Andrzej Michniewicz, nauczyciel z Lublina, który wolał, aby dzieci – zamiast uczestniczyć w lekcji WF przed komputerem – poszły z rodzicami na spacer, został zwolniony z pracy. We wtorek (29.08) Komisja Odwoławcza przy Ministerstwie Edukacji i Nauki podtrzymała tę karę. Pracownicy oświaty otrzymali w ten sposób krótką lekcję na temat swojego prawa do krytycznego myślenia.
29 sierpnia w Ministerstwie Edukacji i Nauki odbyła się rozprawa odwoławcza w toczącym się postępowaniu dyscyplinarnym przeciw nauczycielowi z Lublina, Andrzejowi Michniewiczowi. W ubiegłym roku Komisja Dyscyplinarna dla Nauczycieli przy wojewodzie lubelskim orzekła, że Michniewicz za niestosowanie się do ustnego nakazu dyrekcji pozostania w domu na kwarantannie, żądając decyzji na piśmie, swoim zachowaniem uwłaczał godności zawodu nauczyciela. Tu ważna informacja – kwarantanna obowiązywała tylko nauczycieli niezaszczepionych, nawet jeśli nie wykazywali oni objawów choroby i nie mieli kontaktu z zarażonymi. Zaszczepieni mogli pracować.
Drugim wykroczeniem Andrzeja Michniewicza (obok decyzji, by dzieci na jego lekcjach ćwiczyły bez masek) było polecenie przekazane rodzicom przez dziennik elektroniczny, by w dniach, gdy nagle, przed Bożym Narodzeniem, zamknięto szkoły, uczniowie w ramach zajęć WF nie siedzieli w domach, ale wyszli z rodzicami na świeże powietrze, na spacer. Ponieważ polecenie nie było skonsultowane z dyrekcją, nauczyciel, decyzją komisji dyscyplinarnej, został wyrzucony z pracy. Andrzej Michniewicz złożył odwołanie, pracował nadal i po 13 miesiącach, tuż przed rozpoczęciem roku szkolnego, Komisja Odwoławcza działająca przy MEiN podtrzymała kary: nagana i zwolnienie ze szkoły.
Sam fakt postępowania dyscyplinarnego w tej sprawie pokazuje stan mentalny osób zatrudnionych w oświacie, a zasiadających w takich komisjach. Nie można też pominąć istoty. WF, w formie zdalnej, przed komputerem?! To samo w sobie brzmi jak oksymoron. Ale komisje – wojewódzka i ta powołana przy MEIN – nie zrażają się, dzielnie procedują, orzekają, wydają wyroki, nakładają kary.
Dzieje się to wszystko, gdy o pandemii wiemy już znacznie więcej. Gdy dyr. Pfizera, pani Janine Small, na przesłuchaniu przed komisją Parlamentu Europejskiego oficjalnie przyznała, że nie ma badań potwierdzających, że ich preparat zatrzymuje transmisję wirusa. Dzieje się to, gdy poważne naukowe opracowania dowodzą nieskuteczności restrykcji sanitarnych; gdy gołym okiem widać szkodliwość lockdownów.
Pamiętamy też wypowiedź wiceministra edukacji Tomasza Rzymkowskiego, że resort wie, że zdalne nauczanie jest szkodliwe; że dzieci nie zarażają, ale uczniowie muszą siedzieć w domach, bo sanepid nie nadąża nakładać izolacji. Mamy też ubiegłoroczne, powszechne doświadczenie nagłej neutralizacji wirusa, gdy Putin wysłał czołgi na Kijów. To wszystko jest bez znaczenia. Komisja Odwoławcza przy MEiN za niestosowanie się do sanitarnego szaleństwa podtrzymała karę dla pana od WF-u.
CZYTAJ TAKŻE: Kolejni lekarze karani za poglądy. Pacjenci zaczynają protestować!