Biskup, a nie krasnal. Prawdziwa historia św. Mikołaja z Miry

6 grudnia to popularne Mikołajki. Tego dnia obdarowujemy się symbolicznymi prezentami, co stanowi przedsmak Świąt Bożego Narodzenia. Można zatem powiedzieć, że „Mikołaj przychodzi dwa razy”. Ile jednak ma on wspólnego z prawdziwym świętym, który żył w starożytności w Azji Mniejszej i był biskupem? Jaka była prawdziwa historia św. Mikołaja?

Co roku w grudniu, a nawet już w listopadzie, spotykamy te same obrazki. W reklamie Coca-Coli, galeriach handlowych, na ulicach i w wielu innych miejscach wita nas uśmiechnięty, grubszy pan z doklejoną brodą, w czerwonym stroju i czapce krasnala, wydający z siebie charakterystyczny dźwięk: „ho, ho, ho”. Z jednej strony warto docenić fakt, że ludzie są dla siebie dobrze i chcą obdarowywać innych prezentami. Warto jednak nie mylić „podróbki” z „oryginałem” i poznać prawdziwą historię patrona dzisiejszego dnia.

Podbijał serca wiernych

Św. Mikołaj, późniejszy  biskup Miry urodził się prawdopodobnie w mieście Patara w Azji Mniejszej ok. 270 r. Był jedynym dzieckiem zamożnych rodziców, uproszonym ich gorącymi moditwami. Wyróżniał się nie tylko pobożnością, lecz także wrażliwością na niedolę innych. Po śmierci rodziców przejął ich znaczny majątek, którym chętnie dzielił się z potrzebującymi. Wiemy, że był biskupem Miry, małego portowego miasteczka w Azji Mniejszej. Mira, po której dziś nie ma śladu, w III i IV w. była kwitnącym miastem.

Jako biskup Miry podbił serca wiernych zarówno gorliwością pasterską, jak i troską o ich potrzeby materialne. Nowy biskup Mikołaj dużo się modlił, a ludzie często otrzymywali cudowną pomoc za jego przyczyną.

Pewnego razu – jak mówi legenda – gdy w kraju Miry nastał głód, do portu nieoczekiwanie przybyły okręty z pszenicą. Biskup Mikołaj uprosił żeglarzy, aby z ładunku, który przewozili, ofiarowali głodnym trochę ziarna. Z kilku wyładowanych worków rozdzielono pszenicę – każdemu tyle, ile potrzebował. W tym czasie Biskup stał i gorąco się modlił. Zdumieni ludzie zobaczyli, że ziarna nie tylko wystarczyło na pożywienie, ale zostało na zasiewy. Cuda, które czynił, przysparzały mu jeszcze chwały.

CZYTAJ TAKŻE: 22 planszówki (i gry) patriotyczne. IPN bawi i edukuje

Ułatwił zamążpójście trzem córkom zubożałego szlachcica, podrzucając im dyskretnie pieniądze na posag. Z domowego skarbca wyjął złoto i w nocy wybrał się ukradkiem do domu sąsiada, przez okno wrzucił zawinięty w chustę skarb i niezauważony przez nikogo wrócił do siebie. Znane jest też jego miłosierdzie wobec więźniów. Kiedy cesarz Konstantyn Wielki skazał trzech młodzieńców na karę śmierci, św. Mikołaj udał się osobiście do Konstantynopola, by uprosić ułaskawienie. Innym razem swoją modlitwą uratował rybaków od utonięcia w czasie gwałtownej burzy.

Bronił prawdziwej doktryny

Podczas prześladowania za czasów cesarza Dioklecjana (284 – 305) został uwięziony i uwolnił go dopiero edykt cesarza Konstantyna w 313 r. Św. Mikołaj uczestniczył także w pierwszym soborze powszechnym w Nicei w 325 r., na którym potępione zostały błędy Ariusza. Jak mówi legenda, gdy dla Biskupa nadszedł czas śmierci, słyszano przepiękną muzykę. Aniołowie, śpiewając radośnie, unieśli jego duszę do nieba, a ludzie mówili: “Oto umarł święty”. Zmarł 6 grudnia, prawdopodobnie między rokiem 346 a 352, a jego ciało zostało pochowane w Mirze. Natomiast 9 maja 1087 r. zostało przewiezione do włoskiego miasta Bari. 29 września 1089 r. uroczyście poświęcił jego grobowiec papież Urban II. Tuż przy grobie św. Mikołaja odbył się w roku 1098 synod, mający na celu połączenie Kościoła prawosławnego z rzymskim.

W Mikołajkach, ale również w samych Świętach Bożego Narodzenia na drugi plan schodzi nie tylko postać prawdziwego św. Mikołaja, ale też najważniejszej Osoby – Jezusa Chrystusa. Niestety, dzieje się tak również w przypadku osób zadeklarowanych jako wierzący chrześcijanie. Warto przeciwstawić się rosnącej laicyzacji i upomnieć się o właściwy charakter nadchodzących Świąt.

Źródło: brewiarz.pl

Afirmacja Extra. Wesprzyj nowy projekt autorów Afirmacji