Czarne legendy nt. Kościoła, przypisywanie mu wszelkiej maści ohydztw i stereotypów, nie jest bynajmniej wymysłem czasów współczesnych. Wspólnota wyznawców Chrystusa była w ten sposób traktowana w zasadzie od początku swojego istnienia Vittorio Messori w książce “Czarne karty Kościoła” obala wiele z mitów, jakie na temat historii naszej religii narastały czasem nawet całymi wiekami.
Swego czasu włoski pisarz-celebryta, Umberto Eco, napisał powieść „Imię róży”, która stała się bardzo znana za sprawą filmowej adaptacji, od wielu lat cieszącej się popularnością. Kryminalna historia toczy się w epoce średniowiecza w klasztorze benedyktynów.
Cechą charakterystyczną tej powieści jest nadzwyczaj obrzydliwy, odpychający i skrajnie groteskowy obraz epoki Christianitas oraz ówczesnego duchowieństwa. Vittorio Messori, włoski publicysta, który często rozmawiał z Umberto Eco, przyznał, że pisarz ten wyznał po latach, że jego powieść była formą „zamanifestowania przemedytowanej apostazji w jego katolickiej młodości”. Innymi słowy: są to jego osobiste porachunki z Kościołem i religią, w której został wychowany.
Ktoś zapyta, czy to jest ważne, istotne, skoro film jest atrakcyjny i dobrze się go ogląda? Dlaczego to ma mieć jakieś znaczenie? Oto odpowiedź: „Kiedy jakiś młody człowiek, wychowany po chrześcijańsku przez rodzinę i wspólnotę parafialną, w zderzeniu z apodyktycznymi zapędami niektórych nauczycieli lub jakąś lekturą zaczyna się wstydzić historii swego Kościoła, naraża się na niebezpieczeństwo utraty wiary. Jest to uwaga dość smutna, choć nie podlegająca dyskusji, tym bardziej, że ten model zachowania zostaje przeniesiony na inne dziedziny życia (…). Jesteśmy niemal oblężeni przez złośliwość i kłamstwo”.
“Prorocka odwaga pisarza”
Powyższy cytat nie odnosi się ani do sytuacji w Polsce, ani do negatywnych opinii o Polakach, jakie dominują w Berlinie i Brukseli. Wspomniane słowa napisał kardynał Giacomo Biffi, arcybiskup Bolonii, w przedmowie do włoskiego wydania książki Vittorio Messoriego, która jest zbiorem prasowych publikacji na temat lansowanych w mediach fałszywych stereotypów dotyczących naszej chrześcijańskiej cywilizacji. Wybór tych tekstów ukazał się w Polsce pod przewrotnym tytułem „Czarne karty Kościoła”. Vittorio Messori jest wybitnym intelektualistą, którego książki są obecne na naszym rynku od wielu lat i mają w Polsce liczne grono czytelników. W opinii jednego z recenzentów:
“Geniusz pisarza można dostrzec w niezwykle trafnych skojarzeniach i obserwacjach nieraz bardzo zaskakujących. Dla współczesnego człowieka cenny jest niezwykły dar Messoriego czynienia syntezy, spójnej chrześcijańskiej wizji historii i świata. Uderzającą cechą Messoriego jest “prorocka” odwaga i bezkompromisowość w obalaniu współczesnych mitów i przesądów wynikających z idei oświeceniowo-liberalnych”.
„Czarne karty Kościoła” to w istocie zbiór tekstów opisujących zdarzenia historyczne, których rzeczywisty przebieg nie ma nic albo zaskakująco niewiele wspólnego z obrazem lansowanym przez współczesne media, a co gorsza także przez instytucje edukacyjne. Dotyczy to w szczególności, choć nie tylko, historii Kościoła i katolików.
CZYTAJ TAKŻE: Obalając mity i czarną legendę. Recenzja książki “Epopeja krucjat”
Czarny PR Kościoła? Nic nowego
Operując konkretnymi przykładami autor opisuje zjawisko “czarnej legendy Kościoła i wiary katolickiej”, która powstawała już od czasów pierwszych chrześcijan. W epoce tej niechęć lub nienawiść do wyznawców Jezusa ze strony prawowiernych Żydów oraz pogańskiej rzymskiej elity władzy, owocowała zmyślonymi opowieściami o ludożerstwie, rozpuście i nienawiści do rodzaju ludzkiego, którym oddawali się rzekomo chrześcijanie.
W następnych wiekach ten sam mechanizm – napędzany nienawiścią, zawiścią czy resentymentem – wytwarzał kolejne wersje czarnej legendy Kościoła i jego wyznawców. Propaganda pogańska, muzułmańska (chętnie dziś cytowana), protestancka (także dziś przywoływana), a później oświeceniowa, jakobińska, liberalna, masońska i marksistowska stworzyły przez stulecia tysiące publikacji, których celem była wyłącznie dyskredytacja Kościoła i cywilizacji chrześcijańskiej.
Dzisiaj, w wieku XXI, te fałszywe stereotypy stały się uzasadnieniem dla polityki radykalnej rewolucyjnej lewicy w rozmaitych wersjach „political correctness” lub „kultury woke” oraz ideologii LGBT. Messori niczym klasyczny detektyw odsłania kolejne dowody historycznych oszustw i manipulacji, których ofiarą padła nie tylko reputacja Kościoła, ale nade wszystko prawda najdosłowniej rozumiana.
Mity krwawej kolonizacji
Jednym z opisywanych przykładów jest fałszywy obraz okrutnej jakoby kolonizacji Ameryki Południowej przez katolickich władców Hiszpanii i Portugalii wspieranych przez fanatycznych misjonarzy. Messori stawia pytanie: gdzie są rezerwaty dla Indian w Ameryce Południowej i ilu z nich tam przetrwało? Odpowiedź brzmi: nie ma rezerwatów, bo Indianie i mulaci zaludniają wszystkie miasta i wiejskie osady w całej Ameryce Południowej i Środkowej. Obok nich żyją potomkowie katolickich kolonizatorów, a biali stanowią niewielką mniejszość.
Stało się tak, ponieważ Kościół Katolicki i władcy chrześcijańscy uznali równość i godność ludzką pierwotnych Indian oraz zachęcali do małżeństw mieszanych białych kolonizatorów z Indianami, których księża uczyli Dekalogu i miłości bliźniego w miejsce zemsty plemiennej i ofiar z ludzi. Dokładnie odwrotnie od tego, co przyniosła kolonizacja protestancka z ręki Anglików w Ameryce Północnej, gdzie Indianie zostali eksterminowani w niemal 90 procentach, a resztę zamknięto w rezerwatach.
Messori pokazuje, iż cała czarna legenda o krwiożerczej kolonizacji ze strony katolickich Hiszpanii i Portugalii była m.in. rezultatem konkurencji ekonomicznej z protestantami z Anglii i Holandii, gdzie każde kłamstwo na temat katolickich papistów było powielane w tysiącach publikacji przez kolejne wieki.
CZYTAJ TAKŻE: Lektury domowe: „Za co warto umierać? Myśli o tym dla czego warto żyć”
Niewolnictwo? Kolejny mit
Podobnie wygląda fałszywy stereotyp o niewolnictwie afrykańskich Murzynów, których chrześcijanie zaczęli masowo przewozić do przymusowej pracy na plantacjach Ameryki po wyprawach Krzysztofa Kolumba. Po pierwsze, całkowicie przemilcza się fakt, że hiszpańska królowa Izabela Katolicka zareagowała natychmiast na pierwsze informacje o tym zjawisku. Nakazała uwolnić wszystkich zniewolonych tubylców oraz odwołała Kolumba z powrotem do Hiszpanii oraz zobowiązała jego następcę Francisco de Bobadillę do „traktowania Indian jako ludzi wolnych zarówno w tym, co dotyczy ich osoby, jak i ich dóbr”.
Po drugie, pomijany jest także fakt, iż papiestwo kilkukrotnie wydawało w tej sprawie jednoznaczne orzeczenia, ręką kolejnych papieży w XVI i XVII wieku przypominając, że godność i przyrodzone prawa człowieka przynależą bezwarunkowo każdej istocie ludzkiej, a handel ludźmi jest niegodnym chrześcijanina procederem. W koloniach krajów protestanckich te “papistowskie” napomnienia nikogo jednak nie obchodziły.
Messori przypomina także przy tej okazji, że niewolników do Ameryki sprzedawali muzułmanie, którzy już od VII stulecia prowadzili zorganizowane na wielką skalę polowania na czarnoskórą ludność Afryki. Do XX wieku, w warunkach niewyobrażalnego okrucieństwa, przepędzili oni do swoich państw około 20 milionów Murzynów, którzy w systemie niewolniczej pracy wypracowywali bogactwa islamskich władców. Co więcej, często korzystali w tym z pomocy skorumpowanych lokalnych kacyków plemiennych, którzy sami dostarczali niewolników spośród swoich pobratymców. Gdy pojawiali się biali kolonizatorzy, muzułmanie dostarczali „towar”, zwiększając jeszcze bardziej swoje zyski, ponieważ żadne zasady moralne islamu nie stały na przeszkodzie „handlu żywym towarem”.
Nikt nie spodziewał się prawdy o inkwizycji
W swej intrygującej książce Messori wielokrotnie zaskakuje czytelnika zamilczanymi faktami, pokazując m.in., że inkwizycja nie była organizacją przestępczą, Galileusz nie zginął na stosie ani nie był torturowany, a Kopernik był członkiem papieskiej akademii, mimo że inni astronomowie w sutannach nie przyjmowali jego hipotezy heliocentrycznej bez naukowych dowodów, które pojawiły się dopiero 100 lat później.
Z książki “Czarne karty Kościoła” dowiemy się także m.in. dlaczego Hitler doszedł do władzy, mimo że katolicy głosowali przeciwko partii nazistowskiej, a także dlaczego podczas rewolucji francuskiej jakobini wymordowali tysiące księży i zakonników oraz setki tysięcy katolików pod sztandarami wolności, równości, braterstwa i praw człowieka.
Przykłady fałszywych stereotypów i przemilczanych wydarzeń historycznych powinny, w intencji autora, pomóc zrozumieć czytelnikowi, jak ważna jest prawda historyczna o Kościele katolickim i o dziejach naszej europejskiej cywilizacji. Zapomniana mądrość ludowa mówi: „Słowo wróblem wyleci, a powróci wołem”, co według słowników języka polskiego oznacza, że wiadomości i plotki – w miarę przekazywania – stają się coraz bardziej wyolbrzymione.
CZYTAJ TAKŻE: Co chrześcijaństwo dało Europie? Wyzwanie dla ignorancji…
“Dziwna forma kościelnego masochizmu”
Prawdziwość powyższego porzekadła potwierdza klasyczny przykład: zaczęło się 20 lat temu od książki Jana Tomasza Grossa o zbrodni w Jedwabnem, a dziś mamy tzw. „polskie obozy koncentracyjne” i tzw. „odpowiedzialność Polaków za udział w Holokauście”. Powtarzane nieustannie nieprawdziwe, negatywne stereotypy historyczne o Kościele i katolikach z biegiem czasu wywołują coraz bardziej negatywne emocje, a skutki tego zjawiska mogą być katastrofalne. Historia i współczesność pokazują, że efekty są prędzej czy później zawsze takie same: nienawiść, pogarda, poniżanie oraz krwawe rewolucje i prześladowania chrześcijan. Dlatego prawdy bronić musimy, a nie tylko powinniśmy. Tym bardziej, że odwracanie głowy jest nieskuteczne i niemoralne.
Vittorio Messori zauważa, że większość katolików nie próbuje bronić prawdy, kupując sobie święty spokój. Niestety, w obecnych czasach także w Kościele dominuje przekonanie, że za wszelką cenę trzeba podtrzymać dialog z każdym, nawet z tymi, którzy nas okłamują lub niesprawiedliwie oceniają. W ten sposób upowszechnia się błąd katolickiego irenizmu, który w teologii oznacza dążenie do zgody między wyznaniami za cenę ustępstw doktrynalnych. Według cytowanego na wstępie kardynała Giacommo Biffiego jest to: „Dziwna forma kościelnego masochizmu, który blokuje obronę, dając przeciwnikowi pole do dzieła zniszczenia”.
Uwierzyć w kłamstwa na swój temat…
By nie być posądzonym o stronniczość Vittorio Messori cytuje opinię wybitnego francuskiego historyka, profesora Leo Moulina, który jako ateista, a nawet były członek loży masońskiej napisał swego czasu te słowa:
„Posłuchajcie starego niedowiarka, który wie, co mówi: mistrzowska propaganda antychrześcijańska zdołała wytworzyć u chrześcijan, zwłaszcza u katolików, złą świadomość opanowaną niepokojem, jeśli nie wstydem z powodu własnej historii. Siłą stałego nacisku od reformacji aż do naszych czasów zdołała przekonać was, że jesteście odpowiedzialni za całe albo prawie całe zło na świecie. Sparaliżowała was na etapie masochistycznej autokrytyki, aby zneutralizować krytykę tych, którzy zajęli wasze miejsce. (…) Pozwoliliście, aby za wszystko, nawet za kłamstwa, bezdyskusyjnie obarczali was odpowiedzialnością. Nie było w historii problemu, błędu lub cierpienia, którego nie przypisaliby wam, a wy niemal zawsze nie znający swojej przeszłości, zaczęliście w to wierzyć, a nawet wspomagać ich w tym działaniu. Tymczasem ja (agnostyk, ale także historyk starający się być zawsze obiektywnym) mówię wam, że macie przeciwstawiać się temu w imię prawdy. W rzeczywistości bowiem większość zarzutów jest nieprawdziwa, a jeśli któryś ma nawet jakieś uzasadnienie, to oczywiste jest, że w rozliczeniu XX wieków chrześcijaństwa, światła zdecydowanie górują nad ciemnościami. Dlaczego więc nie żądacie odpowiedzialności od tych, którzy żądają jej wyłącznie od was? Czyż rezultaty ich pracy są lepsze od waszych? Z jakich ambon, skruszeni, słuchacie kazań?”.
Tak, to bardzo ważne pytanie, które winniśmy sobie zadawać: Z jakich ambon, skruszeni, słuchamy kazań? I nie chodzi tu oczywiście o te unieważnione i puste w naszych kościołach. Chodzi o te migające błękitnym światłem ekranów.
Intrygująca książka Messoriego o historii warta jest domowej lektury. Przeczytajcie i dajcie ją do ręki młodym gniewnym, gdy pomstują na Kościół albo gdy się go wstydzą. Przekażcie ją członkom rodzin i przyjaciołom, gdy przy rodzinnym stole padają fałszywe argumenty dotyczące historii Kościoła.
Nie ma powodu i nie ma sensu poddawać się bezwolnie pedagogice wstydu, nawet jeśli jest głośno autorytatywnie i natarczywie lansowana.
Przeczytaj. Podaj dalej.