Łagodne i mocne strony Siloe. Recenzja “Otwartych okien” Pawła Milcarka

Autor recenzji nie zostawia nam wątpliwości, że mamy do czynienia z książką wybitną. Zaczyna spokojnie: w epoce zamętu, który dotyka nie tylko wspólnotę Kościoła, ale także całą zachodnią kulturę, pojawia się książka spokojna i rozważna. Później pisze już bez ukrywania entuzjazmu: Milcarek dał nam bodaj najbardziej błyskotliwą i przenikliwą książkę na temat tego, co nazywamy postchrześcijaństwem czy pisząc te słowa: utwierdzam się w przekonaniu, że “Otwarte okna” staną się z czasem pozycją klasyczną dla współczesnej myśli katolickiej albo równie mocno: “Otwartych okien” nie sposób zastąpić, i to na wielu płaszczyznach funkcjonowania tej pozycji w ramach współczesnej filozofii kultury. Zapraszamy do lektury.

Recenzja Michała Gołębiowskiego: Paweł Milcarek, Otwarte okna. Szkice z kultury humanizmu katolickiego, Wydawnictwo Dębogóra, Dębogóra 2022.

W epoce zamętu, który dotyka nie tylko wspólnotę Kościoła, ale także całą zachodnią kulturę, pojawia się książka spokojna i rozważna. Płynąc przez kolejne strony i rozdziały, nie mogłem oprzeć się skojarzeniom z łagodnymi, cichymi, a przy tym dysponującymi potężną mocą wodami Siloe (zob. Iz 8,6).

Autor wybrał jednak inną, równie wymowną metaforę. Postanowił opowiedzieć nam o otwartych oknach. Wpuszczenie światła i świeżego powietrza do ciemnego pomieszczenia, oto, czego mamy się spodziewać.

Otwarte okna Pawła Milcarka są pokaźnym, liczącym osiemset stron zbiorem szkiców o kulturze humanizmu katolickiego, w których wielokrotnie przeczytamy o współczesnej „nocy ciemnej Kościoła” (s. 47), opisywanej jednakowoż językiem jasnym, ufnym i pogodnym. Autor wprawdzie dość niechętnie (a już na pewno oszczędnie) zapewnia nas w bezpośrednich słowach o swojej nadziei, lecz styl, jakim się posługuje, pozwala nam zachować wewnętrzną równowagę wobec obserwowanego wokół kryzysu. I choć świadomość autora dotycząca korozji kultury katolickiej współcześnie jest głęboka (pod tym względem możemy mieć pewność, że otrzymujemy jedną z bardziej wnikliwych pozycji na ten temat), to jednocześnie jesteśmy stale zachęcani do większej koncentracji na tym, co twórcze.

Otwarte okna jest przy tym książką radykalną, a zarazem łagodną. Autor nie jest wobec nas napastliwy, nie próbuje nas zachwycić ani przestraszyć. Nie podnosi tonu, nie przyspiesza kroku, pozostaje raczej po benedyktyńsku spokojny i skupiony. Jego intelektualne credo wybrzmiewa przy tym jednoznaczne i zdecydowane.

Chrześcijaństwo jest zawsze całością. W innym przypadku nie ma go wcale albo pozostaje co najwyżej swoją własną podróbką (s. 45). Takie znaczenie przypisuje, co słuszne, pojęciu katholon, od którego bierze nazwę katolickość i katolicyzm.

Nie wystarczy mówić o Kościele powszechnym. Katholon to także całość, integralność, pełnia wszystkich elementów. Tak rozumianą katolickość wyraża z kolei ten rodzaj humanizmu, o którym mowa w podtytule książki.

Czytaj także:

Nasuwa się, oczywiście, pytanie o jaki rodzaj humanizmu tutaj chodzi, jak go zdefiniować i czym odróżnia się on od tej odmiany humanitatis, która stoi w sprzeczności z przesłaniem christianitatis.

Wydana kilka miesięcy wcześniej książka Jana P. Strumiłowskiego, Bóg czy człowiek, nie bez powodów stawia przecież te dwa pojęcia, humanizm i wiarę katolicką, naprzeciw siebie jako dwa żywioły nie do pogodzenia. Milcarek również przypomina o zaistnieniu tego rodzaju konfliktu, zwłaszcza w tych rozważaniach, które dotyczą rozmaitych prób humanizacji chrześcijaństwa, wytrzebienia wiary Kościoła z nadprzyrodzoności, realizmu i eschatologii, sprowadzenia jej do rodzaju aktywności charytatywnej albo samoutwierdzenia człowieka.

Humanizm katolicki, tak jak go przedstawia Milcarek, przypomina pod pewnymi względami rozum w ujęciu św. Tomasza z Akwinu. Zarówno św. Jan Paweł II, jak i Benedykt XVI bronili rozumu integralnego, jako naturalnej umiejętności stworzonej przez Boga, a uzdrawianego i oświecanego przez nadprzyrodzoną łaskę, przed nowożytnymi próbami zredukowania tegoż rozumu i skonfliktowania go z wiarą. W podobny sposób Milcarek upomina się o humanizm zintegrowany z tym, co stanowi rzeczywiste źródło godności człowieka, tym, co umożliwia rozwój jego potencjalności oraz prawdziwy cel i spełnienie całego jego istnienia. Stąd mowa o „pochrzecielnym odrodzeniu człowieczeństwa”. To Chrystus, jedyny zbawiciel świata, czyni nas w pełni tym, kim naprawdę jesteśmy. W Nim jesteśmy w całości sobą. Łaska Boża jest gwarantem naszej pełni i godności. Oto istota humanizmu katolickiego.

Milcarek przedstawia nam jeszcze inne wymiary chrześcijańskiego humanitatis. Wśród nich można

wskazać na emanację wiary i kultu na doczesne wytwory kultury, która służy człowiekowi i jego dobru. Jeżeli bowiem naszej działalności nie ożywi dobra nowina, łaska Boża, zawsze młode wino, posiew niekończącego się życia, słowo Chrystusa, które nie przeminie nawet wtedy, gdy przeminą niebo i ziemia – to co innego miałoby ożywić?

„Panie, do kogóż pójdziemy? Przecież to Ty masz słowa życia wiecznego” (J 6,68).

Milcarek przypomina nam o naszym posłannictwu na tym świecie. O tym, że mamy być światłem i solą, która nadaje smak również wytworom doczesnej kultury.

Manifest humanizmu katolickiego to dopiero sam początek Otwartych okien. Kolejne rozdziały pogłębiają jednak perspektywę „pochrzecielnego odrodzenia człowieczeństwa”, zarówno w tych aspektach, w których zachowujemy, jako katolicy, wierność Ewangelii, jak również w tych, o których współczesna kultura katolicka często zapomina, od których odchodzi i z którymi miewa rozmaite problemy. Są to nieraz sprawy absolutnie podstawowe, niegdyś rozpalające żarliwość apologetyczną Ojców Kościoła, a dziś wymagające rozpoznania nowych procesów cywilizacyjnych, takie jak wzajemna relacja natury i łaski, wiary i rozumu, teologii i filozofii, pobożności i polityki, wewnętrzności i zewnętrzności praktyki religijnej.

Milcarek stale czyni to w odniesieniu do liturgii Kościoła jako fundamentu. Milcarek dał nam jednocześnie bodaj najbardziej błyskotliwą i przenikliwą książkę na temat tego, co nazywamy postchrześcijaństwem. Czytając Otwarte okna – zaczynamy rozumieć. Nie jest to lektura w niezdrowy sposób pobudzająca nasze emocje.

Milcarek nie straszy, nie wzbudza w nas gniewu, nie skłania do raptownych i nieprzemyślanych jeremiad. Dzięki niemu zaczynamy pojmować. Zyskujemy coraz większą jasność odnośnie tego, dlaczego nowoczesna i ponowoczesna kultura wyparła się wiary Kościoła, a jednocześnie pozwoliła sobie czerpać z jej dobrodziejstw, kosztuje jej owoce, zagarnia jej dziedzictwo, a czyni to wybiórczo, bez związku z podstawą, źródłem i zakorzenieniem tych dóbr w Chrystusie.

Dlaczego współczesność żywi się plonami ziemi, której nawet nie szanuje, i dlaczego sam Kościół ulega nieraz procesom rozczłonkowania własnego przekazu. Milcarek daje nam odpowiedź, lecz nie w formie prostego stwierdzenia, a raczej propozycji wyruszenia we wspólną drogę ku rozpoznaniu prawdy. Zupełnie tak, jak czynili to Ojcowie Kościoła i mistrzowie średniowiecznej scholastyki.

Czytaj także:

Pisząc te słowa, utwierdzam się w przekonaniu, że Otwarte okna staną się z czasem pozycją klasyczną dla współczesnej myśli katolickiej. Życzyłbym sobie tego jako wielbiciel Étienne’a Gilsona czy Reginalda Garrigou-Lagrange’a, autorów bliskich zarówno mnie, jak i Milcarkowi, choć oczywiście to nie osobiste preferencje i racje są tu argumentem zasadniczym. Odnoszę mianowicie wrażenie, że Otwartych okien po prostu nie sposób zastąpić, i to na wielu płaszczyznach funkcjonowania tej pozycji w ramach współczesnej filozofii kultury.

Jest to pokaźny tom, który nie przytłacza czytelnika, a jednocześnie skłania do lektury niespiesznej, powolnej i skrupulatnej. Czytelnik będzie często odkładał książkę, zamykał ją w połowie strony i po chwili wracał, a to bynajmniej nie z powodu zmęczenia lekturą. Najpewniej będzie nim kierowało osobiste zaangażowanie własnej refleksji w sprawy fundamentalne (tak jak to było w moim przypadku), w poczuciu dotknięcia czegoś głębokiego i zasadniczego dla naszej tożsamości w świecie i Kościele. Język jest przejrzysty, czasem uczony, innym zaś razem bardziej osobisty i literacki. W rzeczy samej, płynie spokojnie, lecz pewnie niczym wysławiane przez proroków wody rzeki Siloe.

Michał Gołębiowski

Afirmacja Extra. Wesprzyj nowy projekt autorów Afirmacji