Jan Paweł II stopniowo poznawał problem pedofilii w Kościele, a mówiąc ściśle wykorzystywania seksualnego małoletnich przez duchownych. Na przestrzeni kilkunastu lat bardzo wiele się nauczył. A decyzje jakie podjął, okazują się po dziś kluczowymi dla oczyszczenia Kościoła z tych przestępstw. Był też pierwszym w historii papieżem, który wydał zdecydowaną i systemową walkę temu zjawisku.
Prehistoria, dawny Kościół wobec pedofilii
Problem pedofilii w Kościele nie pojawił się dopiero w XX wieku. Pierwszym znanym dokumentem kościelnym, który zajął się tą kwestią, jest kanon 71 synodu dyscyplinarnego w hiszpańskiej Elwirze z początku IV wieku, który gwałcicielom dzieci odmawiał Komunii świętej nawet w godzinę śmierci.
Surowa ocena współżycia seksualnego z dziećmi, jaką zawsze wydawał Kościół, znalazła swe odbicie w Kodeksie Prawa Kanonicznego z 1917 roku. Kanon 2359 stanowił, że duchowny, który popełnił przestępstwo przeciwko szóstemu przykazaniu („Nie cudzołóż”) z osobą małoletnią poniżej szesnastego roku życia powinien być zawieszony w sprawowaniu czynności kapłańskich (suspensa a divinis), pozbawiony urzędów, beneficjów, godności i obowiązków kościelnych, a „w najpoważniejszych przypadkach” wydalony ze stanu duchownego.
„Crimen sollicitationis”
Od 1922 roku obowiązywała w Kościele skierowana do biskupów instrukcja „Crimen sollicitationis” (Przestępstwo nagabywania), dotycząca karania solicytacji, czyli składania propozycji seksualnych penitentom przez spowiedników. Jej przepisy rozszerzono także na zachowania homoseksualne oraz przypadki pedofilii i zoofilii.
Ten dokument Kongregacji Świętego Oficjum (poprzedniczki Kongregacji Nauki Wiary) szczegółowo omawiał całą procedurę: od doniesienia o przestępstwie do ordynariusza miejsca, poprzez wstępne dochodzenie, postawienie obwinionego w stan oskarżenia, przydzielenie mu obrońcy, przesłuchanie oskarżonego przed sądem kościelnym („dbając, by nie została ujawniona tożsamość oskarżających i donosicieli oraz – aby nie została ujawniona tajemnica spowiedzi, czyli wyznania penitenta”), wydanie wyroku („na podstawie akt, wszelkich dokumentów dostarczonych przez obrońcę i promotora sprawiedliwości [odpowiednik prokuratora – KAI]”, od którego „oskarżony lub promotor sprawiedliwości mają prawo odwołać się do Najwyższego Trybunału Świętego Oficjum”), wreszcie – wymierzenie kary.
Winny mógł być „suspendowany [zawieszony – KAI] od odprawiania Mszy, wysłuchiwania spowiedzi lub ogłoszony niezdolnym do jej wysłuchiwania, pozbawiony beneficjów, godności, prawa głosu i głosowania w ciałach kolegialnych Kościoła, a w cięższych przypadkach przeniesiony do stanu świeckiego”. Na wyrok wpływała „liczba pokrzywdzonych, ich wiek i stan”. Przeniesienie do stanu świeckiego następowało, „gdy stało się niewątpliwe, że oskarżony nie rokuje nadziei na poprawę”. Nakładano również dodatkowe kary mające charakter pokutny (ćwiczenia duchowe, nakaz lub zakaz osiedlania się w określonym miejscu, zaś recydywiści mieli być poddani specjalnemu nadzorowi). Ordynariusz miał też „obowiązek natychmiastowego poinformowania Świętego Oficjum o doniesieniu o solicytacji”, a następnie o wyniku procesu – jeśli oskarżony był zakonnikiem, również jego przełożonego generalnego. Instrukcja podkreślała, że jeśli skazany ksiądz „ma przenieść się w nowe miejsce pobytu, należy ostrzec ordynariusza tego miejsca wraz z powiadomieniem go o ewentualnym suspendowaniu”.
Instrukcja zobowiązywała osoby zaangażowane w proces do zachowania go w tajemnicy, której naruszenie pociągało za sobą automatyczne zaciągnięcie ekskomuniki (nie spadała ona jednak na ofiarę ani na zeznających świadków). Nasuwało to myśl, że Stolica Apostolska narzuca tajemnicę, by zatuszować fakty. Tymczasem chciano w ten sposób chronić dobre imię zarówno samych ofiar, jak i oskarżonych, którzy nie zawsze okazywali się winnymi zarzucanych im czynów. Chodziło też o to, by strony i świadkowie mogli składać swoje zeznania bez obaw, że szczegóły delikatnej natury wyciekną na zewnątrz. Wbrew rozpowszechnionemu przekonaniu instrukcja nie zawierała również zakazu donoszenia o przestępstwie władzom cywilnym. W praktyce jednak powoływano się na nią, aby tego nie czynić.
Taki stan prawny utrzymywał się w Kościele do czasów pontyfikatu Jana Pawła II.
Zmiany w prawie kościelnym
Kiedy w 1978 roku Jan Paweł II został papieżem nie znano jeszcze skali problemu wykorzystywania seksualnego małoletnich przez duchownych. Panowało przekonanie, że są to odizolowane przypadki, z którymi powinni sobie radzić lokalni biskupi. A szersze informacje na ten temat zaczęły docierać do Stolicy Apostolskiej dopiero w drugiej połowie lat 80-tych.
Kiedy więc w 1983 roku Jan Paweł II ogłosił nowy Kodeks Prawa Kanonicznego, przygotowywany od czasów soboru, skala problemu nie była jeszcze rozpoznana, a świadomość przestępstw pedofilii w Kościele była znikoma. Podkreślano natomiast potrzebę decentralizacji Kościoła i przekazywania wielu kompetencji ze Stolicy Apostolskiej do diecezji. Dlatego w kanonie 1395 znalazł się bardziej ogólny – w stosunku do kodeksu z 1917 roku – zapis mówiący, że duchowny, który wykroczył przeciwko szóstemu przykazaniu Dekalogu z osobą małoletnią poniżej lat szesnastu, „powinien być ukarany sprawiedliwymi karami, nie wyłączając w razie potrzeby wydalenia ze stanu duchownego”. Nie było tam natomiast szczegółowego wyliczenia możliwych kar, decyzję w ich sprawie pozostawiono ocenie biskupa, który na szczeblu lokalnym miał się zajmować sprawą.
Podobnie w odniesieniu do osób konsekrowanych kanon 695 postanawiał, że zakonnik powinien być w przypadku popełnienia takiego przestępstwa wydalony ze swego instytutu życia konsekrowanego, chyba że jego „przełożony uważa, iż wydalenie nie jest bezwzględnie konieczne”. Te same zasady zastosowano wobec członków stowarzyszeń życia apostolskiego (kanon 746).
Krytycy nowych zapisów podkreślali, że pedofilia nie została tu zaliczona do szczególnie poważnych przestępstw, lecz umieszczono ją wśród „przestępstw przeciw specjalnym obowiązkom”. W praktyce umożliwiało to łagodniejsze niż dotychczas karanie sprawców przestępstw seksualnych wobec małoletnich w Kościele.
Pierwsze kroki
Gdy świadomość problemu zaczęła wzrastać, Jan Paweł II rozpoczął wprowadzanie zmian, dających podstawę prawną do działania. Pierwszym, i – jak się w praktyce okazało – mało skutecznym krokiem był artykuł 52 konstytucji apostolskiej „Pastor bonus” z 1988 roku, reformującej Kurię Rzymską. Papież przekazał Kongregacji Nauki Wiary rozpatrywanie i karanie zgłoszonych do niej „poważniejszych wykroczeń” przeciwko moralności. Zabrakło tam jednak ich wyliczenia (nie powiedziano wprost, że dotyczy to na przykład pedofilii duchownych), ani też nie nałożono na nikogo obowiązku ich zgłaszania do tej dykasterii. Jest to jednak zmiana wobec prawa przesuwająca część odpowiedzialności za sądzenie poważniejszych przestępstw z diecezji, w których miały miejsce, do Stolicy Apostolskiej.
Rok później Stolica Apostolska przystąpiła do oenzetowskiej Konwencji o Prawach Dziecka, która m.in. zobowiązuje do ochrony małoletnich przed wykorzystywaniem „w celach seksualnych” (artykuły 19 i 34).
W 1992 roku Jan Paweł II ogłosił Katechizm Kościoła Katolickiego. Pedofilii dotyczą cztery punkty: 2285, 2353, 2356 i 2389 i jest w nich nazwana zgorszeniem i deprawacją. W art. 2285 czytamy, że
„Zgorszenie nabiera szczególnego ciężaru ze względu na autorytet tych, którzy je powodują, lub słabość tych, którzy go doznają. Nasz Pan wypowiedział takie przekleństwo: Kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych… temu byłoby lepiej kamień młyński zawiesić u szyi i utopić go w głębi morza (Mt 18, 6). Zgorszenie jest szczególnie ciężkie, gdy szerzą je ci, którzy, z natury bądź z racji pełnionych funkcji, obowiązani są uczyć i wychowywać innych. Takie zgorszenie Jezus zarzuca uczonym w Piśmie i faryzeuszom, porównując ich do wilków przebranych za owce.”
Z kolei w artykule 2389 Katechizm przyznaje, że „nadużycia seksualne popełniane przez dorosłych na dzieciach lub młodzieży powierzonych ich opiece” są grzechem, będącym „jednocześnie gorszącym zamachem na integralność fizyczną i moralną młodych, którzy będą nosić jego piętno przez całe życie, oraz pogwałceniem odpowiedzialności wychowawczej”.
Można więc przyjąć – na podstawie decyzji papieża i ogłaszanych przez niego dokumentów – że już na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych Jan Paweł II zaczynał zdawać sobie sprawę z powagi problemu i dostrzegał potrzebę podjęcia szerzej zakrojonych działań mających na celu przeciwdziałanie przestępstwom seksualnym wobec małoletnich w Kościele i karanie ich sprawców. Ponadto, obok wymiaru moralnego i prawnokarnego, miał również świadomość niszczących skutków tych przestępstw w dorosłym życiu ofiar.
Stany Zjednoczone: indult z 1994 roku
Papież senior Benedykt XVI napisał w 2019 roku, że „Kwestia pedofilii stała się paląca dopiero w drugiej połowie lat osiemdziesiątych. Była wtedy już problemem publicznym w Stanach Zjednoczonych, więc biskupi szukali w Rzymie pomocy. A to dlatego, że prawo kościelne, tak jak zostało opracowane w nowym Kodeksie [Prawa Kanonicznego], nie wydawało się wystarczające do podjęcia niezbędnych działań. Rzym i rzymscy kanoniści początkowo zmagali się z tą sprawą; ich zdaniem, tymczasowe zawieszenie w posłudze kapłańskiej musiało być wystarczające dla dokonania oczyszczenia i wyjaśnienia”.
Papież Polak zajął się więc najpierw sytuacją w Stanach Zjednoczonych skąd docierało do Watykanu najwięcej sygnałów o przestępstwach seksualnych duchownych. W 1993 r. po serii spotkań z amerykańskimi biskupami w ramach ich okresowej wizyty „ad limina Apostolorum” Jan Paweł II wystosował do nich list. Zaznaczył w nim, że to sami biskupi mówili mu o problemie „zgorszenia najmłodszych” przez duchownych i o tym, „jak bardzo te grzechy duchownych wstrząsnęły wrażliwością moralną wielu i stały się okazją do grzechu dla innych”. „Jak surowe są słowa Chrystusa, kiedy mówi o takim zgorszeniu i jak wielkie musi być to zło, skoro «dla tego, który sieje zgorszenie, lepiej byłoby mieć wielki kamień młyński zawieszony na szyi i utonąć w głębinach morza»” – przypomniał papież. Podzielił troskę biskupów „o ofiary tak głęboko zranione przez te występki”. Ich sprawców wezwał do skruchy i nawrócenia. Jednocześnie zwrócił uwagę na potrzebę wymierzania im kanonicznych kar, które „pomagają zachować wyraźne rozróżnienie między dobrem a złem”, jak również „tworzą właściwą świadomość wagi popełnionego zła”, a także „wyrażają społeczną dezaprobatę wobec zła”. Podkreślił odpowiedzialność biskupów nie tylko za sprawców i ich niewinne ofiary, ale także za społeczeństwo zgorszone skandalem wywołanym przez niektórych duchownych.
Aby dostosować obowiązujące w całym Kościele normy do „szczególnej sytuacji, jaka zaistniała w Stanach Zjednoczonych”, utworzono komitet składający się z ekspertów Stolicy Apostolskiej oraz konferencji episkopatu USA. Efektem jego prac było wydanie w 1994 roku dla Kościoła w Stanach Zjednoczonych indultu [czyli zgody na odstąpienie od obowiązujących w Kościele przepisów prawa kanonicznego – KAI]. Jego celem było wprowadzenie większej ochrony dzieci i młodzieży poprzez uzgodnienie przepisów kościelnych z amerykańskim prawem cywilnym. W praktyce oznaczało to podniesienie wieku ochrony małoletnich z szesnastu do osiemnastu lat oraz wydłużenie okresu przedawnienia przestępstw seksualnych przeciwko małoletnim do dziesięciu lat, liczonych od ukończenia przez osobę pokrzywdzoną osiemnastego roku życia. Chodziło także o to, „by biskupi zgodnie z prawem kanonicznym przeprowadzali procesy karne i stosowali przewidziane przez prawo kary aż do wydalenia ze stanu duchownego włącznie. Zaniedbania w tym względzie były znane Janowi Pawłowi II” – przyznał w marcu 2020 roku w rozmowie z KAI kard. Stanisław Dziwisz, jego długoletni sekretarz.
Z kolei, jak ocenił w wywiadzie dla KAI koordynator Konferencji Episkopatu Polski ds. ochrony dzieci i młodzieży ks. Adam Żak SI, choć indult z 1994 roku postulował zasadę „zero tolerancji” wobec przestępstw seksualnego wykorzystywania małoletnich przez duchownych, to „niestety nie przyniósł spodziewanych owoców”. W Kościele w USA panowała bowiem zmowa milczenia na ten temat, na dodatek opłacana „coraz to większymi sumami odszkodowań negocjowanych po cichu z ofiarami”. „Problem bagatelizowano z różnych przyczyn, m.in. z powodu braku fachowej wiedzy nt. skutków wykorzystywania seksualnego dzieci. Sądzono, że aby problem rozwiązać, wystarczy terapia kapłana-sprawcy, połączona ze zmianą środowiska. Wielu biskupów, na czele z arcybiskupem Bostonu kard. Bernardem Law i jego poprzednikiem, uważało, że kierując księdza-sprawcę na terapię i przenosząc go po cichu w inne miejsce – ratowali jego kapłaństwo.
Należy przyznać, że wówczas w Kościele w USA to nie ofiary przestępstw były na pierwszym miejscu tylko wizerunek instytucji oraz dobro księdza-sprawcy. Jeden z biskupów amerykańskich, gdy fala ujawnień w 2002 roku ruszyła, wyznał publicznie, że biskupi zapomnieli o tym, że osoby poszkodowane należały do owczarni, którą im Pan powierzył”.
Irlandia: indult z 1996 roku
W 1996 roku Jan Paweł II wydał kolejny indult dla Kościoła w Irlandii, gdzie również od końca lat osiemdziesiątych zaczęły wychodzić na jaw przypadki przestępstw seksualnych duchownych. Indult papieski, podobnie jak ten dla Stanów Zjednoczonych, podnosił wiek ochrony osób małoletnich z 16 do 18 lat i wydłużał okres przedawnienia przestępstw wykorzystania seksualnego małoletnich do 10 lat od ukończenia 18. roku życia przez osobę skrzywdzoną tym przestępstwem. Wstrząs wywołały nie tylko same nadużycia oraz ich skala, ale jeszcze bardziej postawa irlandzkich biskupów, którzy początkowo je ukrywali (za co później kilkunastu straciło swe stanowiska), a zajęli się rozwiązywaniem problemu dopiero po kilku latach, gdy już nie dało się go dłużej tuszować. Wszystko to było dla wielu katolików powodem odwrócenia się od Kościoła i zaprzestania praktyk religijnych. Fala ujawnień skali przestępstw seksualnych wśród duchownych była ważną przyczyną gwałtownego przyspieszenia procesów sekularyzacyjnych w tym kraju.
26 czerwca 1999 roku, w przemówieniu do biskupów irlandzkich przybyłych z wizytą „ad limina Apostolorum”, Jan Paweł II nawiązał do „strasznego zgorszenia, jakie dali niektórzy kapłani”. „Jestem blisko was w bólu i modlitwie, powierzając Bogu wszelkiej pociechy tych, którzy padli ofiarą wykorzystywania seksualnego ze strony duchownych lub zakonników. Powinniśmy się również modlić, aby ci, którzy dopuścili się tego zła, uznali złą naturę swoich czynów i poprosili o przebaczenie” – mówił papież.
Niebawem potem w imieniu Kościoła katolickiego ofiary przeprosił ówczesny arcybiskup Dublina kard. Desmond Connell, który nazwał zachowanie księży i zakonników, którzy dopuścili się pedofilii „skandalicznym”. W 1995 r. konferencja episkopatu wydała wytyczne dla diecezji i zgromadzeń zakonnych dotyczące postępowania wobec ofiar pedofilii, a także obligujące do informowania policji o podejrzeniach o molestowaniu. Ich stałym udoskonalaniem oraz monitorowaniem przypadków nadużyć zajęła się Krajowa Rada ds. Ochrony Dzieci w Kościele katolickim, w której skład weszli eksperci w dziedzinie wychowania, psychologii, prawa itp.
Stany Zjednoczone: „zero tolerancji”
W sierpniu 2001 r. dziennik „The Boston Globe” rozpoczął publikację serii artykułów, wywołujących olbrzymi oddźwięk, na temat pedofilii w archidiecezji bostońskiej. Pismo ujawniło, że zamieszanych w nią było 70 bostońskich księży, a ofiar było ponad tysiąc.
Jan Paweł II wezwał wówczas do Watykanu kardynałów i prezydium episkopatu USA na spotkanie z szefami dykasterii Kurii Rzymskiej. Przemawiając do nich 23 kwietnia 2002 roku dokonał całościowej analizy problemu, która miała zakończyć negowanie problemu lub ukrywanie faktów.
„Odczułem wielki ból, gdy dowiedziałem się, że księża i osoby zakonne, których powołaniem jest pomagać ludziom w prowadzeniu świętego życia przed obliczem Boga, sami stali się powodem cierpień i zgorszenia młodzieży. Wielkie zło wyrządzone przez niektórych księży i zakonników sprawiło, że ludzie patrzą teraz na Kościół z nieufnością i wielu z nich oburza postawa, którą wobec tej sprawy przyjęli – jak się wydaje – zwierzchnicy wspólnot kościelnych. Nadużycia, będące przyczyną obecnego kryzysu, są pod każdym względem złem i słusznie są uznawane przez społeczeństwo za zbrodnię; jest to również straszny grzech w oczach Boga” – zdecydowanie stwierdził papież. Ofiary nadużyć oraz ich rodziny zapewnił o „swojej głębokiej solidarności i trosce”.
Stanowczo stwierdził dalej, że „ludzie muszą wiedzieć, że w stanie kapłańskim i życiu zakonnym nie ma miejsca dla tych, którzy krzywdziliby młodych”. „Obie części tego zdania są istotne, bo po pierwsze «ludzie muszą wiedzieć» – czyli że te sprawy mają być załatwiane w sposób przejrzysty, a nie ukrywane – a po drugie, że w Kościele nie może być tolerancji dla krzywdzicieli dzieci i młodzieży. Takie było rozumienie zasady «zero tolerancji» przez Jana Pawła II” – tłumaczył papieską wypowiedź o. Adam Żak.
Jednocześnie w swoim przemówieniu Jan Paweł II przyznał, że z powodu nieznajomości natury tego problemu, a niekiedy również porad ekspertów medycznych biskupi podejmowali w tych sprawach decyzje, „które – w świetle późniejszych wydarzeń okazywały się błędne” [Prawdopodobnie chodzi o przenoszenie sprawców do innych parafii po odbytej terapii, zamiast odsuwania ich od posługi kapłańskiej oraz o wypłacanie przez diecezje odszkodowań ofiarom w zamian za milczenie – KAI]. Dlatego teraz „starają się wypracować bardziej niezawodne kryteria, aby podobne błędy już się nie powtórzyły”.
W grudniu 2002 Stolica Apostolska zatwierdziła ostateczną wersję (po odrzuceniu w październiku wersji poprzedniej) norm postępowania diecezji w sprawie zarzutów seksualnego wykorzystywania małoletnich przez księży i diakonów, przyjętą przez amerykańskich biskupów. Znalazły się tam m.in. obowiązek powołania w każdej diecezji koordynatora ds. opieki duszpasterskiej nad osobami, które twierdzą, że były wykorzystywane, oraz polecenie usunięcia na stałe z posługi w Kościele osób skazanych za wykorzystywanie seksualne małoletnich. Normy stanowiły też, że „po otrzymaniu informacji o zarzutach wobec księdza lub diakona przeprowadzone zostanie wstępne dochodzenie”, a gdy „zostaną zgromadzone wystarczające dowody, poinformowana zostanie o tym Kongregacja Nauki Wiary”. Biskup „zwolni oskarżonego z posługi lub też z urzędu kościelnego czy też sprawowanej funkcji, wprowadzi zakaz mieszkania w danym miejscu i publicznego udziału w sprawowaniu Eucharystii, aż do czasu ogłoszenia wyniku procesu”. A jeśli potwierdzi się choćby „pojedynczy akt seksualnego wykorzystania przez księdza lub diakona”, osoba ta „zostanie na stałe zwolniona z posługi kościelnej, nie wyłączając wykluczenia ze stanu duchownego”. Jeśli natomiast „kara wykluczenia ze stanu duchownego nie zostanie zastosowana, na przykład z powodu podeszłego wieku lub choroby, sprawca czynu powinien żyć w modlitwie i pokucie. Nie będzie mógł odprawiać publicznie Mszy świętej i udzielać sakramentów. Otrzyma polecenie, by nie nosić stroju duchownego i nie przedstawiać się jako kapłan”. Diecezje zostały zobowiązane do stosowania się „do wszystkich przepisów prawa cywilnego w sprawie informowania władz cywilnych o zarzutach” i pełnej współpracy z nimi podczas dochodzenia.
W międzyczasie, 28 lipca 2002 roku, podczas swej wizyty w Kanadzie na obchodach Światowego Dnia Młodzieży w Toronto, papież przyznał, że „zło wyrządzone przez księży oraz osoby duchowne ludziom młodym i wrażliwym napełnia nas głębokim smutkiem i poczuciem wstydu”.
Przełomowe dokumenty
Doświadczenia amerykańskie i irlandzkie oraz doniesienia o przypadkach przestępstw seksualnych duchownych w innych częściach świata doprowadziły do wydania z osobistej inicjatywy (motu proprio) Jana Pawła II listu apostolskiego „Sacramentorum sanctitatis tutela” (Ochrona świętości sakramentów), datowanego 30 kwietnia 2001 roku oraz norm „De gravioribus delictis” (O najcięższych przestępstwach), ogłoszonych przez Kongregację Nauki Wiary 18 maja tego samego roku.
„Papież widział zmagania episkopatów, ale widział też, że z trudem przychodzi im budowanie wspólnej, skutecznej odpowiedzi na kryzys. Skuteczność podejmowanych wysiłków osłabiał brak jedności wśród biskupów. Widząc to Jan Paweł II przewidywał, że przestępstwa wykorzystywania seksualnego małoletnich nie są tylko problemem Kościoła w USA czy Irlandii, albo – szerzej – w świecie anglosaskim, lecz globalnym problemem Kościoła. Dlatego uznał, że zmiany regulacji kanonicznych w formie indultów dla Kościołów w poszczególnych krajach są niewystarczające. Coraz bardziej był przekonany, że odpowiedź musi być globalna z decydującym udziałem Stolicy Apostolskiej. I w tym kierunku pracował” – tłumaczył kard. Dziwisz.
Te przełomowe dokumenty z 2001 roku wprowadziły obowiązujące od tej pory w całym Kościele normy postępowania w przypadku najcięższych przestępstw (delicta graviora), do których – ponownie, jak przed 1983 rokiem – zaliczono wykorzystywanie osób małoletnich poniżej osiemnastego roku życia przez duchownych. Od tej pory podlegają oni osądowi już nie tylko biskupa diecezjalnego (czy wyższego przełożonego zakonnego w przypadku osób konsekrowanych), ale także Kongregacji Nauki Wiary.
Jan Paweł II musiał mieć wątpliwości odnośnie do działań biskupów, skoro zdecydował, że ostateczny głos w osądzaniu spraw zawiązanych z wykorzystywaniem seksualnym małoletnich ma Stolica Apostolska. Poddanie tych spraw bezpośredniemu nadzorowi Kongregacji Nauki Wiary było z jego strony swoistym votum nieufności do zdolności episkopatów lokalnych w zakresie samodzielnej i prawidłowej odpowiedzi na kryzys. A jeśli nie votum nieufności, to przynajmniej konstatacją, że sobie z kryzysem nie radzą.
Wprowadzone przez Jana Pawła II normy stanowiły, że po otrzymaniu informacji, przynajmniej prawdopodobnej, o popełnieniu przestępstwa, biskup powinien przeprowadzić badanie wstępne i powiadomić o tym Kongregację Nauki Wiary, która wskaże mu dalszy sposób postępowania. Mają być jej również przekazane wszystkie akta sprawy prowadzonej w sądzie biskupim po jej zamknięciu. Tak jak wcześniej w USA i Irlandii, tak obecnie w całym Kościele normy podnosiły do osiemnastego roku życia wiek ofiary, do którego przestępstwo wykorzystania seksualnego dotyczy osoby małoletniej, a także wydłużały termin przedawnienia na dziesięć lat, poczynając od ukończenia osiemnastego roku życia przez ofiarę.
Dlaczego Kongregacja Nauki Wiary?
Dlaczego sprawy te Jan Paweł II powierzył Kongregacji Nauki Wiary? Wyjaśnił to w 2019 roku papież senior Benedykt XVI, który wówczas kierował tą dykasterią: „Za przestępstwa popełnione przez księży odpowiada zasadniczo Kongregacja ds. Duchowieństwa. Ale ponieważ w tym czasie gwarantyzm [przekonanie, że należy przede wszystkim „zagwarantować prawa oskarżonych i to do tego stopnia, że w rzeczywistości wykluczono jakiekolwiek skazanie” – KAI] zdominował w dużej mierze sytuację, zgodziłem się z papieżem Janem Pawłem II, że właściwe było przydzielenie kompetencji w przypadku tych przestępstw Kongregacji Nauki Wiary pod tytułem «Delicta maiora contra fidem» [najcięższe przestępstwa przeciwko wierze – KAI]. Dzięki tym ustaleniom możliwa była najwyższa kara, czyli wykluczenie z duchowieństwa, która nie mogła być nałożona w ramach innych tytułów prawnych. Nie był to wybieg, aby móc nakładać maksymalną karę, ale konsekwencja znaczenia wiary dla Kościoła. Istotnie, ważne jest dostrzeżenie, że takie złe prowadzenie się duchownych ostatecznie szkodzi wierze: tylko tam, gdzie wiara nie określa już działania człowieka, takie wykroczenia są możliwe” – wyjaśniał Benedykt XVI.
Również kard. Dziwisz tłumaczył w rozmowie z KAI, że „Wybór Kongregacji Nauki Wiary na trybunał apostolski osądzający ostatecznie przestępstwa wykorzystania seksualnego na szkodę osób małoletnich popełnione przez duchownych nie był przypadkowy. Nie był też podyktowany intensywną współpracą Jana Pawła II z kard. [Josephem] Ratzingerem, ówczesnym prefektem Kongregacji. Jego motywacja była inna. Chodziło o skierowanie jasnego przesłania do biskupów i wyższych przełożonych zakonnych oraz do całego duchowieństwa, że przestępstwa seksualne na szkodę dzieci i młodzieży są przestępstwami o podobnej wadze, jak przestępstwa przeciw świętości sakramentów. (…) I dlatego normy o najcięższych przestępstwach w Kościele wydane przez Jana Pawła II krzywdę wyrządzoną dzieciom w sferze seksualnej stawiają w jednym szeregu z grzechami i przestępstwami takimi jak profanacja Eucharystii, czy wykorzystanie do gorszących celów sakramentu pokuty przez spowiedników. Jest to jasny sygnał «diagnostyczny», że dla papieża przyczyną kryzysu był kryzys wiary i że odpowiedzi na te przestępstwa należy szukać w nawróceniu serc do Boga”.
Za tą decyzją – jak podkreśla z kolei o. Żak – stoi poważna motywacja teologiczna. Kościół ma chronić „dobra sobie powierzone” najlepiej jak potrafi. Ochrona dóbr powierzonych Kościołowi przynależy do misji wyznaczonej mu przez Zbawiciela. Tymi dobrami są przede wszystkim sakramenty oraz nietykalność życia dzieci. Papież Franciszek w przemówieniu inaugurującym pontyfikat w uroczystość św. Józefa 19. marca 2013 r. przypomniał o tym, wymieniając pośród najważniejszych dóbr wymagających ochrony m. in. dzieci i młodzież, dla których wspólnota Kościoła musi być bezpiecznym środowiskiem rozwoju. Jan Paweł II rozumiał to doskonale umieszczając normy chroniące dzieci w szeregu norm, chroniących świętość sakramentów pokuty i eucharystii.
W rezultacie od kwietnia 2001 roku Kongregacja Nauki Wiary, którą kierował kard. Ratzinger stała się w centralą w Stolicy Apostolskiej, do której spływały zgłoszenia o prawdopodobnych przestępstwach seksualnych duchownych na szkodę małoletnich z całego Kościoła. Siłą rzeczy ta kongregacja była dla Jana Pawła II podstawowym źródłem informacji o rozwoju kryzysu, a jej prefekt jednym z jego głównych doradców.
Zaraz po motu proprio „Sacramentorum sanctitatis tutela” ruszyły w Watykanie przygotowania do pierwszego międzynarodowego kongresu nt. „Wykorzystywania seksualnego dzieci i młodzieży przez księży i zakonników”. Kongres zorganizowany pod egidą Papieskiej Akademii Pro Vita odbył się w kwietniu 2003 r. W przygotowaniu i przeprowadzeniu kongresu uczestniczyli fachowcy na najwyższym poziomie, w tym 8 niekatolickich profesorów. Już patronat Papieskiej Akademii Pro Vita ukazuje, że to najwyższej rangi wydarzenie naukowe realizowało zamysł Jana Pawła II, by skierować uwagę nie tylko papieskiej kurii na konieczność oparcia kościelnej odpowiedzi na wykorzystywanie seksualne małoletnich na solidnej podstawie badań naukowych. Rok po kongresie ukazała się książka z referatami wydana przez Watykańską Księgarnię Wydawniczą: „Sexual abuse in the Catholic Church. Scientific and legal perspectives”.
Dynamika działań Jana Pawła II jest więc taka: od reakcji w sprawie USA do Irlandii mamy 2 lata, od Irlandii do wydania motu proprio “Sacramentorum sanctitatis tutela” wraz z normami mija zaledwie 5 lat. Mimo pogarszającego się stanu zdrowia, papież do końca wskazuje Kościołowi nie drogę paniki moralnej, lecz drogę odważnego mierzenia się z problemem.
Kontekst kulturowy
Warto zwrócić uwagę, że również ówczesny świat nie zdawał sobie sprawy z tego, czym w istocie jest wykorzystywanie seksualne dzieci i młodzieży, i jakie trwałe skutki może ono pozostawiać w życiu ofiar. Pierwszy opis syndromu dziecka krzywdzonego przez przemoc w rodzinie (Bettered child syndrome), został opracowany w USA przez dr. Henry Kempe w 1962 r. i zaprezentowany na kongresie pediatrów amerykańskich, ale nie spotkało się to z życzliwym przyjęciem. O mało autora tych badań nie wyrzucono ze Stowarzyszenia Pediatrów Amerykańskich, oskarżając go, że „kala gniazdo świętej amerykańskiej rodziny”, która jest zdrowa i nie możliwe jest, by krzywdziła dzieci.
Jeśli chodzi o dokładniejsze poznanie syndromu dziecka krzywdzonego w sferze seksualnej, to wiedzę na ten temat przyniosły dopiero kolejne badania, prowadzone przez tego samego pediatrę w latach 70-tych. Najpierw prowadzone one były w Ameryce, a dopiero potem stopniowo ich wyniki dotarły do Europy. Tak więc, mniej więcej aż do połowy lat 80-tych panowało wśród psychiatrów przekonanie, że pedofilia jest uleczalna. Jeśli więc chodzi o księży, psychiatrzy poświadczali, że dany kapłan może zostać z tego wyleczony, lub że został już wyleczony. Biskupi i przełożeni zakonni w to wierzyli i dlatego uważali, że terapia, połączona np. ze zmianą środowiska wystarczy. Z tego rodzaju działań “zasłynął” m. in. kard. Bernard Law, który był metropolitą Bostonu.
Były też kraje, w których współżycie seksualne dorosłych z małoletnimi, było powszechnie akceptowane a nawet uznawane za cenną formę inicjacji seksualnej. Fala ujawnień w Niemczech rozpoczęła się od wykazania w 2010 r. przypadków pedofilii w berlińskim, jezuickim Canisius-Kolleg. Ale szybko okazało się, że dokładnie to samo, a nawet w znacznie szerszej skali działo się na terenie szkolnictwa publicznego. Towarzyszyło temu „naukowe” uzasadnianie dobrych wychowawczych skutków ewidentnych aktów pedofilii.
Przykładem była stworzona w latach 50-tych w RFN „Odenwaldschule”, słynna szkoła dla dzieci z niemieckich elit, gdzie przez dziesięciolecia problem zamiatano pod dywan. Była to prywatna świecka szkoła w Hesji. Uczyły się tam dzieci politycznej i kulturalnej elity, m.in. syn pisarza Tomasza Manna czy syn prezydenta Niemiec Richarda von Weizsäckera. Jednym z uczniów w latach 50. i 60. był przyszły lider „Ruchu 68”, a dziś znany polityk Zielonych Daniel Cohn-Bendit, który później sam okazał się być promotorem i piewcą pedofilii.
Szkoła ta w latach 60.,70., 80. i 90. XX wieku była miejscem “wychowawczych” praktyk seksualnych inicjowanych przez pedagogów, czego ofiarą padło wielu uczniów. Za czasów kiedy od 1972 r. szkołą kierował były ewangelicki pastor Gerold Ummo Becker, codzienną praktyką było, że uczniowie byli w np. „czuły sposób” budzeni przez wychowawców drogą głaskania ich po genitaliach. Uważano, że tego rodzaju pobudka pomoże w zachowaniu dobrego samopoczucia przez cały dzień. Sam Becker, osoba wielce szanowana w Niemczech, miał osobiście molestować co najmniej 86 uczniów. Zarówno w tej szkole – jak i w podległych jej internatach – wprowadzono system wczesnej inicjacji seksualnej małoletnich – połączony z ich wykorzystywaniem przez kadrę. Był to program edukacyjny mający szerokie usprawiedliwienie teoretyczne, „naukowe”, upowszechniane m. in. przez bardzo wpływowego prof. Hartmuta von Hentiga. W nawiązaniu do antycznej Grecji mówiono o potrzebie dobrej inicjacji seksualnej chłopców, której powinny towarzyszyć relacje o charakterze seksualnym z dorosłymi „mistrzami”.
Proceder ten w tej znanej, prestiżowej szkole trwał przez lata. Rzeczy te wypłynęły do opinii publicznej dopiero w 2010 r., na fali ujawnień przypadków pedofilii w szkołach katolickich, o których zaczęły pisać wówczas niemieckie media. Przykład „Odenwaldschule” pokazał, że nie był to jednak tylko problem Kościoła, ale szerszy problem społeczny, znajdujący niestety usprawiedliwienie także w pseudonaukowych teoriach. Na skutek tego ogromnego skandalu szkołę tę musiano w końcu rozwiązać.
Inny skandal, który po latach zbulwersował opinię publiczną w Niemczech, to praktyka aprobowana prze Senat Berlina Zachodniego przyznawania przez Urzędy ds. Młodzieży (Jugendamt) dzieci na wychowanie mężczyznom skazanym za pedofilię, po odbyciu przez nich kary. Te dzieci były sierotami społecznymi, które zamiast do domów dziecka trafiały właśnie do pedofilów. Czyniono to w ramach naukowego eksperymentu uzasadnionego przez teorie seksuologa prof. Helmuta Kentlera. Eksperyment trwał ponad 20 lat – aż do roku 2003. Sprawę ujawnili badacze z Uniwersytetu w Hildesheim.
Sprawa Marciala Maciela Degollado
Zarzuca się, że Jan Paweł II bagatelizował i nie reagował na doniesienia o przestępstwach seksualnych Maciela Marciala Degollado, założyciela Legionistów Chrystusa. Zarzuty te nie znajdują jednak potwierdzenia w świetle faktów.
Przypomnijmy, że Maciel Degollado (1920 – 2008) – jak się okazało po latach – był bigamistą i wielokrotnym przestępcą seksualnym wobec podlegających mu seminarzystów jak i nieletnich chłopców. Był on obywatelem Meksyku, kraju o tradycjach zdecydowanie antykatolickich, gdzie obowiązywał m.in. zakaz noszenia stroju duchownego. A to właśnie tam rozpoczęła się droga sukcesu Legionistów Chrystusa, zgromadzenia założonego przez Maciela, cieszącego się bardzo wieloma powołaniami, które z Meksyku rozprzestrzeniało się na inne kraje. Macielowi udało się pozyskać duże wpływy w samej Kurii Rzymskiej jak i przychylność samego papieża, który był zafascynowany jego sukcesami apostolskimi.
Stopniowo jednak do Stolicy Apostolskiej zaczęły napływać różne sygnały ostrzegawcze związane z podejrzeniami wobec tej osobistości. W 1998 r. rozpoczęto watykańskie dochodzenie. 18 lutego 1999 r. akt oskarżenia przygotowała Kongregacja Nauki Wiary kierowana przez kard. Josepha Ratzingera.
Postępowanie zostało jednak zawieszone 24 grudnia 1999 r. po posiedzeniu zwierzchników różnych dykasterii Kurii Rzymskiej. Na spotkaniu tym, wbrew medialnym doniesieniom, nie był obecny Jan Paweł II. Wyjaśnił to m.in. papież Franciszek w wywiadzie udzielonym meksykańskiej telewizji 28 maja 2019 r.
Poruszając ten temat, papież Franciszek w 2019 r. w samolocie z Abu Zabi do Rzymu ujawnił, że w ramach Kurii Rzymskiej zderzały się dwa podejścia do Degollado. Jedno stronnictwo zdecydowanie go broniło, a drugie miało coraz poważne wątpliwości. Jan Paweł II polecił więc zwołać naradę, aby uzgodniono wspólne stanowisko między dwoma poglądami. Było to spotkanie zwierzchników kurii, z różnych dykasterii. Wtedy “wygrała druga strona”, jak miał powiedzieć Ratzinger do kogoś w swojej kongregacji.
Wątpliwości może budzić publiczne chwalenie założyciela Legionu przez Jana Pawła II w trakcie audiencji generalnej z udziałem legionistów 30 listopada 2004 roku. Jednak dokładna lektura tego wystąpienia sugeruje, że nie odbiegało ono od zwyczajowej kurtuazji spotkań papieskich z przedstawicielami tego typu organizacji.
Ale zauważmy, że jeszcze za życia Jana Pawła II, na krótko przed jego śmiercią, w grudniu 2004 roku, wznowiono dochodzenie przeciwko Degollado. Oczywiście, nie mogłoby się to stać bez zgody papieża, gdyż była to sprawa bardzo ważna, również dla Wojtyły. Zaraz potem kard. Ratzinger wysyła do USA i Meksyku promotora sprawiedliwości Kongregacji Nauki Wiary ks. Charlesa Sciclunę, aby ten na miejscu przebadał sprawę Maciela. W czasie trwania tej wizyty Jan Paweł II umiera, ale kard. Ratzinger zezwala współpracownikowi na kontynuowanie dochodzenia.
Podsumowanie
Jan Paweł II był pierwszym ze współczesnych papieży, który musiał się mierzyć ze skandalem wykorzystywania seksualnego małoletnich przez duchownych. Ale w żadnym wypadku nie można powiedzieć, że informacje te banalizował lub pomniejszał przestępstwo i krzywdę.
Kard. Dziwisz podkreśla, iż „Fakt, że był on pierwszym papieżem, który zaczął się mierzyć z tą mroczną rzeczywistością oznacza przede wszystkim, że on musiał się tego zjawiska po prostu uczyć. I uczył się wraz z Kurią Rzymską od Kościołów lokalnych. W miarę jak się uczył, stawało się jasne, że w rozumieniu wagi problemu wyprzedził lokalne episkopaty i dał Kościołowi podstawowe instrumenty prawne ukierunkowujące odpowiedź całego Kościoła na kryzys”.
To, co zapoczątkował Jan Paweł II w ostatnich latach swego pontyfikatu pomogło jego następcom, Benedyktowi XVI i Franciszkowi, jeszcze bardziej ulepszyć narzędzia konieczne do oczyszczenia Kościoła. Dodali oni do decyzji swego poprzednika kolejne elementy, obejmujące nie tylko surowe karanie sprawców i tych przełożonych, którzy kryli ich działania, ale również zapobieganie samym przestępstwom seksualnym, a przede wszystkim zajęcie się ich ofiarami.
KAI