Wczoraj informowaliśmy o niezwykłym stanowisku niderlandzkiego parlamentu. Posłowie bez głosu sprzeciwu zagłosowali za zobowiązaniem swojego rządu do podjęcia wysiłków mających na celu ograniczenie prześladowania chrześcijan, które to zjawiska narasta w świecie..
Wydarzenie to rzeczywiście było warte uwagi. W sprawie ochrony chrześcijan głosowali wszyscy, także lewica i partie promuzułmańskie. Tymczasem w Polsce chrześcijanie wciąż doświadczają przemocy słownej ze strony lewicowych polityków. Gdy dwa lata temu podobne głosowanie miało miejsce w Parlamencie Europejskim część polskich europosłów opowiedziała się przeciwko. Byli to Janina Ochojska, Sylwia Spurek, Robert Biedroń, Łukasz Kohut i Leszek Miller.
Czy jednak naprawdę chcielibyśmy by Polska była jak Holandia? Z pewnością nie. Ten gest, warty odnotowania na poziomie narodowej solidarności – wniosek złożyli przedstawiciele niewielkiej partii protestanckiej – znaczy jednak niewiele dla samej Holandii. To kraj gdzie od lat panują nieludzkie prawa w zakresie zabójstwa prenatalnego czy eutanazji. Głos chrześcijan w tym kraju się nie liczy. Agenda cywilizacji chrześcijańskiej, czyli po prostu ludzkiej, jest nieobecna w mediach głównego nurtu. Głos bliski nam, katolikom reprezentują niewielkie partie ewangelickie. Tymczasem postkatolicka chadecja niczym szczególnym nie wyróżnia się na tle europejskiego krajobrazu.
Właśnie dlatego głosowanie w obronie chrześcijan było możliwe, ponieważ są oni w samej Holandii zmarginalizowani i nie odgrywają znaczącej roli politycznej, a tylko nieco większą społeczną. Gdyby, tak jak w Polsce, trwała w Holandii nieustępliwa walka o prawo zabijania dzieci nienarodzonych lub anihilację Kościoła, trudno byłby się spodziewać podobnego humanitaryzmu.
I szkoda, że to właśnie Holandia stała się rzecznikiem chrześcijan na świecie. Pamiętam, że za pierwszej kadencji prezydenta Andrzeja Dudy w jednym z tekstów sformułowałem pomysł, by prezydent do swojego programu politycznego wprowadził orędownictwo na rzecz ochrony życia i swobód chrześcijan na świecie. Chodziło o to by relacje z chrześcijanami na całym świecie stały się polską specjalnością. Moglibyśmy im realnie pomagać, ale związki ze społecznościami chrześcijańskimi na całym świecie stały by się też naszą soft power.
Warto zerknąć jak tego rodzaju relacje z wyznawcami islamu budują różne państwa arabskie. Niestety do niczego podobnego nie doszło, ale idea jest wciąż do podjęcia. Dopóki jesteśmy krajem nie odrzucającym wprost chrześcijańskiego dziedzictwa mielibyśmy w tej sprawie więcej wiarygodności niż Królestwo Niderlandów.