“Idźmy po siłę do Mickiewicza!” – mawiał niegdyś socjalista i patriota w jednej osobie: Stefan Żeromski, autor “Syzyfowych prac”, w których opisywał własne doświadczenia z rosyjskiej szkoły, której celem było wynarodowienie Polaków. Pozbawienie ich narodowej i kulturowej tożsamości tak, aby uczynić z nich lojalnych obywateli imperium. Posłusznych wobec władzy i praw, które przyjdzie jej do głowy ustanowić. Autor “Przedwiośnia” rozumiał, że dzieła polskiego romantyzmu, które nasz wieszcz narodowy najlepiej symbolizuje, mimo upływu czasu nadal mogą nas inspirować i podtrzymywać w nas wiarę w sens patriotyzmu i wolę utrzymania naszej wspólnoty.
Dzisiaj być może ten powrót do Mickiewicza jest znowu bardzo potrzebny, bo to, co dzieje się wokół nas, zaczyna miejscami przypominać sytuację, którą wielu z nas zna tylko z historii. Czasy duchowego zniewolenia, gdy sąsiedzi Polski narzucali nam swoje porządki i swoje ideologie, niszcząc przy tym narodową kulturę i nasz tradycyjny styl życia. Niezależnie czy chodziło o zaborców, czy o komunistyczny reżim PRL z rosyjskiego nadania, zawsze władza prowadziła swój “kulturkampf”. Celem była nasza katolicka tradycja duchowa, intelektualna i obyczajowa.
Dziś nie ulega wątpliwości, że znowu tracimy nasz kod kulturowy, czyli coś, co czyni z nas historycznie ukształtowaną wspólnotę ludzi. Co sprawia, że nie nie jesteśmy bezwolnym stadem konsumentów, zarządzanym przez biurokratów i oligarchów. Wskutek duchowej kolonizacji przez uczelnie i media oraz presji politycznej, którą wywierają na Polsce organizacje międzynarodowe i niektóre państwa, mamy już widoczny kryzys tożsamości na poziomie nie tylko kultury, polityki i nauki, ale także w sferze tradycji i obyczaju rodzinnego, domowego.
CZYTAJ TAKŻE: Chrzest Polski, czyli powrót do źródła
Marksizm i konsumpcjonizm – sojusznicy w kulturowym zubażaniu
Święta Bożego Narodzenia są przykładem ulegania powyższej tendencji. Od dawna już obserwujemy, jak bardzo zmienia się obyczaj świętowania jednego z najważniejszych świąt w naszej europejskiej cywilizacji. Wyjazdy w góry lub do ciepłych krajów nie są już niczym nadzwyczajnym, a rezygnacja z wigilijnych zjazdów rodzinnych na rzecz kameralnej wigilii we własnym domu oraz łączenia z rodziną przez internet stała się coraz popularniejsza. Są wreszcie i tacy „nowocześni” Polacy, którzy świadomie odrzucają rytuał obchodzenia Wigilii Bożego Narodzenia jako święta katolickiego i traktują ten czas jako dni wolne od pracy.
Innym problemem jest natomiast to, że my, którzy Wigilię i święta Bożego Narodzenia obchodzimy, także odchodzimy od ich duchowej istoty i religijnego przesłania na rzecz kulinarnych bachanaliów, festiwalu prezentów i zalegania przed ekranami. No dobrze, ale gdzie w tym wszystkim jest, przywołany wcześniej, Adam Mickiewicz? Odpowiedź brzmi: w książce Barbary Wachowicz “Wigilie Polskie. Adam Mickiewicz”.
W publikacji tej tradycja polskiego Bożego Narodzenia jest ukazana w formie najbardziej klasycznej oraz w kontekście naszej historii i literatury. Podstawową oś narracji stanowią opowieści o kolejnych Wigiliach poety, który w XIX wieku stał się wieszczem narodowym i człowiekiem o statusie nieomal proroka. Barwna panorama tamtego czasu uzupełniana przez autorkę fragmentami utworów literackich z epoki pozwala nam zajrzeć do świata, gdzie polska wigilia była czymś więcej niż tylko okazją do biesiadowania i wypoczynku. Przy tej okazji poznajemy historię polskich kolęd, obyczajów wigilijnych, dzieje choinki itd.
Przede wszystkim jednak poznajemy wspomnienia o wigiliach Adama Mickiewicza – od dnia narodzin w 1798 r. po kres jego życia. Przeżywamy z autorem “Pana Tadeusza” pamiętne imieniny – urodziny w gronie wileńskich przyjaciół, najsławniejszą “Wigilię Konrada”, opisaną w III części „Dziadów”, Wigilię na wygnaniu w Rosji, na emigracji w Rzymie, ostatnią pasterkę w Ojczyźnie – na Ziemi Wielkopolskiej i tułacze wigilie paryskie pełne blasków i cieni.
Ta panorama XIX-wiecznych obyczajów uświadamia nam z całą mocą, jak dalece ateistyczny reżim PRL-u niszczył nasze tradycje także w tej dziedzinie. A także jak modernizacja naszego życia utrwala jeszcze bardziej stan kulturowego zubożenia. Opisywane przez autorkę własne wspomnienia dodatkowo obrazują ten proces zmiany gdzie nawet naturalne rytuały jak misterium łamania opłatkiem ze zwierzętami; z pszczołami włącznie, odchodzą w zapomnienie.
CZYTAJ TAKŻE: Boże Narodzenie – łódź ratunkowa
Wieczór, który otwiera drzwi dla wszystkich
“Ogród był cichy i śnieżny pod wygwieżdżonym niebem, kiedy szliśmy ku pasiece, podzielić się opłatkiem z pszczołami i zwierzętami, jak to pokazywał słoneczny biedaczyna z Asyżu – święty Franciszek: «w czasie świąt serca nasze zwracają się do młodszej, bezmownej naszej braci». A przecież to on pierwszy odtworzył betlejemską Noc Narodzenia w postaci stajenki i to on wedle tradycji jest autorem pierwszej, czyli najstarszej kolędy Altessimo Omnipotente Bon Signore – Najwyższy, Dobry i Wszechpotężny Panie, «dusza niech nasza śpiewa ci jak ptaszę i dzięki czyni, żeś nam siostry nasze gwiazdy zapalił, co błękitną nocą wokoło srebrnego księżyca migocą»”.
Barbara Wachowicz wspomina również: „przy stole wigilijnym mego dzieciństwa stało zawsze jedno puste krzesło poświęcone pamięci tych, którzy odeszli; wspomnieniu tych, którzy daleko i zawsze matczyna dłoń najpierw przy tym samotnym nakryciu kładła biały opłatek z wizerunkiem Świętej Rodziny”. Boże Narodzenie jako symbol rodzinnej wspólnoty od zawsze było okazją do rodzinnych zjazdów, gdy na miejsce wigilijnej wieczerzy zjeżdżali krewni, pokonując często długie dystanse, aby tylko uczynić zadość świętej tradycji.
Autorka cytuje kapłana i poetę, ks. Janusza Pasierba, który, pisząc o Bożym Narodzeniu, podkreślał, że “jego sens objawia się przez to, cośmy przeżyli. Wspomnienia z dzieciństwa, choinka, jakiś zapach, jakaś kolęda, którą znali tylko nasi rodzice, a której dzisiaj nikt już nie śpiewa. Jednym z najpiękniejszych darów miłości jest obecność. W czasie tych świąt chcemy być z tymi, których kochamy”. Tak rzeczywiście dawniej bywało i tak być powinno, choć niestety nie zawsze tak czynimy.
A przecież, jak wspominał dziadek autorki: „wigilia pochodzi od łacińskiego słowa vigilare – “czuwać”, bo chrześcijanie zawsze przed wielkim świętem czuwali i się modlili”. Wigilijny wieczór otwierał drzwi wszystkich domostw dla wszystkich – przyjaciół i nieprzyjaciół. Wybaczano sobie winy, dzieląc się opłatkiem. “Jesteśmy jedynym krajem, gdzie ów „dar ofiarny”(oblatum), „chleb Boży” dzielony dłońmi, łączy ludzi w noc wigilijną”.
Wieczerza wigilijna sama w sobie była także symbolem, bo składała się z potraw rytualnych, a nie była tylko zbiorem smakołyków które lubimy. Poza tym była niejako wstępem do kolejnej części misterium czyli wspólnego śpiewania polskich kolęd. Pieśni które były i pozostają inną formą modlitwy którą kierujemy ku Temu, którego pamiątkę narodzenia obchodzimy. Historia polskich kolęd niesie sobie historię Polaków i naszej narodowej kultury. Bogactwo tego repertuaru zwykle pozostaje nierozpoznane bo dzisiaj znamy ledwie kilka kolęd ale dawniej bywało inaczej.
CZYTAJ TAKŻE: 25 grudnia świętujemy Boże Narodzenie, ale spór o datę narodzin Jezusa trwa od wieków
Słowa najczystsze i najsłodsze
Autorka, sięgając po stosowne cytaty, zwraca uwagę, że urodzony w Wigilię Bożego Narodzenia znawca polskich tradycji, Adam Mickiewicz, mówił do studentów College de France: “Nie wiem, czy jaki inny kraj może pochlubić się zbiorem podobnym do tego, który posiada Polska (…). Mówię o zbiorze kantyczek obejmującym pieśni kościelne (…), pieśni o Bożym Narodzeniu. Uczucia w nich wypowiedziane, uczucia macierzyńskie i gorliwej czci dla Najświętszej Panny i dla Boskiego dzieciątka są tak delikatne i święte, że trudno by znaleźć w jakiejkolwiek innej poezji wyrażenia tak czyste, o takiej słodyczy i delikatności. Autorowie ich niewiadomi. Zapewne byli to zakonnicy i bakałarze. Tradycja wszelako głosi, że później do tego zbioru i sławni poeci dorzucili garść pieśni”.
Nie mylił się nasz wielki poeta, bowiem teksty kolęd pisywał ten, o którym pisał Ignacy Chrzanowski: “nikt przed Mickiewiczem nie umiał tak jak Kochanowski wyrazić różnorodnych uczuć duszy ludzkiej, radości i smutku, pogody ducha i zniechęcenia do ludzi i świata, ufnej nadziei w Bogu i rozpaczy. Wierzył całym sercem w Boga i nie tylko w jego istnienie, wszechmoc i wszechmądrość, ale i w jego interwencję w sprawach ludzkich, w jego wszechdobroć, sprawiedliwość i miłosierdzie oraz, co za tym idzie, skuteczność modlitwy”.
Inny przykład przywołany przez Barbarę Wachowicz to autor jednej z najpopularniejszych kolęd od ponad 200 lat, napisanej na melodię poloneza: “Bóg się rodzi, moc truchleje, Pan Niebiosów obnażony”. Wyszła spod pióra starszego kolegi Mickiewicza, dziś zapomnianego, a jednocześnie nadal popularnego, autora pieśni, które Polacy śpiewają od końca XVIII w., czyli “Kiedy ranne wstają zorze” oraz “Wszystkie nasze dzienne sprawy przyjm litośnie Boże prawy”.
Pisarz i poeta Franciszek Karpiński te małe arcydziełka pisał w Białymstoku pod koniec XVIII wieku. Jego kolęda kończy niemal każdą pasterkę w Polsce, gdy „Bóg się rodzi”, a „ moc truchleje”. Ciekawe jest to, że Karpiński sam przyznał w pamiętnikach: “do kościoła nie kwapiłem się, ale widzę Cię Boże Mój na słońcu wschodzącym siedzącego i oglądającego światy niepoliczone”. Wspominając o nim, Mickiewicz miał powiedzieć, że “wszystko u niego jest narodowe, polskie”.
CZYTAJ TAKŻE: Przeżyjmy to jeszcze raz! Relacja z wyjątkowego koncertu kolęd Rodziny Pospieszalskich!
Mickiewicz, Słowacki i Wigilia ponad podziałami
Jedną z owych opisywanych przez Barbarę Wachowicz emigracyjnych Wigilii spędzał Mickiewicz w Rzymie (w 1828 r.). Opis tego wieczoru znajdujemy w pamiętnikach jednego z uczestników: “Wigilia była wesoła bardzo. Uczta po polsku. Stół był nakryty na sianie, nad nim, w środku, kręciła się gwiazdka z opłatków. Od dwóch zup: grzybowej i migdałowej aż do śliżyków, grochu i pszenicy z sytą żadnej z obrzędowych potraw nie zabrakło. Adam jadł wszystko i wznosił się nad wszystkim”. Pszenica z sytą, czyli miodem to sławna kucja vel kutia, a śliżyki to pyszne drożdżowe ciasteczka, tak maleńkie, że można je było wsypywać do makowej masy i wszystko jeść łyżeczką z filiżanki.
“Potem przyszedł czas na kolędowanie, w którym prym wiódł Mickiewicz, jako że znał najlepiej słowa wszystkich śpiewanych kolęd. A potem w deszczu i błocie ruszyli na pasterkę do Santa Maria Maggiore. Tam zbierał się cały wytworny Rzym, bowiem kościół ten chronił cenny skarb – relikwie. Cząsteczkę ze żłóbka betlejemskiej stajenki, w który Madonna ułożyła Dzieciątko Jezus”. Kilkanaście lat później Juliusz Słowacki, który wiódł z Mickiewiczem istotny spór ideowy i artystyczny, zanotował po wspólnej z nim Wigilii: “wziął mnie za serce i tego wieczoru byliśmy jak bracia”.
Bez nich Polska nie byłaby Polską
Książka Barbary Wachowicz “Wigilie Polskie”, tak jak i inne jej publikacje, stanowi znakomitą lekturę dla każdego, kto chce poznać bliżej ważne i wartościowe fenomeny naszej kultury oraz postacie autorów. bez których Polska nie byłaby Polską. Autorka odeszła już do lepszego świata, ale zostawiła nam książki warte czytania.
W pamięci czytelników Wachowicz pozostanie jako „Mistrzyni mowy polskiej”, a także kobieta obdarzona tytułem “Minister patriotyzmu”. Jej książki z niezwykłym wdziękiem opisują dziedzictwo polskiej kultury, a jednocześnie pozostają znakomitym przykładem popularyzacji naszej rodzimej historii. Chodzi między innymi o jej styl i konwencję prawdziwej opowieści lub wręcz gawędy w miejsce uczonych rozpraw historyków.
Co nie mniej ważne, czytając książki Barbary Wachowicz obcujemy z najszlachetniejszą formą polskiego języka literackiego, który dzisiaj stopniowo znika nawet z polskiej szkoły. Zdaniem niektórych krytyków styl jej opowieści bywa nazbyt egzaltowany. Lecz są to wrażenia subiektywne. Co dla jednych jest egzaltacją, dla innych będzie chwalebnym przykładem wrażliwości duszy i talentu literackiego.
Autorka “Wigilii Polskich” była też nagradzana “za niestrudzone, pełne żarliwości żarliwości i entuzjazmu propagowanie kultury chrześcijańskiej, patriotyzmu, i pięknej polszczyzny, postaw honoru, prawości, zwłaszcza wśród młodego pokolenia Polaków”, jak czytamy w uzasadnieniu jury nagrody Totus Konferencji Episkopatu Polski.
Przyznając jej swoją nagrodę, harcerze z kolei napisali w laudacji: “to dzięki niej zstępują z piedestału bohaterowie narodowi i najwięksi twórcy literatury, aby stać się nam naprawdę bliskimi”. Nie bez znaczenia pozostaje także i to, że Barbara Wachowicz została wybrana do grona “Great Woman of the 21st Century” przez American Biographical Institute na wniosek kobiet-żołnierzy Armii Krajowej.
Talent Wachowicz doceniają i doceniali jej czytelnicy, pisząc niezliczone listy z podziękowaniami. Wśród nich znalazł się taki oto zapis: “Wybieram Mickiewicza, bo po prostu lubię przebywać z intelektualistami” – Tadzio Sumikowski, lat 11, Warszawa.
Przeczytaj. Podaj dalej.
OGLĄDAJ TAKŻE: