“Ręka Boga”, czyli wojna kulturowa o aborcję

„Barbarzyńcy nie stoją już u naszych granic. Od jakiegoś czasu nami rządzą” – Alasdair MacIntyre. Cytat ten przywołuje autor książki „Ręka Boga”, doktor medycyny, położnik, Bernard Nathanson. Człowiek, który mówił o sobie: “Na temat aborcji wiem chyba więcej niż ktokolwiek na świecie”.

We wstępie do swojej opowieści napisał: „To jest książka dla każdego, kto chce zrozumieć, skąd się wzięła i trwa nadal wojna kulturowa o aborcję w krajach zachodu”. Książka napisana została przez jednego z założycieli Krajowego Stowarzyszenia na rzecz Uchylenia Praw Aborcyjnych (powstałego w 1968 r.) oraz szefa największej placówki aborcyjnej w USA. Jest ona niezwykłym świadectwem nawrócenia człowieka, który przeprowadził i nadzorował kilkadziesiąt tysięcy aborcji, zanim podążył śladem św. Pawła, zawracając z drogi ku zatraceniu. Przyjmując chrzest, stał się niestrudzonym apostołem prawdy o życiu poczętym.

Zanim to nastąpiło, doktor Nathanson był akuszerem „legalnej” aborcji. W książce „Ręka Boga” z chłodnym dystansem, rzeczowo i precyzyjnie, opisał historię amerykańskiej drogi do zniesienia ochrony życia poczętego na przełomie lat 60-tych i 70-tych XX wieku oraz swój udział w tym procederze. Nathanson wskazuje na znaczenie rewolucji obyczajowej lat 60-tych, która stworzyła sprzyjający klimat dla zrealizowania postulatu legalizacji prenatalnego dzieciobójstwa. Brak dostępu do legalnego „przerywania ciąży” hamował proces upowszechniania nowego stylu życia pod hasłem „wolnej miłości”, czyli seksu bez zobowiązań.

“Moda obyczajowa”

Skutki nowej mody obyczajowej w postaci niechcianych dzieci miały likwidować szpitale i lekarze powołani dotąd do ratowania ludzkiego życia. Spontaniczna koalicja postępowych intelektualistów, artystów, prawników i lekarzy przy wsparciu liberalnych mediów doprowadziła do uchylenia prawa chroniącego życie poczęte początkowo tylko w stanie Nowy Jork, w 1970 r. Jednym z lobbujących w tej sprawie lekarzy był Bernard Nathanson. Doktor medycyny, położnik szkolony do ratowania życia matki i dziecka, który podobnie jak wielu innych lekarzy znalazł subiektywne usprawiedliwienie w tym, że gwałtownie zaczęła wzrastać liczba kobiet przywożonych do szpitali po nielegalnych zabiegach aborcyjnych.

Był to efekt z jednej strony tzw. „rewolucji seksualnej”, a z drugiej wzrostu liczby lekarzy, którzy zaczęli nielegalnie zabijać dzieci dla pieniędzy w prywatnych lokalach. Równocześnie do sprawy wmieszali się ambitni prawnicy i politycy, którzy szukali poklasku, wspierając hasła „Womens Liberation”, „prawa wyboru” oraz opcji na rzecz „mniejszego zła”. Kierując się współczuciem dla kobiet, ofiar nielegalnych procedur aborcyjnych, wielu lekarzy zaczęło wspierać postulat legalizacji aborcji. W rezultacie kolejne stany zaczynały zmniejszać ochronę życia, a następnie Sąd Najwyższy zalegalizował aborcję na żądanie w USA na podstawie tzw. sprawy Roe vs Wade, która, jak się okazało później, została sfałszowana przez prawników dla potrzeb politycznej kampanii aborcyjnych aktywistów.

Niezwykle ważnym i intrygującym wątkiem w książce doktora Nathansona jest poszukiwanie odpowiedzi na pytanie, dlaczego przestały działać wszelkie hamulce moralne i wszelkie opory natury intelektualnej przed zabijaniem dzieci w łonach matek. Autor wskazuje na kilka wątków. Jednym z nich jest rola ojca, który jego zdaniem nie przekazał mu pozytywnego wzorca ojcostwa ani szacunku dla życia, choć sam także był lekarzem. Swoista próżnia aksjologiczna, w jakiej wzrastał Nathanson w środowiskach nowojorskiej klasy średniej, nie skłaniała go do rozstrzygania podstawowych pytań egzystencjalnych i dylematów moralnych. Dzięki amoralnej i hedonistycznej mentalności tamtego pokolenia „dzieci kwiatów” lekarz bardzo łatwo dał się wykorzystać lewicowym aktywistom do tworzenia tworzenia sieci tzw. „klinik” aborcyjnych, a potem przez kilka lat kierował jedną z nich. O tym, co się wówczas z nim działo, świadczy fakt, że sam zabił swoje dziecko, dokonując aborcji w łonie swojej ówczesnej dziewczyny. W ciągu kilku lat sam wykonał lub nadzorował kilkadziesiąt tysięcy aborcji. Pokłosiem tamtego czasu była depresja i myśli samobójcze, z którymi zmagał się przez wiele lat.

CZYTAJ TAKŻE: Zniszczyć rodzinę! Rewolucja seksualna narzędziem marksistów

Szef położnictwa

Kiedy odszedł z placówki aborcyjnej, Nathanson został szefem położnictwa w szpitalu św. Łukasza. „Pierwszy raz od lat miałem więcej czasu na to, aby zebrać myśli. Jestem pewien, że nie przypadkiem – ręka Boga była nade mną – właśnie wtedy zaczęliśmy instalować w szpitalu wspaniałą nową aparaturę. Był to ultrasonograf, który po raz pierwszy otworzył przed nami tajemnice kobiecego łona. […] po raz pierwszy zacząłem się zastanawiać nad tym, co rzeczywiście robiliśmy w klinice. Pokazywane na USG obrazy płodu robią niewiarygodnie silne wrażenie na oglądającym” – wspominał.

Z dziesięciu kobiet, którym pokazano obrazy USG ich dziecka, dziesięć zrezygnowało z aborcji. „Taką moc ma rodząca się więź. Ja także /jako położnik/ przyłapałem się na tym, że zaczynam się związywać z nienarodzonymi” – kontynuował.

Pod wpływem obrazów z USG w 1974 r. Nathanson napisał tekst w fachowym piśmie medycznym, stwierdzając fakt, że nie ma już dziś wątpliwości, iż życie człowieka zaczyna się od początku ciąży, a aborcja jest równoznaczna z przerywaniem życia dziecka. „Zaprzeczanie tej rzeczywistości jest najbardziej karygodną odmianą moralnego krętactwa” – te słowa poprzedził deklaracją, że jako lekarz jest odpowiedzialny za ponad 60 tys. aborcji.

Fala hejtu

Po wspomnianej publikacji zalała go listowna fala hejtu z życzeniami i groźbami śmierci dla niego i dla jego rodziny. Jednocześnie narastał w nim kryzys moralny, ponieważ „w tym czasie na jednym piętrze przyjmowałem porody, a na drugim zabijaliśmy dzieci przed porodem”.

Początkowo zrezygnował z aborcji poza przypadkami gwałtu i kazirodztwa, był to koniec lat 70-tych. I w końcu w 1979 r. wykonał ostatnią aborcję, bo przyznał sam przez sobą, że żaden powód nie jest wystarczający, aby zabić dziecko w łonie matki.

Od chwili, gdy zobaczył obraz żywego dziecka na USG, nie potrafił pozbyć się wyrzutów sumienia. Początkowo to nawrócenie miało podłoże czysto doświadczalne, racjonalne. Wybitny endokrynolog, odkrywca progesteronu Georg W. Corner uznał, że jedyną przyczyną tragicznie lekceważącego stosunku medycyny do wczesnej fazy życia człowieka był jej ukryty charakter. Jednak kiedy poznaliśmy fenomen rozwoju istoty ludzkiej w okresie płodowym w najdrobniejszych szczegółach, kiedy zobaczyliśmy, że ten czas 9 miesięcy decyduje o przyszłości człowieka w każdym wymiarze, od tego momentu – zdaniem doktora Nathansona – „przerwanie życia płodu, czyli dokonanie aborcji, jest czymś niedopuszczalnym – jest zbrodnią. Nie waham się użyć tego stwierdzenia: aborcja jest zbrodnią”.

Bernard Nathanson kategorycznie odrzuca typowy chwyt retoryczny serwowany przez aborcjonistów, którzy twierdzą, że kobieta ma prawo decydować o „swoim brzuchu”, o „swojej ciąży”. Przypomina, że w sensie biologicznym dziecko nie jest częścią matki ani przez jedną chwilę, gdyż zapłodnienie męską komórką uruchamia proces, którym organizm matki nie steruje bezpośrednio. Zatem w sensie czysto biologicznym istota ludzka w łonie matki jest osobą, a nie tkanką żywicielki. Jest od jej pomocy uzależniona, ale tak samo jak każdy z nas jest uzależniony od pomocy i współpracy innych ludzi.

CZYTAJ TAKŻE: “Aborcja nigdy nie była prawem człowieka!” Eksperci na konferencji ONZ

„Niemy Krzyk”

W 1984 Nathanson powiedział do kolegi wykonującego tzw. przerywanie ciąży, by ten włączył nagranie obrazu USG podczas aborcji. Kiedy obaj oglądali później nagranie momentu zabijania dziecka, kolega doznał wstrząsu psychicznego i nigdy więcej nie wykonał aborcji. Od tej pory Nathanson pokazywał to nagranie na spotkaniach grup pro-life. Tam jeden z uczestników zaproponował zrealizowanie filmu „Niemy krzyk”, który został publicznie pokazany w 1985 r. To wywołało nieustający do dzisiaj atak mediów liberalnych, które kwestionują jego rzetelność, wiarygodność i uczciwość argumentacji.

Notabene żadna z dużych sieci telewizyjnych w USA nie pokazała tego filmu, co pozwoliłoby widzom samodzielnie zdecydować, czy jest on wiarygodny. Nathanson nie ma wątpliwości, że warto było znosić nienawistne ataki, bo żyje nadzieją, iż ten film uratował i jeszcze uratuje wiele dzieci. Poza tym z jego własnego doświadczenia wynika, że mimo wszystko wielu lekarzy zaczęło mieć wątpliwości moralne, widząc obrazy USG, a niektórzy już zrezygnowali z przeprowadzania aborcji. Od roku 1980 przez wiele lat doktor Nathanson poświęcał się niemal wyłącznie akcji edukacyjnej prowadzonej przez organizacje pro-life, wskazując, w oparciu o wiedzę medyczną, czym jest piekło aborcji.

Ostania część książki opisuje zjawiska, które zdaniem Nathansona są nieuniknionym rezultatem upowszechniania mentalności aborcyjnej w społeczeństwie. Zakwestionowanie niezbywalnej wartości życia to równia pochyła, a właściwie droga do piekła nawet już tutaj na ziemi. Chodzi o akceptację dla eutanazji oraz handel ciałami abortowanych dzieci dla pieniędzy. Autor przedstawia szczegółowe opisy realnego przebiegu eutanazji oraz wizję przyszłości, w której eleganccy, uśmiechnięci, życzliwi pracownicy sterylnych tanatoriów będą grzecznie, ale bardzo stanowczo pozbawiać życia osoby uznane za nieprzydatne. Nathanson przedstawia także czytelnikowi kulisy handlu ciałami abortowanych dzieci, na które czekają przemysł farmaceutyczny i kosmetyczny.

Wartość życia

Na koniec położnik prezentuje raporty naukowców, którzy opracowują teoretyczne założenia do tworzenia przeliczników wartości życia poszczególnych ludzi, tzw. ”equal”, które określą wartość każdego życia przez stosunek wartości dolara do „lat życia korzystnych jakościowo”. Tu autor stawia pytanie:

„Wzdrygasz się, Drogi Czytelniku, na myśl o tym, że wzór matematyczny miałby decydować o życiu i śmierci chorego? Zastanawiasz się, co się stało z prawem wyboru i gdzie jest lekarz, obrońca pacjenta? Otóż to. Witaj w trzecim tysiącleciu”.

„Welcome to the jungle!” – krzyczy gwiazda rocka już od wielu lat, choć sama nie wie dlaczego. Ponure i przerażające wizje doktora Nathansona z 1996 roku okazały się prawdziwe. Dziś eutanazja dzieci, ludzi przewlekle chorych, ludzi nieszczęśliwych lub pogrążonych w depresji i samotności staje się normą prawa w krajach zachodnich. Legalny handel ciałami dzieci abortowanych na skalę przemysłową stał się dziś częścią biznesu. Rujnujące zdrowie kobiet tabletki wczesnoporonne można kupić tuż za rogiem. Sądy już wydają wyroki śmierci na ludzi, których “nie opłaca się” utrzymywać przy życiu.

„Highway to hell” stoi przed nami szeroko otwarta. Doktora Nathansona nie ma już na tym świecie. Wszystko teraz zależy od ludzi, którzy wstaną z kanapy, by powiedzieć publicznie: „Nie! Dosyć tego szaleństwa”. O tym, że zawsze warto walczyć o swoje prawa i protestować przeciwko niesprawiedliwości, przekonali się ludzie „Solidarności” w sytuacji zdawało się beznadziejnej, gdy komunistyczna dyktatura totalitarnego PRL-u mogła zmiażdżyć każdy ruch oporu obywatelskiego. A jednak się udało. Masowe strajki oraz spontanicznie organizowana struktura NSZZ “Solidarność” przyniosły w końcu zwycięstwo i niepodległość państwa.

CZYTAJ TAKŻE: Tragiczne dane. Aborcja najczęstszą przyczyną śmierci w 2022 roku

Relatywizm moralny

Tym bardziej dzisiaj, w Polsce demokratycznej, ruch obywatelskiego sprzeciwu wobec dyktatury moralnego relatywizmu może przynieść sukces w walce o cywilizację życia przeciwko cywilizacji śmierci. Potrzebne są tylko Wiara, Nadzieja, Miłość i „odrobina niezbędnej odwagi”.

Bernad Nathanson pisał, że odwrotnie niż to bywa zazwyczaj, jego droga duchowa wiodła od obrony życia do wiary w Boga i chrztu w Kościele katolickim. Przez większą część swojego życia położnik „odnosił się do spraw duchowych z pogardą, jak przystało na żydowskiego ateistę o twardym karku”. Jednak od czasu, gdy podjął stałą współpracę z ruchem pro-life, prowadzonym przez środowiska chrześcijańskie, zaczął z rosnącą uwagą przyglądać się ludziom, którzy podejmowali trud i zarazem realne ryzyko walki z plagą aborcji. Pewnego dnia, gdy przyłączył się do akcji protestu pod nowojorską kliniką aborcyjną, zobaczywszy ich pokorę, z jaką znoszą najgorsze obelgi i przekleństwa ze strony aborcyjnych aktywistów, słysząc ich ciche modlitwy wstawiennicze za kobiety, za lekarzy, za swoich nieprzyjaciół, zadał sobie pytanie: “Jaka siła nimi kieruje? Co jest źródłem ich wiary w sens pozornie przegranej sprawy?”.

Wtedy po raz pierwszy w całym dorosłym życiu zaczął się poważnie zastanawiać nad istnieniem Boga. To był początek drogi, która prowadziła go ku nawróceniu i przyjęciu chrztu w Kościele katolickim. W ostatnim zdaniu swego świadectwa Nathanson cytuje fragment książki nawróconego na katolicyzm Karla Sterna: „biegliśmy do Niego albo uciekaliśmy przed Nim, ale przez cały czas to On był w centrum wszystkiego”.

Przeczytaj. Podaj dalej.

Krzysztof Baranowski

Afirmacja Extra. Wesprzyj nowy projekt autorów Afirmacji