Kołtuństwo XXI w.

„Przecież sama mnie tak wychowywałaś, żebym mówił co myślę!” – krzyczy do oburzonej matki nastolatek ubrany w koszulkę z napisem „zakaz pedałowania”. O pokoleniowych konfliktach i wykształconych ludziach, mających się za inteligencję, a zachowujących się jak kołtuneria, opowiada spektakl „Inteligenci” z tekstem Marka Modzelewskiego i w reżyserii Wojciecha Malajkata grany na kilku scenach kraju. Jak w ich interpretacji wygląda kołtuństwo XXI w.?

Nie trudno o skojarzenia z kołtuństwem, choć to określało grupę społeczną z przełomu XIX i XX w. Ludzi tak nazywanych cechowało zacofanie, „ciasność poglądów” i nietolerancja. Kiedyś hasłem tym określano m.in. ludzi zabobonnych. Dziś jak się okazuje, pasować ono może do współczesnej lewicy.

Jak wygląda kołtuństwo XXI w.?

W domu Anny (Izabela Kuna) symbole różnych religii, (krzyż i Budda) i różnych ideologii (tęcza i piorun) układają się w wielki napis tolerancja. Anna i Szczepan (Wojciech Malajkat) mają się za ludzi światłych, wykształconych, otwartych na różne kultury i preferencje. Tak też postanawiają wychować dwóch synów.

Gdy jednak starszy z nich wraca z imprezy w koszulce z napisem „zakaz pedałowania”, w „inteligenckim” domu rozpoczyna się dzika awantura. Matka nosząca na ustach hasła o tolerancji nie przebiera w słowach, komentując strój dziecka. Na domiar złego nastolatek wraca pobity – wszedł w konflikt z czarnoskórym rówieśnikiem. Chłopak tłumacząc się z bójki powiedział, że jego przeciwnik źle zachowywał się w stosunku do koleżanki. Stwierdził również, że jego zdaniem „czarni trzymać z czarnymi”, a „biali z białymi”. I że on sam mógłby przecież zostać jako biały napadnięty na przedmieściach Paryża. Na oburzenie matki zareagował słowami: „tak mnie przecież wychowywałaś, bym mówił to, co myślę”. Rozwścieczona Anna uznaje, że nie chce mieć nic wspólnego z osobami pokroju swojego syna i wyrzuca go z domu.

Szkoda, że Modzelewski i zaraz za nim Malajkat, poszli w populizm, spłaszczając „polsko-polski” (jak to określają) konflikt i poza krzykami, niewiele z niego wynika. Wszyscy – od prawa do lewa – są w tej opowieści antybohaterami. Ale Anna jest wulgarna i przemocowa. Znęca się nad dzieckiem i pomiata mężem. Choć tekst Modzelewskiego jest znacznie bardziej złożony i dotyka kwestii konfliktu ideologicznego między szeroko pojętą prawicą i jeszcze szerzej pojętą lewicą, to jak na dłoni widać tu miałkość hasła „tolerancja”, która na ustach lewicy niesie za sobą niewiele poza brakiem szacunku dla innych poglądów.

CZYTAJ TAKŻE: Teatr Klasyki Polskiej rozwija skrzydła!

Afirmacja Extra. Wesprzyj nowy projekt autorów Afirmacji