Niewyobrażalny upał, pełne słońce i mnóstwo ludzi. Rodziny z małymi dziećmi, młodzież, dorośli i osoby starsze. Ich wszystkich 15 sierpnia nad Wisłostradę w Warszawie przyciągnęła wojskowa defilada. Nie brakuje jednak tych, którzy konsekwentnie krytykują całe przedsięwzięcie. Czy ta defilada miała sens?
W zagranicznych mediach można przeczytać o tym, że w Warszawie miała miejsce największa od 1989 roku wojskowa parada. Demonstracja siły i sprzęt, jaki pokazano, zrobił wrażenie na dziennikarzach m.in. francuskiego „Le Figaro”.
Krytyka defilady
Nie na wszystkich jednak to, co można było zobaczyć w Warszawie, robiło wrażenie. Nie jest niespodzianką, że opozycja krytykuje każde działanie rządu. Przez swoje malkontenctwo jest jednak niewiarygodna. Nawet gdyby rząd Zjednoczonej Prawicy zlikwidował problem głodu na świecie, Platforma Obywatelska i ugrupowania ją wspierające narzekałyby, że stało się to za późno i nie tak jak trzeba. Toteż głosy opozycji można tutaj pominąć.
Jako swoistą ciekawostkę warto jednak przytoczyć jeden z krytycznych argumentów lewicowego towarzystwa. Jako że defiladę było mi dane oglądać w telewizji, mogłem doskonale wszystko ujrzeć. Maszerowały kolejne oddziały, przejeżdżały pojazdy i nagle na ekranie pojawiła się grupa wojskowych z psami. Dumnie szli Wisłostradą i nawet psy trzymały szyk. Jednak w podziwianiu tego oddziału przeszkodziła mi myśl, która automatycznie pojawiła się w głowie: obrońcy zwierząt będą wszczynać alarm.
Niestety nie rozczarowałem się. Pojawiła się krytyka dotycząca męczenia biednych zwierząt. Było bardzo gorąco, asfalt miał wysoką temperaturę, a psy… nie miały butów jak żołnierze. Organizatorzy tłumaczyli, że weterynarz dał zielone światło itd., ale niewielu to przekonało. Cóż, jeżeli w Polsce władzę przejęliby lewicowi ideolodzy, to obawiam się, że w przypadku ataku Rosjan, moglibyśmy ruszyć do obrony kraju tylko w warunkach spełniających ściśle określone normy i wymagania Unii Europejskiej i odpowiednich instytucji.
CZYTAJ TAKŻE: Obowiązkowe ćwiczenia wojskowe. Co zrobić z niechętnymi?
Sens wojskowy
Powyższą krytykę należy jednak przyjmować z przymrużeniem oka. Znacznie istotniejsza jest opinia osób, które na armii się znają. I to nie tylko teoretycznie, ale jak najbardziej praktycznie. Taką osobą jest niewątpliwie Naval – były operator jednostki specjalnej GROM. Żołnierz, który brał udział w wielu misjach i to nie rzadko w ekstremalnych warunkach. Bardzo lubię jego książki i to, co w nich przedstawia. Dodatkowo w moim postrzeganiu swoje zrobił także czar GROM-u jako jednostki najlepszej z najlepszych, którą zachwycałem się od bardzo dawna. Tym bardziej ciekaw byłem opinii na różne tematy jednego z jej żołnierzy.
Nie spotkałem się z wypowiedzą Navala nt. tej konkretnej defilady z tego roku, jednak w swoich wypowiedziach poruszał on niejednokrotnie temat takich „pokazów”. Zdaniem byłego żołnierza są to wydarzenia, które wręcz uwłaczają mundurowym. Zamiast ćwiczyć działania operacyjne są oni musztrowani, żeby być uciechą dla dygnitarzy i polityków.
Jestem w stanie zrozumieć niechęć do „przedstawień” dla oficerów, generalicji i polityków, kiedy to żołnierze muszą sztucznie prężyć się dla satysfakcji tychże osób. Jednak takie wydarzenia jak defilada z 15 sierpnia to coś więcej niż pusta „męczarnia” żołnierzy w pełnym słońcu. Szczególnie obecnie.
CZYTAJ TAKŻE: Cytadela – kiedyś budziła trwogę, dziś powoduje dumę. Muzeum Wojska Polskiego do 3.09 bezpłatne
Po co ta defilada?
Takie defilady są potrzebne. Za naszą granicą toczy się wojna, trwa także walka informacyjna i w związku z tym często słyszymy o tym, jacy jesteśmy słabi i kogo to mamy się nie bać. Takie „pokazy siły” są więc nie tylko po to, żeby demonstrować siłę innym państwom, ale przede wszystkim swoim obywatelom.
Na warszawskiej defiladzie można było zobaczyć całe rodziny z dziećmi. W takich okolicznościach dzieci mają szansę zafascynować się armią, a dorośli uwierzyć w to, że nie jesteśmy chłopcem do bicia i w razie potrzeby z przekonaniem i nadzieją walczyć będziemy o naszą wolność. Morale w społeczeństwie odgrywają ogromną rolę. Dlatego też w interesie wrogów – patrz sytuacja na Ukrainie i ataki na ludność cywilną – jest to, żeby ludzie stracili nadzieję i byli sterroryzowani. Do tego nie można dopuścić.
Dlatego też, choć z boku wydaje się to bez sensu, tak ważny jest “pusty” przejazd czy przemarsz żołnierzy w pełnym słońcu i pokazanie naszej broni, samolotów czy pojazdów. Takie działania nie są pustym prężeniem się przed generalicją i politykami, ale podnoszeniem morale rodaków. Wtedy „męczarnia” żołnierzy w upale ma bardzo duży sens i nie jest czymś niepotrzebnym, jak niejednokrotnie twierdził Naval.
To najlepsza odpowiedź na całą krytykę, jaka spadła na defiladę. Wojsko pełni ważną rolę nie tylko na polu walki, ale także w motywowaniu i dawaniu nadziei w niespokojnych czasach.
OGLĄDAJ TAKŻE: