„Strefa interesów” – kim jest łączniczka AK, której zadedykowano Oscara?

Dwie statuetki Oscarów dla „Strefy interesów” w reż. Jonathana Glazera to wielki sukces. Nie tylko dlatego, że to polska koprodukcja, ale też dlatego, że pokazuje niemieckich zbrodniarzy na terenie okupowanej Polski. Rola polskiej łączniczki Armii Krajowej Aleksandry Bystroń-Kołodziejczyk, która dokarmiała więźniów Auschwitz, była kluczowa dla powstania tej znakomitej produkcji.

Film dostał Oscary za najlepszy film międzynarodowy i dźwięk. Zdjęcia nagrywane były w całości w Polsce.

O przemocy bez drastycznych scen

„Strefa interesów” opowiada o rodzinnym życiu komendanta Rudolfa Hössa (Christian Friedel). Wojenny kat żyje w domu sąsiadującym bezpośrednio z obozem Auschwitz, w którym Niemiec opracowuje coraz to „efektywniejsze” metody zabijania ludzi. Jego żona Hedwiga (znakomita Sandra Hüller), nazywana przez męża „królową Auschwitz”, jest organizatorką rodzinnego życia. Dba o przepiękny ogród i dzieci. Nie zgadza się na wyprowadzkę, gdy Rudolf zostaje wysłany na inny odcinek swojej pracy. Nie po to tyle poświęciła, by rezygnować z domu swoich marzeń. Z raju, na który – jak to rozumie – wspólnie ciężko zapracowali.

Produkcja jest wstrząsająca. Trudno o lepszy obraz znieczulenia na ludzkie cierpienie, które słyszymy za murami ich rajskiego ogrodu i które symbolizuje unoszący się nad posesją dym, pochodzący z obozowego komina. Wielkim osiągnięciem twórców filmu jest zaprezentowanie fabryki śmierci bez żadnej sceny przemocy.

Dziewczynka, która błyszczy

Brytyjski reżyser Jonathan Glazer, szukając jakiegoś odbicia od mroku czasów, w które się zanurzył, zainspirował się historią Aleksandry Bystroń-Kołodziejczyk. Polskiej łączniczki w czasach II wojny światowej, która dostarczała jedzenie więźniom obozu. W filmie widzimy dziewczynkę, która pod osłoną nocy wymyka się w teren, na którym za dnia pracują ofiary. Wtyka jabłka w wały ziemi. Ryzykuje życiem, ale jest zdeterminowana. Ponieważ zdjęcia kręcone są w nocy, a filmowcy za cel postawili sobie nieużywanie sztucznych filmowych świateł, sceny podrzucania jedzenia widzimy w negatywie. Postać dziewczyny dzięki temu zabiegowi wygląda, jakby błyszczała.

„Aleksandra Bystroń-Kołodziejczyk – dziewczynka, która błyszczy w »Strefie interesów«, tak jak błyszczała w życiu, zdecydowała się stawiać opór. Dedykuję nagrodę jej pamięci i wytrwałości” – powiedział reżyser na oscarowej gali. W filmie bohaterkę odgrywa Julia Polaczek.

CZYTAJ TAKŻE: Jak zwykli ludzie stali się nazistami? Prof. Kucharczyk o książce “Wierni wyznawcy Hitlera”

Aleksandra Bystroń-Kołodziejczyk / fot. www.auschwitzmemento.pl

Dożywiała więźniów, organizowała lekarstwa i przenosiła grypsy

Jak przeczytać możemy na stronie auschwitzmemento.pl, Aleksandra Bystroń-Kołodziejczyk urodziła się 26 lipca 1927 roku w Brzeszczach. Jej ojciec Paweł walczył w powstaniu na Śląsku Cieszyńskim w oddziałach gen. Hallera. Matka Wanda (z domu Romanowska) w 1939 roku brała udział w tworzeniu szpitala w Brzeszczach. W czasie okupacji Aleksandra wraz z siostrą dożywiała więźniów, organizowała lekarstwa i przenosiła grypsy. W 1941 r. wstąpiła konspiracyjnej formacji ZWZ-AK, gdzie pełniła funkcję łączniczki. Przyjęła pseudonim „Olena”. Po wojnie ukończyła technikum. Studiów podjąć nie mogła, bo komunistycznej władzy nie podobała się jej „akowska” przeszłość. Działaczka ruchu oporu zmarła we wrześniu 2016 r.

https://pomagam.pl/afirmacjaextra

Na stronie auschwitzmemento.pl opublikowane są relacje kobiety:

Z początku organizowałyśmy pomoc dla więźniów w kręgu harcerskim. Później powstał ZWZ, a z niego AK. W Brzeszczach AK założył Jan Wawrzyczek. To był przedwojenny wojskowy. Tworzyły się też inne organizacje, które pomagały więźniom obozu – Bataliony Chłopskie, PPS. Ja, podobnie jak i inne dziewczyny, byłam łączniczką w AK. Człowiek nie wiedział, co jest w kopercie. Koperty była zapieczętowane. Trzeba je było tylko dostarczyć na rozkaz i tyle. Niewykonanie rozkazu powodowało usunięcie z organizacji lub coś gorszego”.

Wczesną jesienią 1940 roku nawiązaliśmy pierwsze kontakty z więźniami obozu. Przychodzili na kopalnię miernicy – Gienek Nosal, Józef Koczorowski (wołali go Jupek), Dyziu Wąsowski, Ignacy Płachta, Fredek Przybylski i inni. Masę ich przychodziło. Zmieniali się. Ty pojadłeś, to teraz ja idę, a swoje jedzenie w obozie oddawali kolegom. (…) Za pomoc więźniom można było trafić do obozu, jak Helena Płotnicka z Przecieszyna. Zostawiła sześcioro dzieci, a ją wykończyli obozie w przeciągu miesiąca. Najłatwiej było pomóc więźniom w terenie, w miejscu ich pracy. Tam, gdzie nie dało się w dzień podrzucić jedzenia czy lekarstw, szło się nocą”.

OGLĄDAJ TAKŻE: