Akademicka dyskusja o islamie staje się coraz trudniejsza. Wszelka krytyka historyczna czy nawet filologiczna jest dziś odbierana za przejaw islamofobii – ostrzega prof. Rémi Brague, filozof religii i laureat Nagrody Ratzingera. Podkreśla on, że termin islamofobia pełni dziś funkcję swoistego stracha na wróble czy zasłony dymnej, która ma uniemożliwić jasne spojrzenie na rzeczywistość.
Prof. Brague zauważa, że dziś każdy, kto ośmieli się mieć najmniejsze zastrzeżenia co do islamu, jest natychmiast oskarżany o bycie islamofobem. Ten sam los spotyka też tych, którzy nie wierzą, że Mahomet był prorokiem, ale widzą w nim jedynie zdolnego polityka lub żołnierza.
Islam i islamofobia
Problem nieuzasadnionego posługiwania się terminem islamofobia to jeden z tematów najnowszej książki („Sur l’islam”) prof. Bragua, który podsumowując swe wieloletnie badania chciał w sposób syntetyczny, a zarazem przystępny opowiedzieć zachodniemu czytelnikowi, czym jest islam. Rozmawiając z włoskim portalem NBQ francuski filozof przyznaje, że ośmielił się podjąć refleksję nad rzadko stawianym pytaniem o cel islamu. Jest nim, jak zauważa prof. Brague, podbój całego świata, niekoniecznie przy użyciu przemocy, aby w ten sposób doprowadzić do nawrócenia wszystkich „poddanych”.
Zapytany o różnicę między islamem i islamizmem, prof. Brague zauważył, że mają ten sam program: sprawić, by wszystkie narody uznały islam za najlepszą z religii, jedyną prawdziwą, tak by wszyscy się na nią nawrócili. Islamizm to niecierpliwy, nieuporządkowany, niezdarny islam, który chce przyspieszyć sprawy przemocą. Islam zna inne formy, które dostosowują się tymczasowo do zachodnich instytucji i wykorzystują europejskie zasady do ich obalenia. Islamizm jest nierozsądny, ponieważ ryzykuje podniesienie alarmu. Bardziej ostrożne taktyki, które wzbudzają mniej podejrzeń i wiedzą, jak manipulować „pożytecznymi idiotami”, są na dłuższą metę bardziej skuteczne – uważa francuski filozof.
Czytaj także: