Dlaczego warto czytać książki na wakacjach? Powodów jest wiele, ale być może najważniejszy jest ten, że kto czyta nie błądzi, a kto czyta dobrą literaturę, ten zyskuje dwa razy. Dzięki lekturze unika niektórych życiowych błędów, a jednocześnie, czytając, dobrze się bawi.
Pozostaje jeszcze bardzo trudne pytanie: jaka literatura jest dobra? Jednym zdaniem nie da się na nie odpowiedzieć, więc możemy np. uznać, że są to między innymi klasycy literatury. Klasycy, czyli ci, którzy nawet jeśli nie żyją, nadal cieszą się uznaniem uczonych i zainteresowaniem czytelników. Natomiast autorzy zapomniani zazwyczaj na to zasługują. Ale od tej reguły bywają także wyjątki.
Książki Tolkiena jednak wyjątkiem nie są. Należy on do szacownego grona klasyków najwyższej rangi i klasy, a popularność i entuzjazm wśród tzw. „fanów” (a czasem i „psychofanów”) towarzyszyły mu już za jego życia. Po jego śmierci zaś jeszcze wzrosły. Dlaczego tak się dzieje, opisuje książka T.A. Shippey’a pt. „J.R.R.Tolkien. Pisarz stulecia”. I nie ma w tym tytule odrobiny przesady.
W zasadzie ludzie dzielą się na tych, którzy książki tego autora czytali i oglądali ich ekranizacje oraz na tych, którzy tylko oglądali (i nie wiedzą, co stracili, nie czytając). Mniejszość, która tylko czytała, to wyjątki od reguły.
“Hobbit” i “Władca Pierścieni” J.R.R. Tolkiena to jedne z najbardziej popularnych powieści na całym niemal świecie, od niemal 70-ciu już lat. Nie ulega wątpliwości, że w XXI wieku ich popularność wzrosła jeszcze gwałtownie dzięki filmowej ekranizacji Petera Jacksona. Jednak już w czasach, gdy “Władca Pierścieni” ukazywał się po raz pierwszy w brytyjskich księgarniach, czyli w połowie XX wieku, jego nakłady sprzedane rosły z roku na rok, a pozytywne opinie krytyki literackiej i mediów były niemal jednogłośne. Przez wiele lat książka wygrywała najbardziej prestiżowe rankingi czytelnicze.
Lektura, która wzbogaci duszę
Aby zrozumieć w czym tkwiła tajemnica tej popularności, trzeba zauważyć, że właściwie Tolkien zajmował się przez całe życie pisaniem książek z pogranicza legend i baśni. To była jego pasja zawodowa jako filologa, a jednocześnie świadomy wybór konwencji literackiej, która od niepamiętnych czasów towarzyszy dziejom człowieka, czyli homo sapiens.
J.R.R Tolkien był przekonany, że czytanie lub słuchanie baśni, legend i opowieści o dawnych bohaterach kształtuje nasz wewnętrzny świat wyobraźni, a równocześnie buduje nasze przekonania moralne i postawy życiowe. Jego misją nie było dostarczanie rozrywki.
Tolkien chciał, aby jego powieści wzbogacały ludzkie dusze o pierwiastki dobra. Profesor filolog i lingwista z Oksfordu nie znał wówczas wyników badań, które zostały przeprowadzone dopiero w XXI wieku. A jednak dziś naukowcy potwierdzają wnioski Tolkiena.
CZYTAJ TAKŻE: Hobbit, czyli jak najbardziej ludzka fantazja
Kwarantanna umysłu
Czytanie lub słuchanie opowieści rozwija umysł, zdolności i kompetencje człowieka nawet już w okresie dzieciństwa, gdy może tylko słuchać. Co więcej, potwierdza się także hipoteza, że dziecko odbiera pozytywne dla umysłu impulsy także wówczas, gdy nie rozumie jeszcze znaczenia słów. Nawet gdy śpi, pod wpływem głosu czytającego budują się w mózgu malucha struktury mowy i rozumienia. Umysły dzieci są szczególnie plastyczne do 2 roku życia i łatwo adaptują pozytywne oddziaływanie. Jednym zdaniem: czytanie na głos dziecku to początek jego formacji intelektualnej.
Audiobooki mogą zastąpić rodzica, gdy to jest konieczne, ale nie wypełnią tej luki w sposób zupełny. Po pierwsze: ma znaczenie głos ojca czy mamy, a po drugie: rodzic czytający sam korzysta na tym bardzo konkretnie. Według naukowców czytanie obniża poziom hormonu stresu o 70 procent. Oczywiście nie chodzi tylko o rodziców czytających dzieciom. Chodzi o czytanie książek i jego efekty w postaci np. obniżenia ryzyka zachorowania na Alzheimera (2,5-krotnie!), a także poprawę zdolności zapamiętywania. Generalnie jest tak, że w ten sposób możemy zachować umysł w dobrej kondycji na każdym etapie życia. “Hobbit” i “Władca Pierścieni” dzięki wyjątkowemu talentowi autora sprawiają, że ludzie odrywają się od swoich ekranów i pustych rozrywek, aby poddać swoje umysły kwarantannie, która – jak widać – może być także lekarstwem.
Sekret geniuszu Tolkiena
Autor jego biografii wskazuje, iż geniusz Tolkiena polegał także na tym, że w połowie XX wieku zrozumiał sens i znaczenie literackiej narracji w odwiecznej formie barwnej opowieści o czynach dawnych bohaterów. Epos, saga, legenda, baśń to część naszego dziedzictwa kulturowego. Tolkien pojął, że nie można tej tradycji odkładać do lamusa, bo ma ona wartość uniwersalną. Odkrył, że ludzie zawsze potrzebują opowieści o osobach odważnych, szlachetnych i dobrych oraz o walce ze złem, które potrafią one pokonać nawet za cenę zdrowia i życia. W ten sposób chcemy czerpać nadzieję na przetrwanie i motywację do walki o lepsze życie. To nas buduje i może uczyć dobrych rzeczy.
Dziś psychologia i neurologia potwierdzają jego intuicje, ponieważ doświadczenia wskazują, że gdy czytamy lub słuchamy nasz mózg reaguje tak, jak byśmy byli częścią tej historii. To oznacza, że w ten bezpieczny sposób zbieramy doświadczenia, których nie możemy sami przeżyć albo będziemy je przeżywać w przyszłości. Szczególnie dzieci i młodzież poznają rzeczywistość i przeżycia oraz uczą się je oswajać, kontrolować swoje reakcje, opanowywać strach, żal czy wzruszenie. Tolkien rozumiał ten mechanizm dawno temu i chciał odwołać się do tego utrwalonego doświadczenia naszej cywilizacji. A co go do tego skłoniło?
CZYTAJ TAKŻE: Dobra sztuka zaczyna się od… definicji sztuki. Za co płacimy artystom?
Tolkien – pisarz z traumą?
Odpowiedzi można szukać w licznych biografiach, z których kilka ukazało się także w Polsce. Biografię Shippey’a wyróżnia zapewne to, iż jej autor jest być może najlepszym znawcą twórczości Tolkiena. Nie tylko dlatego, że – tak jak autor Władcy Pierścieni – jest badaczem literatury staroangielskiej. Jego książka “Droga do Śródziemia” jest powszechnie uznawana za najlepszą książkę o Tolkienie. Thomas Allan Shippey jest także profesorem Uniwersytetu w Cambridge, gdzie Tolkien spędził większość swego zawodowego życia. Co więcej, biograf poznał autora “Hobbita” i był konsultantem naukowym na planie filmowym podczas realizacji filmowych ekranizacji jego dzieł.
W swojej biografii pisarza najwięcej miejsca Shippey poświęca analizie treści powieści Tolkiena oraz rekonstrukcji jego intencji, inspiracji, celów, jakie chciał zrealizować i komunikatów, jakie chciał nam przekazać. Biograf przyznaje, że on sam, z biegiem czasu, przeszedł od postrzegania Tolkiena jako filologa do “autora z traumą”, jak to nazwał, piszącego fantastykę, ale “wyrażającego w niej najpilniejsze i najbardziej aktualne kwestie całego potwornego XX wieku – kwestie uprzemysłowionych działań wojennych, źródeł pochodzenia zła oraz natury ludzkości”. Tolkien jako weteran I wojny światowej, naoczny świadek okrucieństwa i barbarzyństwa ludzi XX wieku, nie chciał uciekać od tego traumatycznego doświadczenia, lecz stawić mu czoła w swoich książkach.
W opinii Shippey’a dotyczy to także innych pisarzy dotkniętych wojną, takich jak Kurt Vonnegut, William Golding i George Orwell. Biograf pisze także, iż “w szczególności „Władca Pierścieni” jest książką wojenną, oraz także powojenną”, porównując pisarstwo Tolkiena do innych autorów XX wieku. Książka Shippey’a, bardzo wnikliwie analizuje także bezzasadne ataki na powieści Tolkiena ze strony części krytyki literackiej, oparte zwykle na fałszywych interpretacjach jego nadzwyczaj bogatej i przemyślanej narracji. A z drugiej strony pokazuje intuicyjnym wielbicielom „Władcy Pierścieni”, dlaczego mają rację, kochając go.
Klub nawróconych pisarzy
J.R.R. Tolkien jest chyba najbardziej znanym członkiem elitarnego klubu nawróconych brytyjskich pisarzy, którzy w XX wieku, jako dorośli ludzie, powrócili do chrześcijaństwa albo jako katolicy, jak Chesterton i Tolkien, albo jako protestanci, jak anglikanin C.S. Lewis. Każdy z nich pisał bardzo popularne powieści, ale każdy inaczej, na swój oryginalny sposób.
Znakiem firmowym Tolkiena jest baśniowa epopea, która w kilku tomach opisuje nam tajemniczy świat odległych w czasie epok, kiedy ludzie nie byli jedynymi istotami myślącymi, a Śródziemie jedyną zamieszkaną krainą. Utrzymana w konwencji legendy i rycerskiego eposu opowieść o dzielnych hobbitach, elfach i ludziach Zachodu.
Autor biografii ukazuje nam przede wszystkim motywy tradycji literackiej i źródła inspiracji historycznej, które Tolkien wykorzystał w swojej twórczości. Ale także analizuje i wyjaśnia, czemu służą konkretne wątki powieściowych narracji, czyli – krótko mówiąc – odpowiada na pytanie, co autor miał na myśli, jakie kierowały nim intencje. W jaki sposób zdobywa naszą uwagę i jakie komunikaty nam przekazuje w sposób czasami dla nas niezauważalny.
CZYTAJ TAKŻE: Lektury domowe: “Najbardziej utalentowany obrońca wiary”. Rzecz o G.K. Chestertonie
Stałość przekonań i absurdalne oskarżenia
Shippey uświadamia nam także, że forma narracji Tolkiena była wyraźnie otwarta na ludzi zarówno wierzących, jak i niewierzących. Nawet tych, którzy wątpią w istnienie Boga, w sens Dekalogu, w prawdziwe i realne Dobro. A jednak nawet taki pisarz bywał krytykowany za brak poprawności politycznej!
Thomas Shippey przypomina, że w pewnym momencie, po publikacji powieści Tolkiena w hebrajskim tłumaczeniu, pojawiły się opinie porównujące jego fascynację wszystkim co północne, czyli nordycką mitologią wikingów, obrazami pokrytych śniegiem szczytów i zielonych dolin z szalonymi poglądami nazistów, którzy głosili wyższość rasy aryjskiej. Jak widać na tym przykładzie, polityczno-ideologiczne aberracje nie są współczesnym wynalazkiem.
Gdy tuż przed przed wybuchem II wojny światowej zadzwonił do Tolkiena niemiecki wydawca z lukratywną ofertą wydania “Hobbita” w Niemczech, zapytał pisarza czy autor jest aryjczykiem. Tolkien zareagował z pasją oświadczając, że po pierwsze słowo “aryjczyk” nic nie oznacza, a po drugie bardzo żałuje, że nie jest Żydem, ale za to ma wielu znajomych wśród osób żydowskiego pochodzenia. Stracił w ten sposób sporo pieniędzy, ale, jak widać, miał inną skalę życiowych wartości.
Notabene pisarz nigdy nie ulegał naciskom ideologicznym ani modom intelektualnym swego środowiska naukowego, zazwyczaj wyraźnie lewicowego. Jak pisze autor biografii, Tolkien “do końca życia pozostał wiernym chrześcijaninem i katolikiem. Na nagrobku zmarłej ukochanej żony kazał wyryć znane z “Silmarilionu” imię Luthien. Żadnych pozamałżeńskich romansów, żadnych seksualnych dziwactw, żadnych skandali, dziwnych oskarżeń czy zaangażowania politycznego – nic, w co biedny biograf mógłby wbić zęby”.
O Tolkienie można pisać i rozmawiać bez końca, ale jednak najważniejsze jest to, co nam pozostawił. Książki, które warto mieć w domu i wracać do nich, bo cały ich urok i bogactwo przekazu odkrywamy zwykle z biegiem czasu. W ostatnim akapicie swej biografii Tolkiena autor pisze: “Tak czy inaczej, nadał nowy, a może przywrócił stary smak światu literackiemu. Smak, mikroelement, a może literacką witaminę? Jakkolwiek to zwać… Zacytujmy słowa Holofernesa, Szekspirowskiego poety-amatora w „Straconych zachodach miłości”, choć w sensie nieco innym od zamierzonego: “Ale to dobry dar dla ludzi bystrych, za co też jestem wdzięczny””.
Przeczytaj. Podaj dalej.