W Madrycie beatyfikowano dwunastu redemptorystów, którzy zginęli męczeńską śmiercią w Hiszpanii w 1936 roku. Męczennicy byli jednymi z wielu ofiar ówczesnej nienawiści władzy do wszystkiego i wszystkich związanych z Kościołem katolickim. Czy ich historia może nam coś powiedzieć o dzisiejszych czasach?
- W Madrycie beatyfikowano kolejne ofiary prześladowań religijnych z czasów wojny domowej. Duchowni nazywani byli faszystami
- Łącznie beatyfikowanych zostało już 2108 osób z tamtego czasu
- Hiszpańskie lewicowe władze krzywo patrzą na Kościół i religię; chcą m.in. usunąć krzyż upamiętniający poległych w wojnie domowej
- Nowe przepisy uchwalane przez tamtejsze władze zakazują m.in. odciągania kobiet od aborcji. Grozi za to od trzech do dwunastu miesięcy więzienia
- Nurty myślowe z czasów prześladowania religijnego podczas wojny domowej, niebezpiecznie pokrywają się z obecnym kierunkiem polityki w Hiszpanii będącym kontrą do wartości chrześcijańskich
Beatyfikowani zakonnicy zostali zamordowani za to, że byli kapłanami. Podczas szaleństwa rewolucji w 1936 roku i palenia w Hiszpanii kościołów oraz zakonów, na polecenie przełożonych zakonnicy szukali schronienia. I tak np. dwóch z nich spotkała na ulicy bojowników, którzy od razu zaatakowali ich okrzykiem „faszyści!”. Tamci spokojnie odpowiedzieli, że są kapłanami. Nie pomogło to jednak w niczym ponieważ jeszcze tego samego dnia zostali rozstrzelani. Podobnie z życiem pożegnała się dziesiątka błogosławionych męczenników. To nie pierwsza i zapewne nie ostatnia grupa zakonników, która została zabita za wiarę. Do tej pory łącznie beatyfikowano 2108 ofiar prześladowań religijnych w Hiszpanii.
Beatyfikacja ofiar prześladowań religijnych zawsze skłania do refleksji i to nie tylko tej związanej z życiem wiecznym czy wartościami, ale także tej dotyczącej obecnej sytuacji i kierunki w jakim podążają „prądy” myślowe na Zachodzie. Hiszpania jest tutaj dobrym przykładem ponieważ od lat rządzą w niej postępowe i lewicowe środowiska, które otwarcie głoszą równość i tolerancję, ale nie dla religii. Przynajmniej nie dla chrześcijaństwa i Kościoła.
Walka o krzyż w Hiszpanii
Wojna domowa w Hiszpanii w latach 1936-1939 pomiędzy Republikanami (ogólnie pojętej lewicy, w której skład wchodzili między innymi socjaliści, komuniści i anarchiści) a Frankistami (czyli przedstawicielami prawicy, którą reprezentowali konserwatyści, nacjonaliści, monarchiści i faszyści) pochłonęła według oficjalnych źródeł około pół miliona ofiar. Podczas tego konfliktu Republikanów wspierał na przykład ZSRR, natomiast Republikanom pomagały w walce między innymi hitlerowskie Niemcy. Ostatecznie w marcu 1939 roku w konflikcie zwyciężyli Frankiści, którzy swoją nazwę zawdzięczają dowódcy generałowi Franco. To właśnie on, w pierwszą rocznicę tego konfliktu, zadekretował budowę mauzoleum, które miało upamiętniać wszystkie ofiary wojny domowej. Budowa mauzoleum nazwanego Narodowym Pomnikiem Świętego Krzyża w Dolinie Poległych została zakończona w 1959 roku. Składa się on z podziemnej bazyliki wykutej w skale oraz największego krzyża na świecie mającego ponad 150 metrów długości. Naprzeciwko Doliny Poległych znajduje się także opactwo Benedyktynów. Obecne, socjalistyczne władze Hiszpanii podjęły decyzję o zburzeniu krzyża i usunięciu stamtąd zakonników.
Hiszpański rząd ogłosił 15 września 2020 roku projekt zmiany ustawy o pamięci historycznej, która będzie się odtąd nazywać „pamięcią demokratyczną”. Co to oznacza w praktyce? Lewicowy rząd zamierza „zdesakralizować” to miejsce w efekcie czego nie będzie tam miejsca dla Benedyktynów oraz największego na świecie krzyża. Wicepremier Hiszpanii Carmen Calvo z Hiszpańskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej powiedziała wprost, że „obecność benedyktynów w Dolinie Poległych jest nie do pogodzenia ze zmianą przeznaczenia tego miejsca”.
Katolicy solą w oku władz Hiszpanii
Hiszpański władzą jest nie po drodze z katolikami. Kościół w Hiszpanii zobowiązał się w ostatnich miesiącach do zwrotu 1000 nieruchomości. To efekt porozumienia hierarchów z władzami kraju. Chodzi o nieruchomości, które Kościół miał użytkować, nie będąc ich formalnymi właścicielami. Taka lista została sporządzona, jak mówił arcybiskup Barcelony, „po pogłębionych badaniach ws. rzeczywistego majątku Kościoła”. Zostały one zapoczątkowane, jak podaje KAI, „po oświadczeniu centrolewicowego gabinetu Sáncheza sprzed dwóch lat, że część zarejestrowanego przez instytucje kościelne majątku nie należy do Kościoła”.
Katolicy nie zgadzają się z polityką lewicowego rządu, który od lat wprowadza prawo dające kolejne przywileje środowiskom LGBT. Seksualizacja społeczeństwa i młodych ludzi jest tam na wysokim poziomie. To wszystko idzie w parze także z możliwością zabijania nienarodzonych dzieci. Sprzeciw dotyczący tego typu działaniom jest piętnowany. Przy okazji można usłyszeć także znane z 1936 roku przy okazji aresztowania dwóch męczenników, oskarżenia o faszyzm.
I tak, mimo groźby więzienia, w 20 miastach Hiszpanii pod koniec września, grupy katolików modliły się przed klinikami aborcyjnymi. Zgodnie z nowym prawem, każdy kto spróbuje wpłynąć na decyzję kobiety o przeprowadzeniu aborcji, jest zagrożony karą więzienia od trzech do dwunastu miesięcy.
Nauka beatyfikacji
Widać więc, że nurty myślowe, które pchały do zbrodni i prześladowań na tle religijnym w Hiszpanii, mają się tam całkiem dobrze i są w rozkwicie. Przy okazji beatyfikacji męczenników warto więc podjąć refleksję dokąd prowadzi ta droga?
Oczywiście nikt tam jeszcze jawnie nie zabija ludzi wierzących, jednak „niechęć” wobec cywilizacji chrześcijańskiej i Kościoła jest tam widoczna gołym okiem. Podobnie sprawa ma się także w innych miejscach świata, gdzie uchwalane są podobne prawa, a każdy kto się temu sprzeciwia, jest nazywany faszystą. Być może dzięki hiszpańskim męczennikom, świat spojrzy na ten proces w inny sposób i zareaguje, by nie przybywało już męczenników w naszych czasach.
Damian Zakrzewski