Red. Pospieszalski: “Uwaga nadchodzi nowa idea olimpijska”

Wystartowała właśnie Olimpiada w Paryżu, jak często słyszymy – wielkie święto sportu, szlachetnej rywalizacji, braterstwa i pokoju. To oczywiście hasła, tyle piękne co nieprawdziwe.

Sport nie jest odizolowany od normalnego świata polityki. Tu się spotykają wielki biznes, interesy polityczne państw, wpływy potężnych ponadnarodowych lobbies i organizacji, i uwaga, powiem coś strasznego – także uczucia narodowe…

O samej ceremonii otwarcia, realizacyjnie imponującej, choć obrzydliwie zideologizowanej, napiszę osobno. Tu chcę zwrócić uwagę na inne aspekty igrzysk, a właściwie zadać kilka fundamentalnych pytań.

Czy w globalistycznym świecie ta impreza nie jest jakimś plemiennym anachronizmem? Przecież rywalizują tam reprezentacje narodowe, a to utwierdza partykularne, narodowe tożsamości. Jak to się ma do budowania nowej Unii Europejskiej jako jednego superpaństwa? Przecież dokument o reformie UE, zakładający zmianę traktatów, odnosi się wprost do idei Spinellego, który projektował likwidację państw narodowych.

Czy utrwalanie narodowych emocji nie pozostaje w sprzeczności z globalistyczną ideą nowego światowego porządku, z jedną globalną etyką i uniwersalną religią?

Olimpiada, wydarzenie o takim zasięgu, jest imprezą na wskroś upolitycznioną. Przywódcy często wykorzystują igrzyska do wzmacniania pozycji międzynarodowej kraju lub wychodzenia z jakiegoś wizerunkowego problemu. Stąd pojawiają się też bojkoty, zakaz występów reprezentacji narodowych – z czym teraz mamy do czynienia w przypadku sportowców z Federacji Rosyjskiej i Białorusi. Wystarczy przywołać wydźwięk olimpiady w Berlinie w 1936 roku, podporządkowanej promocji siły III Rzeszy, czy letnie Igrzyska Olimpijskie w Moskwie w 1980 roku, z gestem Kozakiewicza, lub Igrzyska Olimpijskie w Pekinie w 2008 roku. Natomiast od daty olimpiady zimowej w Soczi w 2014 r., gdzie Putin celebrował spotkanie z przywódcą Chińskiej Republiki Ludowej, uzależniony był termin ataku na Ukrainę i zajęcie Krymu.

Najgłośniejszą tragedią był atak terrorystyczny ugrupowania Czarny Wrzesień w 1972 r. w Monachium, w którym zamordowano 11 sportowców i trenerów izraelskich.

W tym roku ogromne napięcia towarzyszą właśnie startom sportowców z Izraela, do ochrony których oddelegowano jeden tysiąc policjantów.

Polityczne kontrowersje towarzyszą też decyzji władz olimpijskich – by na jednym z odcinków znicz niósł jeden z najwybitniejszych sportowców, Ukrainiec Sergiej Bubka, oskarżany przez swoich rodaków o kolaborację z Rosjanami. Podobno kierowana przez niego firma współpracuje z Rosją, a tym samym wspiera trwającą od lutego 2022 roku inwazję.

Olimpiada jako wydarzenie transmitowane na cały świat staje się też okazją do wszelkich manifestacji i, jak niestety uczy doświadczenie sprzed 52 lat, jest narażone na działania wszelkiej maści szaleńców i terrorystów. Stąd stolicę Francji patrolować będzie 30 tysięcy policjantów i żandarmów. W najważniejszych momentach ochrona będzie jeszcze bardziej wzmocniona do 45 tysięcy funkcjonariuszy. W mieście dodatkowo stacjonować będzie 10 tysięcy żołnierzy sił antyterrorystycznych i 21 tysięcy prywatnych agentów ochrony. Olimpiada jest globalnym wydarzeniem, zatem jak w soczewce odbijają się tu też wszelkie patologie i dramaty współczesnego świata.

Ideologiczny reżim klimatyczny sprawia, że w wiosce olimpijskiej, ze względu na ograniczania śladu węglowego, nie będzie klimatyzacji. Inny przykład – żeńska reprezentacja piłkarska Kanady została przyłapana na szpiegowaniu dronami swojej konkurencji. Obrończynie tytułu mistrzowskiego chciały w ten sposób poznać taktykę drużyny przeciwnej, ale sprawa wyszła na jaw, wybuchła afera, w konsekwencji troje przedstawicieli reprezentacji Kanady musiało opuścić wioskę olimpijską. Przykładów ilustrujących, w jaki sposób igrzyska olimpijskie rezonują szaleństwami współczesnego świata, można by mnożyć, ale wrócę do fundamentalnego pytania zadanego na początku.

Czy w postmodernistycznym świecie Olimpiada nie jest jakimś plemiennym anachronizmem?

Przecież przez rywalizację reprezentacji narodowych igrzyska stają się pożywką dla pielęgnowania narodowych tożsamości. Są odrębne barwy narodowe, są hymny, koszulki, okrzyki, a to wszystko wzmacnia uczucia patriotyczne.

Nowoczesny patriotyzm w wizji globalnego inkluzyjnego świata być może jest jeszcze tolerowany, ale powinien ograniczyć się do dbałości o środowisko naturalne, sprzątanie po psie, segregację śmieci lub w czasie pandemii do noszenia maseczki i poddania się narodowej akcji szczepień.

W innych przypadkach trzeba być bardzo ostrożnym.

Dlaczego? No właśnie dlatego, że niewłaściwy patriotyzm generuje tak straszne wydarzenia, jak ostatnia oprawa kibiców Legii podczas rozgrywek naszej Ekstraklasy. W trakcie meczu z Zagłębiem, na trybunach, na słynnej „Żylecie” pojawił się wielki napis „Refugees welcome” i ogromna wizualizacja, tzw. sektorówka, rozpięta od dachu trybun aż do ziemi. Przedstawiała ona dwóch młodych chłopaków i stojącą między nimi ładną blondynkę. Jeden z chłopaków miał kij baseballowy, młodzian po prawej trzymał młotek, natomiast dziewczyna, z medalikiem na szyi, miała w rękach, na tacy, świńską głowę. Uzupełnieniem inscenizacji był śpiew na trybunach: „Cała Polska śpiewa z nami: wyp****** z uchodźcami!”

Zachowanie kibiców Legii dowodzi, jak bardzo patriotyzm jest podejrzany. Od takich ekscesów już tylko krok do szukania wroga, do izolacjonizmu, wreszcie do nacjonalizmu, a w końcu do szowinizmu. Szowinizm to przecież inna odmiana rasizmu, a dalej jest faszyzm i w konsekwencji kominy krematoriów.

Ponadto patriotyzm nijak się ma do powszechnego braterstwa.

Kibicujemy naszym, a więc rywalizujemy z innymi. Swoim życzymy sukcesu, innym, żeby przegrali.

Na podium są tylko trzy miejsca i one mają swoją hierarchię.

Bo zwycięzca, czyli złoty medalista, może być jeden, inni mogą wywalczyć w najlepszym przypadku srebro i brąz. Pozostali w ogóle nie staną na podium.

Jest w tym jakiś groźny wirus dyskryminacji i wykluczenia.

Jak wiemy od ideologów nowej lewicy, podział na lepszych i gorszych tworzy hierarchię, a hierarchia zakłada dominację lepszych i niższą pozycję tych, którzy osiągają słabsze sportowe rezultaty.

Dominacja już z założenia jest podszyta przemocą. A wiem, że nową światową religią jest walka z przemocą i obowiązek przeciwdziałania przemocy.

W inkluzywnym świecie nie może być miejsca na przemoc, także symboliczną. Jeden dostaje medal, inny figę z makiem. Jest mu przykro, kibicom jest przykro. To rodzi nierówność i jest formą dyskryminacji.

Czy da się coś z tym zrobić? W Niemczech już to pojmują. W szkołach podstawowych wprowadzono zakaz biegania na czas, żeby dzieciom, które nie będą pierwsze, nie było przykro.

Szlachetna decyzja Niemców o zupełnie nowym postrzeganiu sportu, tak by dzieci nie doznawały zbędnego stresu związanego z porażką, może być wskazówką dla organizatorów kolejnej olimpiady. Rezygnacja na szkolnych zawodach z mierzenia czasu w biegach i punktacji odległości w skokach i rzutach jest realizacją postulatu równości i niedyskryminacji. Odchodząc od stygmatyzującego mechanizmu i podziału na wygranych i przegranych sprawiamy, że wszyscy będą szczęśliwi. Historia tej zmiany to efekt obywatelskiego projektu, zapoczątkowanego przez matkę jednego z uczniów. Była ona rozgoryczona po tym, jak jej syn bardzo przeżył dalekie miejsce w szkolnych zawodach. Jak czytamy na Onet Sport – to ogromny i niepotrzebny stres, który rujnuje równowagę emocjonalną mojego dziecka. Syn wrócił z zawodów zapłakany, bo dostał jedynie dyplom za udział, a nie za osiągnięcia sportowe. Zgłosiłam petycję, żeby zakończyć mierzenie czasu i odległości w zawodach dla dzieci – napisała kobieta z Konstancji. Sprawę podchwyciły różne środowiska psychologów i zwolenników edukacji włączającej, i powstał projekt, który sprawił, że w imię bezstresowego wychowania od teraz w Niemczech nie będzie stresującej rywalizacji – czyli pomiarów czasu i odległości w zawodach szkolnych u dzieci.

Na tym właśnie polega eksperyment edukacji włączającej, który forsowany jest w polskich szkołach i wg zapowiedzi będzie obowiązywał w europejskim obszarze edukacyjnym. Podobną decyzję zapowiada szefowa MEiN Barbara Nowacka. W wywiadzie dla Radia Zet powiedziała, że absolutnie trzeba zadbać, to dobry sport dla dzieci. Taki, żeby nie stygmatyzował, nie sprawdzał za bardzo tego, czy ktoś jest szybszy, ale zachęcał do aktywności.

Jeżeli także te idee podchwycą organizatorzy Olimpiady, bo jak widać na ceremonii otwarcia, wszelkie najbardziej bluźniercze szaleństwa nowej ideologii znajdują uznanie organizatorów, to być może to ostatnia olimpiada z rywalizacją narodowych drużyn. A więc kibicujmy i cieszmy się sukcesami Polaków, bo kto wie, co nas czeka w przyszłości.

Felieton w obszerniejszej wersji video ukazał się na Pch24.pl

OGLĄDAJ TAKŻE:

CZYTAJ TAKŻE: