Nowy groźny rozłam w chrześcijaństwie. Progresywizm kontra konserwatyzm

Spory toczą się w chrześcijaństwie od dawna. Może właśnie dlatego umyka nam, że na kanwie ruchu social justice w USA wyrosła, jak się już otwarcie mówi, nowa religia. Pojawiły się na ten temat nowe publikacje i analizy socjologiczne. Spory konserwatyzm kontra progresywizm doprowadziły na bazie różnic społecznych do fundamentalnych różnic teologicznych, gdzie zaprzecza się autorytetowi i Słowa Bożego i boskości Jezusa. Wielu chrześcijan przechodzi kryzys wiary, inni, wręcz przeciwnie. Apologeci zwierają szeregi i bronią wartości i logiki historycznego chrześcijaństwa.

Małe, kilkunastotysięczne amerykańskie miasteczko Hanover w Pensylwanii w USA. Pada pytanie przed kamerą: „Czy jesteście chrześcijanami, którzy wierzą w 10 przykazań? Czy jesteście przeciwko aborcji?”. Nikt nie podnosi ręki, tylko jeden pastor, mówi, że tak jest przeciwko aborcji, ale zarazem… za prawem proaborcyjnym. Ktoś wtrąca z boku odpowiedź na kolejne pytanie: „Tak, jestem komunistą”. Widać plakaty: „Jezus kocha transgenderowe dzieci”. Odpowiadają, że owszem, tak, Bóg stworzył kobietę i mężczyznę, ale to w porządku, jeśli czasem znajdzie się coś pośrodku tych tożsamości. To manifestacja z tęczowymi flagami, muzyka klubową i …osobami w koloratkach. Uznają różnorodność stworzenia, która ma uosabiać ponoć różnorodność Boga. Amerykańskie Kolegium Pediatrów, którzy wypowiadają się przeciwko wciąganiu dzieci w zmianę płci określają „hate group” – grupą nienawiści. Oni za to chcą się kierować inkluzywną miłością bliźniego. Przynieśli hasła: „nienawiść nie ma tu miejsca”, transparenty partii zielonych.  Cała scena odbywa się przed siedzibą Young Women’s Christian Association (YWCA). Powodem manifestacji i kontrmanifestacji jest zorganizowanie tu „Drug Queen story hour”, czyli genderowych czytanek dla małych dzieci, nawet w wieku 4 lat. Po drugiej stronie ulicy manifestuje katolicka organizacja TFP Student Action oraz America Needs Fatima – ich protest wzbudza „promocja grzesznych praktyk”. To oni odważnie podchodzą z kamerą do protestujących po drugiej stronie ulicy. Grają na dudach, noszą ozdobne flagi i wykrzykują hasła popierające czystość i ochronę dzieci. Mają transparent: „Mężczyzną i niewiastą stworzył ich”, mówią że duma to grzech szatana. To coś więcej niż małe lokalne wydarzenie. To zwarcie dwóch nowych odłamów chrześcijaństwa: progresywnego i konserwatywnego. To zarazem jeden z najbardziej poruszających mnie widoków dotyczących walk wewnątrz kościoła, jakie widziałam. Uwieczniony został na filmie These “Pastors” Destroy Souls with Drag Queen Story Hour („Ci pastorzy niszczą dusze przez genderowe czytanki”).

„Jesteśmy spychani coraz głębiej do podziemia. Nasze głosy i historie są tłumione. Drogi troski o uczniostwo są porzucane. Kościoły zaczynają obawiać się zaoferować nam wsparcie, ponieważ każde podejście sugerujące emocjonalne uzdrowienie lub przywrócenie [zdrowej] seksualności można nazwać “terapią konwersyjną” lub, co gorsza, nienawiścią wobec osób LGBTQ” – pisze była lesbijka, dziś od ponad 16 lat zamężna – Elisabeth Woning, pastor z kościoła Bethel Church. „Gdy opada kurz po niedawnej decyzji Sądu Najwyższego Bostock przeciwko Clayton County [sprawa dotycząca rynku pracy – przyp. red.], chrześcijanie na całym świecie zastanawiają się, jak zareagować na rosnącą falę dumy LGBTQ. Konserwatywni chrześcijanie na całym świecie chcą utrzymywać opinię, że Biblia potępia zachowania seksualne osób tej samej płci i że homoseksualizm ma negatywny wpływ na naszą kulturę”. „Jednocześnie wiele z tych kongregacji nie przyjmuje ludzi, którzy odpowiedzieli na to przesłanie”. ”Prawo coraz częściej wymaga ‘raz gej, zawsze gej’. Potrzebujemy chrześcijan, którzy podjęliby odważny krok wiary dla dobra tych z nas, którzy szukają szczerej tożsamości w Chrystusie” – mówi odważnie Elizabeth Woning [podlinkować drugi artykuł na jej temat]. „Czy Kościół skutecznie przeciwstawi się niemoralności seksualnej w obliczu Organizacji Narodów Zjednoczonych? Naszego Kongresu? Naszym rządom stanowym? Wszystkie te podmioty popychają chrześcijańskich konserwatystów do przyjęcia tożsamości LGBTQ i porzucenia wiary. Tymczasem modlimy się, aby Jezus nadal przyciągał do siebie mężczyzn i kobiety z dróg grzechu seksualnego, tak jak to czynił w pierwszym wieku. W przeciwnym razie, czy znajdzie wiarę, kiedy powróci?” – dodaje w swoim liście do konserwatywnych chrześcijan opublikowanym na portalu STREAM

Na swojej stronie elizabethwoning.com opowiada zaś o nowym, groźnym podziale wewnątrz chrześcijaństwa. „Ostatnio oglądałam interesującą konwersację na YouTube pomiędzy Sean’em McDowellem, a socjologiem George Yancey’em, gdzie padło pytanie, czy progresywne i konserwatywne chrześcijaństwo to różne wiary. Ich, dość prowokacyjna konkluzja brzmiała – TAK. Oto wyłania się z chrześcijaństwa zupełnie nowa religia, podobnie, jak buddyzm wyłonił się z hinduizmu – ten podział dotyczy głównych celów i znaczenia [chrześcijańskiego] życia. Nowe pseudo-chrześcijańskie wyznanie oddala się niepostrzeżenie od prymatu Jezusa i przesłania Biblii. Jego korzenie bazują na ruchu tzw. społecznej sprawiedliwości” („social justice”)”. Relacjonowana tu rozmowa dotyczy książki  „One Faith No Longer” („Nie ma już jednej wiary”) autorstwa socjologa dr George Yancey. Elisabeth wspomina tu rozmowę z sierpnia 2021 roku: „Are Progressive and Conservative Christianity Different Faiths? Yes!” (Czy progresywne i konserwatywne chrześcijaństwo to różne wiary? Tak!”). Takich publikacji książkowych jest jednak więcej. 

Te nowe dwa odłamy chrześcijaństwa różnią się od siebie, historycznie, politycznie, teologicznie, demograficznie tak, że powinniśmy je traktować je jako dwie oddzielne religie – mówi dr Sean McDowell – syn słynnego amerykańskiego apologety i działacza prorodzinnego Josha McDowella. Zapytany o definicje progresywnego i konserwatywnego chrześcijaństwa autor owej przełomowej książki George Yancey skupia się na definicjach teologicznych, choć mógłby podać inne, np. społeczne. Można je streścić w dwóch pytaniach: czy wierzysz że Jezus Chrystus jest jedyną drogą do nieba?… i czy wierzysz, że Biblia jest natchnionym Bożym Słowem? Problem w tym, że podziały wynikające z odpowiedzi na te dwa podstawowe pytania pojawiają się wewnątrz różnych denominacji i wyznań chrześcijańskich, a nie pomiędzy nimi. Z różnic teologicznych wypływają różne tożsamości społeczne. Tu jedną z podstawowych – jest punkt widzenia na homoseksualizm. Po drugiej stronie mamy tolerancję i afirmację takiego stylu życia. W tle jawią się oczywiście różnice na temat definicji miłości i małżeństwa. Progresywni i konserwatywni chrześcijanie różnią się także poglądami na islam, nie widzą tam owieczek, do nawrócenia, raczej uświadamiają im, że ich własna wiara ma wartość. Istnieją także różnice w poglądach na aborcję, imigrację. Choć obie grupy uważają, że stoją po stronie Jezusa, ale zupełnie różnie postrzegają swoją misję. Różnie postrzegają także Jezusa, po tej liberalnej stronie raczej jako model zachowań, niż syna Boga. Za tym wszystkim podąża cały system wartości. Tak, czasem istnieją wyjątki, np. progresywni chrześcijanie prolife, ale także konserwatyści proimigranccy – oto streszczenie tej rozmowy.

Progresywizm to nowa religia białych Amerykanów, wyższej klasy, białych elit – potwierdza także pastor David Young, autor innej książki na temat progresywnego chrześcijaństwa po tytułem: “A Grand Illusion: How Progressive Christianity Undermines Biblical Faith” („Wielka iluzja: jak progresywne chrześcijaństwo podważa biblijna wiarę”). Ukończył liberalne seminarium (tak wtedy wg niego nazywano progresywizm) – tu już wtedy dostrzegł ziarno, które później wykiełkowało: chęć dopasowania się do świata, bycia na czasie, bycia tzw. dobrym Amerykaninem. Ta cywilna, elitarna religia – mówi David Young – podważa boskość Jezusa i traktuje go raczej jako dobrą osobę, raczej jako model  do naśladowania. Dostęp do Boga nie jest ograniczony do Jezusa, jako jedynego pośrednika, progresywizm stoi także na stanowisku dialogu między religijnego w rozumieniu kompromisu, następuje także podważanie autorstwa Biblii – potwierdza spostrzeżenia innych. Biblia uważana jest tu za antyczne mity, które należy podważyć, przeinterpretować. Wszystko musi zostać przemyślane na nowo, także stworzenie, a więc człowieczeństwo i miejsca człowieka w świecie. Progresywizm zwiera, jego zdaniem także zbyt optymistyczną wizję człowieczeństwa, gdzie nie ma miejsca dla człowieka – grzesznika, a ludzie sami są w stanie zbudować swoje utopijne królestwo. Nowy wygląd, nowy język – to także części wspólne ze świeckim liberalizmem. A tu i tu ideą przewodnią liberalizmu jest wyzwolenie. Od czego? Od tradycji, tradycyjnych autorytetów, historii i tradycji chrześcijańskich, autorytetu Pisma Św. i wartości chrześcijańskich, które zbudowały zachodnią cywilizację. Ten ruch  to ucieczka bardziej od czegoś niż ku czemuś – kontynuuje dalej. To jak odcinanie korzeni kwiatów, bez chrześcijańskiego dziedzictwa zwiędną. Czasem wprowadza się zamiast tego jakiś mistycyzm, a polityki publiczne stają się nową ewangelią „maniakalnych agresywnych ludzi”, a „Jezus – aktywistą”. Tymczasem przesłanie Jezusa skupia się na relacji z Bogiem i osobistej przemianie serca, która powinna, dzięki uczniostwie zaskutkować także pozytywnymi zmianami społecznymi. Teoria krytyczna, neomarksizm powiązane z progresywizmem nie zastanawiają się co jest dobre czy złe, „ludzie są dzieleni na kategorie: oprawcy i ofiary opresji. To nigdy nie była zwycięska strategia dla ludzkości – konkluduje David Young. Pokażcie mi miejsce, gdzie komunizm przyniósł pozytywne skutki dla ludzkości?” – pyta. „Musimy być tolerancyjni, bo jesteśmy opresywni. Zbawienie zastępowane jest samoaktualizacją, szczęściem, autentycznością jako kategorią zupełnie wystarczającą”. Tymczasem Jezus naucza, aby zapierać się siebie, z tego wypływa posłuszeństwo. Tam buduje się utopię i świeckie królestwo. „Choć nie mamy odpowiedzi na wszystkie pytania, a na niektóre nigdy mieć nie będziemy” – „Chrześcijaństwo nie jest otwarte na negocjacje” – podkreśla Dawid Young.

Wywiad z nim przeprowadza Alisa Childers, która także napisała książkę o „nowej ewangelii” w podobnym tonie, obfitującą w przykłady: „Another Gospel?: A Lifelong Christian Seeks Truth in Response to Progressive Christianity”. Ona także mówi o współczesnej próbie redefinicji chrześcijaństwa. Ideą przewodnią swojego apologetycznego video-bloga uczyniła wyposażanie chrześcijan, aby umieli rozumieć kluczowe przesłanie i rozmawiać na temat biblijnego i historycznego chrześcijaństwa z „jasnością, uprzejmością i prawdą”. Słowa „historyczne chrześcijaństwo” nabierają tu nowego znaczenia.

W rozmowie poruszają także temat rewolucji seksualnej. „Seks w Ameryce jest wszystkim i niczym”. Stała się zasadą i miernikiem twojej pozycji w społeczeństwie”. „Bądź kim chcesz – mówi progresywizm i doprowadza do upadku amerykańskiej rodziny” – padają stwierdzenia w rozmowie. Kolejny obszar zapaści do szkoły i uniwersytety, jak Yale czy Princeton, które mają przecież chrześcijańskie pochodzenie. Logo Harvardu obejmowało kiedyś: veritas et ecclesia czyli prawdę i kościół, została tylko veritas, ale i o to tylko pojęcie wydmuszka, bo raczej szuka się narracji, perpcepcji, interpretacji, a nie obiektywnej prawdy.  „Nie ma ‘mojej prawdy’ jest po prostu prawda, „Bóg albo istnieje albo nie, Biblia albo jest Jego słowem albo nie” – podkreśla Alisa Childers.

Przez progresywizm przejmowane są także chrześcijańskie organizacje – jak wspominana w przykładzie na początku YMCA. Na koniec rzecz najważniejsza. Skoro w progresywnym chrześcijaństwie nie chodzi o zakładanie nowych kościołów, ale przejmowanie już istniejących lub nawet „tylko” flirtowanie z progresywizmem – to „Tu zaczyna tykać zegar i to tylko kwestia czasu, kiedy przestaną być chrześcijanami”- podkreśla poważnym tonem Dawid Young. Ludzie wykładają Biblię, ale przestają w nią wierzyć – zauważa. I o ten zegar chodzi najbardziej.

Czy progresywne chrześcijaństwo, które znamy także z polskiego podwórka (środowisko Tygodnika Powszechnego, Więzi itp.) rzeczywiście z czasem stanie się aż tak radykalne? Ten sam dr Sean McDowell postawił sobie wyzwanie i biorąc za cel budowanie kultury dialogu, zaprosił na rozmowę pastora Colby’ego Martina, który oficjalnie przyznaje się do nurtu progresywnego chrześcijaństwa. Jest autorem książki pt.: „The Shift: Surviving and Thriving after Moving from Conservative to Progressive Christianity” (“Zmiana: przetrwanie i prosperowanie po zmianie chrześcijaństwa z konserwatywnego na progresywne”).  Napisał też publikację na temat Biblii i homoseksualizmu. W pierwszej książce zaczyna od pytania: „Co się stało z moja wiarą?” i odpowiada: „nic, mam ją i nadal się sprawdza”. Bardzo uprzejme, ale błyskotliwe pytania dr Sean’a McDowell’a zdradzają jednak, że ktoś mocno obłupał samo jądro tego chrześcijaństwa.

Progresywny pastor mówi, że na początku zafascynowała go różnorodność chrześcijańska i zaczął czytać różne książki na ten temat. „Około roku 2008 czy 2009 powiedziałem sobie, nie sądzę, że już tu więcej przynależę”. Mówi o warstwach przywilejów (to przyczynek do owych schematów opresyjności), o kierowaniu się czyimś bólem i współczuciem. Przywołuje metaforę muzyki klasycznej i jazzu, aby podać definicję chrześcijaństwa konserwatywnego i progresywnego. Podaje jego 4 cechy kluczowe: 1. afirmowanie tych, którzy identyfikują się jako LGBT, 2. egalitaryzm dotyczący kobiety i mężczyzny zamiast tego „komplementarnego nonsensu” 3. uznanie realności białej supremacji i potrzeby złagodzenia poczynionych przez nią szkód 4. podążanie za odkryciami naukowymi (28 min). Jego rozmówca zauważa, że tylko ta dotycząca kwestii LGBT to faktyczna linia podziału, inne zależą od interpretacji. Widać więc jak na dłoni, dlaczego kwestie LGBT są aż tak ważne. Pada pytanie o zamieszczoną w jego książce definicję chrześcijaństwa, która mówi o identyfikowaniu się choć w części z Jezusem i jego drogą. Na pytanie, czy mogliby to być muzułmanie? – najpierw nieco to podważa, ale potem mówi, że nie jest niczyim stróżem. Przyznaje, że największą trudność podczas pisania książki miał z tym, czy Jezus jest Bogiem i osobą, czy tylko siłą… Nie tylko tu plącze się w zeznaniach, uważa, że Bóg to coś amorficznego, że to się kiedyś okaże, kim jest. Podkreśla, że wizja mężczyzny w chmurach raczej już dla niego umarła. Owszem uznaje, że Jezus był Bogiem, ale w inny sposób, niż jego rozmówca, że to raczej percepcja pierwszego kościoła. Dużo w ogóle mówi o swojej percepcji, doświadczeniu. Tu pada jednak pytanie o kluczową prawdę chrześcijaństwa: o realność i fizyczność zmartwychwstania.  Powołuje się więc na swoje różne kazania wielkanocne, gdzie  (pokazuje palcem) jego wiara w ten fakt wznosiła się w górę i upadała (51min.) „Tak, być może grób był pusty i ten facet stamtąd wyszedł”- wydusza z siebie w końcu. Tak, uważa że Biblia jest inspirowana przez Boga, ale w innym znaczeniu niż w nurcie konserwatywnym, a na pewno nie jest nieomylna. Bingo. Takie chrześcijaństwo rozpada się na okruchy własnych poglądów, traci faktyczność, prawdę, a za prawdą i życie.

Tymczasem Elisabeth Woning, była lesbijka w swoich nauczaniach, występach publicznych i medialnych przywraca  biblijny pogląd na seksualność. Jej niezwykła osobista historia pełna Bożych cudów, którą opisaliśmy przypomina, że istnieją i inni chrześcijanie, byłe osoby LGBT. „Aktywiści twierdzą, że tysiące ludzi zostało poddanych “zdyskredytowanej i obraźliwej” praktyce, która jest równoznaczna z “torturami” – (mowa o coraz częściej zakazywanej prawnie na Zachodzie terapii osób LGBT zwanej niesłusznie konwersyjną). „Ale spójrz, te statystyki nie wskazują na inne osoby, które zostały zakute w kajdanki i zmuszone do wejścia na zaplecze” – ma tu na myśli przykłady życia osób podobnych do siebie, skazanych na marginalizację społeczną. „Narodziliśmy się na nowo. Dążymy do uświęcenia Boga i cieszymy się cudownym odkupieniem miłości Jezusa. Wielu z nas ma teraz małżeństwa z osobami przeciwnej płci, z biologicznymi dziećmi. Przezwyciężyliśmy traumę związaną z płcią i w pełni identyfikujemy się jako mężczyźni i kobiety, którzy narodzili się z woli Bożej, a nie ‘urodzili się gejami’. Większość Amerykanów wierzy, że nie istniejemy, ale czujemy, że nasze historie ujawniają serce Boga i Jego moc odkupienia wszystkich ludzi”. Coraz częściej ludzie są skłonni przyjąć tożsamość LGBTQ, ponieważ nie oferuje się żadnej alternatywy” – kontynuuje Elisabeth. „Narracja ‘urodzony gej’ wygrała na arenie publicznej, więc istnieje presja, aby chronić tożsamość LGBTQ, opierając się na pseudonauce w celu zrozumienia. Wielu chrześcijan skłania się w tym kierunku. Niestety, ten ruch sprawiedliwości społecznej usidla ludzi w samo ograniczającym się światopoglądzie. Media i wielkie korporacje tłumią nasze głosy, odmawiając publikacji naszych artykułów lub anulując konta w mediach społecznościowych i platformy e-mailowe, a nawet zamykając konta bankowe.” – wylicza Elizabeth Woning. Jest współzałożycielką m.in. CHANGED Movement, międzynarodowej oddolnej sieci mężczyzn i kobiet, którzy porzucili subkulturę i tożsamość LGBTQ, aby podążać za Jezusem. To ewangelia w działaniu. Ojciec i syn – Josh i Sean McDowell wspólnie napisali z kolei książkę „Piękno nietolerancji. Spojrzenie na moralność i poprawność polityczną Bożymi oczami” (wydana w Polsce przez Oficynę Wydawniczą Vocatio). Rozróżniają zwykłą i kulturową tolerancję. Ta druga neguje hierarchię prawd moralnych i głosi ich równość. „Według niej wszyscy ludzie mają prawo nie tylko do wierzenia, w co chcą, i postępowania inaczej, ale również mają prawo do wymagania od innych uznania tego, że żadne wierzenia, wartości i prawdy nie są lepsze od pozostałych.  A to już diametralna różnica…

CZYTAJ TAKŻE: Jakie miejsce ma mieć Kościół w rzeczywistości publicznej?