Pytanie o to jakiej prawicy potrzeba Polsce powraca po 1989 roku dość regularnie. Szczególnie wtedy, gdy ugrupowania reprezentujące tę postawę, czy też styl polityczny, znajdą się w mniej lub bardziej głębokiej defensywie. Dziś tego rodzaju sytuacja bez wątpienia nastąpiła. Prawica choć arytmetycznie wybory jesienią 2023 roku wygrała, to jednak poniosła klęskę.
Niezauważona klęska
Do obecnych warunków w jakich znalazła się polityka prawicowa należy nie tylko niezdolność, pomimo zwycięstwa, do stworzenia rządu. To także niesprzyjające okoliczności w polityce międzynarodowej na Zachodzie. Nie można lekceważyć oczywistego faktu, że idee skrajnej lewicy zostały w ostatnich dekadach zaabsorbowane przez liberalne centrum. To one wyznaczają kierunki polityki europejskiej. To one wywierają bezpośrednią presję na każde działanie idące od centrum w prawo.
Problem z jakim mierzymy się na prawicy po dziewięciu miesiącach rządów w Polsce radykalnej centrolewicowej koalicji jest taki, że prawica nie wyciągnęła żadnych wniosków z sytuacji w jakiej się znalazła. Trudno znaleźć jakiekolwiek symptomy dyskusji i choćby intelektualnego rozliczenia porażki politycznej w środowiskach bliskich PiS, Konfederacji czy PSL. Tak, PSL też przegrał, ale chyba jeszcze tego nie zauważył.
Prawo i Sprawiedliwość zachowuje się, jak gdyby nie utraciło pozycji hegemona i już zaraz miało wrócić do władzy. Konfederacja pomimo dynamicznego kryzysu państwa postępuje niczym partykularny rokosz. Pozbawiony zmysłu zainteresowania losem Rzeczpospolitej, jedynie ukierunkowany na przyszłą, bardzo mglistą perspektywę samodzielnej władzy. Zaś PSL, jako partia klasowa i pragmatyczna, jednak o zachowawczym elektoracie, tkwi w samym środku obozu zniszczenia narodowego pod przewodnictwem Donalda Tuska i coraz bardziej traci poparcie.
Bez odbioru
Wielkie zwycięstwo Donalda Tuska polega właśnie na tym, że zdołał przekonać ugrupowania prawicowe nie tylko, że nie muszą, ale wręcz że nie powinny ze sobą rozmawiać. Znakomicie wykorzystał potencjał prawicowych polityków do długoletniego pamiętania urazów i różnicowania się na tle drugorzędnych kwestii. Niewątpliwie skutecznie wykorzystał także ambicje poszczególnych liderów.
Różnice pomiędzy partiami prawicowymi oczywiście istnieją i w pewnych obszarach są nawet znaczne. Jednak w dalszym ciągu większość polskich wyborców stanowią ludzie, o poglądach, które można przypisać do programów rozmaicie zdefiniowanej prawicy. Strategiczna porażka prawicowych partii wynika ze słabości ich liderów, którzy zaplątali się politycznej taktyce.
Konfederacja przeciwko liberalnemu autorytaryzmowi
Czy jednak jest możliwe, by znaleźć strategiczny wspólny punkt oparcia dla trzech partii mających potencjał zwołać prawicowy elektorat? Dziś niewątpliwie takim punktem powinno po prostu być przekonanie o konieczności powstrzymania destrukcji państwa i jego przekształcania w liberalny autorytaryzmu.
Autorytaryzm ten polega na coraz śmielszym omijaniu przez rząd struktur samego państwa reprezentowanych przez konstytucję, urzędy, ustawy czy sądy. W sprawach egzystencjalnie najwyższej wagi, czyli w obszarze ochrony życia, wolności osobistej i wolności słowa dyspozycje wydawane są choćby za pomocą uchwał czy wytycznych pozbawionych nie tylko konstytucyjnej, ale nawet ustawowej podstawy prawnej.
Jednak konfederacja przeciwko liberalnemu autorytaryzmowi będzie mogła zacząć się zawiązywać, jeśli partie prawicowe zaczną ze sobą rozmawiać i wezmą za wspólną perspektywę dobro Polski. Na razie każda z nich jest skupiona na własnych interesie i każda – z tego zresztą powodu – traci różne swoje potencjały.
- Czytaj także: Rząd koalicji życia? To możliwe!
Powrót do zasad
Gotowość do wzajemnej rozmowy na rzecz powstrzymania destrukcji Polski, to jednak tylko punkt wyjścia, który – jak można sądzić – znajduje się we wspólnym potencjale Prawa i Sprawiedliwości, Konfederacji i PSL. Bez porzucenia opryskliwego języka, prób zakulisowego ogrania pozostałych ugrupowań i ich zdominowania nie da się iść dalej.
Odrzucenie liberalnej polityki walki na rzecz polityki bardziej racjonalnej, powinno być podstawą politycznego porozumienia na prawicy. Na dziś tylko porozumienie prawicowych partii może powstrzymać proces eskalowania polskiej demokracji w stronę permanentnej wojny rokoszy.
Wojna ta, dzień po dniu niszcząc strukturę prawną państwa, przekształca je upadłe państwo rozrywane przez przez zwalczających się pretendentów do tyranii. To właśnie tyranie rządzą nie odwołując się do prawa, ale do własnych dekretów, zarządzeń i wytycznych wspartych jedynie groźbą użycia aparatu przemocy.
Potrzebne jest zatrzymanie jakobińskiej demokracji, odejście od formuły prawa “tak jak my je rozumiemy” i jej nihilizmu. W tym wypadku rola Konfederacji i PSL byłaby nie do przecenienia. Politycy tych partii musieliby przekonać liderów PiS, że nie tylko jakobinizm Donalda Tuska jest zły, ale to samo dotyczy jakobinizmu Jarosława Kaczyńskiego.
Niepodległość i suwerenność
Odzyskanie, przynajmniej na elementarnym poziomie, wewnętrznej suwerenności jest jednym z istotnych celów w drodze do polskiej wolności politycznej. Zintegrowanie państwa i narodu jest niezbędne do tego, by prowadzić politykę wewnętrzną, ale i na arenie międzynarodowej. Do tego potrzebne jest jednak zrównoważenie woli przez rozum. Potencjał do realizacji takiego przekształcenia polityki istnieje tylko po prawej stronie.
Za tego rodzaju integracją powinno pójść wykształcenie zdolności do wychodzenia z plemiennych odruchów, które opierają się w znacznej mierze żądzy niszczenia tego stworzyli polityczni przeciwnicy. Bez oglądania się czy za ich działaniem nie stały słuszne racje, które powinny być brane pod uwagę.
W sprawach międzynarodowych wykształcenie zintegrowanego rdzenia państwa, dysponującego nie tylko siłą, też ale własnym ratio, jest czymś niezbędnym. W czekającym Polskę procesie wychodzenia z politycznego klientelizmu i imitacjonizmu nie poradzimy sobie bez niezależnego od nacisków ośrodka decyzyjnego. Klientelizm stał się polskim sposobem działania, jako państwa przynajmniej od 1945 roku. Klientelizm wobec sowietów, wobec Stanów Zjednoczonych czy wobec Niemiec. To długa i zła tradycja, ktoś wreszcie musi z nią zerwać.
Postawa klientelistyczna, tak bardzo ukształtowała mentalność naszego narodu, że bardzo często jako społeczeństwo nie potrafimy odróżnić krytyki czy zajęcia własnej odmiennej pozycji od zerwania relacji sojuszniczych. Obawiamy się, że ogłoszenie – w tej czy innej sprawie – naszego własnego stanowiska, zakończy się politycznym odrzuceniem.
Mówiąc nowoczesnym językiem, staliśmy się dziedzicami mentalności postkolonialnej o rozczłonkowanej tożsamości, mentalności pozbawionej centrum. Takie też jest nasze państwo.
Bez usystematyzowania działania państwa nie będziemy potrafili poradzić sobie nawałem problemów jakie czekają Polskę w najbliższych dekadach. Nie da się uniknąć decyzji dotyczących spraw bezpieczeństwa państwowego, migracji, geopolityki czy demografii. Dotyczy to także pozycji naszego kraju wewnątrz wspólnoty europejskiej, postulatów imperialnej centralizacji Europy dokonywanej pod hasłem federalizacji czy nowego ładu ekologicznego i ekonomicznego. Dobre – nawet jeśli nie optymalne – decyzje nie będą mogły być podjęte bez wewnętrznej wolności polskiej polityki.
Obserwując styl rządzenia Donalda Tuska i jego akolitów widać, że tylko w prawicowej koalicji – a nie hegemonii jednej partii – możemy upatrywać pewnych nadziei dla naszego kraju. Niezbędna byłaby tu również dobra praca nowego prezydenta.
Część wspólna
Słusznie jednak wielu zwraca uwagę, że różnice programowe, a także różnice w stylu politycznego myślenia pomiędzy Prawem i Sprawiedliwości, Konfederacją a PSL są znaczne. Czy jednak muszą one stać się przeszkodą nie do przekroczenia w procesie tworzenia koalicji i wspólnego rządu?
Oczywiście, że nie. Wobec dzisiejszego chaosu prawicowe partie i ich hipotetyczna koalicja powinny stanąć przede wszystkim przy konstytucji Rzeczypospolitej i dorobku legislacyjnym państwa polskiego.
Nie chodzi tu zresztą tylko o jej techniczne aspekty, których łamanie lub naciąganie rozgrzewa polityczne spory. Konstytucja oraz bardzo bogate już orzecznictwo Trybunału Konstytucyjnego ma nam do zaproponowania znacznie więcej. Obowiązująca Konstytucja, tak często w przeszłości krytykowana przez prawicę ma swoje zalety.
Napisana w znacznej mierze przez stronnictwa liberalne i postkomunistów, ale pod presją nieuniknionego referendum okazała się z biegiem lat dokumentem wyważonym, możliwym do obrony przez szeroki front polityków prawicy, ale także wielu z centrum. Co więcej, akceptowanym szeroko przez społeczeństwo.
Jednoczesne konstytucyjne odwołania do dziedzictwa chrześcijańskiego oraz gwarancje praw i wolności obywatelskich są wyrazem formy politycznej, która dziś jest radykalnie podważana. Forma ta powinna być traktowana przez prawicę jako część wspólna polskiego świata odniesień.
Czy to znaczy, że Polska nie mogłaby mieć lepszej konstytucji? Oczywiście, że mogłaby mieć jednak teraz nie jest to po prostu możliwe.
Prawica odważna
Partie prawicowe w Polsce muszą także uporać się z innym problemem. Chodzi o pozbycie się nawyku uległość wobec lewicowych narracji, jak również skłonności do lekceważenia swoich wyborców.
Przykładów pierwszego problemu możemy w polityce europejskiej znaleźć bez liku. Przed kilkoma miesiącami, określana w liberalnych mediach mianem “skrajnej prawicy” partia Marine Le Pen poparła we Francji konstytucjonalizację prawa do zabójstwa prenatalnego.
Prawica, która uwiarygadnia antyludzkie elementy programu liberałów i lewicy przestaje być prawicą. Co więcej, staje się winną społecznego zgorszenia, ponieważ w praktyce przeciąga swój elektorat – pod hasłami prawicowej mobilizacji – na stronę rewolucji. Nie możemy zapominać, że polityka razem z mediami stanowią być może najsilniejsze czynniki formacyjne naszej epoki.
Analogiczny rozkład, być może nawet głębszy, dotknął konserwatystów brytyjskich, którzy stali się w ostatnich dekadach zupełnie jawnie i bezpośrednio częścią rewolucji w swoim kraju. Rewolucji obejmującej odrzucenie wielu elementarnych gwarancji jak prawo do życia, wolności wypowiedzi czy bezpieczeństwa.
Polskie błędy
Polska prawica, szczególnie ta rządząca przez ostatnie osiem lat, również popełniła wiele błędów. Weźmy jeden bardzo konkretny przykład.
Dała sobie wmówić, że przegrała wybory parlamentarne kierując do Trybunału Konstytucyjnego sprawę ochrony przed zabiciem nienarodzonych dzieci chorych. Jednak prawda jest taka, że przegrała przez własną bierność.
Lewica i liberałowie zdołali przekonać wielu Polaków, że wyrok Trybunału Konstytucyjnego oznacza, że kobiety w ciąży w sytuacji zagrożenia życia nie będą ratowane. Stało się tak dlatego, że liderzy PiS nie chcieli utożsamić się z jedną z najważniejszych spraw w agendzie własnego elektoratu. Wyrok TK powinien być osłonięty szeroką akcją informacyjną, a także sformułowaniem wytycznych dla lekarzy. Powinny być przeprowadzone szkolenia, które zapobiegłby panice wśród medyków.
Jednak problem braku identyfikacji z własnymi wyboracji w kręgach PiS jest głębszy. Sprawą ochrony życia należało zająć się w pierwszej kolejności po wyborach 2015 roku. Zamiast demontować Trybunał Konstytucyjny. Zanim nastąpiła wielka mobilizacja wrogości i propagandy gotowej powtórzyć każde kłamstwo na temat działań prawicowego rządu. Zmarnowano jednak czas i siły na niszczenie instytucji.
Lekcja politycznej taktyki także jest do odrobienia.
Czterdzieści pięć lat RMP
Myśli te zanotowałem słuchając głosów osób, które spotkały się, by bez publicznej pompy porozmawiać o Polsce w kontekście prawie półwiecza deklaracji Ruchu Młodej Polski. Ten nielegalny polityczny manifest z 1979 r. był aktem historycznym. Mimo, że podpisany przez kilkudziesięciu dwudziestolatków okazał się początkiem odbudowy świadomej swej tożsamości i zadań ideowej, ale i roztropnościowej prawicy w Polsce.
W związku z głosami, które można usłyszeć w przestrzeni publicznej, mówiącymi, że tego rodzaju styl politycznego myślenia leży bezpański na politycznej agorze, warto było tej rozmowy wysłuchać i wrócić na moment do punktu wyjścia.
To prawda. Dało się też w czasie tego spotkania usłyszeć głosy, że RMP poniósł porażkę, ponieważ nie sformułował w swoim czasie samodzielnego i skutecznego programu politycznego. Można się z tym zgadzać lub nie. Jednak odważna i nonkonformistyczna formuła opublikowanej w 1979 roku deklaracji, wciąż powinna być jednym z punktów odniesienia w myśleniu o Polsce.
Tomasz Rowiński
Deklarację programową RMP 18 sierpnia 1979 podpisali j Aleksander Hall, Jacek Bartyzel, Marek Jurek, Arkadiusz Rybicki, Mirosław Rybicki, Bożena Rybicka, Magdalena Modzelewska, Jan Samsonowicz, Dariusz Kobzdej, Piotr Dyk, Andrzej Słomiński, Grzegorz Grzelak, Danuta Grzelak, Ireneusz Gust, Zofia Kruszyńska-Gust, Gabriela Turzyńska, Andrzej Jarmakowski, Zbigniew Dulkiewicz, Izabela Dulkiewicz, Piotr Bystrzanowski, Leszek Jankowski, Maciej Grzywaczewski, Piotr Mierecki, Krzysztof Nowak i Edward Maliszewski.