Czyje pieniądze kolonizują nasze umysły? Soros i inni

W ostatnich dniach sierpnia br. media obiegła wiadomość, która jednych zasmuciła, a innych wprowadziła niemal w zachwyt. Oto dziedzic fortuny George’a Sorosa Aleksander Soros ogłosił, że praktycznie wycofuje swoje pieniądze z Unii Europejskiej. Konsekwencją tej decyzji była realizowana już zapowiedź znacznych redukcji w zespole Open Foundation Society, lobbystycznej organizacji, która mówi, że zajmuje się szerzeniem demokracji, a w rzeczywistości promuje wszelkie możliwe ideologie na lewo od chrześcijaństwa czy choćby zdrowego rozsądku.

Informacje o zmianach planów Sorosa miały otrzymać rozmaite organizacje pozarządowe w Niemczech, przyjmujące wsparcie od instytucji miliardera. Temat ten opisał dziennik “Die Welt”. Jak można było przeczytać, zaplanowane zostały redukcje załogi OFS – w Berlinie o 80 proc., w Brukseli o 60 proc., a biuro w Barcelonie zostało zlikwidowane całkowicie. Szef niemieckiej placówki OFS powiedział, że “nowo wybrana orientacja strategiczna przewiduje wycofanie się i zakończenie dużej części naszej obecnej pracy w Unii Europejskiej”. Dodał także, że Unia Europejska zapewnia odpowiednią ilość funduszy na rzecz “praw człowieka i pluralizmu”, w związku z tym działalność OFS może zostać zreorganizowana.

Korzystające ze wsparcia OFS organizacje w Niemczech podniosły jednak larum, wyrażając opinię, wedle której “usunięcie wsparcia dla praw człowieka, udziału w życiu politycznym lub ochrony cyfrowej w Unii Europejskiej byłoby strategicznym błędem”. W jednym rzędzie rzekomych zagrożeń dla demokracji wymienione zostały: wojna na Ukrainie, kwestie tzw. praworządności w Polsce oraz na Węgrzech, także “ultraprawicowy” rząd we Włoszech. Wskazane zostało także, że trwały lobbing OSF w strukturach unijnych, tak skuteczny do tej pory, powinien być utrzymany. Widać w tych reakcjach przede wszystkim próbę ratowania własnych interesów przez organizacje dobrze żyjące z pieniędzy możnego patrona.

Nie ma powodów do zadowolenia?

Podobną opinię zamieściło w swoim tekście “Die Welt”: “Odbiorcy finansowania w Europie nie zostali bezpośrednio poinformowani o planowanej zmianie strategii przez OSF i obecnie reagują z niedowierzaniem”. Jednak reakcja OSF na tę sytuację nie powinna wcale być traktowana przez opinię chrześcijańską i patriotyczną w Polsce jako uspokajająca. Aleksander Soros bowiem potwierdził, że projekt europejski jest mu bardzo bliski, a starania w zakresie “promowania demokracji i walki z autorytaryzmem w Europie” będą kontynuowane. Czy chodziło mu o złą politycznie sytuację w Rosji i na Białorusi? Być może, ale dziś już wiemy, że zdecydowanie nie tylko. Pierwsze informacje o tym, że “Soros opuszcza Europę” pojawiły się w Polsce 15 sierpnia br., a 25 sierpnia… potwierdzone zostało przejęcie przez jedną ze spółek miliardera dziennika “Rzeczpospolita”. Nic się zatem nie zakończyło, rozpoczęła się nowa runda ponurej rozgrywki.

Sama zmiana strategii Sorosa jest zupełnie zrozumiała w sytuacji, w której w UE skutecznie przeprowadzono choćby gender mainstreaming. Dziś praktycznie wszelkie przepływy pieniężne z UE do państw czy regionów europejskich są powiązane z wymogiem akceptacji zestawu “europejskich wartości”, do których należy traktowanie mordu prenatalnego jako prawa człowieka i fundamentu praw kobiet, popieranie politycznego ruchu homoseksualnego i naturalizacja dysforii płciowych, promocja koncepcji płci społeczno-kulturowej, osłabianie rodziny i religii jako podstawowych źródeł przemocy w społeczeństwie.

CZYTAJ TAKŻE: Europejski Trybunał nakazał Bułgarii prawne uznanie związków jednopłciowych

Polskie aktywa Sorosa

Gdy w sierpniu 2022 roku na łamach “Do Rzeczy” (“Sieć Sorosa”, nr 33/2022) analizowałem system działania lobbystycznej szajki Sorosa, zwracałem uwagę, że miliarder w zakresie tzw. filantropii na rzecz demokracji optymalizuje wydatki. Raczej inicjuje powstawanie nowych organizacji, pomaga w budowaniu powiązań, a także wspiera procesy poszukiwania innych źródeł finansowania, by jego pieniądze mogły iść dalej. Można też zauważyć, że podejmuje działania interwencyjne w określonych państwach, w sytuacji politycznej dekoniunktury dla jego idei. Idei lub może bardziej interesów. Przypomnijmy, że jedna ze spółek Sorosa wykupiła już w 2016 roku znaczny pakiet akcji spółki Agora, wydawcy “Gazety Wyborczej” i Radia TOK FM. Pieniądze Sorosa są także obecne w spółce Eurozet, do której należy Radio Zet.

Jednocześnie pośrednio lub bezpośrednio pieniądze Sorosa stały za manifestacjami przeciw polskiej konstytucji, popierającymi legalność i szeroki dostęp do mordu prenatalnego. Polskie organizacje, w taki czy inny sposób wspierające “czarne marsze” (2017) i “rewolucję październikową nad Wisłą” (2020), korzystały ze wsparcia znajdujących się w sieci Sorosa instytucji, takich jak Global Fund for Women oraz International Women’s Health Coalition. “Pieniądze płynęły zaś m. in. do […] Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. Co ciekawe, ta ostatnia organizacja korzystała także z grantów, jakie można uzyskiwać w ramach tzw. Funduszy Norweskich, których dysponentem była w tamtym czasie założona w roku 1988 przez Sorosa Fundacja Batorego, bardzo znany i wpływowy think-tank, otwarcie i skutecznie realizujący w Polsce liberalno-lewicową agendę” – pisałem w “Do Rzeczy”.

“Fundacja Batorego, która oprócz tego, że realizuje określoną agendę intelektualno-polityczną, mającą na celu formatowanie dyskursu publicznego, przez lata, właściwie bez kontroli, rozdzielała środki z Mechanizmu Finansowego EOG, czyli tzw. Funduszy Norweskich. Według raportu, jaki przygotował kilka lat temu Instytut Ordo Iuris, wynikało, że Fundacja Batorego w zasadzie arbitralnie rozdzielała te pieniądze pomiędzy lewicowe i liberalne organizacje, tak jakby nie miały one charakteru środków publicznych” – odnotowałem w dalszej części artykułu. Soros raczej nie rozrzuca bezładnie pieniędzy, ale kształtuje środowisko, w którym różne przepływy pieniądza w świecie pracowały dla nieładu, który promuje.

CZYTAJ TAKŻE: Globalni lobbyści wzywają do wykluczenia Ordo Iuris

Co wyniknie z przejęcia “Rzeczpospolitej”?

Jeśli chodzi o przejęcie “Rzeczpospolitej”, można zauważyć tu zarówno element starej metody, w której użycie kapitału jest optymalizowane, przesuwane w obszary wymagające – z perspektywy Sorosa – nowego impulsu i uderzenia. Świat NGO dawno w Polsce okrzepł organizacyjnie i instytucjonalnie, w dodatku w znakomitej większości reprezentuje światopogląd liberalny i lewicowy, łatwo i chętnie (i samemu!) dostosowując się do wewnętrznej ewolucji ideowej, która jest na rękę wielkim korporacjom. Bowiem to właśnie na rzecz tego rodzaju interesów działa Soros – tam, gdzie słabsza jest rodzina, jednostka, lokalna kultura i państwo, tam korporacje mają więcej możliwości działania. Ludzie słabi, wykorzenieni, zagubieni w świecie i życiu wręcz szukają patronów, którzy nadadzą sens ich życiu. W ten sposób zazębia się wielki interes demontażu organicznie istniejących i rozwijających społeczeństw, który odbywa się pod hasłem “społeczeństwa otwartego”.

Jest jednak w zakupie “Rzeczpospolitej” także pewne novum. Aleksander Soros zadeklarował na łamach “The Wall Street Journal”, że zamierza znacznie bardziej od swojego ojca mieszać się do polityki. O słowach tych przypomniał ostatnio na łamach “Do Rzeczy” (nr 36/2023), Wojciech Golonka w tekście “Kto naprawdę kupił «Rzeczpospolitą»”. Deklaracja młodego Sorosa bardzo dobrze współgra z decyzją o bardziej wyraźnym wejściu na polski rynek medialny. Szczególnie w perspektywie repolonizacji “Polskapress”, wydawcy lokalnych dzienników, przejęcia mediów publicznych dla rządowego przekazu czy faktu, że rządząca w Polsce centroprawica pewną pulę środków przeznacza na tworzenie nowych mediów lub na dofinansowanie istniejących. Choć gazety czyta coraz mniej ludzi, to jednocześnie gazeta, szczególnie taka jak “Rzeczpospolita”, może być świetnym narzędziem proliferacji bliskich Sorosowi idei.

W każdym większym medium przegląd codziennej i cotygodniowej prasy jest punktem odniesienia dla pracy dziennikarzy i komentatorów. Gazeta wciąż może być narzędziem politycznym, lepiej ją mieć niż jej nie mieć. Co z tego ruchu rzeczywiście wyniknie, dopiero zobaczymy. Przejęcie “Rzeczpospolitej” nie oznacza na dziś jakościowej rewolucji. Tytuł ten od dawna jest jednoznacznie opozycyjny. Zapewne będzie możliwe jakiegoś rodzaju podkręcenie tej tendencji. Gdyby po wyborach Donald Tusk postanowił zakwestionować ich demokratyczny charakter, będzie potrzebował wielu sojuszników. Były premier zasugerował taką możliwość w książce “Wybór”, napisanej razem z Anne Applebaum. Niedawno dołożył do tego “unieważnienie” zapowiedzianego na 15 października referendum, a także ogłosił, że zwycięzcą wyborów prezydenckich z roku 2020 był Rafał Trzaskowski, a Duda tylko ten wynik ukradł.

CZYTAJ TAKŻE: Po trupach do celu? Donald Tusk – łamacz sumień

Kwestia nie tylko moralności

Rzecz jasna na Sorosu temat się nie zamyka. Wspomagana przez niego sieć organizacji (oprócz już wymienionych, w orbicie miliardera znajdują się lub znajdowały w Polsce np. Sieć Obywatelska Watchdog, Fundacja Panoptykon, wydział Artes Liberales Uniwersytetu Warszawskiego, ale także mniejsze media pracujące nad formowaniem idei, jak “Krytyka Polityczna” czy “Kultura Liberalna“) to tylko część jeszcze szerszej konstelacji grupującej instytucje pracujące na rzecz podporządkowania Polski interesom innych państw i korporacji, a także ich agend, np. w zakresie instytucjonalnego ładu formującego moralność publiczną, ale i suwerenności politycznej.

Promowanie poddaństwa wobec Berlina i Brukseli, promocja aborcji i zaburzeń tożsamości płciowych jako kulturowej normy, promowanie kontroli nad rodziną, a w konsekwencji jej dekomponowanie, kwestionowanie realizowanych w Polsce dużych inwestycji infrastrukturalnych – to tylko niektóre postulaty mające tworzyć front nacisku na Polskę. Wszystko to jest nieustannie w grze. Powyżej zarysowane działania podejmowane są coraz jawniej, bez żadnej odsłony, nikt się z nich już nie tłumaczy, nawet gdy zostaną jawnie opisane w mediach. Prawdopodobnie presja, by doprowadzić do obalenia w Polsce rządów suwerenistycznej centroprawicy, staje się coraz bardziej pilna.

Campus na niemieckich pieniądzach

Na niedawno zakończony, organizowany przez Rafała Trzaskowskiego już w czasie trwającej kampanii wyborczej, “Campus Polska Przyszłości” pieniądze wyłożyła Fundacja Konrada Adenauera, blisko związana z niemiecką CDU. Głównym finansowym filarem fundacji jest budżet państwa niemieckiego. Ktoś mógłby powiedzieć, że Campus nie miał charakteru agitacyjnego. Trudno jednak uwierzyć w wiarygodność tego rodzaju opinii. Wystarczy zapytać, dlaczego zorganizowano go w dobie kampanii wyborczej, dlaczego jego patronem jest jeden z najważniejszych polityków PO i wreszcie, dlaczego taką awanturę spowodował niedoszły panel publicystów określanych jako symetryści.

Odpowiedź jest raczej prosta – uznano, że trzeba wyciszyć wszystkie te wątki, które nie pasują do sytuacji przedwyborczej polaryzacji. Po co mieszać ludziom w głowach. Niemieckich fundacji działających w Polsce jest więcej i często są znacznie bardziej radykalne ideowo, niż ich chadecka odpowiedniczka: Fundacja Heinricha Bolla, Fundacja Friedricha Eberta czy German Marshall Fund to organizacje, których pieniądze są wciąż aktywne w naszym kraju.

CZYTAJ TAKŻE: Niemcy odbudowują imperium? Prof. Kucharczyk ujawnia plany naszych zachodnich sąsiadów

Czarna lista tęczowych lobbystów

Kto jeszcze wspiera w Polsce demontaż społeczeństwa i suwerenności, można łatwo sprawdzić, przeglądając np. instytucjonalnych uczestników Parad Równości. W bieżącym roku były to m.in: IKEA, Microsoft, Bank BNP Paribas, CD Projekt Red, Sii, Levi’s, Goldman Sachs, Tesla czy Google. Nawet jeśli korporacje te nie mieszają się bezpośrednio do polityki, nieustannie oddziałują na polskie społeczeństwo – poprzez swoich pracowników, poprzez podwykonawców i współpracowników, poprzez produkty, wreszcie poprzez finansowanie różnorodnych akcji społecznych. Małymi kroczkami przepracowują, dzięki swojemu szerokiemu oddziaływaniu, mentalność rzesz ludzi w naszym kraju.

Na warszawskiej paradzie w roku 2023 nie zabrakło też przedstawiciela naszego najważniejszego sojusznika w zakresie bezpieczeństwa, czyli ambasadora Stanów Zjednoczonych Marka Brzezińskiego. Stany Zjednoczone płynne przeszły w ostatnich dekadach od antykomunizmu do promocji feminizmu, politycznego ruchu homoseksualnego czy liliowo-błękitnych barw ruchu trans. A jednocześnie wciąż mówi się nam, że Amerykanie promują demokrację. Ta sytuacja jest niewątpliwie dla Polski – i cywilizacji chrześcijańskiej w Polsce – problemem.

Nasz główny sojusznik w zakresie bezpieczeństwa niestety nie różni niczym – pod względem chęci wywierania wpływu na Polskę – od bezpośredniego zachodniego sąsiada. Być może nawet presja amerykańska jest jeszcze gorsza niż niemiecka, ponieważ została punktowo wymierzona w nasze wybory cywilizacyjne, a szczególnie w to, jak wyobrażamy sobie – w większości – porządek moralny w naszej strefie publicznej. Niemieckie naciski związane są w pierwszej kolejności z próbami przywrócenia własnej dominacji ekonomiczno-politycznej nad Warszawą. Rewolucja obyczajowa idzie niejako w drugim rzucie, razem z prawodawstwem unijnym. Interesy amerykańskie w Polsce mają się dobrze, zatem Amerykanie bardziej interesują się tym, czy jako naród nie stoimy przypadkiem “po złej stronie historii”. Te słowa ambasador Georgette Mosbacher sprzed trzech lat, które stanowiły wyraz poparcia dla politycznego ruchu homoseksualnego, były wymowne, symboliczne i zapadające w pamięć. Nie powinniśmy ich nigdy Amerykanom zapomnieć.

CZYTAJ TAKŻE: Joe Biden chce trans-rewolucji w prawie USA

Tajemnicza organizacja z 24.02.2022 r.

Rzecz jasna sami Sorosowie pochodzą z uniwersum podmiotów oddziaływania kulturowego Stanów Zjednoczonych na świat, w tym Polskę. Pieniądze amerykańskie krążą jednak różnymi drogami. Marek Pyza na łamach tygodnika “Sieci” opisał niedawno w artykule “Lewe miliony” (nr 36/2023) działalność organizacji Action for Democracy (A4D), która w ostatnim czasie wyraźnie przeniosła swoje zainteresowanie z Węgier czy Brazylii na Polskę. Od A4D pieniądze otrzymywał już szeroki krąg organizacji w Polsce, które należałoby określić mianem liberalnych czy lewicowych, a także często wprost wrogich wobec światopoglądu większości Polaków. Wymieńmy: Akcja Demokracja, Ogólnopolski Strajk Kobiet, “Krytyka Polityczna”, Fundacja Liberte! – wydawca pisma o tym samym tytule, Komitet Obrony Demokracji czy Stowarzyszenie 61, założone przez córkę byłego prezesa Trybunału Konstytucyjnego Andrzeja Rzeplińskiego.

A4D istnieje od niedawna, pierwszy raz, według Marka Pyzy, informacje na temat tej organizacji pojawiły się w dniu inwazji rosyjskiej na Ukrainę 24 lutego 2022 roku. Na czele organizacji stoi David Koranyi, w przeszłości m.in. doradca lewicowego premiera Węgier Gordona Bajnaiego. W zespole organizacji znajdziemy m.in. Anne Applebaum, Francisa Fukuyamę, Timothy’ego Snydera, Timothy’ego Gartona Asha, gen. Wesley’a Clarke’a i byłego szefa brytyjskiej dyplomacji Davida Milibanda. Skąd organizacja ma pieniądze? To nie jest jasne. A4D miała zbierać fundusze oddolnie, ale w raporcie organizacji za rok 2022 odnotowanych jest tylko czternastu darczyńców, gdy tymczasem dysponuje ona znacznymi środkami. Można się spodziewać zatem, że A4D stanowi tylko przykrywkę dla donatorów, którzy nie chcą, by głośno o nich mówić.

Mamy jednak w A4D grupę anglosaskich intelektualistów od dawna wywierających wpływ na polskie życia intelektualne. Snyder, Ash czy Applebaum od dekad zajmują się także polskimi sprawami i są publikowani w liberalnych mediach od lat 90′ XX wieku. To zresztą zastanawiający fakt. A Applebaum opublikowała nawet wspomnianą już książkę-rozmowę z Donaldem Tuskiem pt. “Wybór”. Nie jest wykluczone, że za A4D także, przynajmniej w części, stoją pieniądze rodziny George’a i Alexandra Sorosów. Byłaby to spójna z przejęciem “Rzeczpospolitej” intensyfikacja rozpracowania politycznego na odcinku polskim. Obalenie w Polsce władzy odwołującej się do wewnętrznej i zewnętrznej suwerenności narodowej dla różnych kręgów jest dziś sprawą zasadniczą. Demontaż widzialnego chrześcijaństwa i konstytucji życia publicznego, opartej na prawie naturalnym, który miałby się dokonać przy okazji, zapewne potraktowanoby niczym dobrze widziany efekt długotrwałej inwestycji.

Instytucje naturalne, takie jak rodzina i naród, a także wiara katolicka, będąca nadprzyrodzoną kotwicą moralności – oto rzeczywistości stojące na drodze nowoczesnego i globalnego uzależnienia każdego z nas od władzy i interesów globalnych graczy. Czy chodzi tu o zagrożenie polegające na rozrastaniu się liberalnego totalitaryzmu? To teza jeszcze do dyskusji, ale dlaczego mielibyśmy ją wykluczyć?

OGLĄDAJ TAKŻE: