Nie wiadomo ile razy trzeba by było dopuścić się molestowania, aby w końcu pedofilem zostać. W domyśle: istnieje nieszkodliwa pedofilia, która zaburzeniem nie jest, o ile ktoś nie przejawia stałych zachowań, nie uzewnętrznia swoich uczuć lub nie odczuwa z ich powodu dyskomfortu, o co dość nietrudno. Taką rzeczywistość pragnie stworzyć w Polsce WHO. Wzywamy do akcji protestacyjnej!
Od terminów, które oswajają pedofilię, aż roi się w literaturze naukowej i popularnej („seksualnie wyrażana przyjaźń”, „międzypokoleniowa intymność” versus „tabu wieku” czy „moralna panika” – to tylko niektóre z nich). Narasta także ruch przeciwko stygmatyzowaniu pedofilów, a oni w tym czasie po cichutku sami lobbują na rzecz zmian w klasyfikacjach medycznych. Mamy dowody, sprawdźcie Państwo sami. Groźne zmiany w nowej klasyfikacji medycznej ICD- 11, która w listopadzie ma zacząć obowiązywać w Polsce, nie są więc przypadkiem i wymagają szybkiej reakcji. Prosimy Państwa o włączenie się w akcję wysyłania listów interwencyjnych do decydentów (info na końcu).
W cyklu kolejnych artykułów alarmujemy Państwa o niebezpiecznych zmianach w najnowszej wersji międzynarodowej klasyfikacji medycznej autorstwa WHO, czyli ICD-11. Jest to dokument, który jest właśnie na etapie wdrażania w naszym kraju (oficjalne tłumaczenie ma się ukazać w listopadzie 2023, trwają szkolenia). Obowiązuje on wszystkie placówki medyczne (zawiera kody chorób i przyczyn zgonów, sposoby opisu statystyk medycznych itp.). Słowem, zmiany w tego rodzaju źródłowym dokumencie są potem rozprowadzane przez cały system opieki zdrowotnej.
Po korespondencji z Ministerstwem Zdrowia alarmowaliśmy Państwa o próbie przemycenia przez ICD-11 ideologii gender, czyli np. wprowadzaniu definicji płci „odczuwanej”, wykreśleniach w dziale zaburzeń seksualnych oraz wprowadzaniu kategorii dystresu, czyli osobistego dyskomfortu, jako kryterium zdrowia czy choroby.
W poprzednim artykule „30 lat bez płci?! WHO dyktuje, Ministerstwo Zdrowia kwituje” wspominałam również o kwestii niebezpiecznego redefiniowania pedofilii. Informacja ta z jednej strony mogła Państwu umknąć, z drugiej – została przez niektórych odczytana jako zupełne usunięcie pedofilii z klasyfikacji. Dlatego postanowiliśmy przyjrzeć się sprawie nieco bliżej. Kwestia ta jest nieco bardziej złożona niż pogłoski o całkowitej normalizacji pedofilii, ale równie groźna.
Poprzez zmianę definicji pedofilii, zawężono ją i wykreowano obszar wręcz „bezpiecznej”, „nieszkodliwej” pedofilii (sformułowanie to nie pojawia się w ICD-11; określenie to nadałam samodzielnie, lecz jest ono logiczną konsekwencją zmiany owej definicji). Zmieniono także nazwę. W klasyfikacji nie istnieje już pedofilia, ale „zaburzenie pedofilne”. W domyśle – istnieje pedofilia, która zaburzeniem nie jest.
Jak stworzono obszar „bezpiecznej pedofilii”? Manipulacja definicją
„Diagnoza zaburzeń pedofilskich wymaga, aby te zachowania były przejawem trwałego, skupionego i intensywnego wzorca podniecenia seksualnego” – poucza nas ICD-11. Czyli tak od czasu do czasu można sobie pozwolić, hm… przepraszam, na „więcej”…? Definicja pedofilii wg ICD-11 kluczy i meandruje; siląc się na język profesjonalny, rozmywa ostre niegdyś granice i tworzy niejednoznaczne kryteria, narażając bezpieczeństwo dzieci.
Aby zdiagnozować wg WHO „zaburzenie pedofilne” dana osoba musi doświadczać takich uczuć i pożądania, uzewnętrzniać je w postaci zachowania albo, uwaga, czuć się nimi „zaniepokojona” (to ów dystres, czyli osobisty dyskomfort). Do tego muszą być to zachowania powtarzalne, a nie, cytuję ICD-11: być efektem „odurzenia lub okazji”.
Z tej definicji jednoznacznie wynika, że jeśli ktoś miał, przepraszam, „szansę” i ją wykorzystał (i tu nie wiadomo dokładnie, ile razy musiałoby się to stać, aby osiągnąć ów poziom „stałości zachowań”) – to pedofilem nie jest. Nie jest nim także, jeśli doświadcza tego typu pożądania, ale jest mu z tym dobrze i nie przeszkadza mu to. Również „zachowania przejściowe”, które pojawiają się „impulsywnie lub oportunistycznie” – pedofilią wg WHO nie są. Co więcej, cały ten opis zrelatywizowano kulturowo, czyli oślizgły przyszywany wujek może się powołać na fakt, że w jego rodzinie takie to a takie zachowania akurat uchodzą.
CZYTAJ TAKŻE: [NASZ NEWS] 30 lat bez płci? WHO dyktuje, a Ministerstwo Zdrowia kwituje
Pomiędzy „seksualnie wyrażaną przyjaźnią” i „moralną paniką”. Oswajanie krok po kroku
Osoby, które choć trochę miały do czynienia z tematyką pedofilii, wiedzą, że efekt wypierania krzywdy dziecka, a nawet posługiwanie się argumentami jego dobra i przyjemności, są w grupie sprawców częste. Nawet w oficjalnych publikacjach można spotkać sformułowania typu „seksualnie wyrażana przyjaźń”, „międzypokoleniowa intymność”, „tabu wieku”. Mówi się także o „moralnej panice” czy „micie traumy” u molestowanych dzieci. Ukuto tu nawet, na platformie naukowej, pojęcie „fałszywej pamięci” u molestowanych dzieci.
Mogłabym napisać kilka osobnych artykułów na temat tego, jak w świecie samej nauki od dawna, krok po kroku, „oswaja się” pedofilię. Na przykład praca „Męska intymność międzypokoleniowa. Perspektywa historyczna, socjo-psychologiczna i prawna” ukazała się jako książka oraz w ramach rozpoznawalnego magazynu naukowego Journal of Homosexuality (Vol.20, nr 1-2, 1990). Wpadki z pedofilią zaliczyło i Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne i – osobno – Psychiatryczne.
Okładka książki wprowadzająca pojęcie „męskiej międzypokoleniowej intymności”, która ukazała się także jako artykuł w ramach czasopisma naukowego „Journal of Homosexuality”, źródło: Routlege
Pedofilny marsz przez instytucje
„John Kennedy (La.) i senator Marco Rubio (Fla.) zażądali odpowiedzi od administracji Bidena w sprawie niedawnego sponsorowania przez Organizację Narodów Zjednoczonych (ONZ) raportu, w którym stwierdza się, że nieletnie dzieci mogą wyrazić zgodę na seks z dorosłymi” – czytaliśmy na stronie pierwszego z senatorów 24 kwietnia br. Chodzi dokładnie o cytat: „zachowanie seksualne z udziałem osób poniżej przepisów krajowych ws. minimalnego wieku, w którym można wyrazić zgodę na seks, może w rzeczywistości nastąpić za obopólną zgodą, jeśli nie jest to zgodne z prawem”. WHO jest częścią ONZ i tworzy ICD-11. Zmiany w ICD-11 w stosunku do ICD-10 nie są więc wypadkiem przy pracy, ale zwieńczeniem pewnego trendu. Przyłóżmy ucho z innej strony. Głośno było także o aferach związanych z molestowaniem seksualnym przy zaangażowaniu oficjalnych przedstawicieli WHO i ONZ, jak Peter Dalglish czy Temo Waqanivalu oraz o aferze w Kongo.
Sześć osób ze stowarzyszenia B4U-ACT (na rzecz „edukowania” nt. pedofilii), które „odczuwają pociąg do osób nieletnich”, zorganizowało zaś w 2010 roku konferencję tematyczną, gdzie doszło do spotkania ze specjalistami opracowującymi klasyfikację zaburzeń seksualnych w DSM (diagnostycznym i statystycznym podręczniku zaburzeń psychicznych) w Amerykańskim Towarzystwie Psychiatrycznym. Lobbowano za tym, aby kryteria diagnostyczne były „dokładne” i „poparte naukowo”, ale rozmywano kryterium wieku i opowiadano się za „dystresem”. Oczekiwano używania słowa „pacjent” zamiast „sprawca” czy „oprawca”.
B4U-ACT zawiadamia na swojej stronie o konferencji ws. klasyfikacji pedofilii w DSM (diagnostycznym i statystycznym podręczniku zaburzeń psychicznych), źródło strony: https://www.b4uact.org/b4u-act-conference-call-with-dsm-5-officials/
CZYTAJ TAKŻE: Likwidacja płci w WHO. Jak wybrnie Ministerstwo Zdrowia?
Pedofilia w klasyfikacjach – po nitce do kłębka
Amerykańska klasyfikacja DSM, opracowywana przez Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne, jest uznawana za tą, która przeciera szlaki. Już w 1994 roku w DSM-IV wprowadzono kryterium dystresu, a więc osobistego dyskomfortu względem zaburzeń seksualnych, tzw. parafilii, do których zalicza się pedofilia. Czyżby do takich spotkań jak z B4U-ACT dochodziło już wcześniej? Tego nie wiemy, ale publikacji naukowych oswajających pedofilię można wymienić sporo.
W obecnej wersji DSM-V pedofilia wymaga spełnienia m.in. kryterium sześciu miesięcy utrwalenia, ale kryterium dystresu wciąż istnieje: „opisane potrzeby seksualne powodują istotne kliniczne cierpienie i poważne trudności w relacjach międzyludzkich” (302.2). Czyli… jeśli ktoś nie cierpi z powodu pedofilii, to problemu nie ma?! Bingo! Oto mamy pierwowzór dla zmian w międzynarodowej klasyfikacji ICD-11. O wzajemnym przenikaniu się tych klasyfikacji mówią zresztą oficjalne źródła. DSM obowiązuje nie tylko w USA, w niektórych krajach jest uznawana zwyczajowo, Polska przystąpiła do ICD.
W ICD-10, klasyfikacji, która obowiązywała wcześniej przez 30 lat, pedofilia była po prostu: „Preferencją seksualną wobec dzieci, chłopców, dziewcząt lub obu, zwykle w wieku przed lub we wczesnym okresie dojrzewania” (oznaczenie F 65.4), którą stwierdzano, jeśli tego typu zachowania występowały powyżej 6-ciu miesięcy. Istniała więc przynajmniej jednoznaczność kryterium.
Dyskryminacja pedofilii?! Czy jesteś „pedofilofobem”?
“Najmocniejszym czynnikiem przewidującym społeczny dystans wobec osób z pedofilią są reakcje emocjonalne wobec osób z tej grupy (złość, a na przeciwnym biegunie litość) oraz polityczne nastawienie prawicowego autorytaryzmu. Wyniki badania mocno wskazują, że osoby z pedofilią są grupą stygmatyzowaną, która podlega ryzyku zajadłej dyskryminacji” – piszą autorzy badań „Stigmatization of People with Pedophilia: Two Comparative Surveys” („Stygmatyzacja osób z pedofilią: dwa badania porównawcze”), które ukazały się w dobrze rozpoznawalnym w świecie nauki czasopiśmie naukowym „Archives of Sexual Behavior” w 2014 roku. „Jak społeczeństwo obchodzi się z pedofilami, którzy nikogo nie krzywdzą?” – zapytuje z kolei portal The Cut.
„Podobnie jako komuniści i homoseksualiści w latach 50-tych, kochający chłopców są tak bardzo stygmatyzowani, że trudno jest znaleźć obrońców ich swobód obywatelskich, są pozostawiani sami sobie i zdani na swoją seksualną orientację” – narzeka Gayle Rubin w artykule „Thinking Sex: Notes for a Radical Theory of the Politics of Sexuality” („Myśląc o seksie: zapiski nt radykalnej teorii polityki seksualnej”) w książce w książce: „The Lesbian and Gay Studies Reader” z 1993 roku.
CZYTAJ TAKŻE: “Ustawa Kamilka” a pedofilia. Czy nowe przepisy zatrzymają następców Krzysztofa S.?
Nie bądź bierny! Trwa AKCJA PISANIA LISTÓW interwencyjnych!
Dlatego nie dziwmy się radykalnym zmianom w ICD-11. To konsekwencja wielu wcześniejszych zabiegów i tylko wierzchołek góry lodowej. Dlatego nie dopuśćmy, aby te zgubne, groźne zapisy: próba zbagatelizowania, „oswojenia” pedofilii, wprowadzenie gender i opisywanie transseksualizmu w kategorii „zdrowia seksualnego” zaczęły obowiązywać w Polsce. Instytut „Ona i On” przygotował wzory pism do decydentów, które dostępne są TUTAJ. Prosi także pilnie o wsparcie finansowe ws. przeglądu naukowego do opracowania polskiej wersji standardów pomocy profesjonalnej dzieciom i młodzieży z zaburzeniami płci, ale oczywiście nie w wersji afirmowania gender, lecz zdrowego rozsądku i nauki. Nr konta Instytutu „Ona i On”: 49 1540 1287 2001 0000 0664 0001 (dostępny także na stronie z pismami protestacyjnymi tutaj).
OGLĄDAJ TAKŻE: