Podwójna rewolucja Barbie – nasza recenzja

Najpierw, za sprawą wykreowanego „idealnego” wizerunku, wpędzała w kompleksy i była promotorką seksualizacji. Dziś weryfikuje – i bardzo słusznie – założenia stojące u jej podstaw. Szkoda tylko, że idzie w stronę politycznej poprawności, twierdząc, że podział na kobiety i mężczyzn nie jest już taki oczywisty. Wiele się zmieniło poza jednym – Barbie to wciąż nie tyle lalka, co kura znosząca złote jaja.

W sieci zawrzało, po tym, jak na promującym chrześcijańskie wartości portalu Movieguide można było przeczytać, że „Barbie” „promuje historie postaci lesbijek, gejów, osób biseksualnych i transpłciowych”.

We wspomnianym tekście pojawił się zarzut, że produkcja nie jest przyjazna dzieciom. Pytanie jednak, dlaczego Barbie miałaby być nagle przyjazna dzieciom, skoro nie po to została w 1959 r. stworzona. Już pierwsza lalka miała długie, zgrabne nogi, wąską talię i duże jak na taką sylwetkę piersi. Powodowała konsternację rodziców, którym wydawała się zbyt seksowna. Bo niby dlaczego lalka dla dzieci ma być seksowna? Dylematy przykrył wielki biznes, a Barbie stała się nie tylko lalką, ale i kurą… znoszącą złote jaja. Dzieci na jej punkcie oszalały. Barbie wpisała się idealnie w rewolucję seksualną. Pewnym krokiem wkroczyła zgrabnymi nogami do miliardów domów na całym świecie. Była niejednokrotnie pierwszym obiektem rozbudzenia seksualnej ciekawości i wyobraźni najmłodszych. Twórcy filmu „Barbie” to przypominają. Produkcję otwiera scena, w której tuż po pojawieniu się smukłej Barbie ubranej w kąpielowy kostium z głębokim dekoltem, dziewczynki zaczynają niszczyć swoje dotychczasowe, pulchne i krągłe laleczki do przytulania.

Porzucenie stereotypów

Film Grety Gerwig w pierwszej części rysuje się jako próba naprawienia błędów twórców biznesu zbudowanego wokół Barbie. Główna bohaterka Barbie (Margot Robbie) ma przydomek Stereotypowa. Gdy z Barbie Landu trafia do prawdziwego świata, dowiaduje się, że stając się niedoścignionym wzorem dla dziewczynek, wpędzała je w ogromne kompleksy. Była anty-przyjaciółką, która wprowadzała w dyskomfort. Świetnie, że po sześciu dekadach na wielkim ekranie pojawia się taka refleksja. Twórcy „Barbie” obiektyw kamery kierują również na Kena (Ryan Gosling). Czy Ken gdzieś mieszkał? Czy dla niego też skonstruowano plastikowy domek? Miał jakieś pasje? Nie, on również był uprzedmiotowiony. Miał ogrzewać się w ciepłym spojrzeniu Barbie. Tu zaczynała się jego rola i tu kończyła. W filmowej fabule Ken również rusza do realu. Dostrzega tam dużo postaw, nazwanych przez filmowców patriarchatem. Patrząc na przemocowe wzorce, Ken postanawia wrócić do Barbie Landu z manifestem: „mężczyźni rządzą, kobieto podaj piwo”. Co musi się wydarzyć, by nastała normalność? By wyrwać bohaterów ze stereotypów? Twórcy filmu „Barbie” zbliżają się do tego punktu, ale w pełni świadomie, niestety, obierają inny kurs. Słusznie przywracają podmiotowość swoim bohaterom. Idą z mocnym i mądrym przekazem – nie możemy budować swojej wartości na tym, jak jesteśmy widziani w oczach innej osoby. „Bez ciebie jestem nikim” – mówi Ken. Barbie uczy go, że chłopak jest wartościowy sam w sobie, a nie w duecie z nią. „Odkryj, kim jesteś beze mnie” – mówi. Film jest też celnym oskarżeniem w stronę show-biznesu. Sprzedając Barbie, sprzedawano marzenia i ekscytację. Jednak zamiast budować poczucie wartości u dziewcząt, osiągano odwrotny efekt.

Świat zbarbiał

Na tym jednak nie skończono rozliczenia się z przemysłem, który wyrządził dzieciom wiele krzywdy. Dotykając problemu akceptowania siebie i odbicia się od wizerunku Stereotypowej Barbie, wylano dziecko z kąpielą. Do jednego worka osób, które nie powinny ulegać presji wyidealizowanej Barbie, wrzucono osoby mające kłopoty z określeniem swojej płciowości. Reprezentuje ich bohater Alan, który choć wygląda jak mężczyzna, ubiera się i zachowuje jak dziewczyna. Sama reżyser podkreślała też, że tematyka LGBT jest w kinie niezwykle ważna. Jak widać jedna rewolucja w życiu Barbie to za mało. Kiedyś było łamanie poczucia wartości, dziś jest łamanie porządku świata.

Dodatkowo słuszność mają ci, którzy ostrzegają przed zabraniem do kin dzieci. „Barbie” to bowiem film przepełniony motywami i sformułowaniami odnoszącymi się do seksu w sposób zarezerwowany wyłącznie dla dorosłej publiczności.

Sylwia Kołodyńska

CZYTAJ TAKŻE: Wychowanie „neutralne płciowo” wcale nie jest neutralne. To nowa, groźna moda!

Afirmacja Extra. Wesprzyj nowy projekt autorów Afirmacji