W holu rozłożone ulotki dla osób planujących zmienić płeć, rodziców „dzieci transpłciowych” i komiks o transpłciowości. Jest też poradnik na temat sądowej procedury „uzgodnienia płci”. To nie opis wejścia do gabinetu lekarza seksuologa zajmującego się „korektą płci” a budynek Teatru Nowego im. Kazimierza Dejmka w Łodzi.
Wszystko za sprawą spektaklu w reż. Wiktora Rubina do tekstu Jolanty Janiczak „Dobrze ułożony młodzieniec”. Spektakl opowiada historię żyjącej w międzywojniu łodzianki Eugenii Stenibart, która podawała się za mężczyznę. Jak donosi „Ilustrowana Republika” z 6 stycznia 1939 roku: „kobieta udawała mężczyznę (…) nie tylko rzec by można — na optykę, ale również wobec władz stanu cywilnego. Ożeniła się (…), meldując się jako mężczyzna wobec kapłana, a ożeniwszy się — została nawet «ojcem» i zameldowała dziecko zrodzone z swej «żony» za swoje”. W kobietę uznaną przez teatralnych twórców za transseksualną wcielił się Edmund Krempiński. To łódzki artysta będący transseksualistą. Opowiadał on w mediach o swojej tranzycji i biseksualizmie. Pozował nago w jednym z kalendarzy dołączonych do prasy promującej ideologię LGBT.
Odkąd spektakl wszedł do repertuaru, w holu teatru znaleźć można ulotki wydane przez Fundację Trans-Fuzja. Fundacja wspiera m.in. zbiórki pieniędzy na potrzeby związane z tranzycją. W broszurze „Sądowa procedura uzgodnienia płci” autorzy prezentują instrukcję, jak złożyć pozew „o korektę oznaczenia płci”. Są tu konkretne wskazówki jak pozew ma wyglądać, do jakiego sądu go złożyć, czy powinno się powołać świadków itd. Ale też porady z jakich toalet korzystać, by żyć „w zgodzie z odczuwaną płcią”. „Komiks o transpłciowości od osób transpłciowych” ogłasza, że jest „tyle płci, ile jest osób na świecie”. W „Transprzyjaznym gabinecie” przeczytamy jak personel medyczny powinien wracać się do osoby transpłciowej, dowiemy się, że „nie należy mylić tożsamości płciowej z orientacją seksualną i/lub romantyczną”. Są tu też adresy „pod którymi osoby transpłciowe mogą otrzymać wsparcie”. Tęczowa fundacja zaprezentowała też w budynku teatru broszurkę z „pakietem wiedzy dla rodziców dzieci transpłciowych” oraz słowniczkiem „pojęć niezbędnych” takich jak waginoplastyka, czy deadname.
Deadname oznacza określenie imienia odnoszącego się do „płci określonej przy urodzeniu, którego osoba transpłciowa przestaje używać”. Może warto rozważyć wprowadzenie nowego hasła – deadteatr – dla określenia instytucji artystycznej, która przestaje pełnić swoje funkcje?
Sylwia Kołodyńska