Nie tylko Ulmowie! Heroizm Polaków pod okupacją to bohaterstwo całych rodzin

Poznajcie historię dwóch rodzin. Rodzin szlachetnych, odważnych chrześcijan, które za swoją miłosierną postawę w latach niemieckiej okupacji zapłaciły najwyższą cenę. Zostały unicestwione. Ich historię przypomniał w ostatnich dniach film “Za bochen chleba”.

W pierwszych dniach września 1939 r. można było się jeszcze łudzić. Może niemiecka okupacja nie będzie tak straszliwa. Może da się “po prostu przeżyć”, nie wychylając się zanadto. Jeśli ktokolwiek w gminie Sadowne żywił takie nadzieje, brutalnie rozwiała je już pierwsza styczność z agresorami z Zachodu.

Oddziały Wehrmachtu, przy współudziale niemieckiej piątej kolumny z sąsiednich miejscowości, od razu po swoim wejściu do Sadownego (10 września) rozpoczęły równanie z ziemią żydowskiej części wsi. Marianna i Leon Lubkiewiczowie – znana i szanowana w okolicy rodzina piekarzy – dysponując jednym z niewielu murowanych domów, udzielili wówczas schronienia kilkudziesięciu osobom. Wśród nich znalazło się trzech wycofujących się żołnierzy Wojska Polskiego.

Niemcy, którzy zauważyli polskich mundurowych, weszli do domu Lubkiewiczów i po wypędzeniu cywilów spalili budynek. Żołnierzy zaś rozstrzelali. Oprawcy pragnęli w ten sposób dać Polakom “nauczkę” i przestrzec ich przed niesieniem pomocy innym. W tym jednak wypadku “nauka” z pewnością poszła w las.

***

Jesienią 39′ roku w opuszczonej przez niemieckich kolonistów wiosce Płatkownica, zaledwie 3 kilometry od Sadownego, osiedliła się rodzina Radziejowskich. Niespełna 2 lata później, po ataku III Rzeszy na jej niedawnego sowieckiego sojusznika, w nieodległych Grądach powstał obóz jeniecki (a w zasadzie powolnej zagłady) dla pojmanych Rosjan. Jeden z nich, uciekłszy z obozowego piekła, zapukał do drzwi państwa Radziejowskich.

Mimo ogromnej biedy czasu wojny, mimo groźby śmierci z niemieckiej ręki, rodzina przyjęła 18-letniego Wołodię. Żołnierza wrogiej armii, która niedawno, pod rękę z Hitlerem, dokonała IV rozbioru Polski. Ale też po prostu: młodego chłopaka, którego bez pomocy czekała śmierć. Cena tego aktu miłosierdzia była straszliwa: wycieńczony jeniec zaraził 4-osobową rodzinę tyfusem, a jej głowa – Wincenty – wskutek choroby zmarł. Młody sowiet przejął opiekę nad chorymi, których jeszcze chwilę wcześniej sam wcześniej prosił o pomoc. Po roku, w obliczu intensyfikacji niemieckich obław, zdecydował się poszukać innego schronienia.

***

Jesienią 41′ liczna w gminie Sadowne populacja Żydów trafiła do gett w Łochowie i Stoczku Węgrowskim. “Szczęśliwcy”, którym udało się uniknąć wywózki, schronili się w obszernym, bagnistym kompleksie leśnym Jegiel pomiędzy Sadownem a Prostynią. Gdy w lipcu 1942 r. w nieodległej Treblince ruszyła niemiecka “fabryka zagłady” do ukrywających się dołączać zaczęli uciekinierzy z transportów do obozu. To zaś skłoniło Niemców do intensyfikacji obław na tym terenie. W dwóch największych na przełomie 1942 i 1943 r. zginąć mogło po nawet ponad 100 osób narodowości żydowskiej.

Rok i trzy miesiące, w tym dwie zimy. Tak długo ukrywali się Żydzi w podsadowieńskich lasach. Było ich tam prawdopodobnie nawet kilkuset. Ich trwanie w takich okolicznościach nie byłoby możliwe bez wsparcia miejscowych Polaków. Wśród pomagających, mimo zapłaconej już raz straszliwej ceny utraty domu, znalazła się rodzina Lubkiewiczów: prowadzący piekarnię Marianna, Leon i ich syn Stefan.

Gdy 13 stycznia 1943 r. z piekarni Lubkiewiczów wyszły dwie żydowskie kobiety z dwoma bochenkami nielegalnie przekazanego chleba, pochwycił je patrolujący Sadowne oddział niemieckiej żandarmerii. Żydówki przyznały się, gdzie otrzymały pomoc, co jednak nie ocaliło ich życia. Po kilkugodzinnym katowaniu rozstrzelani zostali również ich dobrodzieje: Marianna, Leon i Stefan. Ich życie warte było dla Niemców mniej niż dwa bochenki chleba.

***

Rodzina Radziejowskich w tym momencie liczyła już jedynie dwie osoby: matkę Lucynę i córkę Annę. Po zmarłym na tyfus Wincentym przyszła kolej na starszego brata Anny Mirosława, pochwyconego w łapance w Sadownem i wywiezionego na przymusowe roboty do Niemiec. Mimo tragicznego pogorszenia sytuacji bytowej Lucyna zdecydowała się udzielić schronienia żydowskiej kobiecie i jej nastoletniemu synowi. Radziejowska dobrze wiedziała, jaki los niedługo wcześniej stał się udziałem Lubkiewiczów.

Niestety o udzielanej przez kobietę pomocy ktoś doniósł Niemcom. Lucyna trafiła do więzienia w Sokołowie Podlaskim, później na Pawiak, a ostatecznie do Auschwitz. Tam, prawdopodobnie ponownie zachorowawszy na tyfus, zmarła. Los ukrywanych przez nią Żydów pozostaje oficjalnie nieznany, aczkolwiek możemy się go domyślać.

***

Historie Lubkiewiczów oraz Radziejowskich to dwie z tysięcy historii polskich rodzin, które w trakcie II wojny światowej okazały bohaterstwo i odwagę najwyższej próby. Obie, mimo pierwszych tragicznych doświadczeń, niosły dalej pomoc bliźnim. Obie zapłaciły za to najwyższą cenę. Jedna unicestwiona w gwałtownym akcie bestialstwa, druga – ulegając stopniowemu rozkładowi w biedach czasu okupacji.

Córka Lucyny Radziejowskiej, Anna Radwańska, mówi w filmie, że dzień śmierci jej matki stanowił dla niej koniec dzieciństwa. Pani Anna miała wówczas 12 lat. Słowa, którymi p. Radwańska kończy swoją opowieść, nieodmiennie wywołują moje największe wzruszenie. Mimo iż w trakcie montażu dane mi było słyszeć je co najmniej kilkudziesięciokrotnie (kw).

***

Zobacz reportaż Jana Pospieszalskiego z premiery filmu Pawła Pierzchanowskiego i Karola Wojteczka “Za bochen chleba”, jaka odbyła się 13 stycznia br. w Sadownem, w 81. rocznicę zbrodni na rodzinie Lubkiewiczów:

CZYTAJ TAKŻE: Poruszające świadectwo polskich rodzin na beatyfikacji Ulmów!