„Żyjemy jak materialiści. Umieramy jak nihiliści. I w tym właśnie tkwi problem” – pisze Scott Hahn odnosząc się do kremacji. Jego książka „Śmierć jest nadzieją” przywołuje fundamentalne pytania dotyczące naszego ciała, w którym mieszka Duch Święty. I ciała, które również ma przecież zmartwychwstać! Temat szczególnie bliski w czasie przygotować do Wielkiej Nocy.
Dla Boga nie są zgubieni ani ci, którzy giną na morzu, ani ci, których poddano kremacji. Kościół w dzisiejszych czasach dopuszcza kremację, a ja nie jestem tu po to, żeby mówić Kościołowi, że się myli. Tym niemniej rosnąca popularność kremacji stanowi, jak się wydaje, symptom całkiem realnego problemu: naszego podejścia do własnego ciała i w życiu, i w śmierci. To, jak je rozumiemy, ma swoje konsekwencje – czytamy w publikacji wydawnictwa Esprit.
Prawda o zmartwychwstaniu ciała
Żeby było jasne, amerykański teolog katolicki, nie pozostawia złudzeń, że Bóg „sobie poradzi” z naszym skremowanym ciałem w chwili naszego zmartwychwstania. I przypomina, że zmartwychwstanie nie dotyczy tylko duszy. Mówimy o tym w Credo: „Wierzę w Ducha Świętego, święty Kościół powszechny, Świętych obcowanie, grzechów odpuszczenie, ciała zmartwychwstanie, żywot wieczny. Amen”. I choć wypowiadamy słowa o zmartwychwstania ciała, to nie do końca potrafimy tę prawdę zaakceptować, oswoić. Przecież chrześcijaństwo twierdzi, że ci, którzy wierzą przejdą tą samą drogę, co Jezus Chrystus. „Będziemy cierpieć. Umrzemy. A potem zmartwychwstaniemy” – pisze Hahn.
„Jeżeli bowiem przez śmierć, podobną do Jego śmierci, zostaliśmy z Nim złączeni w jedno, to tak samo będziemy [z Nim złączeni w jedno] przez podobne zmartwychwstanie” (Rz 6, 5). Scott Hahn przypomina, że szacunek do naszego ciała, za sprawą mieszkania w nim Ducha Świętego, powinien być wyrażany nie tylko za życia, ale również po śmierci. Warto o tym pamiętać w kontekście kremacji. Przecież tylko w chrześcijaństwie człowiek jest Bogiem. „Bóg stał się człowiekiem, wszedł między nas, cierpiał i umarł na krzyżu, a potem powstał z martwych w tym samym ciele… ciele, które nosiło ślady gwoździ i włóczni”.
Książka jest tym bardziej wartościowa, że jest mocnym głosem przeciwstawiającym się współczesnej tendencji do uciekania od tematu śmierci i cierpienia.
Sylwia Kołodyńska