Czasami jest tak, że kiedy chcemy opisać daną osobę, nie wiemy od czego zacząć, bo tak dużo ma ona zasług. Zdecydowanie można te słowa odnieść do zmarłego dzisiaj nad ranem ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego, który odszedł do domu Ojca po ciężkiej chorobie w wieku 67 lat.
Ks. Tadeusz był człowiekiem wszechstronnym, działającym na różnych polach. Na każdym z nich odważnie, bezkompromisowo i do samego końca. To imponowało i dawało inspirację wielu osobom i środowiskom. Dlatego nie ma się co dziwić, że jego śmierć spowodowała powszechny smutek i żal.
Osobiście znałem ks. Tadeusza zaledwie od kilku lat, a przecież są tacy, którzy utrzymywali z nim relację od dekad. Oni mieliby do powiedzenia znacznie więcej. Mam jednak mnóstwo wspomnień związanych z tym niezłomnym kapłanem.
Po pierwsze, zapamiętam go jako kapelana i nieformalnego lidera Kresowian, a także wytrwałego wojownika o prawdę, pamięć i godny pochówek ofiar ukraińskiego ludobójstwa. W tej kwestii wielokrotnie współpracowaliśmy, np. przy wielu wywiadach, pisaniu książki, organizacji społecznych obchodów ku czci ofiar ludobójstwa czy staraniach o wybudowanie pomnika na Powązkach Wojskowych. Ks. Tadeusz nie wahał się mówić wprost, że realne pojednanie i dobre relacje między narodami muszą być oparte na prawdzie. W jasny sposób, bez ogródek, przypominał politykom ich zaniedbania. Zawsze czynił to jednak z miłością bliźniego i szacunkiem. Zwykł powtarzać hasło rodzin kresowych: „Nie o zemstę, lecz o prawdę i pamięć wołają ofiary ludobójstwa”.
Po drugie, ks. Tadeusz okazywał swój niezłomny patriotyzm już w pierwszych latach kapłaństwa. Wówczas za głoszenie prawdy i związki z „Solidarnością” był prześladowany, inwigilowany i dwukrotnie pobity przez funkcjonariuszy Służb Bezpieczeństwa. Jego antykomunizm nie zakończył się wraz z upadkiem PRL. Przez kolejne dekady III RP apelował o lustrację w Kościele katolickim, czym wielokrotnie naraził się „wilkom w owczej skórze”, które znalazły się wśród wpływowych duchownych.
Po trzecie, nawiązując jeszcze do poprzedniego punktu, Ks. Tadeusz był gorącym orędownikiem oczyszczenia Kościoła z tych duchownych, którzy dopuścili się przestępstw seksualnych, a także orędownikiem walki z szeroko pojętą „lawendową mafią”. W ten sposób pokazał, w jaki sposób można walczyć z nadużyciami i jednocześnie nie mieć nic wspólnego z wrogością wobec Kościoła. Wręcz przeciwnie, jego działania były motywowane miłością wobec Owczarni Chrystusowej. Co może być szczególnie istotne z punktu widzenia portalu Afirmacja.info, ks. Tadeusz był też orędownikiem walki o ochronę życia, rodziny i tradycyjnych wartości.
Po czwarte, coś dla sympatyków liturgii. Ks. Tadeusz był opiekunem i duszpasterzem Ormian w Polsce, sprawował msze święte w tym obrządku. Okazywał dumę z ormiańskiego pochodzenia i jednocześnie przywiązanie do tradycji i kultury polskiej. Apelował o pamięć o ofiarach ludobójstwa Ormian.
Po piąte wreszcie, ks. Tadeusz był przyjacielem i opiekunem osób z niepełnosprawnościami. Jako współzałożyciel i prezes Fundacji im. Brata Alberta poświęcał im wiele czasu i uwagi. Upominał się o ich prawa i godność. Zawsze stawał po stronie słabszych i skrzywdzonych.
To tylko część moich wspomnień. Ks. Isakowicz-Zaleski pozostaje w moim sercu również jako mój serdeczny Przyjaciel, na którego radę i pomoc mogłem liczyć w wielu sytuacjach. Walczył o sprawy poważne, ale nie brakowało mu poczucia humoru i dystansu do siebie.
Więcej wspomnień o ks. Tadeuszu pozostawiłem w wideoblogu na kanale Afirmacja TV. Zapraszam do obejrzenia.
CZYTAJ TAKŻE: [NASZ WYWIAD] Seria homoskandali w diecezji sosnowieckiej. Ks. Isakowicz-Zaleski stanowczo o bezczynności biskupa