam przez Jezusa Chrystusa, przykazania Dekalogu stały się fundamentem cywilizacji chrześcijańskiej, która zbudowała Europę i stała się źródłem jej sukcesów. Epoka, w której żyjemy, przyniosła fale duchowej destrukcji. Wojny i rewolucje niszczą ten fundament wartości, na którym wyrosły współczesna demokracja i nasza wolność obywatelska.
CZYTAJ TAKŻE: Lektury domowe: Z wizytą w czasach apostolskich. Jak wyglądało życie pierwszych chrześcijan?
Zakamuflowany totalitaryzm
Roberto De Mattei przywołuje w tym kontekście słowa proroka naszych czasów, teologa i filozofa, św. Jana Pawła II, który w encyklice Centesimus Annus pisał: “Historia uczy, że demokracja pozbawiona wartości łatwo przemienia się w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm”.
Jednym z typowych przejawów totalitarnego zniewolenia jest cenzura ideologiczna, która nie tylko eliminuje opinie i myśli niezgodne z ideologią decydentów, ale zmierza także do tego, by wyeliminować nawet możliwość stawiania niewygodnych pytań i swobodnego poszukiwania odpowiedzi. Warto sobie zadać pytanie, czy na naszych oczach nie domyka się powoli, ale konsekwentnie, taki właśnie system, gdzie główną rolę grają nie tylko polityczni zwolennicy relatywizmu moralnego, ale także ich sojusznicy. Internetowe cyfrowe korporacje z ich mechanizmem jawnej i ukrytej cenzury oraz sądy wszystkich instancji, które skazują ludzi za publicznie głoszone poglądy, za przekonania religijne, a także krytykę władz ustawodawczych, wykonawczych oraz organizacji międzynarodowych.
Autor “Dyktatury relatywizmu” ostrzega przed biernością i wskazuje, że chrześcijanie w przeszłości potrafili skutecznie bronić prawd swojej wiary i zwyciężać przeciwników wielokrotnie silniejszych. Ale warunkiem powodzenia była silna wola oporu i podjęcie zdecydowanego działania oraz gotowość do poświęcenia swojego „świętego spokoju”.
Przeczytaj. Podaj dalej.