Konserwatywny Gepetto uczący Pinokia modlitwy i fachu w ręku. I uroczy psotnik, który wchodzi na destrukcyjną drogę odkrywania nie zawsze jasnych stron świata. „Pinokio” w choreografii i reżyserii Anny Hop w Teatrze Wielkim Operze Narodowej dzieli publiczność na taką, która baletu nie widziała i taką, która jest nim zachwycona.
Armia artystów pracujących na efekt
Pełny skład Polskiego Baletu Narodowego, czyli około siedemdziesięciu tancerzy i pełny skład Orkiestry Teatru Wielkiego Opery Narodowej, czyli blisko stu muzyków. Do tego osoby z obsługi technicznej i szerokie zaplecze teatru. Można powiedzieć, że nad każdym przedstawieniem pracuje kilkaset osób. Czy to wystarczy, by zachwycić dzieci „wychowane” na jaskrawych, dynamicznie mrugających ekranach smartfonów? W tym przypadku chyba tak.
Taniec czytelniejszy od słów
„Pinokio” – opowieść Carla Collodiego napisana pod koniec XIX wieku – jest powieścią niełatwą i niebanalną. Choreograf Anna Hop mówi nawet, że jest powieścią filozoficzną. Wcielający się w Gepetta koryfej Łukasz Tużnik podkreśla, że to powieść mająca przecież duży ładunek emocjonalny smutku. Gepetto nie umie porozumieć się z Pinokiem, podopieczny bardzo go rani, mamy tu też sugestywnie zbudowany wątek śmierci i rozpaczy. Ale przecież interpretacja baletowa to nie interpretacja literacka. Choć Anna Hop z zespołem udowodniła, że gestem, ruchem i tańcem można czasem powiedzieć więcej niż słowami. Tylko taneczna maestria na najwyższym poziomie jest w stanie to udowodnić. Tu można mówić o sukcesie.
Meandry dojrzewania
W Pinokia na różnych etapach jego rozwoju wciela się trzech tancerzy. Obserwujemy, jak chłopiec, zafascynowany światem, ludźmi i zwierzętami, stara się podążyć za życiem, coraz bardziej porzucając swoje drewniane, nieczułe, ciało. Ciekawość świata pcha go jednak w niebezpieczne rewiry, a destrukcyjne otoczenie zaczyna imponować. W tej historii przejrzy się niejedna rodzina, która wybierze się do Teatru Wielkiego w Warszawie. I niejedna rodzina będzie kibicować dojrzewającemu chłopcu, by jak najszybciej wrócił na drogę miłości i dobra. Choć to słowa „z innej bajki”, to jednak motto „zło dobrem zwyciężaj” sprawdza się i w tej, pięknej opowieści.
CZYTAJ TAKŻE: Ratunku, mój nastolatek się buntuje!
OGLĄDAJ TAKŻE: