Mam już dość wrednych dzieciaków! Ta myśl dopada prędzej czy później niemal każdego rodzica. Kogo nie dopada, ten pójdzie prosto do nieba. Wszyscy znamy ten widok naburmuszonych dzieci lub „zfochowanych„ nastolatków, którzy demonstrują swój bunt bo nie dostali tego na co mają ochotę, tutaj, teraz i natychmiast. I można by uznać ten fakt za banał gdyby nie to, że w całym świecie zachodnim mamy od pewnego czasu do czynienia z bezprecedensową falą egoizmu, który stał się czymś więcej niż gorszą stroną ludzkiej natury. Egoizm stał się kulturową normą usankcjonowaną wręcz przez psychologów, pedagogów, trenerów personalnych i całą popkulturę.
Samorealizacja, autoakceptacja i wszelkie odmiany prawa do „bycia sobą„i tak modnej dziś asertywności, stają się swoistym symbolem współczesnej epoki. Znakiem czasu, w którym żyjemy. Ale jak w takim klimacie wychować dzieci, jak zachować trwałe więzi rodzinne? Odpowiedź na to pytanie znajdziemy w książce Amy McCready „Epidemia egoizmu„.
Sztuka wychowania dzieci
Autorka jest znanym w USA ekspertem i doradcą w dziedzinie wychowania dzieci w rodzinie. Jej wiedza nie jest tylko wynikiem badań lecz przede wszystkim rezultatem doświadczenia matki dwojga dzieci. Dzięki temu mamy do czynienia z praktycznym podręcznikiem rozwiązywania problemów wychowawczych a nie rozważaniem czysto teoretycznym. Co więcej, autorka pokazuje także czytelnikom szerszy kontekst epidemii egoizmu, która może wywołać katastrofalne skutki w dorosłym życiu naszych dzieci a tym samym także ich rodziców. Amy McCready proponuje nam 35 konkretnych metod rozwiązywania typowych problemów i konfliktów jakie przynosi niekontrolowana erupcja egoizmu w życiu naszych dzieci.
Jej diagnoza wskazuje, że głównym czynnikiem sprawczym pandemii egoizmu jest „epidemia przywilejów„, którymi sami obdarzamy naszych potomków i które wymuszają na nas dzieci i otoczenie. Dzieje się tak gdy ulegasz bezsensownym zachciankom i roszczeniom dzieci, dla świętego spokoju. Gdy akceptujesz sytuacje kiedy nie pomagają w pracach domowych, bo siedzą w internecie i kiedy przejmujesz od nich odpowiedzialność za szkolne obowiązki. Kiedy wręczasz im łapówki za współpracę i pomoc w domu. A także gdy tolerujesz ich brak odpowiedzialności za cwaniactwo, nieuczciwość, lenistwo i gdy pozwalasz sobą manipulować lub milczysz gdy obwiniają innych ludzi za własne błędy. Ta lista jest bardzo długa i dobrze ją znamy. W ten sposób budujemy system przywilejów a zarazem tron dla naszych dzieci, który staje w centrum rodziny. My sami stajemy się pracownikami lub wręcz niewolnikami własnych dzieci. Amy McCready zwraca uwagę, że dawniej było inaczej.
Czytaj także:
Postawy roszczeniowe wśród dzieci zawsze się ujawniały, ale nie było współczesnego przekonania, że dzieci mają prawo żądać czego chcą, a my musimy te potrzeby realizować dla ich dobra i komfortu psychicznego. Lepiej rozumieliśmy co się dziecku należy, a co jest tylko zachcianką, którą od czasu do czasu możesz spełnić jeśli cię na to stać i jeśli to ma jakiś pozytywny sens. Wiedzieliśmy, że dziecko ma fundamentalne prawa do miłości rodzicielskiej, spokoju, bezpieczeństwa i odpowiednich warunków materialnych życia. Reszta jest sprawą realnych możliwości rodziny. W czasach nowoczesnych rodzice i ich dzieci uwierzyli, że cały świat musi się kręcić wokół nich. Każda potrzeba musi być zaspokojona natychmiast, a wszystkie przeszkody usuwane w trybie pilnym. Każda porażka jest traktowana jako nieszczęście albo rezultat działania złych ludzi, bo przecież dziecko ma prawo być szczęśliwe przez cały czas.
Znaki epidemii przywilejów
Widomym znakiem, że macie w domu epidemię przywilejów jest brak skłonności dziecka do okazywania wdzięczności i szacunku /słyszeliście o tym, że dawniej dzieci całowały rodziców w rękę?/. Innym objawem jest brak wytrwałości w pracy dla osiągania odległego w czasie celu.
Często wynika to z przekonania, że trzeba nagradzać dziecko nieustannie i niemal za wszystko.
Dzieci, które są nagradzane za wszystko przez rodziców, dziadków, nauczycieli etc. nie zrozumieją już co to jest radość i satysfakcja z prawdziwej nagrody, na którą pracowały długo i wytrwale. Ofiara systemu przywilejów nie pojmie co to jest wdzięczność przyjaciela, któremu bezinteresownie udzielasz pomocy. Przyjaciela albo nieznajomego lub sąsiada.
Autorka przestrzega nas, że to wszystko utrudni mu dorosłe życie zawodowe i prywatne.
Wywoła problemy i dramaty życiowe. Odbierze poczucie zadowolenia z życia na codzień, nawet wówczas kiedy nie masz jeszcze w życiu wszystkiego o czym marzyłeś. Dziecięce przywileje odbiorą im umiejetność odróżnienia tego co w życiu naprawdę ważne i cenne, co wymaga wysiłku i starań od tego co jest nierealną mrzonką. Zachcianką niewartą poświęcenia czasu albo wręcz szkodliwą dla niego lub innych ludzi.
Zródłem wielkiej zmiany kulturowej, która przyniosła współczesną epidemię egoizmu i dziecięcych przywilejów jest liberalny hiperindywidualizm, który pojawił się w Europie i w USA po drugiej wojnie światowej. Autorka przypomina książkę Nathaniela Brandena, która ukazała się w USA w roku 1969 pod tytułem „Psychologia poczucia własnej wartości„ będąca w istocie rozwinięciem tez zawartych w głośnym dziele autorstwa Ayn Rand „Cnota egoizmu„ 1964.
Poczucie własnej wartości
Obie książki zainicjowały nurt w psychologii wychowania, który waloryzował poczucie własnej wartości. W ten sposób nastąpiło odwrócenie wektorów moralnych co prowadziło w efekcie do wzrostu tolerancji dla egoizmu dzieci i młodzieży. Rodziców pouczano czego nie wolno im mówić i robić aby nie zburzyć ich poczucia własnej wartości. Z biegiem czasu pojawił się syndrom „wychowania bezstresowego„ i rezultat w postaci epidemii egoizmu. Amy McCready przekonuje rodziców, że nie wszystko stracone i można obronić swoje dzieci i rodzinę przed epidemią destrukcyjnego egoizmu. Opisuje konkretne metody, które mogą skłonić dziecko do zmiany sposobu myślenia i postępowania i zachęcić do praktykowania rodzinnej empatii, którą chrześcijanie nazywają miłością bliźniego. Nie jest to zadanie szczególnie trudne, ale wymaga konsekwencji, wytrwałości i co najważniejsze poświęcenia więcej czasu i uwagi swoim dzieciom.
Czytaj także:
No właśnie. Ale skąd mamy u licha wziąć ten czas? Autorka dobrze zna ten problem i udziela bardzo konkretnej odpowiedzi. Znajdziemy w tej książce bardzo wiele odpowiedzi i kompetentnych porad dotyczących zasad dobrego życia w rodzinie oraz skutecznego neutralizowania epidemii egoizmu. Strona internetowa autorki potwierdza, że tysiące rodzin skorzystało z jej porad z sukcesem. Na koniec jeszcze jedna, tym razem niedobra ale prawdziwa wiadomość. Internet i social media zmieniły wszystko w XXI wieku. Rozdział poświęcony mediom antyspołecznościowym powinien przeczytać każdy rodzic i nastolatek. Amy McCready bardzo jednoznacznie ostrzega czytelników, że podejmując walkę z uzależnieniem od smartfona czy komputera zderzysz się z największym i najsilniejszym katalizatorem zmian kulturowych w skali globalnej. Dzisiaj już nie tylko grupa rówieśnicza staje się punktem odniesienia dla twoich dzieci. Cała społeczność Facebooka, Instagrama, Tweetera etc. oceni i wyśmieje wasze zasady, obyczaje, wartości i przekonania, które przekazujecie swoim dzieciom.
Celebryci i cyfrowe autorytety pokażą i zareklamują im jako „super” i „trendy” wszystko przed czym chcecie je chronić albo świadomie odrzucić i ocenić negatywnie. Narcystyczna i nieustająca potrzeba kreowania SWOJEGO fałszywego wizerunku w sieci i permanentnego aktualizowania SWOJEGO profilu w social media położą się cieniem na życiu całej rodziny. Niestety klasyczne metody wymuszania dyscypliny dzisiaj już nie działają bo otocznie kulturowe jest zupełnie inne niż w czasach naszej młodości.Trzeba znaleźć drogę do źródła postępowania dziecka, do źródła motywacji, którą się kieruje i pomóc mu zobaczyć inną, lepszą stronę życia.
Dyscyplina wewnętrzna
Autorka wskazuje, że zamiast dyscypliny zewnętrznej wobec osoby, można metodą dobrego przykładu albo poprzez uczenie się na błędach cudzych, a czasem niestety własnych, uruchomić mechanizm dyscypliny wewnętrznej, która pojawia się gdy nauczymy się kontrolować nasze zachowania wobec innych ludzi. Łacińskie słowo discipulus oznaczało ucznia, który pracuje nad pozytywną zmianą samego siebie. I to jest cel możliwy do osiągnięcia. Patrząc jednak na to co się wokół nas dzieje możemy wątpić czy w epoce sieciowego niewolnictwa jest to realne?
Pytanie tylko czy masz jakiś inny wybór niż podjęcie walki o dusze, serca i umysły swoich dzieci? Autorka przekonuje nas, że mamy szansę w tej konfrontacji. Wiedza jak to działa i doświadczenie znawców tematu pomoże wam w skutecznej obronie waszych dzieci.
A co się stanie jeśli się poddamy? Jeśli epidemia egoizmu nas przytłoczy i zmusi do kapitulacji? Znamy już odpowiedź na to pytanie. Wystarczy się rozejrzeć. Rosnące statystyki samobójstw uzależnień i depresji wśród młodzieży. Spadek liczby zawieranych małżeństw i dzietności w rodzinach. Destrukcja tradycyjnego modelu rodziny i rosnące szeregi singli niezdolnych do nawiązania trwałej relacji z innymi ludźmi. A co dalej? Co czeka nas gdy nasi mali egoiści dorosną i pójdą w świat? To też już widzimy. Samotność starych rodziców, którymi dzieci nie mają czasu się zaopiekować, samotność babci i dziadka, do których wnuki nie mają ochoty przychodzić, bo tam jest nudno. A na końcu tej drogi będzie „rodzina”, która czeka aż wreszcie odejdziesz z tego świata, bo eutanazja jest najlepszym sposobem rozwiązania „problemu„ starych i uciążliwych ludzi. Autorka „Epidemii egoizmu„ przekonuje, że jeszcze nie wszystko stracone. Wstań i walcz.
Przeczytaj i podaj dalej.
Krzysztof Baranowski