Francuski film familijny „Pan zabawka” w reż. Jamesa Hutha opowiada historię 11-letniego syna miliardera, który dla zabicia nudy kupuje sobie… dorosłego mężczyznę do zabawy. Ale czy to na pewno tylko kaprys? A może to opowieść o tym, co dzieje się z dzieckiem, gdy brakuje mu zainteresowania ze strony taty.
Na absurdalny pomysł wpadli twórcy filmu, by fabułę osnuć wokół transakcji kupna-sprzedaży człowieka. Kupującym jest nastolatek Alexandere (Simon Faliu), syn najbogatszego Francuza Philippe (Daniel Auteuil). Dziecko kupiło mężczyznę dla zabawy. Już dawno bowiem nudził się w rezydencji, w której miał swoją salę kinową, planetarium, basen i pokój z lewitującym łóżkiem. Szybko okaże się, że „zabawka” – Samy (Jamel Debbouze) zacznie wypełniać największy brak, który odczuwa chłopiec. Brak ojca.
Domek na drzewie zamiast willi z basenem
Samy, swoją bezpośredniością, naturalnością i zainteresowaniem potrzebami dziecka bardzo szybko łamie dystans. Ale nie jest to proste, bo chłopiec początkowo traktuje mężczyznę jak rzecz, korzystając z tego, że jego ojciec sowicie płaci za to Samy`emu. Mężczyzna „zabawka” czeka jednak na narodziny dziecka, a jego zła sytuacja materialna sprawia, że skłonny jest zrobić bardzo wiele dla ratowania domowego budżetu. Przygody bohaterów rozgrywają się więc tu na wielu poziomach, co niestety nie służy filmowej produkcji, a jedynie ją komplikuje i odrealnia. Są jednak dwie sceny, dla których warto zobaczyć ten film i zastanowić się głębiej nad swoją rolą jako rodzica. W obu Aleksandre przytula się do obcego mężczyzny na oczach swojego zapracowanego i w związku z tym, wiecznie nieobecnego ojca.
„Proszę zabawiać mojego syna, a nie dawać mi rady” – mówi milioner do wynajętego mężczyzny, który sugeruje mu, że dziecko przede wszystkim potrzebuje jego czasu i czułości. W tym sensie „Pan zabawka” wcale nie jest filmem rodzinnym, a filmem dla rodziców. Odrzucając na bok niefortunną realizację produkcji, warto z pokorą zastanowić się nad tym, czy nasze dzieci nie szukają w opiekunkach, czy środowisku tego, czego nie daliśmy im w domu?