[NASZE ŚLEDZTWO] Na ile bezpieczna jest pigułka aborcyjna? Zależy, jak wiatr zawieje…

Z amerykańskiej Agencji ds. Żywności i Leków (FDA), która zatwierdzała stosowanie tzw. pigułek wczesnoporonnych, na przestrzeni lat płynęły sprzeczne wnioski i decyzje nt. ich bezpieczeństwa. Pojawiały się z jej strony np. ostrzeżenia przed związkami pigułek z często śmiertelną sepsą. Następnie ta sama agencja zatwierdziła wysyłanie mifepristonu (główny składnik pigułek) pocztą i obniżenie tu wszelkich standardów medycznych i kontrolnych.

Wiemy, że wniosek do FDA o zgodę na stosowanie głównego środka poronnego w USA wpłynął ze strony Rady Populacyjnej i był zatwierdzony jedynie w ramach procedury „przyspieszonej zgody”. Owocem tego są obecnie sprawy przetaczające się przez kolejne sądy i instancje, gdzie prawnicy debatują “ponad głowami” lekarzy. W czerwcu br. głos w sprawie ma zabrać nawet Sąd Najwyższy USA. Wiemy, że obecnie 63% aborcji w USA jest dokonywanych w wyniku stosowania właśnie aborcji farmakologicznej. To deregulacja farmakologicznych środków aborcyjnych, zdaniem nie tylko lekarzy, doprowadziła do zwiększonego ich używania i narażania zdrowia pacjentek. Zobacz wyniki naszego śledztwa.

Od 0 do 63%. Jak polityka zdrowotna popularyzowała aborcję farmakologiczną

Według Guttmacher Institute w 2023 roku w USA w 63% zabijano dzieci nienarodzone przy pomocy pigułek aborcyjnych, czyli tzw. aborcji farmakologicznej. Odbywało się to głównie przy pomocy środka o nazwie mifepriston stosowanego w połączeniu z mizoprostolem. Mifepriston jest blokerem progesteronu, stosowany z mizoprostolem uniemożliwia kontynuowanie ciąży trwającej 70 dni lub krócej.

„Niecałe ćwierć wieku temu pigułek aborcyjnych nie można było legalnie uzyskać od dostawców usług medycznych z siedzibą w USA. (…) Stosowanie przez Amerykanów aborcji farmakologicznej gwałtownie wzrosło od 2000 r., kiedy FDA zatwierdziła stosowanie mifepristonu – jednego z dwóch leków [tak w oryginale – przyp. red.] stosowanych w najpopularniejszym schemacie aborcji farmakologicznej. W ciągu ostatnich ośmiu lat amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków stopniowo łagodziła swoje zasady, aby umożliwić pacjentkom przyjmowanie mifepristonu do 10. tygodnia ciąży i otrzymywanie go pocztą po wizycie w ramach telemedycyny” – podaje “Los Angeles Times“.

Ogromne „przyspieszenie” dokonało się pod wpływem Covidu, kiedy zaczęły działać tzw. “wirtualne kliniki” aborcyjne. W 2000 roku metodą farmakologiczną w USA dokonywanych było 0% aborcji, w 2020 roku – już 53%, zaś w 2023 – aż 63%. W 2023 r. około 642 700 aborcji farmakologicznych dokonało się w ramach formalnego systemu opieki zdrowotnej, ale dane te zupełnie nie odzwierciedlają faktycznej skali. Liczba placówek oferujących tego typu „telemedycynę” wzrosła z 52 w 2020 r. do 243 w 2022 r. Na taki stan rzeczy wpłynęło także uchylenie wyroku ws. Roe v. Wade dopuszczającego aborcję w USA. Obecnie, jak podaje “Los Angeles Times”, 24 stany USA nie ogranicza prawnie tzw. “aborcyjnych teleporad”.

https://www.facebook.com/events/1717038125371725

Batalia o mifepriston przed sądami i w mediach. Czy nas to także czeka?

Sąd Najwyższy USA 26 marca 2024 roku rozpatrywał apelację ws. decyzji FDA o złagodzeniu protokołów bezpieczeństwa podawania środków stosowanych w aborcji farmakologicznej. ”Mifepriston jest bezpieczny, skuteczny i od prawie dwudziestu pięciu lat znacznie poszerza dostęp do opieki aborcyjnej” – mobilizują opinię publiczną zwolenniczki lewicy z Nationale Women’s Law Center (NWLC).

18 listopada 2022 r. medyczna organizacja pro-life Alliance for Hippocratic Medicine (AHM) złożyła pozew przeciwko amerykańskiej Agencji ds. Żywności i Leków (FDA), starając się unieważnić zatwierdzenie przez FDA mifepristonu, co udało się w kwietniu 2023 r. To jednak tylko rozdział długiej batalii sądowej. Sąd apelacyjny zmienił ten wyrok, ale przywrócił ograniczenia dotyczące mifepristonu. Następnie sprawa trafiła do Sadu Najwyższego USA.

Wysłuchanie w sprawie: Food and Drug Administration przeciwko Alliance for Hippocratic Medicine odbyło się 26 marca 2024 roku, a wyrok spodziewany jest w czerwcu 2024 roku – relacjonuje strona NWLC. W sprawę w USA szeroko angażują się media, najczęściej próbując niezbicie dowieść, że środek jest bezpieczny i szczegółowo opisując krwawienia u pacjentek (które mogą trwać nawet do dwóch tygodni), chyba po to, aby oswoić lęk i przełamać barierę mentalną. Niezwykle ważne są tu jednak pewne szczegóły medyczne.

CZYTAJ TAKŻE: Edukacja zdrowotna i inne “wynalazki”. Oto nowa podstawa nauczania

Raz bezpieczny, raz nie. Żonglowanie zdrowiem

W lutym 2000 r. Agencja ds. Żywności i Leków w USA (FDA) wyraziła obawy, że nowy wniosek dotyczący leku mifepriston otrzymany od Rady Populacyjnej (NDA) nie zawiera wystarczających dowodów wskazujących, że mifepriston jest bezpieczny i skuteczny w proponowanym zastosowaniu. Jednak kilka miesięcy później FDA zatwierdziła mifepriston do stosowania z mizoprostolem w drodze procedury „przyspieszonej zgody”. Rada Populacyjna (czyli Population Council) jest instytucją zdecydowanie proaborcyjną, tęczową, odtrąbiającą wręcz na tym polu światowe sukcesy. Jednocześnie, jeszcze w 2005 r. agencja FDA wydała ostrzeżenie dotyczące sepsy występującej po aborcji medycznej przy użyciu mifepristonu – czytamy na stronie American Family Physician.

Stowarzyszenia medyczne, chrześcijańskie i pro-life wielokrotnie interweniowały w FDA ws. zmiany procedur stosowania i monitorowania środków aborcyjnych. Trwała przepychanka. W 2021 roku FDA zatwierdziła wręcz przesyłanie mifepristonu pocztą, ale to nie wszystko – rażąco obniżyła standardy jego stosowania i opieki medycznej nad pacjentkami. Batalia sądowa przetoczyła się przez wszystkie szczeble sądownictwa. Już Sąd Okręgowy stwierdził, że oświadczenia i procedury FDA wobec tego środka farmakologicznego były kapryśne i niestałe. FDA broniła się, że w 2016 r. rozsądnie rozszerzyła okno stosowania mifepristonu i ograniczyła niepotrzebne wizyty kliniczne, umożliwiając przepisywanie leku przez podmioty niebędące lekarzami (no właśnie!).

https://pomagam.pl/ah846n

To deregulacja preparatów aborcyjnych doprowadziła do zwiększonego ich używania!

Również 145 członków Kongresu dostrzega niebezpieczeństwo dopuszczenia do aplikowania środków wczesnoporonnych przez osoby bez wykształcenia medycznego i zniesienia obowiązku wizyty kontrolnej (np. Komisja Europejska uważa, że tego rodzaju wizyta powinna być wręcz koniecznością).

Sojusz Alliance for Hippocratic Medicine (AHM) podkreśla, że ​​usunięcie przez FDA zabezpieczeń dotyczących mifepristonu było arbitralne i że FDA zmieniła wieloletnią politykę bez podania uzasadnienia. Dodatkowo FDA opierała się na raportach, o których wiedziała, że ​​są niedokładne i niekompletne. FDA jest również odpowiedzialna za niewystarczające lub słabe dane na temat stosowania tego leku, ponieważ usunęła wymogi dotyczące sprawozdawczości w stosunku do dostawców leków aborcyjnych. Zarzucano także FDA, że zniesienie przez tą agencję wymogu osobistej wizyty w przypadku osób poszukujących “leków” aborcyjnych stanowi naruszenie ustawy Comstock Act (podajemy na podstawie strony Cornell Law School). To deregulacja “leków” aborcyjnych doprowadziła do zwiększonego ich używania – ostrzegają w końcu lekarze z AHM.

CZYTAJ TAKŻE: [NASZ NEWS] 30 lat bez płci? WHO dyktuje, a Ministerstwo Zdrowia kwituje

USG i wizyta kontrolna to konieczność

„Po zastosowaniu mifepristonu jako środka poronnego zaobserwowano znaczną zachorowalność i śmiertelność. Aby wykluczyć ciążę pozamaciczną i potwierdzić wiek ciążowy, należy wykonać USG przed aborcją. System FDA AER jest nieodpowiedni i znacząco nie docenia działań niepożądanych mifepristonu” – donosi badanie analizujące dane otrzymane z samego FDA pt. „Zgony i ciężkie zdarzenia niepożądane po zastosowaniu mifepristonu jako środka poronnego od września 2000 r. do lutego 2019 r.” (Kati Aultman i in. 2021). Spośród 6158 zgłoszeń w rejestrze objawów niepożądanych (AER) aż 20 dotyczy przypadków śmiertelnych, 529 stanowiło zagrożenie życia, 1957 było ciężkich, 151 umiarkowanych, a 3 łagodne. Jak ostrzega sama Komisja Europejska, stosowanie tego typu środków wczesnoporonnych z wielu względów wymaga opieki lekarskiej i dodatkowych badań. Komisja Europejska pisze o tym tak:

„W ciągu 14. do 21. dni od podania mifegyne [inna nazwa handlowa mifepristonu – przyp. red.] pacjentka musi odbyć wizytę kontrolną, mającą na celu sprawdzenie za pomocą odpowiednich środków (badania przedmiotowego, badania ultrasonograficznego i pomiaru beta-HCG), czy doszło do całkowitego wydalenia płodu i zatrzymania krwawienia. W przypadku, gdyby krwawienie (nawet niewielkie) trwało nadal po wizycie kontrolnej, jego zatrzymanie należy zweryfikować po upływie kilku dni. Jeżeli istnieje podejrzenie ciąży, może wystąpić konieczność weryfikacji tego przypuszczenia za pomocą badań ultrasonograficznych”. W dokumencie pojawia się ostrzeżenie przed silnym krwawieniem (średnio przez 12 dni lub dłużej), co uniemożliwia samodzielne upewnienie się co do własnego stanu zdrowia oraz „nie stanowi dowodu na całkowite wydalenie płodu”. Dlatego też dla „pewności” zalecana jest aborcja chirurgiczna. Tymczasem wg danych The Society of Family Planning we wrześniu 2023 r. 16% aborcji w USA przeprowadzono za pośrednictwem usług „telezdrowia”.

CZYTAJ TAKŻE: “ZAPYTAJ POSŁA O ICD-11!” Wystąp przeciw absurdom i ideologii 

A potem i tak aborcja chirurgiczna…

Ryzyko niepowodzenia aborcji farmakologicznej oceniono wg dokumentu KE na 1,3 do 7,5% przypadków. To być może dlatego lekarze z AHM, broniący przysięgi Hipokratesa, skarżą się, że wbrew sumieniu zmuszani są do uczestniczenia w aborcjach. Trzeba w końcu „wyłyżeczkować” resztki dziecka… Według skargi obrońców przysięgi Hipokratesa 3–5 % pacjentek po aborcji farmakologicznej trafia na izby przyjęć i do gabinetów ginekologicznych z powodu groźnych powikłań. Ginekolodzy nie są przygotowani do medycyny interwencyjnej; zamiast angażować się w działania prozdrowotne leczą powikłania po tabletkach poronnych.

Stowarzyszenie Lekarzy Stanów Zjednoczonych („USMA”), wyrażając poparcie dla sojuszu lekarzy z AHM, twierdzi, że stosowanie mifepristonu grozi m.in. znacznym krwotokiem i pęknięciami macicy. USMA podkreśla, że ​​badania przeprowadzone przez FDA, Kongres i Planned Parenthood wskazują, że mifepriston jest niebezpieczny. Organizacja argumentuje, że FDA wypaczyła dowody dotyczące ryzyka związanego ze stosowaniem mifepristonu, usuwając wymogi dotyczące konsultacji lekarskich i badań ultrasonograficznych.

Ryzyko ciąży pozamacicznej

Kłopot z pigułkami wczesnoporonnymi jest jeszcze innego rodzaju. Lekarze i naukowcy alarmują o zwiększonej ostatnimi czasy liczbie ciąż pozamacicznych, zwłaszcza wśród nastolatek, które grupą szczególnie narażoną na niechciane ciąże. Aby wykluczyć ciążę pozamaciczną i potwierdzić wiek ciążowy, należy wykonać USG przed aborcją – wg FDA jest to jednak zupełnie niepotrzebne.

Ciąża pozamaciczna tymczasem może być dla kobiety śmiertelnie niebezpieczna. Częstą jej przyczyną są m.in. choroby przenoszone drogą płciową, a te z kolei rozprzestrzeniają się z powodu ryzykownych zachowań seksualnych i wielości partnerów seksualnych. Inna jej przyczyna to np. wkładki pozamaciczne (o czym donosi m.in. Wall Street Journal). Mifepriston nie może być wręcz stosowany w przypadku ciąży pozamacicznej, powodując wręcz jej „pęknięcie” i groźne krwawienie, jak podaje strona WebMD (TUTAJ znajdziecie nasz osobny tekst rozwijający ten temat).

CZYTAJ TAKŻE: Likwidacja płci w WHO. Jak wybrnie Ministerstwo Zdrowia?

Leczyć, nie leczyć?

Zwolennicy przysięgi Hipokratesa, którzy chcą konsekwentnie stać na straży zdrowia i życia, przypominają nieustannie, że dokonywanie aborcji to nie opieka zdrowotna. Na stronie stowarzyszenia AHM znajdziemy szereg opinii i oświadczeń różnych organizacji medycznych. To ważne, że lekarze nie chcą uczestniczyć w zabijaniu dzieci nienarodzonych. To przecież właśnie oni, własnymi rękoma, musieliby te dzieci uśmiercać.

„Jako lekarze i inni pracownicy służby zdrowia wiemy o tym, że opiekując się kobietami w ciąży, opiekujemy się dwoma odrębnymi pacjentami. Naszym obowiązkiem jest ochrona i zachowanie życia pacjentów, którymi się opiekujemy. Nasi pacjenci obdarzają nas zaufaniem i doradzają to, co jest dla nich najlepsze nich, niezależnie od aktualnych trendów politycznych czy kulturowych” – piszą. Powołując się na słowa Martina Luthera Kinga lekarze stwierdzają także, że chociaż taka bezwarunkowa obrona życia w dzisiejszych czasach nie jest ani bezpieczna, ani politycznie poprawna, to pozostaje zgodna z prawdą i ich sumieniem. I oto właśnie chodzi.

OGLĄDAJ TAKŻE: