Kościelny rocznik statystyczny (“Annuarium Statisticum Ecclesiae in Polonia”) Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego z danymi za rok 2021, opublikowany 13 stycznia br., wywołał sporo emocji w mediach, ponieważ wynika z niego, że odsetek praktykujących katolików w Polsce spadł poniżej 30 proc. Niektórzy, nawet rozsądni analitycy zaczęli te dane komentować w takim oto duchu, że właśnie widzimy prawdziwe oblicze sekularyzacji w naszym kraju. Czy tak jest rzeczywiście?
Oczywiście było wiele głosów, które wykorzystały nowe dane do głoszenia postulatów agresywnie laicyzatorskich. Skoro praktykuje w katolickich świątyniach już mniej niż jedna trzecia Polaków, to należy radykalnie zerwać łączność państwa i Kościoła, ponieważ większość Polaków Kościoła nie potrzebuje. Przecież nikt rozsądny nie zamierza dalej wspierać tej organizacji produkującej opium dla mas jakim jest religia. W mediach społecznościowych pojawiło się wiele tego rodzaju opinii. Problem polega na tym, że dane, które znajdujemy w roczniku są niejednoznaczne i nie wszystkie statystyki wskazują na zmniejszenie zainteresowania życiem religijnym a Polsce. Oznacza to, że nawet jeśli ktoś nie praktykuje regularnie udziału we Mszy nie musi od razu być zwolennikiem wypchnięcia Kościoła na margines życia społecznego.
Zerknijmy jednak do jednego z tych bardziej wyważonych komentarzy. Marcin Kędzierski, który od kilku lat głosi upadek katolicyzmu z pozycji zrezygnowanego konserwatyzmu, umieścił w mediach społecznościowych taką krótką opinię:
“Prognozowałem, że po pandemii spadnie z prawie 37% poniżej 30%. W 2021 wyszło … 28,2%, czyli z kościołów zniknęlo 25% wiernych. Teraz widać już czarno na białym skalę sekularyzacji…”
– napisał współzałożyciel Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego.
Czy Marcin Kędzierski ma rację? Problem z komentarzem tego autora, ale także komentarzami innych zatroskanych publicystów jest taki, że ignorują zarówno metodologię kościelnych badań, okoliczności zgromadzenia danych, a także posługują się nimi wyrywkowo. Autorzy ci zdają się ulegać narracjom antykościelnych ideologów, którzy – co wcale nie dziwi – ignorują tę część informacja, które nie pasują do ich koncepcji. Zatem przypomnijmy, dane statystyczne, które Kościół zbiera podczas tylko jednej niedzieli w roku. Udział w niedzielnej Mszy św. – tej jednej konkretnej Mszy, podczas której przeprowadza się liczenie wiernych – nie jest i nie może być jedynym wyznacznikiem religijności i sekularyzacji. Rocznik podaje też inne dane, np. takie, że pomiędzy rokiem 2020 a rokiem 2021 nastąpił zauważalny wzrost przystępowania Polaków do sakramentów inicjacji chrześcijańskiej. Więcej było chrztów, więcej bierzmowań i więcej zawartych małżeństw.
Sekularyzacja w cieniu obostrzeń sanitarnych
Oczywiście, trzeba pamiętać, że rok 2020 to rok największych obostrzeń sanitarnych związanych z pandemią COVID-19. Zapewne przyjęcie części sakramentów było przełożone z roku 2020 i dało górkę w postaci wzrostów z roku 2021. Dziś to jednak tylko domysły. Coś więcej będzie można powiedzieć, gdy zobaczymy jak sytuacja zacznie się układać w kolejnych latach. Skoro jednak na inne sakramenty potrafimy patrzeć przez pryzmat szczególnej sytuacji pandemicznej i relatywizować dane na ich temat, dlaczego ta zdolność znika, gdy odnosimy się do liczb dotyczących niedzielnego uczestnictwa we Mszy św. w dniu, w którym dokonuje się liczenia wiernych.
W opinii Marcina Kędzierskiego podstawowym błędem jest założenie, że dane z roku 2021 dotyczą już okresu “po pandemii”. Tak wcale nie jest i można informację na ten temat znaleźć w publikacji ISKK. I tak czytamy najpierw w przypisie na stronie 23, że “w 2020 r. ze względu na pandemię COVID-19 badanie praktyk niedzielnych Polaków nie odbyło się”, a potem w innym przypisie na tej samej stronie, że “w 2021 r. odbyło się badanie praktyk niedzielnych, jednak w dniu 26.09.2021 r. – czyli w dniu na który zaplanowano badanie, obowiązywały dyrektywy i obostrzenia rządowe związane z pandemią COVID-19: wierni mogli zajmować połowę wszystkich miejsc w świątyniach (limit nie dotyczył osób w pełni zaszczepionych) oraz funkcjonował obowiązek zakrywania ust i nosa.”.
Nagły spadek, czy kontynuacja trendu?
W ten właśnie sposób otrzymaliśmy dane według, których partycypacja katolików w niedzielnej Mszy św. osiągnęła zaledwie 28,3 procenta. Przypomnijmy, że w roku 2020 danych nie zebrano, a w roku 2019 poziom uczestnictwa w dniu obliczeń wyniósł 36,9 proc. Owszem tendencja spadkowa trwa, ponieważ w roku 2011 wiernych w kościołach było 40 proc. a w roku 1990 50 proc. Po drodze da się zauważyć różne wahnięcia, ale spadek w długim okresie jest zauważalny. Czy jednak mamy do czynienia obecnie z tąpnięciem czy jedynie kontynuacją trendu nikt rzetelnie nie może powiedzieć. A już szczególnie nie można głosić na podstawie jednego niepewnego wskaźnika, że “teraz widać już czarno na białym skalę sekularyzacji…”.
Gdybyśmy mieli przyjmować dane dotyczące uczestnictwa w Mszy, jako jedyny wyznacznik sekularyzacji, to jej pełzające postępowanie “czarno na białym” widać od lat. O wnioski dotyczące oddziaływania pandemii będzie można się pokusić dopiero, gdy opublikowane zostaną roczniki z danymi za latach 2022 i 2023, a może i następne. Czy pozostaniemy poniżej 30 proc. uczestnictwa, czy ilość udzielonych sakramentów inicjacji chrześcijańskiej spadnie? To są ciekawe pytania, znacznie ciekawsze od szybkich odpowiedzi jakich dziś próbuje się już udzielać. Jeśli chodzi o Marcina Kędzierskiego, to trudno mi pojąć, dlaczego tak solidny komentator życia publicznego opublikował tak niedoważony głos.