Dzieci stosunkowo rzadko znajdują się w kręgu zainteresowania sztuki, a jeszcze rzadziej mamy do czynienia z wystawami dedykowanymi dzieciom lub dzieciństwu. Tym większa gratka wydawałoby się zdarza się dla miłośników sztuki w Warszawie, gdzie trwają właśnie aż dwie wystawy o tej tematyce (chodzi, dodajmy, o sztukę współczesną). Obie bardzo różnią się od siebie. Jedną polecam, ze względu na kilka absolutnie wybitnych prac i zwłaszcza za pochylenie się nad dzieckiem nienarodzonym, drugą – tylko dla koneserów, historyków pedagogiki i wielbicieli artystycznego wcielenia ideologii, niestety. Udziwnienie aż krzyczy o prostolinijność. Współczesna sztuka wybitnie nie radzi sobie z przedstawianiem (nie)zwyczajności i piękna dziecięcego świata i grzęźnie we własnych stereotypach. Dlatego namawiam: artyści zaglądajcie choćby czasem do przedszkoli!
Ucieczka od Matejki
Piękne portrety swoich dzieci malował Jan Matejko, Stanisław Wyspiański był ich mistrzem, zdarzało się to w sposób bardzo udany Józefowi Pankiewiczowi, czy Władysławowi Podkowińskiemu. Portal niezłasztuka.net odnotowuje, że sztuka odkryła dzieci jako temat malarski dopiero na dobre w XIX wieku. Na początku XX wieku, w roku 1917 w Krakowie odbyła się duża wystawa malarska pt. „Dziecko w sztuce”, do której nawiązuje, przez inspirację wystawa w Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski pt. ”Życie ukryte. Dziecko w polskiej sztuce współczesnej”.
Trwa także wystawa w warszawskiej Zachęcie – poświęcona oddziaływaniu na dzieci przez sztukę, pt.: „Drugiej wiosny nie będzie”. Na obu wystawach miałam poczucie, że sztuka współczesna „ucieka” od odświętnego wizerunku dziecka sportretowanego np. przez Matejkę: wyszukane stroje, fryzury i pozy, ta celebracja dzieciństwa jest wręcz dla sztuki współczesnej punktem odcięcia się i zerwania z tradycją. Sztuka skupia jak w soczewce współczesne lęki i napięcia społeczne, kryzys macierzyństwa czy ojcostwa i ich interpretacje. Niczym sejsmograf wyczuwa te mniej czy bardziej wyraźne „drgania” kulturowe, ale rady daje zazwyczaj fatalne.
Po raz pierwszy dziecko nienarodzone!
Jeśli chodzi Zamek Ujazdowski na dość dużej powierzchni zebrano dzieła ponad 40-u współczesnych artystów tytułując kolejne sale po prostu kolejnymi etapami dorastania dziecka. Mamy także ekspozycję poświęconą rodzicielstwu, „wzorom kultury” czy sytuacjom traumatycznym, o czym za chwilę. Na początku jednak czeka odbiorcę duża niespodzianka. Chyba po raz pierwszy spotkałam się z tym, aby cała sala poświęcona była dziecku w fazie prenatalnej. W różowościach odwzorowano matczyne łono, świat bezpieczny i przyjazny („Piniata” Kamili Krzewiny).
Fragment ekspozycji poświęconej dziecku w fazie prenatalnej – wystawa w CSW Zamek Ujazdowski pt. ”Życie ukryte. Dziecko w polskiej sztuce współczesnej”, 2023, fot. autorka artykułu
Czytaj także:
Mamy niezwykle poruszające portrety dzieci utraconych (wybitne prace Beaty Ewy Białeckiej „Gravida” i „Hodogetria adwentowa”). Ale tu przychodzi przełamanie nastroju i dostajemy nieco nurtu proaborcyjnego (?). Ciało kobiety podziurawione przez przenikające je ręce czy figurę Chrystusa wyrastającą z kościoła (prace Ady Kaczmarczyk). Są także instalacje odwołujące się do dziedzictwa, które otrzymuje dziecko czy atmosfery oczekiwania (podłogowa instalacja z ubranek).
Mit „Terra felix” musi zostać oczywiście obalony
W kolejnych salach spotykamy wiele prób uchwycenia najbardziej charakterystycznych przejawów dzieciństwa, ale głównie w konwencji łamania „konwenansów”, „idealizacji”, przeorania „terra felix” – krainy szczęśliwości. Czego się należało chyba spodziewać – sztuka jest tu najczęściej odbiciem stanu świadomości (i wiedzy, często bardzo popularnej) artystów, którzy bredzą coś w duchu współcześnie przetworzonego Rousseau i antypedagogiki, że dziecko samo wie najlepiej tylko trzeba dać mu odpowiednią przestrzeń.
Czytaj także:
Mamy sporo prób odbrązawiania rodzicielstwa, odkrywania jego lęków, ubierania ich w egoizm i wyzwalania się z „usidlenia”. Szokuje gipsowa, naturalnych rozmiarów rzeźba matki z ogonem na czworakach ujeżdżanej przez dwóch, na oko 8-letnich chłopców. Nosi, zdaje się nazwę „Bez tytułu”, ale rzekomo rozprawia się z figurą „Madonny”. Praca Stasysa Eidrigevičius’a „Karmienie syna” piętrząca przedmioty powiązane z łyżką z posiłkiem dla dziecka jest kolejnym tego przykładem. Mamy jeszcze np. „Jak tresuje się dziewczynki” Zbigniewa Libery, czy „Dziubakowo” Marty Kuligi (instalacja ze szklanymi kulami obrazującymi idealizowane wspomnienia). Jakby sztuka współczesna miała problem z wyrażeniem zwyczajności, codziennej miłości w rodzinach. Bywa tu nieporadna, pokraczna, nadęta, ponad miarę udziwniona. Miłość jest zbyt banalna?
CSW Zamek Ujazdowski, wystawa pt. ”Życie ukryte. Dziecko w polskiej sztuce współczesnej”,2023 sala poświęcona rodzicielstwu, fot. autorka artykułu.
Prace wybitne portretujące dzieciństwo
Dlatego znacznie bardziej zainteresowały mnie dzieła skupiające uwagę na detalach dzieciństwa tak przecież ulotnego, co wiedzą dobrze rodzice dorosłych już dzieci. Tu znajdziemy kilka prac bardzo dobrych: układanka rysunków śpiących dzieci Magdaleny Cichańskiej. „Macierzyństwo Maryi” Błażeja Guzy (Matka Boża rysująca plansze do gry klasy, widziana z ptasiej perspektywy). ”Zapomniana baśń” Magdalena Żmijowskiej o najdalszych wspomnieniach, czy „Sadzawka łez” Patrycji Piętki obrazująca rozterki okresu dojrzewania (dziecko dosłownie tonie w podłodze – jeziorze).
Sztuka lepiej radzi sobie z traumami
Współcześni twórcy wyjątkowo dobrze poradzili sobie natomiast z emocjami w sytuacjach skrajnych i traumatycznych, jak śmierć czy choroba dziecka. Mała sala w połowie wystawy jest intensywna w doznania, a sztuka pełni wręcz rolę terapeutyczną (Grzegorz Wnęk wielkoformatowe, czerwone „Łzy” pokrywające cale płótno, prace Marzeny Kolarz). Oryginalna jest także część dedykowana więzi dorosłego już dziecka z rodzicami, którzy odchodzą (sala „Anamnesis” i prace Małgorzaty Łuczyny oparte o ściegi i wykroje – „Hidden Mother”).
Czytaj także:
Mocny akcent to instalacja na odchodnym poświęcona dzieciom – ofiarom wojny na Ukrainie (do stycznia 2023 roku zginęło ich ponad 500). To instalacja róż wykonanych z zeszytowych kartek w kratkę i „Pod ściana” Terezy Barabash. Chcę zwrócić także uwagę na niepozorną może w wyglądzie video instalację, ale od której robi się ciepło na sercu – to seria nagrań video z życia niepełnosprawnego Igora, który rozmawia ze swoim starszym bratem – artystą, niestety nie zanotowałam nazwiska.
Sztuka „obserwatorów” czy sztuka relacji?
Brawo dla CSW Zamek Ujazdowski za postawienie współczesnej sztuce wyzwania w postaci „zadania” tematu: „dziecko”. Zadanie dotyczy współczesnego czy kolejnego pokolenia artystów, bo zgromadzono tu wiele dzieł z okresu przełomu ustrojowego. Miałam duże oczekiwania, ale dzieciństwo tu przedstawione zbyt często jest pokraczne, dziwaczne, wykrzywione przez kalki współczesnej kultury. Gdyby nad kompletem klocków w jednej z sal (pomyślano o dzieciach, którzy przychodzą tu z rodzicami) odtworzyć nagranie perlistego śmiechu dziecka brzmiałby on, jak z zupełnie innego świata.
Niestety, pewnie najlepiej byłoby artystów umieścić z dziećmi na dwa tygodnie w przedszkolu i nauczyć ich świata dziecka, połączyć ich w relacje. Fascynacja i interpretacja to nie to samo co współuczestniczenie (być może za rzadko mają swoje własne). To smutna konstatacja, ale kilka absolutnie wybitnych prac jest warte wybrania się na wystawę, bo na długo pozostają w pamięci.
Terapia przez sztukę czy terapia przez aktywizm? Wystawa w Zachęcie
Druga wystawa, na którą się wybrałam ma miejsce w Zachęcie („Drugiej wiosny nie będzie… Dzieci i sztuka w XX i XXI wieku”). Zastanawiałam się, na ile tematyka będzie tu powielona w stosunku do CSW. Nie była. Opis – bardzo zawiły – nie do końca pozwalał domyślenia się treści. Doznania z poprzedniej wystawy powinny mnie nauczyć, że w zmierzeniu z tematyką dziecka współczesna sztuka jest wyjątkowo nieporadna, a powierzenie sztuce zadania terapeutyzowania dzieci powinno wzmóc i czujność i dystans.
Przedstawione tu działania z zakresu edukacji twórczej i art terapii temu miały służyć, podobnie jak: warsztaty, laboratoria, inscenizacje, eksperymenty pedagogiczne, tworzenie nowych wizji szkół, „strategie aktywistyczne”. Owszem, jako przegląd historyczny sięgający początków XX wieku (widzimy działania np. w Rosji Radzieckiej) może być ciekawy dla historyków np. pedagogiki, o większości inicjatyw „pomocy dzieciom” nie miałam pojęcia. Natomiast poza nielicznymi wyjątkami, zderzyłam się co najmniej z zupełnie niepotrzebnym pozowaniem na wysublimowanie, które tylko utwierdziło mnie w poczuciu odrealnienia sztuki współczesnej.
Nahalna ideologizacja dzieci
Owszem brzmiały tu i to na dużych ekranach śmiechy, rozmowy i zabawy dzieci (video), ale dodatkowo były jeszcze mocno pociągnięte sznytem ideologii zupełnie niestrawnej, a miejscami niebezpiecznej (np. feminizm, LGBT, ekologizm do kwadratu, komunizm). Działania typu „od ucisku do aktywizmu” dosłownie uczyły dzieci, jak zorganizować protest! Rażą tezy o edukacji: „Nie ma ucieczki od systemu. Trzeba poszukiwać szczelin wolności”. Nawet sam opis wystawy tchnie wokeizmem, a dzieci nazywane są „niedorosłymi”, które są rzekomo dyskryminowane i domagają się upodmiotowienia, uczłowieczenia (na czym miałoby ono polegać?):
„Ważne miejsce zajmują działania z udziałem niedorosłych pochodzących z grup społecznych wykluczonych ze względu na przynależność etniczną, sytuację ekonomiczną czy niepełnosprawność”.
Nieliczne pozytywy
Większość wystawy więc przemilczę. Natomiast wymienię to, co zwróciło moją uwagę w sposób pozytywny. „Elementarz malarski” dla dzieci z 1927 roku – powstały w duchu Bauhausu pokazujący fizykę barwy, kształtu, formy. Heroizm terapii 600 żydowskich dzieci przez sztukę w środku Holocaustu przez Friedl Dicker-Brandeis, w obozie w Terezinie. Arkadia i zanurzenie w naturze – projekt dedykowany dzieciom głęboko autystycznym Fernarda Delogny. Od lat 30-tych XX w pracował z dziećmi uważanymi wówczas za „nieprzystosowane”.
Projekt filmowy „Gdzieś w Europie” pomagający poradzić sobie z traumą II wojny światowej dzieciom na Węgrzech, czy współczesne aktywizowanie przez fotografię dzieci ulicy w Ameryce Płd. Jest jeszcze inspirowany Korczakiem projekt z Polski (dzieci tworzyły sztandary z własnymi postulatami zmiany świata) – tylko po co ten „bunt dzieci”(„prawa dzieci”, „rządy dzieci”)… Generalnie cieszę się, że moi znajomi, z przyczyn losowych nie wybrali się ze mną w końcu na tę wystawę do Zachęty (a istniało takie niebezpieczeństwo), prawdopodobnie w najlepszym razie nudziliby się. Nawet design dla dzieci został potraktowany mocno pobieżnie. Hasło wystawy „Drugiej wiosny nie będzie”, choć piękne – jest mocno na wyrost. Te obie recenzje należałoby zakończyć wezwaniem: artyści do przedszkoli! Po naukę życia i prostolinijności.
Do kiedy?
Wystawa „Życie ukryte” w CSW Zamek Ujazdowski czynna jest do 16 lipca 2023, ta w warszawskiej Zachęcie – kończy się niebawem, 18 czerwca.
Agnieszka Marianowicz-Szczygieł