Zapoznaj się z kazaniem wygłoszonym przez ks. Rafała Rybackiego podczas Mszy Świętej sprawowanej w intencji śp. sierż. Mateusza Sitka. Polski żołnierz zmarł wskutek ran zadanych przez nielegalnego imigranta na granicy polsko-białoruskiej.
Publikujemy tekst niezwykłego kazania ks. Rafała Rybackiego. Kazanie zostało wygłoszone 12 czerwca 2024 w Sanktuarium Najświętszej Krwi Pana Jezusa w Poznaniu. Msza pogrzebowa śpiewana w dawnej formie rytu rzymskiego odbyła się o godz. 18.00 i została odprawiona w intencji śp. Mateusza Sitka.
Zapoznaj się z niezwykłym kazaniem z Mszy w intencji śp. Mateusza Sitka:
Laudetur Jesus Christus! [In saecula saeculorum, amen!]
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! [Na wieki wieków, amen!]
Drodzy Bracia i Siostry, tę Mszę świętą sprawuję za zmarłego Mateusza Sitka, żołnierza Wojska Polskiego, który oddał życie w obronie suwerenności naszej ojczyzny. Polecajmy naszego zmarłego brata miłosierdziu wszechmogącego Boga i prośmy o to, aby z Chrystusem miał udział w pełni radości tam, gdzie Zbawiciel swoją mocą uczyni wszystko nowym, gdzie otrze wszelką łzę z ludzkiego oblicza, gdzie nie będzie już ani śmierci, ani krzyku, ani żałoby.
Ewangelia dzisiejsza mówi nam o dialogu Jezusa z Martą, siostrą Łazarza, po śmierci brata Marty. Jezus powiązany silnymi więzami przyjaźni – kilkakrotnie odnajdujemy wzmiankę w Ewangelii o obecności naszego Pana w domu w Betanii, w domu Łazarza, Marii i Marty. Jest w tej dzisiejszej Ewangelii cała głębia i niepojętość zarazem ludzkiego umysłu, który choć jest zdolny nazywać rzeczy po imieniu, zdaje sobie sprawę w obliczu misterium śmierci, jaki fragment tej rzeczywistości zdołał tylko ująć, zdefiniować. Zdefiniować to znaczy określić zakres, po którym może się swobodnie i precyzyjnie poruszać. Reszta istnieje obiektywnie, choć czasem ludzki umysł nie jest się w stanie ku tej drugiej części wznieść, zdany na definicje, które określa pojęcia. Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł – a jednocześnie na pytanie Chrystusa Marta odpowiada: Panie, wiem, że zmartwychwstanie w dniu ostatecznym, in die novíssimo resúrget. Cóż jest zawarte w tych słowach? Cały religijny świat niewiasty pobożnej z Betanii, jej wiara, która dzięki obecności Chrystusa jest jak preludium najważniejszej części utworu, która stopniowo rozwija się, niczym słońce przebija się przez gęste chmury, ale cechuje się taką siłą, taką determinacją, której nic nie jest w stanie powstrzymać, zniwelować, bo oto Marta rozmawia w Betanii z Jezusem, który jest zmartwychwstaniem i życiem. Choć w oczach tego świata jest jednym z ludzi, nauczycielem, dla innych Mesjaszem, to jednak w wierze Marty dojrzewa ta świadomość, że Pan przyszedł, aby rozproszyć nie tylko cień doczesnej śmierci jej brata, ale cień śmierci wiekuistej.
Jeden ze średniowiecznych kaznodziejów, Ubertino z Casale, wołał w jednej z homilii pasyjnych: Przyjdź, synu człowieczy, pod Krzyż Chrystusa, tam On zgładził swoją doczesną śmiercią twoją śmierć wiekuistą. Patrząc na majestat Chrystusa ukrzyżowanego, Jego przebitego boku, z którego wypłynęła krew i woda jako znak przyszłych sakramentów Kościoła, dziś pochylamy nasze głowy przed majestatem śmierci naszego brata. Możemy powiedzieć męczeńskiej śmierci, bo męczeństwo i świadectwo to pojęcia ze sobą ściśle zespolone – oczywiście, w wymiarze prawa kościelnego i jego liturgii, ściśle określone i zarezerwowane dla osądu Kościoła w procesach beatyfikacyjnych i kanonizacyjnych, ale przecież jakże bliskie temu pierwotnemu, starochrześcijańskiemu pojęciu męczeństwa i świadectwa zespolonych ze sobą – męczennik to przecież świadek, i świadek to niejednokrotnie ten, który choćby nie poniósł ofiary z życia, zadano mu przecież wielkie cierpienie. Żyje naród, trwa jego suwerenność, jego symbolika, w jego urzędach, w jego dystynkcjach, jakże nie pomyśleć o dystynkcjach wojska, mówiąc o tychże ostatnich – tak pisał Święty Paweł VI do kardynała Stefana Wyszyńskiego w roku 1966, kiedy komunistyczne władze nie pozwoliły ojcu świętemu przyjechać do Polski na milenium chrztu tego sławetnego narodu – Żyje naród w swojej suwerenności, a wyrazem tej suwerenności są granice państwa, jest struktura państwa, jego instytucje, jego przedstawiciele, jego urzędy i w szczególny sposób żołnierze, którzy broniąc fizycznych, topograficznych granic, bronią skarbu, tego skarbu, który poeta nazywa ‘zbiorowym świętym obowiązkiem’. Drodzy Bracia i Siostry, to dla tych wartości, dla ojczyzny, dla której trzeba dać wszystko, i z którą trzeba nieustannie zaprzyjaźniać się, rozumieć ją, budzić w własnym życiu zaufanie do tej ojczyzny – jak mówił w jednej z homilii kardynał Stefan Wyszyński – dla tej ojczyzny, dla jej suwerenności umarł nasz brat, którego dziś ze czcią przed Bogiem najświętszym wspominamy.
Niech nasza modlitewna myśl wybiegnie ku jego najbliższym, chociaż z pewnością wielu tutaj obecnych – przypuszczam, zdecydowana większość – nie znała go osobiście, to jednak stał się bliskim przez swoją śmierć, która przypomniała o naszej suwerenności, dla której cierpiały minione pokolenia. Gdzież są twoje groby, Polsko?! Trzeba by raczej zapytać, gdzież ich nie ma? – te słowa poety często cytował nasz wielki święty, Jan Paweł II. Suwerenność – istnieje suwerenność ojczyzny dlatego, że istnieje suwerenność każdego człowieka. Ileż kardynał Wojtyła poświęcił intelektualnego wysiłku na gruncie filozofii osoby, chrześcijańskiego personalizmu, aby stare, antyczne, średniowieczne pojęcia przedstawić w świetle nowych osiągnięć filozofii! I to nauczanie wybrzmiewało w całym jego nauczaniu papieskim, w jednym z najdłuższych pontyfikatów w historii Kościoła katolickiego. Ileż razy ojciec święty, oddając cześć bohaterom naszej suwerenności przed Grobem Nieznanego Żołnierza w Warszawie i wielu innych miejscach, oddawał im głęboką cześć. Szczególne spotkanie z bohaterami naszej suwerenności miało miejsce już wówczas, kiedy sam papież był sędziwy, w roku 1999. Ojciec święty w Radzyminie uczcił wówczas żyjących jeszcze żołnierzy Bitwy Warszawskiej i powiedział: Bóg sam wie, ile moje pokolenie i cała ojczyzna Wam zawdzięcza.
Mówimy, że historia lubi się powtarzać, tak potocznie zwykliśmy mówić, ale w tym określeniu jest zawarta myśl Herodota, który mówił, że historia jest wysłanniczką dawnych rzeczy, nauczycielką życia i świadkiem czasu, magistra vitae, testis témporum, nuntia vetustátis. Dlatego, że przypomina o rzeczach dawnych, pozwala nam dostrzegać analogie między tym, co dawne i współczesne. Oto jedna z analogii, która zawarta jest w słowach Benedykta XV z ósmego września 1920 roku. Papież pisał wówczas do arcybiskupów Warszawy, Poznania i Gniezna w jednej osobie, do kardynała Kakowskiego i kardynała Edmunda Dalbora po batalii warszawskiej w sierpniu 20 roku, pisał: Polska strzegła swoich ołtarzy i ognisk domowych. Któż dziś śmie wątpić, że postawiła tamę wobec wywrotowych, błąkających ludzkie umysły doktryn i ochroniła nie tylko siebie, ale całą Europę, stała się zaporą dla nikczemnych doktryn. Czyż analogia między tym czasem, o którym pisał Benedykt XV do polskich arcybiskupów i obecnym czasem nie jest aż nazbyt czytelna?! Niech z pomocą przyjdzie nam raz jeszcze magisterium świętego Kościoła rzymskiego. Dwa lata przed rozpoczęciem II wojny światowej Pius XI wydał dwie antytotalitarne encykliki – o narodowym socjalizmie w Niemczech Mit brennender Sorge i Divini Redemptoris o bezbożnym komunizmie sowieckiej Rosji. Ktoś zauważył, że pierwsza została napisana po niemiecku, ponieważ język łaciński może nie nadążał wobec bezbożnych i antyludzkich zjawisk, które nękały ziemię Świętego Bonifacego. Jakaż to hańba dla Europy – nie oszczędzał słów Pius XI – że w ziemi, w której Bonifacy głosił Ewangelię, kult Boga prawdziwego, Boga chrześcijan zastępuje się jakimś panteistycznym, rozmytym pojęciem bóstwa! I pisał dalej w odniesieniu do Rosji sowieckiej, że bolszewizm wyzwolił z człowieczej natury najbardziej zwierzęce instynkty, sprowadzając człowieka do rangi zwierzęcia, ale tenże bolszewizm jest bardzo podstępny, bo potrafi się tak przekamuflować, że czasem udaje sprzymierzeńca narodów i tych wartości, które narody sobie najbardziej umiłowały, zwłaszcza pokoju, a co więcej, czasem bolszewizm może przybrać nawet szatę tego, kto sprzyja religii, jej rozwojowi i Kościołowi. Czyż dziś bezbożna doktryna bolszewizmu, odmieniona, zmutowana po latach stu z górą od rewolucji bolszewickiej, nie chce czasem nauczać Kościoła, jak należy pełnić uczynki miłosierdzia, jak należy troszczyć się o przybyszów ubogich? Zastanówmy się nad tym! Ale my mamy jasne kryterium prawdy. Jest nim Ewangelia i tradycja Kościoła. I nie chcemy ulegać żadnym powiewom mody, które chcą zawładnąć także katolicką nauką społeczną, jakoby rzekomo Kościół dziś dopiero mógł odkryć kwestię społeczną, kwestię migrantów, ubogich, pokrzywdzonych.
Quidquid agis, prudenter agas et réspice finem – ta starożytna maksyma towarzyszyła wielu pokoleniom, cokolwiek czynisz, czyń roztropnie i zważ na koniec, i dodawano in diffícilis rátio, in dúbiis líbertas, in ómnibus cáritas – w rzeczach trudnych rozsądek, w rzeczach wątpliwych wolność, a we wszystkich rzeczach miłość bliźniego. Miłość, która jest wymagająca, miłość, która wymaga rozsądnej oceny sytuacji, miłość, która nie daje się zwieść tanimi, ulotnymi, ładnie ubranymi hasłami – tej miłości bliźniego służył nasz brat, którego ze czcią dzisiaj pożegnała cała ojczyzna, tak w miejscu, gdzie odprawiono Mszę świętą żałobną, której przewodniczył biskup, następca apostołów, jak i w innych różnych miejscach, nie tylko symbolicznie zjednoczonych, ale w porządku Eucharystii, to znaczy więcej niż symbolicznie, bo tam, gdzie Kościół gromadzi się na Eucharystię, tam jest nie tylko symbol obecności Chrystusa, tam jest obecność Pana – prawdziwa, rzeczywista, substancjalna, która przerasta jakiekolwiek ludzkie limity, ograniczenia i oddalenia. Twoje męczeństwo niech wspomnę, Chrystusie – pisał poeta. Wiara chrześcijańska nie jest czymś, co osusza łzy, ale jest czymś, co uwalnia człowieka od rozpaczy i beznadziei. Łzy pozostaną, smutek pozostanie, tak jak po śmierci tych, którzy są bliscy, ale ostatecznie wiara chrześcijańska jest promieniem, który rozprasza mroki ciemności śmierci. Jakże nie przywołać sprawiedliwego Hioba, który mówi Scio enim redemptor meus vivit, in die novíssimo surrecturus sum – ja wiem, wybawca mój żyje, na ziemi wystąpi jako ostatni.
Powróćmy raz jeszcze, drodzy Bracia i Siostry, do dialogu Marty z Jezusem, gdzie Pan Jezus odpowiada jej – ja jestem zmartwychwstaniem i życiem, kto we mnie wierzy, nie umrze na wieki. Poeta niemiecki, Rilke, napisał kiedyś: Daj mi, Panie, śmierć podług mego ziemskiego losu – ale w tle tych słów jest świadomość wiary w Eucharystię, kto przyjmuje Eucharystię, tego przeznaczeniem jest zmartwychwstanie, kto ponosi śmierć dla innych, dla bliźniego, tego przeznaczeniem jest zmartwychwstanie. Nieprzypadkowo nasz Zbawiciel mówi: Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół. Jest trochę z paradoksu w tych słowach, bo – z jednej strony – Pan Jezus mówi, że nikt nie ma większej miłości, a – z drugiej strony – wskazuje wzorzec, kryterium tej miłości, po ludzku rzeklibyśmy ograniczenie, limit, coś, ponad co nie da się dalej wznieść, ale jest tym wzorcem miłości nie do przekroczenia miłość do brata, oddane życie, bo to jest największa rzecz, którą Chrystus dla nas uczynił, w cudowny sposób nas stworzył, w jeszcze cudowniejszy sposób naturę ludzką odkupił, te słowa rozbrzmiewają w obrzędzie ofertorium w dawnej Mszy świętej, w dawnej formie rytu rzymskiego.
Drodzy Bracia i Siostry, módlmy się za naszą ojczyznę, za jej suwerenność, za rządzących, za sprawujących funkcje społeczne, za strzegących naszych granic żołnierzy. Módlmy się, aby to dziedzictwo od tysiąca z górą lat chrześcijańskie wzrastało w zaufaniu do siebie samego – jak mówił kardynał Stefan Wyszyński – wzrastało w nieustannym rozumieniu swej historii i chwili obecnej, to znaczy, abyśmy byli świadomi tego, że od początku byliśmy w Europie, a ci, którzy dziś strzegą naszych granic, nie strzegą tylko struktury, która – choć będąca wielkim osiągnięciem cywilizacji, myśli społecznej, ukształtowana w XX wieku przez wspólnotę europejską – ma swoje znacznie głębsze korzenie sięgające wiele, wiele pokoleń wstecz. W tym sensie Święty Jan Paweł II nam ciągle powtarzał jeszcze w latach komunistycznego zniewolenia, że nie musimy wchodzić do Europy, bo zawsze tam jesteśmy. I ci, którzy dziś strzegą jej granic, którzy strzegli i ponieśli śmierć, jak nasz zmarły brat Mateusz, żołnierz Wojska Polskiego, strzegą tego dziedzictwa, za którym stoją całe pokolenia. Chwała niech będzie bohaterom naszej niepodległości, suwerenności, bo w każdym męczeństwie za prawdę, niezależnie od jego motywacji, dostrzegamy cząstkę majestatu męczeństwa Chrystusowego.
I na koniec jedna myśl, która za chwilę wybrzmi w prefacji mszalnej, prefacji, którą notabene wprowadził do mszału rzymskiego papież Benedykt XV, znajdują się [tam] słowa, których wzorca, pierwotnego wzorca można by doszukać się w teologii Świętego Augustyna: Vita tuis fidélibus, Domine, non tólitur, sed mutatur – życie twoich wiernych, o Panie, zmienia się, choć się nie kończy – ale można te słowa oddać [w ten sposób]: życie twoich wiernych, o Panie, nigdy nie zostaje zabrane. Jest nasz świętej pamięci brat w chwale wiekuistej, takiej rzeczywistości, gdzie każdy moment jego życia, jego przyjścia na świat, jego odejścia z tego świata powraca na nowo, już nie siłą i potęgą ludzkiej pamięci, wzniosłej i ulotnej zarazem, ale w mocy Chrystusa zmartwychwstałego, który postawszy z martwych, wstąpił do nieba, zasiadł po prawicy Ojca, ale w swym Bóstwie i człowieczeństwie pozostał z nami w Eucharystii do końca, do końca, to znaczy ad consummationem saeculorum, aż do spełnienia się wieków. Jest w greckim tekście Ewangelii Mateusza słowo συντελείας [sinteleias], które oznacza ‘aż wszystko osiągnie swój cel’. Niech wszystko osiągnie cel zamierzony przez Boga, niech On darzy naszą ojczyznę i wszystkie narody takim pokojem, którego świat dać nie może, amen. [Bóg zapłać!]
CZYTAJ TAKŻE:
OGLĄDAJ TAKŻE: